Kategoria: Opowiadania

Zbigniew Studziński: Muszka

Wiało. Jak to w październiku. Jacht „Generał Zaruski” stał w porcie w Jastarni. Brzęczał takielunkiem szarpanym porywistym wiatrem. Z noków bomów smutno ciurkały strumyczki deszczówki. Odbijacze popiskiwały przy każdym podmuchu wiatru, każdym szarpnięciu kadłuba.

Mariusz Chmielewski: Chłopaki, nic nie wieje!

Szaro, ponuro, zimno. Za kilka dni Boże Narodzenie 1988 roku. Boguś, nauczyciel przedmiotów ścisłych w rejsie Pogorii z Międzynarodową Szkołą pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego, śmieje się, że musiał rano ze swoją wachtą odśnieżać pokład przed postawieniem bandery. To nieprawda, ale pokryte śniegiem, poszarpane szczyty Andów okalające port w Ushuaia bardzo uprawdopodabniają tę przypowieść. Zimno jest przejmujące.

Krzysztof Baranowski: Tryton.

Od razu powstaje pytanie: Tryton czy Trytony? Bo w ikonografii od najdawniejszych czasów na ogół spotykamy się z gromadą rozfiglowanych stworów morskich: dmących w konchy morskich ślimaków pół ludzi – pół ryb, z męskim torsem i rybimi ogonami, często rozdwojonymi i skręconymi spiralnie, a czasem z jedną parą końskich nóg.