Jerzy Dutlinger: Jak rozpętałem Niepodległość

Tak – nieuchronnie zbliża się sto dziesiąta rocznica podpisania przeze mnie swego rodzaju lojalki wobec sojuszu Mocarstw Centralnych (nie tam jakiejś Ententy!). Tak, było to jakieś trzy tygodnie po narodzeniu się mojego ojca! Niestety, mimo tego sprawa ciągnie się za mną już od ponad wieku z konsekwencjami nabierającymi nowych znaczeń w dobie, gdy niektórzy znani polscy politycy znowu kolaborują z Budapesztem.

I nie będzie tu usprawiedliwieniem ani to, że Najjaśniejszy Pan, cesarz Austrii i król Węgier, Czech oraz Chorwacji – Franciszek Józef I, czyli (z węgierska) Ferenc József I zmarł z wrażenia dwa tygodnie później, ani to, że kaiser Wilhelm II niespełna dwa lata później abdykował i schronił się  w Holandii (zwiał do?), ani nawet to, iż moje imię i nazwisko znalazło się na liście oddających hołd obok książąt, hrabiów, posłów i dostojników kościelnych, profesorów i doktorów, oficerów i artystów, wspaniałych dam oraz różnych innych znamienitych patriotów.


Wilhelm II Hohenzollern i Franciszek Józef I Habsburg

 

Końcowy fragment tekstu „Adres Warszawy do Legionów Polskich”, który zamieścił Okólnik Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego poświęcony proklamacji z dn. 5 listopada 1916 r.
[podkreślenie moje]

źródło: Zbiory zdigitalizowane Centralnej Biblioteki Wojskowej 

Usprawiedliwieniem może być tylko to, że przybrało to formę entuzjastycznego „Adresu” Warszawy do wojska polskiego odradzającego się dzięki wskrzeszającemu Polskę sojuszowi cesarzy Niemiec i Austro-Węgier.

A było tak:

Niemcy i Austro-Węgry, po ponad stu latach wspólnego z Rosją okupowania Polski, wpadły na pomysł, by bardziej zmobilizować Polaków do walki z byłą sojuszniczką, obiecując restaurację polskiego królestwa, najlepiej wyłącznie na ziemiach polskich „rosyjskiemu panowaniu wydartym”. Był to tzw. Akt 5 listopada 1916 roku[1], co obiecywała odezwa Jenerał-Gubernatora von coś-tam.

Charakterystyczne, że pod naciskiem sojuszników z Ententy wkrótce Rosja też złapała się za głowę i poszła dalej w hojnym oferowaniu Polakom już nie tylko utraconych przez siebie w trakcie wojny ziem, ale także przeznaczając odrodzonemu państwu te pozostałe zamieszkałe przez Polaków, a będące jak raz pod panowaniem Państw Centralnych. Jak by to zapewne podsumował Szwejk, po obu stronach frontu chodziło o to, by jak najwięcej Polaków było gotowych polec za najjaśniejszych cesarzy oraz ich rodziny.

Wilhelm II i Franciszek Józef I
pocztówka z roku 1915

Ale wracajmy do 5. listopada roku 1916.

Okólnik Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego[2] oraz Głos Warszawy (z 7 listopada 1916) stwierdziły, iż:

5 listopada 1916 r. proklamowano wskrzeszenie Niepodległego Państwa Polskiego, jako konstytucyjnego Królestwa, opartego o własne wojsko.

 „Proklamation des Königsreichs Polen am 5. November 1916”
(pocztówka; Muzeum Wojska Polskiego)

W opisie stosownych uroczystości uwagę zwraca wyrażony publicznie żal, ale także radość, iż żołnierz legionowy za trud i znój, za „nieraz stokroć gorszą nad rany wzgardę własnego społeczeństwa” teraz otrzymuje nagrodę w postaci odradzającej się Polski. Sytuacja napawała optymizmem, gdyż „armie mocarstw centralnych wypędziły Rosyjan z ziem Polskich”, a także dumą, gdyż – jak dodano – „Legionom Polskim mamy do zawdzięczenia ogłoszenie manifestu sprzymierzonych monarchów”.

Na wszelki wypadek – chlubiąc się tym wszystkim – dokładnego tekstu owego manifestu Okólnik Departamentu ani Głos nie zacytowały. Oświadczono natomiast między innymi, iż „Galicya” – ta cierpiąca niebywałą nędzę oraz analfabetyzm prowincja – „chociaż jeszcze manifestem nieobjęta, cieszy się szczęściem Królestwa […]”. Objęta jednak została samodzielnym aktem cesarza Austro-Węgier wyodrębniającym ją „z zespołu krajów korony austriackiej” i przyznającym możliwość „samodzielnego zarządzania” (jak czytamy w Głosie Warszawy).

Fragment strony pierwszej Głosu Warszawy (z winietą) z dn. 7 listopada 1916
„Adres do Legjonów” zaczyna się w szpalcie prawej; podpisy (w tym Jerzego Dutlingera) są na stronie następnej

U dołu strony drugiej małym drukiem podano: Za pozwoleniem Cenzury niemieckiej

W „Adresie Warszawy do Legionów Polskich” czytamy między innymi:

Nie od razu ogół polski zrozumiał i uznał, że droga, którą obrały Legiony Polskie, jest jedyną drogą wyzwolenia z niewoli.

A pod „Adresem” radośnie witającym zmartwychwstanie Polski Niepodległej podpisał się przepełniony ufnością i nadzieją „kwiat towarzystwa warszawskiego”, a w tym i moja skromna osoba.

 Władysław Barwicki (1865-1933) – „Akt 5. Listopada 1916 roku”
(druk: R. Domiński, Lublin, 1916; pocztówka)

 

PS I:
We wszelkich cytowaniach użyłem oryginalnych form zapisu.

PS II:
Autor zdaje sobie sprawę, jak łatwo dziś stroić sobie żarty z szamotaniny wywołanej wojną światową, z niepewności i nieraz dezorientacji, która towarzyszyła tej zasługującej na poważne potraktowanie walce o odrodzenie polskiej państwowości po ponad stu latach zniewolenia, a także z pełnych patosu form, które przybierały niepodległościowe marzenia, działania i hasła. Krew jednak była realna i brutalność wojny oraz politycznych gierek – też. Dlatego nie winię siebie za to, że w tamtych gwałtownie zmieniających się, niepewnych warunkach szukałem dróg do ziszczenia patriotycznych dążeń w dostępny i wydający się stwarzać jakąś szansę sposób. Pod spodem kipiały konflikty narodowościowe oraz te wywołane ostrymi nierównościami społecznymi. Gra zatem toczyła się nie tylko o powstanie niepodległego państwa, lecz o to także, jakie ono ma być. Ta ostatnia „gra” właściwie toczy się dalej.

PS III:
Nie mam zielonego pojęcia, kim był Jerzy Dutlinger w 1916 roku!

Jerzy Dutlinger
3 grudnia 2025


[1] Porównaj: „Akt 5 listopada”, Wikipedia wraz z arcyciekawymi przypisami.

[2] Okólnik Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego zawiera w tytule datę 5 listopada 1916, jednak cytuje również dokumenty późniejsze, trzeba go więc uznać za niedatowany; i przyjąć datę przybliżoną: listopad 1916.
Zainteresowanych tym, co to takiego był ów Naczelny Komitet Narodowy, odsyłam choćby do hasła w Wikipedii i zachęcam do samodzielnego zgłębiania zagadki, dlaczego zrąb państwa polskiego (jako dziedzicznego królestwa powiązanego z państwami centralnymi) „wychylił się” na dwa lata przed pojawieniem się na warszawskim dworcu Józefa Piłsudskiego.