Marmur – biały
Grecjo piękna!… Twe dziwiąc ramiona z marmuru
I serce, pytam: co się też stało z Homerem,
Który cię uczył śpiewać z gwiazdami do chóru?
Gdzie jego grób lub chata? – mów! chociażby szmerem
Fal egejskich, bijących w heksametr o skałę –
Rytmem klasku ich rzeknij – zapisz w piany białe!
Wdzięczna Grecjo! A co się i z Fidjasem[1] stało,
Który cię uczył kibić wyginać dostojnie
I stąpać, jako bogi, duchem czując ciało?
Czy on w więzieniu przepadł? Milejad czy na wojnie?
Temistokles, Tucydyd, Cymon… czyż skazani?!
Grecjo, a co się z słodkim Arystydem stało,
Który-ć przebaczać uczył, cierpiąc jak wygnani?
A stary Focjon, bitwę co wygrywa z chwałą,
Nim mu podawasz trucizn… A Sokrat??…[2]
…Oh! Pani
Błękitnooka, z równym profilem Minerwy…
– Stąd to zwaliska twoje są, jak ty, nadobne,
Wita się je z radością!… a żegna z tęsknotą,
Rosami operlone rwąc fijołki drobne,
Jedyne, co łzawieją tam… i rosną po to.
Na pokładzie okrętu u Egejskiego morza 18(48)
[1] Fidiasz, znakomity rzeźbiarz ateński.
[2] Milcjades, Temistokles, Cymon, Focjon i Arystydes, wodzowie ateńscy — Tukidides, znakomity dziejopisarz — Sokrates, filozof.
► powrót do strony: Cień latyńskich żagli – 3. Żeglarz i poeta