Kazimierz Robak: „Pierwszy żagiel to jak…”

Zacznę od tego, że Alosza to jest bardzo fajny facet. Przepłynęliśmy na jednym pokładzie sporo mil i to w rejonach nie najbezpieczniejszych, znamy się od lat ponad trzydziestu i od tyluż lat się przyjaźnimy. Emaili przez te lata wymieniliśmy niewiele, ale gdy się spotykamy – gadamy tak, jakby od poprzed­niego spotkania minęło kilka dni, a nie kilka lat.

Skąd mi się nagle wzięło na pisanie o Aloszy? Pomógł jak zwykle przypadek: musiałem sprawdzić jakąś datę, o której pamiętałem, że była w jego książce. Wziąłem ją do ręki i… jasne: wieczór z głowy.

 

Alosza urodził się w roku 1973 we Władywostoku jako Aleksiej Leonidowicz Łysenko / Алексей Леонидович Лысенко, w rodzinie żeglarskiej. O ojcu Aloszy, kapitanie Leonidzie, będzie kiedy indziej, bo to żeglarz o olbrzymim dorobku i osiągnięciach – teraz tylko wspomnę, że ma on na swoim koncie sukcesy regatowe, samotne rejsy transoceaniczne, multum rejsów załogowych, a wszystko to z czasów, gdy władza sowiecka patrzyła podejrzliwie na każdego, kto choćby zbliżył się do granicy państwowej.

Alosza we Władywostoku skończył szkołę podstawową i średnią, tam też uczył się żeglarstwa, pływając na jachtach po Zatoce Amurskiej od dziecka. Jako kilkulatek „robił za balast”, ale już w roku 1983 był członkiem sekcji wieloboju morskiego.

 

Krzysztof Baranowski, gdy przedstawił w 1988 roku założenia swojej Szkoły Pod Żaglami w USA i w ZSRR, w obu super­mo­carstwach usłyszał „Tak!” i dzięki temu zaistniała pierw­sza International Class Afloat. Mottem rejsu było hasło „Uczmy się razem żyć i pra­co­wać”, gdyż były to czasy pieriestrojkidétente. Do władz oświatowych i żeglarskich PRL nie dotarło co prawda ani jedno, ani drugie, ale przykład Wielkiego Brata okazał się nie do odrzu­cenia: 1 wrześ­nia 1988 Pogoria wypłynęła z Westerplatte w rejs dookoła Ameryki Południowej z uczniowską załogą między­na­ro­dową. W jej składzie był Alosza.

 

1 września 1988, Westerplatte: Pogoria – bandery narodowe pod prawym salingiem bezana;
pod lewym salingiem – proporzec Bractwa Żelaznej Szekli
Fot. Kazimierz Robak

 

W ZSRR, w ogólnokrajowym konkursie kwalifikującym do udziału rejsie kapitana Baranowskiego, Alosza zajął czwarte miejsce. Rok szkolny 1988/89 zaliczał na Pogorii: semestr pierwszy ukończył wśród najlepszych i znalazł się w sześ­cio­oso­bowej grupie (po dwie osoby z grup: amerykańskiej, radzieckiej i polskiej), która – w nagrodę za całokształt – mogła płynąć dalej w semestrze drugim. System semes­tral­ny wpro­wa­dzony został, by podwoić liczbę osób uczących się razem żyć i pracować. Wymiana młodzieży nastąpiła 15 grudnia 1988, w połowie drogi, w argentyńskim porcie Ushuaia na Ziemi Ognistej.

1 września 1988 – 19 maja 1989: trasa rejsu Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego na Pogorii
„Let’s Learn to Live and Work Together”

 

Alosza, znakomity uczeń i kolega, a jeszcze lepszy żeglarz, był inteligentny i twardy, odpowiedzialny i obowiązkowy. Po sprawiedliwości dodam, że takimi samymi cechami odznaczali się wszyscy z najlepszej szóstki; z największą przyjemnością napisałbym tu po kolei o każdym z nich, jednak – poza Aloszą – żaden z nich nie napisał po rejsie książki.

30 kwietnia 1989, Bałtyk: Alosza
Fot. Kazimierz Robak

 

Relacja Aloszy z pobytu w nietypowej szkole pośród wielonarodowej załogi tchnie spokojem i optymiz­mem, lecz również pasją poznawania nowych ludzi, miejsc i doświadczeń. Była wśród nich służba w kam­bu­zie, podczas której Alosza – szczerze to przyznaje – kilka razy miał ochotę przyłożyć koledze z wachty (nie przyłożył!). Było dwutygodniowe okrążanie przylądka Horn, bo z Ushuai Pogoria wydostała się na Pacyfik przez Cieśninę Drake’a. Był Kanał Panamski, przez który – po wizycie w Chile i Peru – barkentyna znów wpłynęła na Atlantyk.

 

Trasa Pogorii wokół przylądka Horn
mapa autorstwa (i dzięki uprzejmości) kpt. Ziemowita Barańskiego

 

21 maja 1989 polscy uczniowie i kadra Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego żegnali na warszawskim lotnisku Okęcie wracających do domów Amerykanów i grupę radziecką. Słów było mało, jakby nie chciały przejść przez gardło, za to uściski były niedźwiedzie. I – co najważniejsze – przyjaźnie przetrwały.

Alosza opisuje to wszystko i jeszcze dużo więcej: najciekawsze są jego spostrzeżenia i porównania, bo przecież na pokładzie spotkali się przedstawiciele nie tylko trzech różnych krajów, ale trzech różnych światów, czasem kompletnie do siebie nieprzystających, więc wdrażanie hasła „Uczmy się razem żyć i pracować” bywało niekiedy zadaniem trudnym. Żałować należy, że ta opowieść ukazała się tylko w jednym języku.

W tej książce, nie ukrywam, sporo jest o mnie, bo gdy Alosza ją pisał, w Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego byłem jego nauczycielem. Jedno z opisanych przez niego wydarzeń, w których brałem udział, przytoczę.

W wyżowym sztormie na Atlantyku, dającym równo z rufy, Alosza – najmłodszy uczeń w załodze, który w Ushuaia obchodził 15. urodziny – stał na sterze. Tak to opisał Kapitan:

Gwałtowny przechył zmiótł zastawę stołową w kąt mesy oficerskiej. Pogoria leżała na boku drżąc od trzepiących się żagli i nie reagowała na wychylenie steru. Alosza Łysenko, najlepszy sternik trzeciej wachty, nie był w stanie nic zrobić. Z dolnego marsla zostały tylko powie­wające strzępy, górny marsel lada chwila mógł się rozlecieć.
Tak zaczęła się jedna z tych sztormowych wacht, które znaczyły nasz powrót przez Atlantyk wczes­ną wiosną tego roku. Z dramatycznej sytuacji wyszliśmy przy pomocy silnika. Na podarty żagiel nic nie można już było poradzić, jego resztki powiewały jak triumfalne chorągwie grożąc w każdej chwili urwaniem rei. Lepiej, by urywała się bez ludzi wiszących na niej.

[Krzysztof Baranowski: „Pożegnanie z Atlantykiem”; w: Bujanie w morskiej pianie (2014); str. 189]

 

Tego samego dnia, w tym samym sztormie „poszły” oba marsle. Górny, kiedy na sterze stałem ja – pękła stalówka szota. Pierwszy raz widziałem coś takiego: stalowa plecionka grubości kciuka zerwała się jak nitka! To jednak było pod wieczór. Dolny marsel zniknął rano.

Po stracie żagla Alosza, który żeglarstwo trenował zawodowo od 10-go roku życia, odczuł taką ujmę na honorze, że aż przykro było patrzeć – nawet Kapitan chodził go pocieszać. I – podobno – ja.

Alosza:

[7 kwietnia 1989]

[…] Już się trochę uspokoiłem, chociaż wczoraj miałem ochotę wyskoczyć za burtę. I dobrze, po wachcie Kazimierz podszedł do mnie i dodał otuchy. Opowiedział mi, no wyobraźcie sobie, co było, jak sam był kaczorem. A potem dodał: „Pierwszy żagiel, to jak pierwsza dziewczyna”.
A wieczorem zdjęliśmy i górnego marsla.

6 kwietnia 1989: zdejmowanie dolnego marsla
Fot. Krzysztof Baranowski

 

Nie pamiętam tego dialogu, ale ani mi w głowie zaprzeczać, bo skoro Alosza to zapamiętał – znaczy: tak było.

Pomylił się tylko w jednym: nigdy nie byłem „kaczorem” (tak nazywaliśmy uczniów pierwszej SzPŻ KB 1983/84), więc prawdopodobnie mu opowiedziałem, jak w rejsie antarktycznym zamiast szotu zwolniłem pikfał bezana, co się wtedy działo i jakim wzrokiem popatrzył na mnie Kapitan Baranowski – opisałem to zresztą w „Pogorią na koniec świata”.

Poza tym – wszystko się zgadza, choć przytoczony fragment nieco skróciłem, bo wcześniej Alosza, dręczony wyrzutami żeglarskiego sumienia, wdał się w zbyt szczegółowe wyjaśnienia: co i dlaczego, ile było stopni na sterze, ile stopni do wiatru itd.

 

Oficjalny plakat International Class Afloat 1988/89
Fot. Marek Czasnojć

 

Pogorii Alosza wrócił do Władywostoku. Po maturze (1990) rozpoczął studia na wydziale budowy okrę­tów Dalekowschodniej Państwowej Akademii Morskiej im. adm. G. I. Niewielskiego. W tym samym roku, w ramach wymiany studenckiej, wyjechał na studia do Australian Maritime College w Launceston na Tasmanii. Tam najpierw obronił pracę magisterską na Wydziale Handlu Morskiego, a później doszedł do patentu kapitana żeglugi wielkiej i dowodził statkami australijskiej floty handlowej. W roku 2005 prze­niósł się z rodziną (australijska żona i cztery córki) do Rosji, gdzie pracował na Syberii przy wydo­by­ciu gazu. Na początku 2013 wszyscy wrócili do Australii, gdzie mieszkają do dziś.

1 listopada 2013: Alosza na Pogorii podczas rejsu w 25. rocznicę International Class Afloat
Fot. Ryszard Mokrzycki

 

Po latach, gdy na pokładzie Pogorii żeglowały rosyjsko-polsko edycje SzPŻ Krzysztofa Baranowskiego, grupy rosyjskie dostały ode mnie „Łysenkę” jako lekturę obowiązkową.

W ten sposób Alosza stał się klasykiem.

Kazimierz Robak
17 kwietnia 2019

 


 

Лысенко, Алексей. Школа под парусами. / Łysenko, Aleksiej. Szkoła pod parusami. [Szkoła pod żaglami]
Владивосток «Регата» 1994 / Władywostok : Regata, 1994.
ISBN: 5‑900274‑25‑X.
Format: 130 x 200 mm (84×108/32), oprawa miękka.
W tekście 11 fotografii cz.-b. Stron 156. Nakład: 10 000 egz.

 

Spis treści:

Олег Кармазa: Парта по морю плывет (интервью дан Кшиштофом Барановским  корреспонденту «Комсомольской правды» в августе 1988 года)
[Oleg Karmaza: Ławka szkolna na morzu (wywiad, którego Krzysztof Baranowski udzielił korespondentowi Komsomolskiej Prawdy w sierpniu 1988 r.)]

Леонид Лысенко: За право быть на «Погории» [Leonid Łysenko: Wywalczyć prawo bycia na Pogorii]

Воспоминания [Wspomnienia (220 odcinków tytułowanych datami dni rejsu)]

Вместо эпилога [Zamiast epilogu]

Словарь морских терминов [Słownik terminów morskich]

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną