Mirosława Kropiwnicka: „Wiercica” – Biuletyn Speleoklubu Warszawskiego. [2004]

Dlaczego „Wiercica”? Wyraz to dumy naszych protoplastów z pierwszej ich jaskini leżącej nieopodal potoku tejże nazwy.

Mało kto widział numery 1-6 z lat 1955-58, dziś już całkiem pożółkłe. Andrzej Tarkowski wspomina, że pomagał w pracach redakcyjnych i że nad biuletynem pracowali Andrzej Chodorowski, Wiesław Szlenk i Zbigniew Głowacki (z pewnością na samym początku, gdyż już nr 1a zamieszcza informację o jego śmierci w nurtach Wisły 26 czerwca 1955). Nr 2a nosi datę grudnia 1955. Trzeci ukazał się po dwuletniej przerwie w grudniu 1957, za nim w miesięcznych odstępach – czwarty, piąty i szósty. Wśród autorów powtarzają się nazwiska Andrzeja Chodorowskiego (najczęściej), Wiesława Szlenka, Ewy Styczyńskiej, Jana Rudnickiego, Jerzego Iwanickiego i Bogdana Korytkowskiego.

Następnie działalność wydawnicza zamarła i dopiero w lipcu i październiku 1961 pojawiły się odpowiednio nr 1 i 2 (sic!). Uznano, że jest to trzecia edycja Biuletynu Speleoklubu Warszawskiego. Widać tu wyraźnie zmianę ręki. „Zespół redakcyjny /-/ liczne nieczytelne podpisy” nie zamierza odbierać chleba naukowej Speleologii, która powstała w 1959 roku, a pragnie dostarczać informacji o życiu i działalności Klubu. Następują artykuły Janusza Onyszkiewicza i Jasia Rudnickiego o eksploracji w Śnieżnej – jakże daleko odbiegliśmy od osiągnięć w Jaskini Chudej! Dużo żartu i atmosfera Abecadła Puliny (p. Śpiewnik). Mały przedruk:

Zadanie domowe z mikrospeleologii eksperymentalnej Nr 1
a) Kupić porcję lodów, wrzucić za kołnierz, poczekać, opisać wrażenia.
b) Zagotować litr wody, wlać za kołnierz, poczekać, opisać wrażenia.
Porównać, zestawić wykres, uwzględniając:
oparzenia 1, 2, 3… stopnia oraz odmrożenia 1, 2, 3… stopnia.

Znowu mała, roczna przerwa, zakończona pojawieniem się numeru 3/4. Było tak. Podczas wyjazdu do Jaskiń Demianowskich Jaś Rudnicki zwerbował nas: dwie polonistki z ostatniego kursu – Krysię Tomaszewską (Krystyna Tomaszewska-Carter) i Grażynkę Sendal (Grażyna Iwanicka) oraz mnie, bardzo chętną do roboty. Powiedział, że trzeba pociągnąć wydawanie biuletynu klubowego. Na pytanie, ile już wyszło numerów, odpowiedział:
– A… ze dwa.
Postanowiłyśmy wydać gruby numer 3/4. Redaktorem naczelnym została Krysia.

Przypadek czy genialne wyczucie? Dziewczyny-polonistki rzeczywiście pociągnęły to, co robił Janek. Nie byłyśmy same. Już na numerze 5 figuruje skład redakcji: Mirosława Kropiwnicka, Wojciech Plewako, Jan Rudnicki, Grażyna Sendal, Lesław Szczerba, Krystyna Tomaszewska (red. nacz.). Z biegiem czasu narastał lęk przed cenzurą (straszono nas permanentnie), tak więc po numerze 8. stworzyliśmy naprędce twór złożony z przedruków. Otrzymał numer I (rzymskie) i powędrował na Mysią. Wydano nam zezwolenie tylko na 40 egzemplarzy, tak więc od początku byliśmy na bakier z prawem, gdyż nakłady wahały się od 60 do 150. Na dodatek każdy numer należało opatrywać uwagą „Do użytku wewnętrznego”; dopisek „Przed użyciem wstrząsnąć” nasuwał się sam. Następne „Wiercice” miały numery od II do VIII i dopiero 9. nawiązał do 8. sprzed afery z cenzurą. Wszystkie te perturbacje z kolejnością zaowocowały wprowadzeniem podwójnej numeracji.

Jak wiadomo, na początku była inicjalna sieć spękań, Stefan Zwoliński i Tata Winiarski. I Mama – cierpliwa, tolerancyjna, mądra i życzliwa Mama Wszystkich Grotołazów. Nie brakowało wydarzeń. Trzeba było wymyślić znaczek klubowy, pojechała wyprawa do Jugosławii pod wodzą Benka, Jaś napisał historyczny artykuł o eksploracji Miętusiej i zaraz była M-9 z Zielonym Butem, sprawozdanie Uszatego (Jerzy Grodzicki), problemy żywnościowe i parę dowcipów. Zamieszczono też wrocławską piosenkę Szpeje Puliny oraz pierwszy (i, niestety, jedyny) odcinek powieści sensacyjno-kryminalnej autorstwa Jasia (Rudolfa Jannickiego) pt. Zemsta jaskini.

Przy pisaniu Kroniki narodziło się pojęcie czystych speleodzieci, tzn. potomków osób, które do Klubu trafiły niezależnie od siebie; jeśli jedno z rodziców ściągnęło drugie, mogło liczyć już tylko na półspeleodziecko. Pierwszym czystym speleodzieckiem był Kuba Kaczanowski, drugim – Jędrek Iwanicki.

Piękny półartykuł Janusza Onyszkiewicza o czteroosobowej wyprawie do Śnieżnej pozostał takim jako jedyny w naszej historii. Z innych autorów udało się wycisnąć całość, a nawet – pokonując wielkie biadolenie – parę odcinków, np. Kącika Malkontenta Jacka Bzowskiego (także autora Optymisty). Bawił czytelnika humor sytuacyjny i abstrakcyjny pióra różnych facecjonistów, również zaprzyjaźniony ośrodek wrocławski zasilał „Wiercicę” swymi pomysłami (np. Żórkownia Times).

Nie należy wszakże sądzić, że „Wiercica” była biuletynem li tylko krotochwilnym. Życie niosło ze sobą chwile poważne, czasy wielkich wypraw i wielkich zmagań ideologicznych. Na naszych łamach (nr IV z listopada 1964) odbył się historyczny spór między zwolennikami wypraw „ciężkich” (oblężniczych, z udziałem wielu ludzi i dużej ilości sprzętu, z organizowaniem biwaków jaskiniowych, donoszeniem zaopatrzenia itp.) a tymi, którzy preferowali akcje „lekkie” (Jerzy Grodzicki contra Bernard Uchmański i jego towarzysze wypraw do Śnieżnej: Andrzej Starek, Romuald Łopusiewicz i Andrzej Sapielak, a jako głos trzeci – Andrzej Kaczanowski). I nie był to tylko spór taktyków teoretyków, wszyscy bardzo się nim przejęli. Niektórzy może intuicyjnie rozumieli, że chodzi o więzi międzyludzkie i o całość Klubu. Nadzwyczajne Walne Zebranie wypowiedziało się za organizacją obu rodzajów wypraw, wybór pozostawiając kierownikowi. Po latach odbyła się na łamach „Wiercicy” wymiana zdań między Jackiem Piechowskim i Rafałem Kardasiem, a dotyczyła etyki w życiu wyprawy. Tenże Rafał Kardaś wystąpił z artykułem programowym wspinaczy jaskiniowych dbałych o estetykę stylu przejść.

Na pierwszym miejscu stawialiśmy zawsze temat eksploracji jaskiń, która przez wiele, wiele lat wiodła prym w umysłach członków Klubu. Utrwalił się schemat układu numeru:

  1. sprawozdania z akcji w jaskiniach Polski,
  2. działalność speleologiczna za granicą,
  3. wszystko inne (monografie jaskiń, sprawozdania z wypraw innych ośrodków, artykuły z różnych dziedzin „życia” jaskiń, artykuły o charakterze naukowym (częste w pierwszych numerach „Wiercicy”), kartowanie, żywienie w jaskini, ratownictwo, nowinki sprzętowe, szkolenie itd. itp.),
  4. teksty literackie, dyskusyjne, wspominkowe, często żartobliwe (niekiedy co prawda umieszczaliśmy je w towarzystwie „poważnego” artykułu, jeśli wiązały się z nim tematycznie),
  5. kronika (skrót informacji; niektóre fakty, zwłaszcza w ostatnich czasach, degradowano do anonsów w kronice),
  6. kronika towarzyska – źródło informacji o życiu osobistym członków Klubu, czyli ślubach i narodzinach,
  7. dokumentacja (mapki, plany i przekroje, zamieszczane najczęściej przy stosownych tekstach).

Miętusia, Zimna, Śnieżna, Kasprowa Niżnia, Śnieżna, Miętusia, Zimna, Miętusia, Bystra, Wielka Litworowa, Zimna, Śnieżna, Miętusia, Bańdzioch, Ptasia, Miętusia, Czarna, Kasprowa Niżnia, Śnieżna, Nad Kotlinami, Czarna, Miętusia…

Ta najważniejsza. Męczennicy, Klasyczny, Wielkie Kominy, Marwoj, Zielony But, Prożek Odzyskanych Nadziei – słowem siedem kilometrów jaskini, kopanka w Syfonie Zwolińskich, nurkowania w syfonach. Pisali o tym Wiesiek Szlenk, Jurek Iwanicki, Janek Rudnicki, Jurek Grodzicki, Jacek Bzowski, Jacek Bednarek, Mirek Rutkowski, Mirek Burkacki, Rafał Kardaś, Aleksander Rygier, Krzysztof Starnawski (opr. Izy Luty), Tomek Pryjma. Rymy składali bardowie:

Dziś na bazę przyjść nie mogę –
za Marwojem jest mój dom.
Pozostawię lęk i trwogę,
wezmę z sobą młot i łom.

Pójdę prosto do Szturmgrupy,
gdzie zwalonych want jest moc
i wykuję tunel kruchy,
może wyjdę w ciemną noc.

Może tunel wyprowadzi
w świat baśniowy pełen snów,
gdzie sieć wielkich korytarzy
i girlandy białych mchów.

Tam Maurycy w wielkiej sali
siedzi wsparty o swój tron
i gdy ujrzę go w oddali
już nie wrócę z tamtych stron.

Gdy nie wrócę, niechaj zimą
akcje Klub prowadzi swe,
nad kamienną mą mogiłą
zatknie czasem świeczki dwie.

Zapamiętaj więc, kolego,
tę ostatnią z moich rad:
– Nie poszukuj Maurycego,
szkoda na to twoich lat.

Piosenka powstała podczas kopanka w Szturmgrupie (MW-24) w czasie inwentaryzacji jaskiń tatrzańskich, o której niżej.

Śnieżna, też bardzo ważna, bowiem: „wyprowadziła ona naszą krajową speleologię na szerokie europejskie i światowe wody” (Benek Uchmański, nr 15 z XII 1969). Prócz niego o Śnieżnej pisali Janusz Onyszkiewicz, Janek Rudnicki, Jurek Grodzicki, Jacek Bzowski, Michał Różyczka, Rafał Kardaś, Mirek Burkacki, Marek Rekus, Marcin Kapełuś, Iza Luty, Piotr Gajek, Stefan Stefański, Marcin Gala i – o nurkowaniach – Wojtek Przybyszewski, Jurek Grodzicki, Antek Szabunio, Zdzisław Glanowski (Dziadek), Grzesiek Kowalski, Andrzej Czubalski, Krzysztof Starnawski (opr. Izy Luty), Piotr Kępkiewicz – bohaterowie wodnych igraszek.

Obok tych dwóch jaskiń o tytanicznym znaczeniu dla dziejów naszego Klubu można umieścić jeszcze kilka, jak np. Zimną, Wielką Litworową, Ptasią, Bystrą, Kasprową Niżnią (z potężnymi syfonami), Marmurową. Jaś Rudnicki podsumował możliwości eksploracyjne w jaskiniach polskich (IV). O wyprawach do ich wnętrza pisali: Tomasz Umiński, Jurek Grodzicki, Antek Szabunio, Wojtek Przybyszewski, Ludwik Kastory, Jaś Witkowski, Andrzej Kopeć, Jurek Giżejewski, Mirek Rutkowski, Mirek Kwiatkowski, Rafał Kardaś, Piotr Kulbicki, Mirek Burkacki, Waldek Burkacki, Antek Bąk, Zbyszko Pawłowski, Jacek Piechowski, Tomek Łagowski, Czarek Sadowski, Marcin Kapełuś, Krzysztof Starnawski (opr. Izy Luty), Tomek Pryjma, Wojtek Wasilewski, Andrzej Szerszeń.

 

Czas biegł i to dziwnie szybko. Już w roku 1982 autor sprawozdania z wyjazdu grudniowego zauważył, że słowo jeszcze niedawno magiczne – Miętusia – zaczęło oznaczać tylko „nazwę kolejnej jaskini, którą można «zaliczyć» lub nie”. Jednocześnie pojawiły się artykuły o znamiennych tytułach, np. Grudniowy zastój Magdy Kapełuś, Czy naprawdę „Baza ludzi umarłych”? Jacka Banasia. Nagminnie narzekano na brak kadry podczas wyjazdów klubowych, gdy tłumek kandydatów taternictwa jaskiniowego na próżno wyglądał kogoś wyższego stopniem, kto by poprowadził go do jaskini. Pierwszy dział biuletynu (eksploracja jaskiń tatrzańskich) zaczął się kurczyć, za to urosła w siłę część prezentująca dokonania klubowych wspinaczy jaskiniowych i powierzchniowych.

 

Cofnijmy się jednak. Drugi dział „Wiercicy” traktował o akcjach zagranicznych. Na początku były dwie wyprawy do Bułgarii, które mogą poszczycić się odkryciem Jaskini Ptasiej i Kumanickiej (tę zresztą znalazł Stefan Zwoliński, wiedziony swym osławionym „węchem” poszukiwacza jaskiń). Dzieje pierwszego wyjazdu nakreślił Andrzej Chodorowski.

Do Bułgarii jeżdżono wielokrotnie, odwiedzano też Jugosławię, Słowację, Afganistan, Ukrainę, Szwajcarię, Turcję, Liban (tu pewne osiągnięcia eksploracyjne, wyprawę opisuje Wojtek Przybyszewski), poznawano Morawski Kras, jaskinie Garma Ciega, Picos de Europa, tereny krasowe Krety. Eskapady miały charakter poznawczy, autorzy sprawozdań pozostali mniej więcej ci sami, co w przypadku akcji w jaskiniach Polski.

„Petronela” na promie w drodze do Bułgarii
fot. Mirosława Kropiwnicka

 

Oddzielny, bogaty rozdział to relacje z wypraw do jaskiń w Alpach Salzburskich, gdzie w latach 1973-1981 członkowie naszego Klubu odwalili dla Austriaków kawał olbrzymiej roboty, łącząc w jeden system Platteneck z Bergerem i Bierlochem oraz odkrywając setki metrów dziur. Autorzy sprawozdań: Piotr Podobiński, Piotr Kulbicki, Krzyś Makowski, Antek Bąk, Mirek Kwiatkowski, Zbyszek Krośkiewicz, Mirek Burkacki, Marek Rekus.

Począwszy od roku 1975 przez parę lat „Wiercica” tętni życiem mieszkańców Suszarni, którzy poznają dziesiątki grot i grotek, ukrytych w przeróżnych zakamarkach Tatr Zachodnich, nie zapominając wszakże o jaskiniach dużych. Suszarnia była szczególnym światem, który dawał nam ciepło wspólnego domu połączone z poczuciem „wielkiej sprawy”, której służyliśmy. Kochaliśmy ją. Codziennie skrzętnie zapisywaliśmy wszystko w bazowym kapowniczku. Potem na podstawie tych notatek powstawało sprawozdanie z działalności inwentaryzacyjnej.

Suszarnia
fot. Mirosław Burkacki

Przedruk z numeru 30, opisujący powrót Dużego Biwaku podczas MW-25, nieźle oddaje ducha tamtych dawnych dni.

Ten dzień (10 lutego) zapowiadał się niezwykle pracowicie. O 7-ej grupa wychodząca do jaskini zaczęła się snuć po bazie, a inni robili pośpieszne śniadanko: kanapki z salcesonem brunszwickim i takie tam inne. Wyszli wreszcie o 830. Z okna Suszarni było widać, jak maszerują gęsiego ścieżką do drogi, a potem już grupką po drodze i znikają za drzewami.

Na bazie chwila odprężenia. Trzeba zebrać I siły. Przyjęcie biwakowiczów ma wypaść okazale – nie może być makaronu, więc zakupiono purée ziemniaczane. Muszą być surowe jarzyny, więc trzeba strugać marchewkę. Jest śmietana, będziemy ją ubijać; jest też kapusta kiszona, ale jakaś śmierdząca – wyrzucamy. Bazę trzeba wysprzątać purpurową szczotką, wszystko wymyć i uporządkować – chłop po wodę, pomyje sama wyleję, drugi chłop po drzewo i węgiel. Mało tych chłopów, tym bardziej, że pracochłonna sprawa marchewki też do nich należy.

Liczymy na palcach: siedem osób z biwaku, cztery na retransporcie, pozostali na bazie […], a garnki małe i nieliczne – głowa pęka. Trzeba rozpalić drugi piec – niech się tam grzeje sagan z wodą do mycia. I teraz: jak zrobić, żeby konserwy nie przypominały konserw? Dajcie cebulę, różne przyprawy, cytrynę…

Wiemy, że Wspaniali już idą i myślą, co tam na bazie. Przychodzi Tata Winiarski ze Stryjem Chyzińskim. […]

Iza Luty i Mirka Kropiwnicka w Suszarni

Powoli się ściemnia. Wszystko gotowe bulgocze na piecu. Zapalamy dużo świec. Co chwila ktoś spogląda w okno. I nareszcie! Jedno światełko, drugie…! I już są! I Uszaty, i Antoś, i cała reszta! Śmiech! Rejwach! Całowanie po brudnych pyskach! Suszarnia robi się malutka i wcale nie widać, jaka była czysta i przygotowana. Góry jaskiniowych ciuchów, plecaków, sprzętu, a za parę minut i brudnych naczyń. Nie wiadomo, czy wszystko wypadło odpowiednio nadzwyczajnie? Wydaje się, że nie…

Wspaniali rozsiadają się za stołem. Mają taśmę nagraną na biwaku, gadają, piją herbatkę za herbatką.

Na piecu bulgocze to, co jeszcze zostało i czeka na grupę retransportową. […] Wreszcie przychodzi grupa retransportowa, je, pije herbatkę za herbatką. Koło północy wszystko zalega w śpiworach. Wygasają węgle w piecach. Jutro trzeba będzie znowu wygrzebać.

[…] Noc. Żyd z Hrabianką zacichli pod okapem.

Żyd z Hrabianką to suszarniane duchy. Żyda zaciukali w karczmie, która ongiś stała na polanie trochę dalej ku Lodowemu, po tamtej stronie drogi. Zwykle słyszeliśmy jego kroki na schodach. Hrabianka natomiast powiesiła się w lesie za Suszarnią, gdy wzgardził nią jurny górol. Co zrobiła ze sobą, gdy nie stało Suszarni? Pewnie odeszła, tak jak my.

 

Za naczelnego ducha jaskiń tatrzańskich uchodził niejaki Maurycy, wielokrotnie wspominany w jaskiniowej twórczości. Z okazji Święta Wiercicy, organizowanego w skałkach koło Ostrężnika, występował gościnnie w naszej jaskini.

Maurycy
fot. Waldemar Burkacki

Licznie zgromadzeni wierni (na dno zeszli nawet przedstawiciele najmłodszego pokolenia) wzięli udział w uroczystości wręczenia dyplomów za pracę w redakcji, Złotych Piór dla najpłodniejszych autorów i Złotych Rózeg – dla najoporniejszych (przypominamy, że kierowników wypraw dotyczył obowiązek dostarczenia sprawozdań z akcji i było to nawet zapisane w regulaminie Klubu).

Zdobywcy dyplomów
fot. Waldemar Burkacki

 

Sporo miejsca w „Wiercicy” zajmują materiały informacyjne na temat różnych jaskiń: wyczerpujące monografie, począwszy od Gouffre Berger poprzez Pierre Saint Martin, podmorskie groty południa Francji, jaskinie brzegowe Wioch, rejon krasowy na Kaukazie, największe jaskinie ZSRR, jaskinię Gołubyje Oziora, po doniesienia o rozmaitych dziurach w różnych krajach, dokąd zaglądali nasi autorzy. Wielokrotnie zamieszczano też notatki o aktualnych wydarzeniach światowej speleologii. Pisali o tym nie tylko członkowie Klubu (w tym zasłużony Mirek Rutkowski): niekiedy głos zabierali przedstawiciele innych ośrodków, np. wrocławiacy (A. Ostromęcki, M. Jodłowski, J. Rabek, B. W. Wołoszyn, P. Wojciechowski), zakopiańczycy (L. Kastory, A. Rajwa, T. Rojek, A. Prosałowski, który opisał dokładnie odkrycie Jaskini Kumanickiej), krakowiacy (B. Goch, W. Szymczakowski), gliwiczanie (C. Parma, W. Szywała), Jugosłowianin V. Božić i in.

Nasi protoplaści parali się hydrobiologią. Łowili małe robaczki w wodzie, także podziemnej (zob. zdjęcie w „Wiercicy” nr 15). Wygląda, że Klub powstał właśnie po to, by organizacyjnie łatwiej było je łowić. Gdy znaleźli większe możliwości za granicą, odeszli, a my zaczęliśmy torować własne szlaki i chyba nie najgorzej nam to wychodziło. Na początku w biuletynie często pojawiały się artykuły z dziedziny badań krasu. Wszakże Jaś Rudnicki był znakomitym znawcą tematu, a w Klubie nie brakło geologów. Wymienię kilka przykładów takich publikacji: A. Chodorowski – Wody podziemne Tatr, A. Kühn – Zjawiska krasowe Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej (obie w numerze la), J. Rudnicki – Zjawiska krasowe Doliny Demianowskiej (3/4), jeszcze był artykuł Jerzego Głazka o kościach w Dziurze Stanikowej Niżniej. Dużo później pojawiły się dwie obszerne prace monograficzne: Rafała Kardasia Otoczenie Wielkiej Świstówki (52) oraz Jaskinie Małej Łąki Izy Luty (61, 62, 64).

Wraz z narastającym zainteresowaniem wspinaczką w Biuletynie pojawiły się artykuły na temat technik taternictwa jaskiniowego (autorstwa głównie Rafała Kardasia) oraz nowinek sprzętowych (Magda Kapełuś, Aleksander Rygier). Wyszedł nawet słowniczek angielsko-polski terminów alpinistycznych Damiana Wądołowskiego. I tak krok po kroku doczekaliśmy się Kącika Powierzchniowca z artykułami Krzysia Krawca, Stefana Stefańskiego, Krysi Jankowskiej, Andrzeja Kurowskiego obok znakomitych „esejów wspinaczkowych” Marcina Francuza.

„Wiercica” dochowała przyjaźni Stefanowi Zwolińskiemu. Wydała aż dziewięć numerów specjalnych: II – na 50-lecie działalności, 46 – poświęcony Jego pamięci oraz 57, 59, 60, 63, 65, 66, 69 zawierające Pamiętnik Stefana Zwolińskiego. Prócz tego w innych numerach pisali o Nim: żona, Zofia Zwolińska (Jaskiniowa korespondencja urzędowa Stefana i Tadeusza Zwolińskich oraz razem z Zbigniewem Wójcikiem Ostatni poszukiwacz skarbów w jaskiniach Tatr), Zbigniew Wójcik (O Stefanie i Tadeuszu Zwolińskich), Wiesław Siarzewski (Stefan Zwoliński – materiały do biografii), Adam Czarnowski (Działalność fotograficzna Stefana Zwolińskiego). Naszym też staraniem, potem i krwawicą, a przy serdecznej pomocy Żony Stefana ukazała się książeczka pt. Notatki grotowe, czyli zbiór zapisków z prac poszukiwawczych wraz z różnymi planikami. Pomogły nam znaleźć wiele jaskiń.

Zmieniła się też zasadniczo strona edytorska. Zacytujemy fragment gawędy wspomnieniowej Z życia redakcji (nr 40, czerwiec 1980):

Łatwo i przyjemnie wczytujemy się w tekst współczesnych „Wiercic”. Przypomnijmy jednak lata 60-te. Maszynopis oddawało się na powielacz spirytusowy. Denaturat nadawał drukowi charakterystyczny kolor i… aromat, który w czasie składania pisma napełniał mieszkanie Mirki trudną do zniesienia wonią. Pierwsze odbitki były dość wyraziste, ale im bliżej ostatnich, tym gorzej. Pewne numery były ręcznie uczytelniane. Koniec ery spirytusowej nastąpił w roku 1971. Przeszliśmy na matryce woskowe, potem na ksero, a nawet technikę offsetową.

Ambicją naszą było doskonalenie szaty edytorskiej „Wiercicy”. Do roku 1965, który był punktem zwrotnym, pismo nasze było ilustrowane dobrymi chęciami aktualnych redaktorów. Po MW-12 (26.12.64 – 5.01.65) Andrzej Wojakiewicz (Rulon) i Krzysztof Łącki (Łącha) przynieśli na zebranie klubowe rulon, który po rozwinięciu i zawieszeniu, ukazał w całej krasie słynnego „Miętusiowca”. Prężna redakcja „Wiercicy” natychmiast namówiła Andrzeja Wojakiewicza do współpracy, która o kilka stopni podniosła wartość edytorską biuletynu oraz trwa owocnie i nieprzerwanie do dziś.

W zakresie serwisu fotograficznego tradycyjną formą jest przyjmowanie prac różnych autorów. Ostatnio jednak nadwornymi fotografami redakcji są Waldek Burkacki i Jurek Milka. Na nich też spada głównie odium robienia odbitek, co przy obecnym nakładzie (ok. 100 egz.) i średnio 5-6 zdjęciach w numerze stanowi problem wykonania 500-600 odbitek, wymagający czasu i samozaparcia.

Składanie „Wiercicy” to od lat prawdziwe żniwa. Naokoło pokoju układa się kolejno w stosach poszczególne strony i różnymi metodami np. „w koło Wojtek” (po wewnętrznej) lub „chodzi lis koło drogi” (po zewnętrznej) do siódmego potu kompletuje się kolejny numer. Czasem ta lub inna kupa runie pod stopy redaktora, ale nic to!

 

Mieliśmy szczęście. Wielu naszych autorów władało piórem po mistrzowsku, w dorobku edytorskim mamy także poezje i dużo piosenek jaskiniowych. Oboje nadwornych rysowników (Rulon, a po nim Eluchna Łagowska) uczciwie zapracowało na radość wdzięcznych czytelników „Wiercicy”. Całkiem niedawno, bo w roku 2000, na tzw. Speleogratach, czyli zjeździe starszych członków Klubu, pojawił się Andrzej Wojakiewicz (od dawna mieszkający w USA). Czas się cofnął. Rulona zasadzono do roboty i w efekcie powstały Rulonica – mały albumik rysunków na tematy bieżące. Z „Wiercicą” łączą go (oprócz tradycji klubowej) siły wykonawcze: Grażynka Sendal (Iwanicka) i Mirka Kropiwnicka.

Sporo osób z powodzeniem parało się fotografią w jaskiniach. Urządziliśmy Galerię fotograficzną SW. W trzech kolejnych wydaniach zaprezentowali się Tomek Łagowski, Jurek Milka i Waldek Burkacki.

Jurek Milka

Wkrótce, niestety, zginął Waldek, a redakcja postanowiła zarządzić Konkurs Fotograficzny im. Waldemara Burkackiego. Udało się nam zgromadzić prace na trzy edycje konkursu.

Waldek Burkacki

Okładka.

Do numeru 1 (7) panowało siermiężne rękodzieło, ale już 2 (8) włożono w gruby brystol z nadrukiem powstałym przez odbicie metalowej matrycy dzieła historyka sztuki Janusza Michałowskiego. Nigdy nie był on członkiem Klubu, a za inspirację służyło mu zdjęcie nacieków, prawdopodobnie z Postojnej. Daremnie byłoby jednak myśleć, że od chwili powstania drukowanej okładki kolejne „Wiercice” będą cieszyć się jednolitą formą graficzną swego lica.

Sprawa wygląda zadziwiająco pokrętnie. Pamiętam tylko, że Jasio Rudnicki parę razy odkrywał złoża wydrukowanych okładek, które zalegały jego pawlacze na Wydziale Geologii UW. Wówczas dostawaliśmy świeży zastrzyk. Pozostaje wypisać numery, którym „się udało” (2, 5-8, II, III, 14, 16, 24, 42-71, 80).

Od „Wiercicy” 72 zmodyfikowano lekko projekt pana Michałowskiego, zmniejszając litery tak, by umieścić jeszcze numer. Następna zmiana dotyczyła już lat ostatnich, gdy redakcja postanowiła zamienić wyobrażenie nacieku zdjęciem jaskiniowym. Tempora i mores usiłowały wedrzeć się na stronę graficzną naszych łamów już od numeru 71 począwszy. Numer bieżący staramy się zbliżyć graficznie do form tradycyjnych. Na okładce zmieniono tylko nagłówek (z „Biuletyn Warszawskiego Speleoklubu PTTK” na „Biuletyn Speleoklubu Warszawskiego”).

Podamy teraz nazwiska członków Klubu uczestniczących w pracach redakcyjnych (brak danych przy numerach 22, 23, 24). Niektórzy rysownicy pozostali anonimowi, niekiedy występują razem z Rulonem albo Elą Łagowską, ale rozpoznanie rysunków obojga z pewnością nie nastręczy trudności.

Anna Burkacka (rys.)                                                   31, 34, 35, 42
Mirosław Burkacki                                                       26, 27, 29-63, 80
Waldemar Burkacki †                                                  26, 27, 29-43, 46
Stanisława Fedorowicz-Podobińska                             49-52, 80
Krystyna Jankowska                                                    77-79
Magdalena Kapełuś                                                      53-56, 69-76, 80
Mirosława Kropiwnicka (red. nacz. od nr V)              3/4-80
Piotr Kulbicki                                                               21,28,31(rys.), 35 (rys.)
Mirosław Kwiatkowski                                                28
Izabella Luty                                                                 49-80
Elżbieta Łagowska-Szczęsny (rysunki)                       44-76, 80 (przedruki)
Krzysztof Łącki                                                            VIII-9
Krzysztof Makowski                                                    21
Andrzej Mańkowski                                                     44
Jerzy Milka                                                                   36
Wacław Olesiński                                                         18-20
Wacław Ożdżeński                                                       II-IV
Jacek Piechowski †                                                       45-48
Wojciech Plewako                                                        3/4-II
Wojciech Przybyszewski                                              16, 25
Krystyna Rapacka                                                         V-16
Michał Różyczka                                                          13, 19, 20, 25
Jan Rudnicki †                                                              3/4’VII
Mirosław Rutkowski                                                    13-18
Anna Sadowska (sekr.)                                                 44-46
Grażyna Sendal (Iwanicka)                                          3/4-VII, 40
Andrzej Starek                                                              10-13
Lesław Szczerba                                                           3/4-8
Krystyna Tomaszewska (red. nacz. do nr IV)              3/4-VII
Bernard Uchmański †                                                   V-18
Andrzej Wojakiewicz (Rulon, rysunki)                       V, VI, 9-11,13-23, 25, 26, 29-33, 37”39, 41, 80 (przedruki)
Paweł Żarski                                                                 38

 

Jaś Rudnicki, Waldek Burkacki i Benek Uchmański od wielu lat żyją już tylko w naszej pamięci. Z biegiem lat coraz częściej „Wiercica” musi kogoś żegnać.

Wielkie podziękowania za trud tworzenia „Wiercicy” należą się wszystkim redaktorom i jakże wielu autorom, bez których by jej nie było. Po bieżącym artykule zamieszczamy wykaz numerów wraz z ich datowaniem, z którego wyraźnie wynika, że odeszliśmy już w przeszłość. Żegnając naszych Czytelników, pragniemy załączyć wiele słów podzięki za cierpliwe czytanie i przywiązanie do naszego Biuletynu.

 

Aneksy:

1) Wykaz numerów „Wiercicy” wraz z ich datowaniem

1a: po 9 lipca 1954
2a: grudzień 1955
3a: grudzień 1957
4a: styczeń 1958
5a: luty 1958
6a: marzec 1958
1 (7): lipiec 1961
*2 (8): październik 1961
3/4: październik (?) 1962
*5: marzec (?) 1963
*6: maj 1963
*7: czerwiec 1963
*8: listopad 1963
*II: luty 1964 50-lecie działalności Stefana Zwolińskiego
*III: maj 1964

IV: listopad 1964
V: luty 1965
VI: czerwiec 1965
VII: styczeń 1966
VIII: maj 1966
9: czerwiec 1966
10: styczeń 1967
11: czerwiec 1967
12: marzec 1968
13: styczeń 1969
*14: grudzień 1969
15: grudzień 1969 (XV-Iecie)
*16: czerwiec 1970

17: grudzień 1970
18: maj 1971
19: grudzień 1971
20: marzec 1972
21: czerwiec 1973
22: luty 1974
23: październik 1974 (XX-lecie)
*24: listopad 1974
25: luty 1975
26: maj 1975
27: grudzień 1975
28: kwiecień 1976
29: maj 1976
30: październik 1976
31: grudzień 1976
32: maj 1977
33: czerwiec 1977
34: listopad 1977
35: maj 1978
36: kwiecień 1979
37: czerwiec 1979
38: październik 1979 (XXV-lecie)
39: luty 1980

40: czerwiec 1980
41: grudzień 1980
*42: czerwiec 1981
*43: czerwiec 1982
*44: grudzień 1982
*45: czerwiec 1983
*46: wrzesień 1983 (wyd. specjalne pamięci Stefana Zwolińskiego)
*47: luty 1984 (wyd. specjalne żałobne pamięci Waldemara Burkackiego i Andrzeja Skarżyńskiego)
*48: marzec 1984

*49: czerwiec 1984
*50: listopad 1984 (XXX-lecie)
*51: kwiecień 1985

*52: czerwiec 1985
*53: kwiecień 1986
*54: czerwiec 1986
*55: styczeń 1987
*56: maj 1987
*57: grudzień 1987 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*58: marzec 1988

*59: czerwiec 1988 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*60: grudzień 1988 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*61: listopad 1988

*62: styczeń 1989
*63: czerwiec 1989 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*64: listopad 1989 (XXXV-lecie)

*65: grudzień 1989 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*66: maj 1990 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*67: grudzień 1990

*68: czerwiec 1991
*69: styczeń 1992 (Pamiętnik Stefana Zwolińskiego)
*70: kwiecień 1992 (wyd. żałobne pamięci Krzysztofa Guzka)
*71: grudzień 1992

*72: czerwiec 1994
*73: maj 1994
*75: kwiecień 1995
*75: czerwiec 1996
*76: styczeń 1998
*77: luty 1999
*78: luty 2000
*79: październik 2001
*80: maj 2004 (L-lecie)

Wytłuszczenie oznacza numer specjalny, gwiazdka – okładkę tradycyjną.

 

2) Reprodukcja słynnego „Miętusiowca” (rysunki Andrzeja Wojakiewicza, tekst Krzysztofa Łąckiego)

 

MIĘTUSIOWIEC
64/65

CYKL PRZEOBRAŻENIOWY MIĘTUSIOWCA

Prawidłowo rozwinięty i wyszkolony Miętusiowiec przechodzi na wyprawie cztery do pięciu cykli przeobrażeniowych składających się z czterech zasadniczych faz:

FAZA I – MIĘTUSIOWIEC BAZOWY PIERWOTNY

Smutny. Je i pije, ale bez przekonania. Śpiewa smutne i posępne pieśni (dumki). Chciałby być Cyganem jaskiniowym. Ciągnie go wilgoć i błoto, ma dosyć chodzenia na dwóch nogach. Chce pełzać.

MIĘTUSIÓWKA – PRZEPIS

Do menażki po zupie wlać litr wody lub włożyć odpowiednią ilość śniegu. Postawić na wolnym ogniu i ogrzać do temperatury pokojowej. Wrzucić garść fusów z poprzedniej miętusiówki i garść cukru z dna plecaka. Wymieszać ręką. Pozostawić na wolnym ogniu na kilka godzin, nie doprowadzając napoju do stanu wrzenia. Podawać najlepiej w słoikach po dżemie lub w kubkach do mycia zębów.

FAZA II- MIĘTUSIOWIEC SZTURMOWY (WŁAŚCIWY)

Radosny i szczęśliwy. Pełen energii. Ten blask od głowy to nie z rozumu ani świętości, tylko z bateryjki, co ją ma w kieszeni połączoną drucikiem z lampką na hełmie. Obok – Śmieszka jako wzorzec Miętusiowca w fazie II.

FAZA III – MIĘTUSIOWIEC BIWAKOWY

Nieco wilgotny i osowiały, ale jeszcze szczęśliwy. W tej fazie Miętusiowiec spożywa wszystko w dużych ilościach i paruje, natomiast zupełnie się nie rozmnaża. Dlatego biwaki w jaskiniach mają swoich przeciwników. Na rysunku powyżej – stadko żerujących Miętusiowców.

FAZA IV- MIĘTUSIOWIEC BAZOWY WTÓRNY

Szczęśliwy, że żyje i wrócił. Przysięga, że więcej nie pójdzie. Odżywia się i śpi.

MIĘTUSIOPRZEWODNIK

1) DOJŚCIE DO OTWORU

Grupa porykujących Miętusiowców w drodze do otworu. Grupa idzie w złą stronę, bo jedyny człowiek znający drogę pozostał z tyłu. W niesionych workach znajduje się głównie cebula.

2) CIASNY KORYTARZYK

Ciasny korytarzyk, mimo złej sławy, wcale nie jest taki przykry. Po dopełznięciu do Kuczyńskiego pokonujemy go łatwo i bez wysiłku techniką wskazaną na rysunku.

3) TRAWERS

Trawers, wyjątkowo trudny i niebezpieczny, staje się dziecinną igraszką przy zastosowaniu tzw. techniki Barszcza. Technika powyższa wymaga od Miętusiowca przynajmniej dwudziestu zdrowych zębów, co nie licząc rąk i nóg, pozwala na zupełnie bezpieczne poruszanie się wzdłuż trawersu. Wadą systemu Barszcza jest utrudniony kontakt głosowy z pozostałą grupą, ponieważ wymaga wyjęcia z ust poręczówki, co może mieć katastrofalne następstwa.

4) ŁĄCHOWĘZEŁ

Znajdujący się poniżej Trawersu tzw. Łąchowęzeł zalicza się już do problemów wielkiej wagi i wymaga specjalnego przygotowania i kondycji fizycznej. Mniej wprawni winni się bezwzględnie cofnąć. Do węzła zjeżdża się normalnie (nawet z karabinkiem i prusikiem), po węźle natomiast stosuje się technikę specjalną. Dokładne przestudiowanie ilustracji pozwoli uniknąć jakichkolwiek kłopotów.

5) MĘCZENNICY

UWAGA! Przed Męczennikami można poślizgnąć się w błocie!

Co do Męczenników, to można jedynie udzielić ogólnej rady, żeby nie odpadać. Jeżeli to się jednak stanie, to denat proszony jest o zachowanie zimnej krwi: mniej potem paruje i nie psuje widoczności. Przed spadnięciem denat proszony jest o udzielenie informacji, gdzie są zagubione karabinki. Dla tego, któremu cale życie staje przed oczami jak na dłoni, jest to fraszka, a kierownictwu ułatwia pracę.

6) KAWIARENKA „POD PROŻKIEM”

Miłe i niezapomniane chwile spędzisz w kawiarence „Pod Prożkiem”. Świeżo otwarty lokal gwarantuje je wszystkim, którym Marwoj uniemożliwia dalszą eksplorację.

Smakoszom polecamy zagrzebane nieopodal złoża cebuli.

7) KASKADY

Z wyjściem nie mamy już prawie żadnych problemów. Można nawet powiedzieć, że człowiek odpoczywa – pracuje za nas instynkt samozachowawczy.

Dla mniej wprawnych wspinaczy podajemy technikę pokonywania Kaskad na tempa:

8) POWRÓT do bazy jest już tylko formalnością.

 

3) Mały Słownik Miętusi (pióra Krzysztofa Łąckiego) – wybór

 

MAŁY SŁOWNIK MIĘTUSI
(wyciąg)

ASEKURACJA – sztuka wpojenia asekurowanemu przekonania, że wbrew oczywistym faktom jest zupełnie bezpieczny.

AWEN – to, co powiedział pierwszy grotołaz, który dotarł na koniec Miętusiej: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Św. Awen!”.

ALMANZOR – pierwszy grotołaz, przerżnął się między szable i groty.

BAZA – cel i marzenie grotołaza na biwaku.

BIWAK – cel i marzenie grotołaza na bazie.

BŁOTNE ZAMKI – niczym nie uzasadniona nazwa jedynego suchego i przytulnego miejsca w Miętusiej zaopatrzonego w światło, kanalizację i parkiet.

CIASNY KORYTARZYK – korytarzyk o charakterystycznych właściwościach: w dół krótki i łatwy, w górę długi i niebezpieczny.

DINGA – dzika suka australijska.

ELKA – ubiór pozwalający na pozostawanie w błocie długo po wyjściu z bajora.

HEŁM – estetyczne zakończenie grotołaza od góry, modne w jaskini.

JONASZ – biblijny speleolog. Pomylił drogę.

KACZANOŚ – wybitny ekspert od want i zacisków, z powołania gastronom, marnuje się przy mikroskopie

KARBIDÓWKA – nalewka na karbidzie.

KASKADY – system nawadniający Miętusiowca przy wychodzeniu z jaskini.

KIRY – stolica grotołazów.

KLUCZ – przyrząd do ciągnięcia żurawi, też otwiera puszki.

KOMBINEZON – ektoderma Miętusiowca, działa na zasadzie kaftana bezpieczeństwa.

KUCZYŃSKI – wynalazca zacisków.

ŁĄCHOWĘZEŁ – twór dzielący Miętusią na dwie części: a) Do Węzła i b) Od Węzła. Z części b) powrót utrudniony.

MAKABRYDŻ – ulubiona rozrywka Miętusiowców po akcji.

MAKARON – wraz z cebulą – podstawowy składnik menu. Bywa w miętusiówce.

MAMA – żona Taty.

MARWOJ – legendarny śpiący rycerz broniący dostępu do dalszych partii Miętusiej.

MATEUSZ – ulubieniec dziwek.

MAURYCY – honorowy członek Speleoklubu Warszawskiego.

NUR – (gavia arctica) – stworzonko (żyjątko) jaskiniowo-wodne. Doskonale pływa i nurkuje. Na ląd wychodzi rzadko. Jaja składa w suchym i przewiewnym miejscu. Po wysiedzeniu jaj krząta się na zmianę z samiczką przy zdobywaniu pokarmu dla dwu zwykle owłosionych piskląt.

NYLON – tworzywo sztuczne. W odróżnieniu od sizalu nadaje się na bieliznę i skarpetki.

PĘTLA – umożliwia grotołazowi zakończenie nieudanej wyprawy w sposób honorowy.

PODWIESZONY – wspinacz pod odpadnięciu z przewieszki. Też syfon.

PRUSIK – mieszkaniec byłych Prus Wschodnich całkowicie wytrzebiony przez Słowian w XIII wieku.

RADIOSTACJA – pomoc naukowa, służy do nauki liczenia w zakresie do 10. Odbiór.

RULON – Człowiek z ulicy i bez kursu, używany do asekuracji w miejscach szczególnie niebezpiecznych.

RZEPA – (Baron campestris) – dwuletnia roślina uprawna z rodziny krzyżowych. Jadalne jest mięsiste zgrubienie podliścieniowej części łodygi. Uprawiana jako warzywo i na paszę.

STRUŚ – jeleń jaskiniowy.

SYFON – naczynie na wodę sodową. W jaskini – kąpielisko.

SZPEJ – ogólna nazwa czegoś w worku. Przeważnie cebuli.

ŚPIWÓR – a) drugi legendarny rycerz, kolega Marwoja. Broni wyjścia z biwaku, b) wilgotna otoczka żerującego Miętusiowca.

TATA – a) z mamą – ogólnie lubiany napój wyskokowy, b) bez mamy – matka wszystkich grotołazów, c) Mąż Mamy.

WĘZEŁ – środek rozweselający Miętusiowca.

WIERCICA – organ Miętusiowców.

WYPRAWA – ogólna nazwa wyjazdu do jaskiń(i) dla przyjemności. Rozróżniamy typy wypraw: a) lekka, b) średnia, c) ciężka. W Warszawskim Speleoklubie znany jest i stosowany jedynie typ b). Typ a) i c) służą do wywoływania dyskusji w sezonie ogórkowym.

ZWOLIŃSKI – inicjatywa prywatna – właściciel syfonu.

ZWOLIŃSKICH SYFON – syfon w Miętusiej, który można łatwo wyczerpać przy użyciu uniwersalnej pompy znajdującej się w pobliżu. Problem polega na tym, że pompa jest po drugiej stronie syfonu.

ŻEPA – Rzepa z felerem.

ŻOŁĄDEK – naczelny organ Miętusiowca

Mirosława Kropiwnicka
2004

Pierwodruk: „Wiercica”, nr 80, 2004 r.
Strona www: ►„O Wiercicy” i numery archiwalne ◄


► „70 lat Wiercicy” – powrót