[Wojtkowi Jacobsonowi
z okazji imienin]
W tekście, który lada dzień pojawi się na tej stronie, jest mowa o 13-metrowym jachcie, zbudowanym w 1975 roku. Ma on oczywiście swoje miejsce w narracji, ale nie ma w nim nic szczególnego, poza nazwą: E Capoe.
Zastanowiła mnie ta nazwa, zacząłem więc grzebać i doszedłem, że dwa te wyrazy są mottem herbowym francuskiego dziś miasta Rumilly w Górnej Sabaudii, które – według onomastyki francuskiej – nazywa się „Rumilly (Haute-Savoie)”. Motto zaś jest w dialekcie sabaudzkim, znaczy „I co z tego!” i pochodzi z wojny francusko-sabaudzkiej z 1630 roku.
A było tak.
Sabaudia to kraina niewielka, ale ważna. Leży między Francją a Włochami. Po stronie włoskiej najważniejszym jej miastem jest Turyn, a po francuskiej – kurort Évian-les-Bains (tak, woda!) i narciarska mekka Chamonix, niedaleko której, w Alpach Sabaudzkich, wznosi się Mont Blanc.
W wiek siedemnasty księstwo sabaudzkie weszło pod władzą księcia Karola Emanuela I Wielkiego. Książę, zwany „Gorąca głowa” (Testa d’feu), zmieniał sojusze, jak rękawiczki, a wszystko po to, by powiększać swe włości.
W 1630 r. król Francji Ludwik XIII (tak, ten z Trzech muszkieterów) wypowiedział księciu sabaudzkiemu wojnę. Naprawdę zrobił to faktycznie rządzący Francją i budujący jej potęgę kardynał de Richelieu: trwała Wojna Trzydziestoletnia[1], kardynał chciał więc przypomnieć Karolowi Emanuelowi, z kim ten ostatnio zawarł pokój i podpisał sojusz, i kto naprawdę rozdaje karty przy jego stoliku.
Tak czy owak armia francuska wkroczyła do Księstwa Sabaudzkiego zdobywając jedno miasto po drugim. Ale kiedy 23 maja 1630 roku marszałek Bassompierre ogłosił mieszkańcom Rumilly kapitulację innych miast Sabaudii, Rumillianie – ufni w moc swoich murów – odpowiedzieli „E capoë! / Et quapoé!” („I co z tego!”) i odmówili poddania.
Militarnie, później, było mniej ciekawie, chociaż – dzięki uczuciom rodzinnym (niektórzy nazywają to kumoterstwem) dowodzącego oddziałami francuskimi marszałka Halliera[2] – miasto uniknęło zburzenia i zbyt wielkiego rozpasania żołdactwa, bowiem „grabież nie trwała dłużej niż godzinę”[3].
Otóż w dniu ataku (tego samego 23 maja 1630) marszałek – wiedząc, że w Rumilly przebywały trzy młode damy z rodziny Pesieu de Salagine, jego krewne, z których jedna była mniszką z zakonu bernardynek – przekazał im wiadomość, by opuściły miasto i u niego schroniły się przed furią żołnierzy i płomieni.
Ożywione uczuciem najczystszego patriotyzmu, odpowiadają marszałkowi, że wolą umrzeć wśród swoich, niż porzucić w tak niefortunnych okolicznościach swoich rodziców i przyjaciół. Członkowie magistratu jednak, w tak naglącej koniunkturze, zebrali się pospiesznie i wysłali do kwatery głównej wroga bernardynkę Pesieu w towarzystwie jednego z rajców. Zakonnica błaga zwycięzcę o wyrozumiałość w tak wzruszających i żałosnych słowach, że powściąga jego gniew i oddala zemstę za pomocą łez i swej przyrodzonej elokwencji. Nakaz spalenia miasta został odwołany.[3]
Mało tego: dom, w którym mieszkały siostry Pesieu uzyskał immunitet, a pozostałym mieszkańcom wolno było tam wnosić walory i co cenniejsze meble, aby uchronić je od rabunku, bowiem żołnierzom francuskim wstęp do tego miejsca był wzbroniony.
Podaje się, że mieszczanin przy rue du Château ani myślał o skorzystaniu z możliwości przetransportowania swoich drogich mebli do dam Pesieu: zostawił drzwi i okna swojego domu całkowicie otwarte, jakby to był budynek opuszczony lub już splądrowany. Żaden maruder nie pomyślał o złożeniu mu wizyty.
Kobieta, która włożyła dość duży kawałek srebra w koszulkę niemowlęcia, które niosła, miała mniej szczęścia: żołnierz, zauważywszy, że ma ona trudności z niesieniem dziecka, chciał jej pomóc i zauważył zbyt dużą wagę. Oczywiste jest, że ten ciężar zmniejszył.[4]
Czemu marszałek pisał do sióstr, a nie do ich rodziców – historia milczy. Dodaje jednak, że za swą postawę panny de Pesieu otrzymały piękny przydomek Aniołów Stróżów z Rumilly.
Nie chodzi jednak o to, jak było, bo ważne jest, co o tym napisano w pieśni i powieści.
Pieśń przyszła dopiero w wieku XIX, kiedy Joseph Béard (1808-1872), medyk i poeta sabaudzki, napisał piosenkę „La pasnaille. Los capoés” (1886?), którą mieli śpiewać dzielni mieszczanie. Béard dołożył więc poezję do legendy i dzięki temu hasło trafiło na herbową tarczę.
Pieśń po sabaudzku wygląda tak:
Po francusku tłumaczy się to na:
Rumilly, rends-toi ou bien tu es perdu!
Disaient ceux qui étaient venus pour le prendre
Annecy, Chambéry se sont bien rendus;
Pourquoi ne voudrais-tu pas te rendre?
Mais nos bourgeois dirent: Quand même?
Ceux de Chambéry sont des soldats de paille
Et ceux d’Annecy ne valent pas mieux
Que le porc qui nous a mangé notre carotte!
Co po polsku znaczy (mniej więcej):
„Rumilly, poddaj się, inaczej jesteś zgubione!”
Powiedzieli tak ci, którzy przyszli, aby je zawłaszczyć.
„Annecy i Chambéry już się poddały;
Dlaczego nie chcesz się poddać ty?”
Ale nasi mieszczanie rzekli: „I co z tego?”
Ci z Chambéry to słomiani żołnierze,
A ci z Annecy nie warci więcej,
Niż świnia, która nam zje naszą marchewkę!”
Oczywiście powstaje od razu następne pytanie: co tu ma do rzeczy marchewka (po sabaudzku 'pasnalĭe’ lub 'passenalye’) i jeszcze do tego świnia?
Jedna z marchwianych historii mówi, że w Annecy, które poddało się wcześniej, zamiast skobla do bramy miejskiej użyto marchewki, a gdy zjadła ją miejscowa świnia, brama się otworzyła i Francuzi… wiadomo, co dalej.
Jest jednak jeszcze wersja heroiczna: marchewki jako skobla użyją obrońcy Rumilly, by mogła się nią nażreć francuska locha, jak nazywano ówczesną machinę oblężniczą.
I chyba ta druga wersja jest prawdziwsza, bo choć marchewka na tarczę herbową nie trafiła, ale od tamtego czasu mieszkańcy Rumilly mówią o sobie (a i o nich też mówią inni) „les passenaillus” – Marchewki.
O tym wspomina nieoceniona Wiki, ale też i źródła uznawane za bardziej wiarygodne np.
François Croisollet (1800-1892). Histoire de Rumilly: abrégé chronologique des principaux faits municipaux, militaires, ecclésiastiques et littéraires de la ville de Rumilly (Haute-Savoie), depuis l’époque romaine jusqu’à la fin de l’année 1866. Chambéry : F. Puthod, 1869.
A jacht? Jego pierwszym właścicielem był Henry Violet, właśnie w Rumilly mieszkający.
s/y E Capoe
Fot. Nadine Slavinski
Wszystkiego najlepszego!
Kazimierz Robak
23 kwietnia 2020
[1] 1618-1648; jedna z najkrwawszych i najbardziej wyniszczających wojen w dziejach kontynentu europejskiego.
[2] Jego pełne nazwisko i tytulatura to: François de L’Hospital, seigneur du Hallier et de Beynes duc de Rosnay [pan na Hallier i Beynes, książę Rosnay]; w 1630 był Maréchal de camp, co na polski przekłada się czasem jako ‘generał brygady’, a czasem jako (podobno niesłusznie) ‘marszałek polny’. Marszałkiem Francji François de L’Hospital został w roku 1643.
[3] Croisollet, François. Histoire de Rumilly: abrégé chronologique des principaux faits municipaux, militaires, ecclésiastiques et littéraires de la ville de Rumilly (Haute-Savoie), depuis l’époque romaine jusqu’à la fin de l’année 1866. Chambéry : F. Puthod, 1869; s. 99.
[4] Croisollet, tamże, s. 100.
► Periplus – powrót na Stronę Główną