Kapitan Ziemowit opowiada: Jak przechytrzyć ratownika.

Czasem podczas żeglugi na płytkich wodach zatok i zalewów może się zdarzyć wejście na mieliznę.

Przytrafić się to może każdemu – czasem na skutek chwili nieuwagi, a czasem na skutek błędu w wykonaniu podanej komendy.

Jeżeli ma to miejsce przy spokojnym morzu, słabym wietrze i niewielkim falowaniu zazwyczaj udaje się zejść z mielizny o własnych siłach. Sytuację może poprawić posiadanie pontonu lub małej łodzi, pozwalającej wywieźć kotwicę. Bardzo pomocny w takiej sytuacji może być silnik – jeżeli jacht go posiada. A jeśli silnika nie ma – wejście na mieliznę stwarza poważne trudności: na ogół potrzebna jest wtedy pomoc z zewnątrz, która może być kosztowna, jeśli potraktowana zostanie jako ratownictwo mienia.

Zawsze powtarzam, że jak się długo pływa, to kapitanowi wszystko się musi zdarzyć, a więc zdarzyło się i mnie.

W latach sześćdziesiątych moi koledzy z Jacht Klubu LPŻ im. Mariusza Zaruskiego w Warszawie zorganizowali rejs na klubowym jachcie Sawa[1]. Był to jacht typu „Conrad II”, konstrukcji drewnianej, oczywiście bez silnika.

Ziemowit Barański, sy Sawa, Thyboron, Limfjorden, Sheveningen, mieliznas/y Sawa
arch. Ziemowit Barański

 

Rejs na tamte czasy był ambitny, bo mieliśmy płynąć do Holandii przez Kanał Kiloński, a z powrotem przez wody duńskiej cieśniny Limfjorden i przez Kopenhagę do kraju. Prawda: pomysł przepłynięcia takiej trasy jachtem bez silnika był nieco szalony, a może nawet całkiem szalony. Ale to były inne czasy i tak się pływało.

Pierwsza część rejsu, Szczecin – Scheveningen, przebiegła dość spokojnie. Trochę nerwów było w Kilonii, przy wejściu do kanału, bo trzeba było uprosić kapitana jakiegoś statku (niewielkiego), aby przeholował nasz – wyłącznie żaglowy – jacht przez cały kanał, ale to się jakoś udało, a perypetie z tym związane to materiał na osobne opowiadanie.

Żegluga na Morzu Północnym – zarówno z Brunsbüttel do Scheveningen (dzielnica Hagi), które wybraliśmy dlatego, że wejście do portu było bezpośrednio z morza, co jachtowi bez silnika znacznie pomagało, jak i z Sheveningen do Thyborøn, zachodniego wejścia do Limfjordu – odbyła się bez problemów. Tu dodam, że z Holandii zabraliśmy na pokład znajomego żeglarza holenderskiego, który miał się wyokrętować w Aalborgu po przejściu Limfjordu.

Po krótkim postoju w Thyborøn ruszyliśmy śródlądowym szlakiem na wody Kattegatu. Wody Limfjordu są płytkie, ale dobrze oznakowane, więc nawet bez silnika liczyliśmy na spokojne przejście. Weszliśmy na kręty i płytki tor wodny, ale dobrze oznakowany. Trzeba było tylko płynąć środkiem, uważnie mijając tyki wyznaczające jego krawędzie.

Ziemowit Barański, sy Sawa, Thyboron, Limfjorden, Sheveningen, mieliznaThyborøn Kanal (Limfjorden)

 

Sternikiem był nasz holenderski kolega. W pewnym momencie zauważyłem, że się zagapił i trzyma kurs na niewłaściwą stronę tyki torowej. Krzyknąłem „Hard to port!” (komendy wydawaliśmy po angielsku), ale było już za późno: stuknęliśmy o dno i jacht zatrzymał się na płyciźnie.

Dalej to oczywiście rutyna. Zrzuciliśmy żagle i małą łódką wielkości „Optymista”, którą mieliśmy na pokładzie, próbowaliśmy wywieźć kotwicę. Udało się to jednak zrobić tylko na kilkanaście metrów, co było zbyt małą odległością, aby ściągnąć jacht z mielizny. Sytuacja stała się beznadziejna.

Bączek, którym wywoziliśmy kotwicę na wodach Limfjordu
arch. Ziemowit Barański

 

Na szczęście po jakimś czasie zbliżył się do nas duński kuter rybacki. Rozpoczęły się pertraktacje w sprawie ściągania nas z mielizny. Zaoferowana butelka poskutkowała o tyle, że podaliśmy rybakom hol. Kuter – wyraźnie niemrawo – nas pociągnął, a następnie wrócił, niedwuznacznie dając do zrozumienia, że do zakończenia transakcji potrzebne są dalsze butelki. Niestety mieliśmy już chyba tylko jedną, więc rybacy zaczęli się zbierać do odwrotu.

Wtedy wpadła mi do głowy szatańska myśl. Powiedziałem, że proszę tylko o jeszcze jedną próbę, ale przy użyciu dłuższego holu. Ugoda została zawarta. Przygotowałem więc nowy hol, ale założony luźno na… łańcuch kotwiczny. Kuter zaczął ciągnąć, też wyraźnie nie całą mocą, my zaś luzowaliśmy łańcuch wleczonej po dnie kotwicy.

Kiedy wreszcie cały łańcuch został wywleczony, hol się naprężył, a kuter przestał ciągnąć i znowu podpłynął do nas z dalszymi żądaniami. Powiedziałem wtedy, że trudno – rezygnujemy z pomocy skoro kuter ma za słaby silnik, aby nas ściągnąć. Rybacy odpłynęli, a my – przechylając jacht przez obciążenie bomu i powoli wybierając łańcuch – ściągnęliśmy jacht z mielizny.

Byliśmy jednak na płytkiej wodzie i obawiałem się, że po wyrwaniu kotwicy zanim nabierzemy szybkości pod żaglami może nas zdryfować ponownie na mieliznę. Przymocowaliśmy więc do łańcucha duży odbijacz jako boję, postawiliśmy żagle i łańcuch razem z kotwicą zostawiliśmy na dnie. To pozwoliło nam od razu odejść półwiatrem na głębszą wodę i wrócić do portu w Thyborøn. Tam pożyczyliśmy większą łódkę i nią przywieźliśmy na jacht kotwicę łańcuch i boję.

No cóż – może to nie było etyczne, ale ponieważ działanie rybaków było wyraźnie nastawione nie na wyciągnięcie nas z mielizny, a na wyciągnięcie z nas co się da, więc wielkich wyrzutów sumienia nie miałem.

Nasz holenderski kolega, chyba trochę wystraszony tą historią, wyokrętował się w Thyborøn, a my – już bez przygód – pokonaliśmy płycizny Limfjordu i weszliśmy na swojskie wody Kattegatu.

Ziemowit Barański, sy Sawa, Thyboron, Limfjorden, Sheveningen, mieliznas/y Sawa w Gdyni, 1961 r.
arch. Ziemowit Barański

Ziemowit Barański
9 stycznia 2024
Przypis i mapa: Kazimierz Robak


[1] S/y Sawa – typ „Conrad II” (projekt: Ryszard Langer i Kazimierz Michalski, 1958 r.); konstrukcja drewniana; zbudowany: 1961, Warsztaty Szkutnicze LPŻ w Szczecinie. Dł.: 11,65 m; szer.: 2,68 m; pow. żagli 45,0 m², typ ożaglowania: slup; zanurzenie: 198-250 cm.
Armatorzy: LPŻ Warszawa (1961), LOK Warszawa (1962); Warszawski OZŻ / Klub Morski PTTK „Bryza” (1963-1976).
1976-09-10 – wszedł na mieliznę koło wyspy Sarema (Estonia), ściągnięty (1976-09-18) i wyremontowany.
1990-03-27 – sprzedany zagranicznemu armatorowi, pływa (?) pod nazwą Bushi.
[info: ►„Spis polskich jachtów morskich, prywatna strona Wojtka Zientary”◄  ►Zbierajewski, Janusz. „Wypadki jachtów”◄ ]


► Periplus – powrót na Stronę Główną