SEBASTIAN
GLADYS LATTARULO
Tamtą posadę w redakcji „La República” Sebastian dostał dzięki znajomościom Anny. To Anna polecała, prowadziła rozmowy, umawiała się na nudne, niemniej jednak (według niej) konieczne spotkania. To Anna była głucha na protesty Sebastiana (ale kto ci powiedział, że mam ochotę pracować, zostaw mnie w spokoju). To wreszcie Anna zmusiła go, by spotkał się z naczelnym dziennika. A Sebastian zgodził się, bardziej wskutek inercji niż jakiegoś większego zainteresowania.
Była to pobieżna konwersacja, polegająca na szeregu szybkich pytań i równie szybkich odpowiedzi, dwóch szybkich papierosach i dwóch pośpiesznych kawach. Zakończył stwierdzeniem „zaczyna pan w poniedziałek o ósmej”. Więc Sebastian zaczął w poniedziałek o ósmej. Potwornie zaspany i kompletnie zdezorientowany. O dziesiątej był już śmiertelnie znudzony. Nic mu nie dali do roboty. O jedenastej kazali wciągnąć do archiwum jakieś listy. Po południowym posiłku Redaktor Naczelny wezwał go do gabinetu.
— Niech pan zamknie drzwi. Doszły mnie słuchy, że sprytny z pana gość. Robił pan kiedy wywiad?
— Ależ oczywiście — odpowiedział Sebastian, myśląc jednocześnie o tym, że jeśli ktoś kłamie, niezawodnie wyrośnie mu garb.
— Doskonale! Więc ma pan okazję sprawdzenia się. Trzeba zrobić wywiad z Gladys Lattarulo.
— Kto to jest Gladys Lattarulo?
— Dziewczyna, która wczoraj wieczorem zdobyła pierwszą nagrodę w konkursie kremu piękności „Piel Dulce”. Jednym słowem Miss Słodka Skóra 1967.
— I co mam robić?
— No, jakże, synu… Cokolwiek, byle jej nie napastować… — Naczelny zaśmiał się z własnego inteligentnego dowcipu. I dodał:
— Musi pan z nią pogadać. Wypytać o różne rzeczy. Niech pan nie zmarnuje okazji, bo to pierwszy wywiad, na który się zgodziła. Prawdziwe wyróżnienie dla dziennika. To może być sensacja… Już załatwiłem spotkanie, o drugiej po południu. Tu ma pan adres. Niech pan siada w taksówkę, a rachunek prześle potem do kasy. Aha! Niech pan powie, że fotograf przyjdzie koło piątej…
Sebastian wyszedł. Gladys Lattarulo mieszkała w okolicach Coghlan. Do drugiej brakowało jeszcze prawie godziny. Dzięki metro dostał się do Retiro, a dalej pociągiem (mógłby przedłożyć rachunek o trzy lub cztery stówy wyższy).
Punkt druga dzwonił do drzwi Miss Piel Dulce Gladys Lattarulo, Miss Dulce Gladys Piel de Lattarulo, Dulce en Latta, Dulce de Rulo, Piel de Latta. Otworzono drzwi. Pokazała się jakaś twarz, nic słodkiego w każdym bądź razie. Jakaś osoba chrząkała, miauczała, krakała, rechotała, skomlała, chlipała, gdakała, ciamkała i beczała. Istne zoo wokalne.
— Z gazety „La República”, proszę pani.
Drzwi otworzyły się na oścież, twarz nabrała promiennego wyrazu. Wokalizowała, ćwierkała, gruchała, popiskiwała, kląskała, kwiliła i świergoliła:
— Achhhhh! Ochhhhh! Niech pan wejdzie, proszę, niech pan się czuje swobodnie… Chce pan mówić z małą? Proszę wejść, proszę, jak u siebie w domu. Pirucha to moja córka. No tak, Gladys, teraz kiedy jest sławna, wszyscy znają ją jako Gladys. Ale ja, od takiego mówię do niej Pirucha, Piruchita, Piru. Tak to już jest z matkami. Zawsze nam się wydaje, że dzieci ciągle są dziećmi, prawda? Chwileczkę, proszę. Zaraz ją zawołam, właśnie zdejmuje maseczkę z kremu „Piel Dulce”… Chwileczkę, proszę…
Kobieta zniknęła za ognistoczerwoną pluszową kotarą o białych frędzelkach, a Sebastian usiadł na sofie, obitej również pluszem, ale koloru morskiego, nogi zsunięte, ledwie dotykające podłogi z flexiplastu, imitacji szarego marmuru o różowych i żółtych żyłkach. Spojrzał (nie bez pewnej niezdrowej satysfakcji) na ogromny bukiet sztucznych dalii stojących sztywno na środku stołu. Uśmiechnął się mimowolnie, lecz uśmiech zgasł natychmiast, gdy tylko wzrok padł na posępne twarze przodków, Lattarulas i Lattarulos, którzy patrzyli nań z przeciwległej ściany, zamknięci w swych owalnych ramach z ciemnego drewna. Sebastian opuścił oczy.
Miss Piel Dulce zwlekała i zwlekała. Pewnie usuwa ze skóry słodycze kremu. Usuwa słodki krem. Usuwa maseczkę z „Piel Dulce”. „Dzięki Piel Duuuulce… twa skóra stanie się… mmmmm, marzeniem.” Ospałe, niewidzialne spikerki, muzyka André Kostelanetza, Henri René, Raya Coniffa. „Jeśli użyjesz «Piel Dulce».,. on będzie miał ochotę popróbować twej skóry.” A Gladys Lattarulo nie przychodziła. Aby nie widzieć portretów z przeciwnej ściany, Sebastian zamknął oczy i nucił in mente slogany „Piel Dulce”. Nagle przypomniał sobie, że wypełnia tu „misję prasową”. Wyciągnął notes i zanotował niektóre podstawowe pytania, z nich, gdy wywiad się rozwinie, wynikną następne. Sprawa mogła być interesująca. Jaką też minę może mieć Miss Piel Dulce?
Miss dała odpowiedź osobiście. Pojawiła się nagle, teatralnie unosząc czerwoną kurtynę z białymi frędzlami. Ubrana była w długi, zwiewny deshabillé z różowej gazy, bez wątpienia kupiony na tę okazję w którejś z galerii Once. O małym nosku, wielkich niebieskich oczach, policzkach z dołeczkami, blond włosach i porcelanowej cerze. Turandot, nic tylko Turandot, pomyślał Sebastian widząc, jak przepływa w swym królewskim deshabillé. Aniołeczek z obrazka, pomyślał. Anieliszcze z obrazu, pomyślał. Miss Piel Dulce, pomyślał Sebastian. Wstał, przedstawił się, powiedział: „Dzień dobry, mam zaszczyt.” Gladys Lattarulo nadchodziła jak sarenka, jak dumny łabędź, jak fregata pod pełnymi żaglami. Przysiadła na sofie morskiego koloru, układając wokół siebie szeleszczące chmury różowej gazy. Uśmiechnęła się olśniewającym, jak z reklamy pasty do zębów, hollywoodzkim, mentolowo-chlorofilowym uśmiechem. Skrzywiła swe usteczka, usteczka Gladys Jean Lattarulo Harlow i rzuciła cztery słowa, które bujały w powietrzu jak rozbawione baranki i działały na uszy Sebastiana niczym muzyka taczek: „Powiada pan, panie dziennikarzu.” Sebastian odchrząknął, przez moment zawahał się i włączył magnetofon, by zarejestrować swój pierwszy wywiad, wywiad z Gladulce Lattapiel Dysrrulo.
SEBASTIAN — Imię?
MISS PIEL DULCE — Lattarulo, Gladys Semiramis. Po babce. Ale niech pan da Gladys del Carmen. Będzie lepiej. Dobrze?
SEBASTIAN — Wiek?
MISS PIEL DULCE — Dwadzieścia.
SEBASTIAN — Wymiary?
MISS PIEL DULCE — Dziewięćdziesiątdwapięćdziesiątczterydziewięćdziesiątjeden, wzrost jedensiedemdziesiątjeden, waga pięćdziesiąttrzy, numer buta trzydzieści siedem.
SEBASTIAN — Studiowała pani coś?
MISS PIEL DULCE — No pewnie! Co pan sobie myśli!
SEBASTIAN — Co pani studiowała?
MISS PIEL DULCE — No cóż, kiedy byłam mała, podstawówkę, a potem księgowość, powiedzmy handel. Ale po trzech latach porzuciłam dla sztuki. Handel nie daje kultury, nie uważa pan? A wtedy zajęłam się deklamacją, pianinem, tańcami hiszpańskimi i klasycznymi. W tamtym roku zdobyłam medal w Klubie Dzielnicowym „Ruben Dario”.
SEBASTIAN — Recytowała pani „Marsz Triumfalny”?
MISS PIEL DULCE — Ach, wy dziennikarze wiecie wszystko!
SEBASTIAN — Pani o tym nie wiedziała?
MISS PIEL DULCE — Znam też języki. Rozumiem wszystko po włosku, dziadkowie byli z południa, z Kalabrii. No i angielski, ze szkoły, ale niech pan o tym nie pisze, bo prawie tyle co nic. Gud morning, to wszystko. Teraz będę chodzić na kurs audiowizualny, powiedzmy na wypadek, gdybym została Miss Argentyny i musiała jechać do Miami, do USA. Tam się mówi dużo po angielsku.
SEBASTIAN — Oczywiście, oczywiście… Niech mi pani powie: ma pani narzeczonego?
MISS PIEL DULCE — Już mi mówili, że wy dziennikarze jesteście bardzo wścibscy. Ale na to pytanie nie odpowiem. Moje życie prywatne należy wyłącznie do mnie.
SEBASTIAN — Stokrotnie przepraszam. Nie nalegam. Co pani sądzi o młodzieży?
MISS PIEL DULCE — Ach, jakby to… nie trzymam ani z młodą, ani ze starą falą. Jestem, powiedzmy, czymś pośrodku.
SEBASTIAN — Zechce pani wytłumaczyć to „coś pośrodku”.
MISS PIEL DULCE — No… nie podobają mi się tańce nowoczesne, te wszystkie lekkie… Ani polka!
SEBASTIAN — Kojarzy pani młodzież z tańcem?
MISS PIEL DULCE — Jasne, a pan nie?
SEBASTIAN — Jako że nie lubi pani muzyki nowoczesnej ani polek, co pani lubi?
MISS PIEL DULCE — Ach! Jazz, jazz…
SEBASTIAN — Hot, Cool, Nowoorleański?
MISS PIEL DULCE — Co takiego?
SEBASTIAN — Jaki rodzaj jazzu.
MISS PIEL DULCE — Renecospitojegofortepianirytmy. Wiem, że to nienowoczesne, ale właśnie dlatego. A, jeszcze Doris Day…
SEBASTIAN — A Palito Ortega?
MISS PIEL DULCE — Ach, jakby tu powiedzieć, Palito nie. Jest bardzo pospolity. Wolę wszystko co z importu, choćby z Brazylii…
SEBASTIAN — Co pani sądzi o sobie?
MISS PIEL DULCE — … bo wszystko co zagraniczne jest bardziej subtelne. Mówił pan coś?
SEBASTIAN — Co pani sądzi o sobie samej?
MISS PIEL DULCE — O sobie? Nie wiem… Myślę, że jestem szczęśliwą dziewczyną, bo osiągnęłam-sukces-w-kwiecie-mego-życia.
SEBASTIAN — A co pani sądzi o sukcesie?
MISS PIEL DULCE — Że jeśli ktoś na to zasługuje, to w porządku. Ale nie można dopuścić, żeby uderzył do głowy. Zarozumiałość to coś bardzo złego.
SEBASTIAN — Jak układają się pani stosunki z rodzicami?
MISS PIEL DULCE — Cooo?
SEBASTIAN — Nic, nieważne. Co pani sądzi o miłości?
MISS PIEL DULCE — Że to uczucie cudowne i szlachetne.
SEBASTIAN — A o seksie?
MISS PIEL DULCE — Tu mnie pan złapał nieprzygotowaną. Jak to o seksie?
SEBASTIAN — No… tak… o seksie.
MISS PIEL DULCE — Ma pan na myśli różnicę miedzy kobietą a mężczyzną?
SEBASTIAN — Właśnie.
MISS PIEL DULCE — Proszę mi wyjaśnić pytanie.
SEBASTIAN — Proszę. Co pani sądzi o stosunkach przedmałżeńskich?
MISS PIEL DULCE — Ach, widzi pan… Ja osobiście się z tym nie godzę. Ale ponieważ jestem tolerancyjna, uważam, że skoro istnieją… to istnieją. Tak, myślę, że stosunki małżeńskie są lepsze.
SEBASTIAN — Co pani sądzi o kontroli narodzin?
MISS PIEL DULCE — W rodzinach, gdzie nie można wyżywić wielu dzieci, tak jest nawet lepiej, bo unika się w ten sposób niewiniątek cierpiących głód i zimno. Ale uważam, że w sytuacji ekonomicznej, powiedzmy, lepszej, zażywanie pigułki to duża pomyłka.
SEBASTIAN — Zmieńmy temat. Czyta pani?
MISS PIEL DULCE — Ach tak! Masę! Uwielbiam czytać!
SEBASTIAN — Pani ulubieni autorzy?
MISS PIEL DULCE — Klasycy, klasycy… Tołstoj, Manzoni. „Narzeczeni”, czytał pan?
SEBASTIAN — Nie czytuje pani pisarzy argentyńskich?
MISS PIEL DULCE — Widzi pan, panie dziennikarzu: nie czytam pisarzy argentyńskich ani nie oglądam filmów argentyńskich, tak samo jak nie lubię śpiewaków argentyńskich. Bo nie warto.
SEBASTIAN — Skąd pani wie, jeśli pani nie czyta?
MISS PIEL DULCE — Pan jest jak Święty Tomasz! Musi pan zobaczyć, żeby uwierzyć! A ja nie. Są rzeczy, co do których jestem przekonana i nie muszę oglądać. Ani czytać.
SEBASTIAN — No tak… Na co zamierza pani przeznaczyć pieniądze z nagrody?
MISS PIEL DULCE — Chcę jeszcze raz pojechać do Europy. Byłam już raz, wie pan, we Włoszech, u dziadków. Byliśmy ze trzy miesiące, strasznie się wynudziłam, nie mogłam się doczekać powrotu do Buenos Aires. Ale znów mam ochotę pojechać, poznać Paryż, Londyn… Podróżować jest bosko. Więcej się można nauczyć jeżdżąc niż czytając, panie dziennikarzu.
SEBASTIAN — Co pani sądzi o mężczyznach?
MISS PIEL DULCE — Ach, jaki pan ciekawski! Ostrzegali, żebym się strzegła dziennikarzy. No dobrze, o mężczyznach myślę, że wszyscy powinni być tacy jak mój ojciec, uczciwi i pracowici. Otóż to.
SEBASTIAN — Niech mi pani powie, wierzy pani w horoskopy, w chiromancję, w astrologię?
MISS PIEL DULCE — Widzi pan: w horoskopy, chiromancję i te inne sprawy czarowników nie wierzę. Ale co się tyczy astrologii, powiedzmy ciał astralnych, Jowisza, planet i tego… oczarowują mnie! To przedmiot, który najbardziej lubiłam w szkole. Zawsze miałam dobre oceny z astrologii.
SEBASTIAN — Aha, doskonale! I cóż pani, jako dobry astrolog, sądzi o aktualnej sytuacji?
MISS PIEL DULCE — O jakiej sytuacji?
SEBASTIAN — Krajowej.
MISS PIEL DULCE — A, tak. Myślę, że kraj-prze-chodzi-przez-kryzys-z-które-go-wydobyć-się-może-zbio-rowym-wysiłkiem-wszystkich.
SEBASTIAN — A o polityce?
MISS PIEL DULCE — Polityka to podstawa kraju. Dobrze prowadzona, rzecz jasna. Z dobrym politykiem albo osobą, która umie zarządzać, dojdzie się do wszystkiego.
SEBASTIAN — Wszystkiego… Czego wszystkiego?
MISS PIEL DULCE — Myślę o postępie i tych rzeczach.
SEBASTIAN — Ma pani jakieś sprecyzowane ideały polityczne?
MISS PIEL DULCE — Widzi pan, nie należę do żadnej partii. Nie jestem ani przeciw, ani za nikim. Powiedzmy, tak pośrodku. Neutralnie.
SEBASTIAN — Co pani sądzi na temat wojny w Wietnamie?
MISS PIEL DULCE — Wietnam… To tak daleko! Ale myślę, że to biedni ludzie. Dzieci, co o niczym nie wiedzą, cierpią najbardziej. Ale to w końcu dla ich dobra.
SEBASTIAN — Jak to, dla ich dobra?
MISS PIEL DULCE — Jasne, bo gdyby Amerykanie ich nie bronili, już by trzymali z komunistami.
SEBASTIAN — Co pani sądzi o partyzantach?
MISS PIEL DULCE — A, tamci też są biedni. Wierzą, że walczą o jakieś ideały, ale gdyby znali prawdę, siedzieliby w domu.
SEBASTIAN — Jaką prawdę?
MISS PIEL DULCE — Jak to jaką? Prawda jest tylko jedna, czy ja wiem…
SEBASTIAN — Co pani sądzi o Che Guevarze?
MISS PIEL DULCE — Bardzo przystojny chłopak. Lepiej by zrobił, gdyby pracował tutaj jako lekarz i ożenił się z jakąś dziewczyną z dobrego domu.
SEBASTIAN — Co pani myśli o konflikcie na Bliskim Wschodzie?
MISS PIEL DULCE — Ach, męczy mnie pan z tą polityką. Widzi pan, ja na polityce za bardzo się nie znam. To w końcu nie jest ważne. Prawie nic o tym nie czytałam. Już przecież mówiłam, że czytam klasyków.
SEBASTIAN — Szekspira?
MISS PIEL DULCE — Tego od „Romea i Julii”?
SEBASTIAN — Tak.
MISS PIEL DULCE — Nie czytałam, ale widziałam „Romea i Julię” w telewizji, z Evangeliną Salazar i Rodolfem Bebán. Co za miłość, prawda?
SEBASTIAN — Szekspir?
MISS PIEL DULCE — Nie, Rodolfo Bebán. No, Szekspir chyba też.
SEBASTIAN — Ale wspominała pani, że nie ogląda pani filmów argentyńskich?
MISS PIEL DULCE — Telewizja to co innego.
SEBASTIAN — Chciałaby pani pracować w telewizji?
MISS PIEL DULCE — Nie, to taki sztuczny świat. Jak pan widzi, jestem realistką. Trzeba znać świat, w którym się żyje. Chociaż tak, przyznam się, że miałam już pewne kontakty z telewizją. Dwa lata temu zostałam Miss Wróżką!
SEBASTIAN — Ach, tak? I jaką nagrodę przyznali?
MISS PIEL DULCE — Zabiegi odchudzające w Instytucie Piękności. Z elektrycznym masażem i wszystkim. Przedtem byłam trochę grubsza, wie pan? Ale niech pan o tym nie pisze w dzienniku, mogłoby mi zaszkodzić…
SEBASTIAN — A więc to nie pierwszy pani sukces?
MISS PIEL DULCE — Nie, oczywiście, że nie. Poza tym, kiedy wracaliśmy z Europy, wybrali mnie „Syreną Morza”. Na uroczystości przekroczenia równika, wie pan? Było bosko. Zaprosili mnie do pierwszej klasy i siedziałam przy kapitańskim stole i częstowali mnie szampanem. Uwielbiam szampana, chyba już mówiłam? Oczywiście importowanego. A potem dali mi dyplom. Jest tutaj, obok tej dziewczynki od pierwszej komunii.
SEBASTIAN — Ta dziewczynka to pani?
MISS PIEL DULCE — Tak. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ale jeszcze szczęśliwszy będzie ten, gdy założę inny biały strój. Wie pan o czym mówię, prawda?
SEBASTIAN — Przypuszczam, że o dniu swego ślubu. A propos, co pani sądzi o małżeństwie?
MISS PIEL DULCE — Że to cudowne!
SEBASTIAN — Skąd pani wie, jeśli pani nie jest mężatką?
MISS PIEL DULCE — Niech mnie pan nie nabiera i nie będzie niedowiarkiem. Małżeństwo jest cudowne, ponieważ jest-urzeczy-wist-nieniem-kobiety-we-wszyst-kich-jej-aspektach.
SEBASTIAN — Według tej teorii każde zamążpójście będzie sukcesem?
MISS PIEL DULCE — Dla mnie… tak.
SEBASTIAN — A kto pani zdaniem zdołał osiągnąć sukces w pełni?
MISS PIEL DULCE — No, Chaplin. Potem Tołstoj. Dlaczego pan tak patrzy? Oczywiście, myślę, że Szekspir też. Przecież wszyscy go znają. Wydaje mi się, że „Romeo i Julia” szli nawet w kinie. Ale Chaplina zna cały świat, temu pan nie zaprzeczy. Był postacią, która zawsze sprawiała radość dzieciom. I dorosłym. Teraz wyświetlają „Hrabinę z Hong Kongu”, widział pan?
SEBASTIAN — Widziałem. Czego by pani pragnęła, żeby nastąpiło?
MISS PIEL DULCE — Ach, wy dziennikarze! Moim największym pragnieniem jest mieć rodzinę, dzieci… To właśnie.
SEBASTIAN — A męża?
MISS PIEL DULCE — No pewnie! Przecież nie wyjdę za mąż za ścianę, nie?
SEBASTIAN — No cóż, ja bym na pani miejscu próbował.
MISS PIEL DULCE — Jak? Nie rozumiem.
SEBASTIAN — Nic, nic. To wszystko. Dziękuję. Bardzo dziękuję. Stokrotne dzięki.
MISS PIEL DULCE — Nie zrobi pan zdjęcia?
SEBASTIAN — Fotograf przyjdzie około piątej.
MISS PIEL DULCE — Oj, tak późno…! A ja tak wcześnie się przygotowałam! Cóż, cierpliwości. Ze sławą tak już jest.
SEBASTIAN — Do widzenia i jeszcze raz dziękuję.
MISS PIEL DULCE — Chwileczkę! To wyjdzie w dzienniku, tak?
SEBASTIAN — W „La República”.
MISS PIEL DULCE — Byłby pan tak uprzejmy przesłać mi dwadzieścia egzemplarzy?
SEBASTIAN — Czemu nie?
MISS PIEL DULCE — Dziękuję… Niech pan poczekaaa! Niech pan jeszcze nie wychodzi. Mama chciała pana poczęstować kieliszkiem wiśniówki.
SEBASTIAN — Wolałbym wiśniówkiem kieliszki.
MISS PIEL DULCE — Ach, nie, whisky i tych innych dziwnych rzeczy nie mamy. Może anyżówki?
SEBASTIAN — Nie, dziękuję. Muszę wracać do pracy.
MISS PIEL DULCE — Ależ się panu spieszy! Niech pan chwilę zaczeka. Chcę coś panu dać. Proszę.
SEBASTIAN — A co to takiego?
MISS PIEL DULCE — Słoiczek „Piel Dulce”, kremu na cerę. Jedyne dla zachowania urody i młodości. Może pan zaufać mojemu doświadczeniu. Niech pan podaruje narzeczonej.
SEBASTIAN — Jestem do głębi wzruszony. Jeszcze raz dziękuję. Adiós.
MISS PIEL DULCE — Adiós, panie dziennikarzu. I niech pan nie zapomni przesłać mi dwudziestu egzemplarzy dziennika. Potem podaruję panu zdjęcie z autografem. Adióóóóós!
Gudiño Kieffer, Eduardo (1935-2002). Żeby cię lepiej zjeść (Para comerte mejor; 1968).
Przekład: Andrzej Nowak. Kraków : Wydawnictwo Literackie, 1973; str. 120-130.
Projekt okładki: Janusz Wysocki