Kapitan Ziemowit opowiada.
Ziemowit Barański: Qué viva!

Malaga, połowa października, tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty czwarty.

Jeszcze żył Franco, choć już sam chyba nie rządził, ale Hiszpania była – jaka była. Weszliśmy tam Roztoczem wracając z Morza Czarnego. Hiszpańscy pogranicznicy przyszli, zrobili odprawę, a że mieliśmy wizy, więc dali nam przepustki. Było nas jedenaście osób, ale przepustek dostaliśmy tylko dziesięć.
Pytam „Dlaczego?”
„Bo kapitan nie musi mieć przepustki.”
Elegancko.

 

Załoga wychodzi do miasta. Chciałem jeszcze coś zrobić na jachcie, więc mówię: „Na razie zostaję, idźcie sami, a ja was później znajdę”.

Po jakimś czasie wyszedłem i ja. I zastanawiam się, gdzie tych moich mogło zanieść.
Uszedłem niedaleko, gdy przechodząc obok wejścia do winiarni położonej w piwnicy usłyszałem z niej śpiew: „Qué viva España!”, a za chwilę: „Qué viva Polonia!”.
Włażę więc, a tam – ogólny entuzjazm i te okrzyki i śpiewy na przemian.

W lokalu stoją wielkie beczki, z których kupuje się wino na litry, parę stolików i bar.
Ale jako zachęta dla klientów, wysoko na ścianie była półeczka, pod nią zaś stołek i drabinka.
Trzeba było wejść po drabince, usiąść na stołku i wtedy można było wypić to, co stało na półeczce. A tam barman stawiał kieliszek, do którego nalewał brandy, prawda – niewiele, bo jakieś 25 mililitrów.
Regulamin był taki: kto wlazł dziesięć razy, wypił i nie spadł – ten pił na koszt firmy. Natomiast ten, kto w międzyczasie osłabł – niestety musiał płacić.

Kryteria były ustawiane wyraźnie pod tubylców, bo wyobrażacie sobie, co to znaczyło dla mojej załogi wypić dziesięć kieliszków po 25 mililitrów?
Gdy pierwszy zrobił ten kurs – błyskawicznie: na górę, na dół, na górę, na dół i tak dziesięć razy – dostał brawa. Ale jak już to zrobił piąty, zaczęły się śpiewy. Wtedy właśnie wkroczyłem ja.

Śmiechom i żartom nie było końca, ale za długo w Maladze stać nie mogliśmy, bo był już 15 października, czyli jesień i pogoda mogła być zła. A przed nami był Atlantyk – od Gibraltaru do Kanału Angielskiego – i dalsza droga na północ. Trzeba więc było płynąć jak najszybciej. ■

 

 

Usłyszane 22 sierpnia 2018 podczas rejsu Pogorią
z okazji 30-lecia „Międzynarodowej Szkoły Krzysztofa Baranowskiego”;
zapisał i opublikował – za uprzejmą zgodą P.T. Autora – Kazimierz Robak.

 

Fot. na Str. Głównej: Maciej Ombach

 


Cdn. (co piątek)


► Periplus – powrót na Stronę Główną