Listopad to dla Polski niebezpieczna pora…
Cytat, jasne, kto pamięta – ten pamięta (proszę o nienadsyłanie odpowiedzi), ale z tych, od których trudno się uwolnić.
Nie kraczmy jednak. Idźmy do kalendarza.
Listopad – jedenasty miesiąc w roku, według używanego w Polsce kalendarza gregoriańskiego, ma 30 dni.
W sprawie etymologii rodzimej nie trzeba żadnego (z całym szacunkiem) Brücknera, by wywieść nazwę „listopad” od opadających liści (por. czes. listopad, ukr. листопад; chorw. listopad ‛październik’).
Etymologia łacińska nazwy używanej w większości krajów Unii jest znakomitą ilustracją dla sporej części unijnych procedur: nazwa miesiąca jedenastego November znaczy po łacinie „miesiąc dziewiąty” (novem – dziewięć).
Nawet Grecy zdradzili dziedzictwo Homerowe i – mogąc wybierać między Pyanepsion (Πυανεψιών) i Maimakterion (Μαιμακτηριών) – używają zlatynizowanej nazwy Noembrios (Νοέμβριος). A później dziwią się, że pouczają ich Niemcy.
Można oczywiście mądrze tłumaczyć (co czynię już od września), że – od roku 46 p.n.e., gdy Rzymianie za pierwszy miesiąc roku uznali Ianuarius (styczeń) zamiast marca (Martius) – stare nazwy liczebnikowe nie nadążyły za zmianami, ale nie zmienia to faktu, że „Jedenasty” nazywa się „Dziewiąty” i wszyscy się z tym zgadzają, nawet nie zauważając drobnej różnicy. Symbol czy przypadek? Przypadek czy hasło?
Ale i tak wolę już November od Brumaire’a, na którego podczas rewolucji Robespierre’a przypadała większość dni naszego listopada (jak pięknie słowo to brzmi…).
Opadły więc liście z drzew, laurów nie ma, a róże pomarły (znów cytat, proszę o nienadsyłanie podpowiedzi).
Listopadowe rocznice
Noc z 31 października na 1 listopada to tzw. Halloween.
O co w tym chodzi – wiadomo i nie ma co opisywać, bo koń, jaki jest, każdy widzi. Pisanie, że jest to irlandzka z pochodzenia wigilia dnia Wszystkich Świętych jest bez sensu, bo i tak każdy wierzy, w co chce, najchętniej w to, co ksiądz z ambony powie. A bardzo tego święta nie lubią kościoły: katolicki, prawosławny i protestanckie – dziwnie w tym nielubieniu solidarne. Nic nowego. Kiedyś księża, popi i pastorzy tak samo nie lubili święta Dziadów.
A ileż uboższa byłaby nasza kultura i narodowa pamięć bez niego i tego, co z nim związane. Dobrze, że Mickiewicza (ani Słowackiego) nikt nie czyta, tylko się wie, że on (i Słowacki) wielkim poetą był. Inaczej (razem ze Słowackim) z list lektur szkolnych przeniesiony by został na listę ksiąg zakazanych, nawet przed Harrym Potterem. Już choćby za ten fragment:
GUSTAW
No, przyznaj się szczerze,
Czy wierzysz w piekło; w czyściec?…
KSIĄDZ
Ja we wszystko wierzę,
Cokolwiek w Piśmie Świętym Chrystus nam ogłasza
I w co zaleca wierzyć Kościół, matka nasza.
GUSTAW
I w co twoje pobożne wierzyły pradziady?
Ach! najpiękniejsze święto, bo święto pamiątek,
Za cóż zniosłeś dotychczas obchodzone Dziady?
KSIĄDZ
Ta uroczystość ciągnie z pogaństwa początek;
Kościół mnie rozkazuje i nadaje władzę
Oświecać lud, wytępiać reszty zabobonu.
GUSTAW (pokazując na ziemię)
Jednak proszą przeze mnie, i ja szczerze radzę,
Przywróć nam Dziady. Tam, u Wszechmocnego tronu,
Kędy nasz żywot ścisłe odważają szale,
Tam większym jest ciężarem łza jednego sługi,
Którą szczerze wyleje nad tobą u zagonu,
Niż kłamliwe po drukach rozgłaszane żale,
Płatny orszak i kirem powleczone cugi.
[…]
KSIĄDZ
Ani słowa. Lecz Dziady, te północne schadzki
Po cerkwiach, pustkach lub ziemnych pieczarach,
Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki,
Pospólstwo nasze w grubej utwierdza ciemnocie
Stąd dziwaczne powieści, zabobonów krocie
O nocnych duchach, upiorach i czarach.
GUSTAW
Więc żadnych nie ma duchów?
(z ironią)
Świat ten jest bez duszy?
Żyje, lecz żyje tylko jak kościotrup nagi,
Który lekarz tajemną sprężyną rozruszy […]
1 listopada w kościele rzymskokatolickim, anglikańskim i wielu kościołach protestanckich jest dniem Wszystkich Świętych (łac. festum omnium sanctorum) – odprawiane są wtedy msze za dusze wszystkich znanych i nieznanych świętych.
W Polsce i wielu innych krajach istnieje tradycja odwiedzana w tym dniu cmentarzy, palenia zniczy na grobach bliskich, ozdabiania ich kwiatami i modlenia się w intencji zmarłych. Zwyczaj ten ma charakter religijny, ale generalnie uznawany jest przez wszystkich jako dzień pamięci, czci i szacunku dla zmarłych.
W kościele prawosławnym, 1 listopada, wznoszone są modły w intencji zmarłych, gdy wierni idą odwiedzić groby swych bliskich. Jednak odpowiednik rzymskokatolickiego Dnia Wszystkich Świętych w kościele prawosławnym obchodzi się w pierwszą niedzielę po Pięćdziesiątnicy (Pentecoste, 50. dzień po zmartwychwstaniu Chrystusa, dzień zesłania Ducha Świętego na apostołów, w Polsce potocznie zwany Zielone Świątki) lub – według innych źródeł – w sobotę przed Pięćdziesiątnicą.
1 listopada 1956 – węgierski premier Imre Nagy ogłosił neutralność Węgier i ich wystąpienie z Układu Warszawskiego. Wcześniej (28 października 1956) stwierdził, że powstanie węgierskie nie jest kontrrewolucją, a narodowym zrywem i zażądał wycofania wojsk sowieckich z Węgier.
Nagy nie zważał na to, że cztery dni wcześniej sowieckie czołgi obsadziły Budapeszt. Czyżby sądził, że Sowieci odpuszczą, jak w Polsce? Decyzję węgierskiego premiera poprzedziły bowiem wydarzenia w Warszawie z 24 października 1956, kiedy podczas wiecu (kilkaset tysięcy ludzi!) na placu Defilad przed Pałacem Kultury, Władysław Gomułka powiedział tłumom o najnowszej decyzji Chruszczowa.
Chruszczow – a wraz z nim Mołotow, Mikojan i Kaganowicz (współczesna wersja czterech jeźdźców Apokalipsy: ta czwórka miała na koncie krew milionów) – przyleciał do Warszawy niespodziewanie 19 października 1956, by zastraszyć i rozgonić nową ekipę polskiej partyjnej wierchuszki. Na lotnisku sowiecki gensek wygrażał pięściami, w czasie spotkania walił pięścią w stół, groził: „Ten numer wam się nie uda, jesteśmy gotowi do aktywnej interwencji!” Jakimś cudem – odpuścił (jednym z wytłumaczeń tego cudu miał być sprzeciw Chin, z którymi Chruszczow zadzierać nie chciał).
Tak więc Gomułka na Placu Defilad oznajmił, że bratni Kraj Rad nie wystąpi z pomocą, której błądzącej Polsce miałaby w jego imieniu udzielić armia sowiecka.
Gomułka jednak obiecał Chruszczowowi, że Polska nie zejdzie z drogi do komunizmu, nie wystąpi z Paktu Warszawskiego i w ogóle będzie realizować wszelkie założenia marksizmu-leninizmu (np. kolektywizacja rolnictwa, ateizacja, obsiewanie kukurydzą wszystkich pól, łąk i lasów), tyle że na swój sposób i w swoim tempie, nie zawsze zgodnym z tempem przodującego we wszystkim – więc niedoścignionego – Kraju Rad.
Tymczasem Węgrzy poszli krok dalej. To, że hegemon odpuścił wielkiej i centralnie położonej Polsce, dało im nadzieję, że ich maleńki terytorialnie, niespełna 10-milionowy kraj może sobie pozwolić na więcej. Stąd deklaracje Nagy’ego z 28 października i 1 listopada 1956. Niestety – dalej było już tylko gorzej.
Bratnią pomoc węgierskim komunistom (przeciwko faszystowskiej hydrze, a jakże!) poniosło 30 tys. żołnierzy i ponad 1100 czołgów spod znaku sierpa i młota.
Tu – podobno – tow. Mao zadziałał odwrotnie niż w przypadku Polski: zażądał od Chruszczowa zdecydowanego rozprawienia się z węgierską kontrrewolucją. [co było dalej, przeczytasz pod datą 4 listopada 1956]
2 listopada to w kościele rzymskokatolickim Dzień Zaduszny (w Polsce zwany Zaduszkami) – dzień wspominania zmarłych.
3 listopada 1918 – buntują się marynarze w Kilonii, co daje początek Rewolucji Listopadowej w Niemczech (część historyków uważa, że zaczęła się ona półtora tygodnia wcześniej, 29 października, buntem marynarzy z Wilhelmshaven).
Rewolucja doprowadza do abdykacji Wilhelma II i upadku Cesarstwa Niemieckiego (9 listopada 1918), zawieszenia broni kończącego I wojnę światową (11 listopada 1918) i powstania Republiki Weimarskiej, a trwa do 11 sierpnia 1919 – dnia podpisania konstytucji w Weimarze.
Zryw ten tak podekscytuje Trockiego i Lenina, że zechcą oni – „po trupie białej Polski” – rozszerzyć władzę Sowietów na Niemcy. Stalina ekscytowało to widać mniej i pewnie dlatego podziękować mu możemy za to, że w sierpniu 1920 Piłsudski przeprowadził swój manewr przez Wieprz bez przeszkód i ocalił Warszawę od hord prowadzonych (trzeba przyznać, że bardzo sprawnie) przez Tuchaczewskiego.
4 listopada przypada rocznica rzezi Pragi, dokonanej w 1794 przez wojska Suworowa. Rosjanie wymordowali ok. 20 tys. ludności cywilnej – tak Rosja utwierdzała swe stanowisko lidera Ligi Pansłowiańskiej.
Zachwycona postawą swego feldmarszałka i pogulanijem jego podkomendnych, niemiecka caryca prawosławnego imperium ustanowiła na cześć tego wydarzenia Крест за Прагу – Krzyż za Zdobycie Pragi z napisem „Za wysiłek i odwagę” (За труды и храбрость).
Jakimś cudem przemknęło to przez sita cenzury (nie lubili carów, ale w końcu to nie carowie wyrzynali praskie kobiety i dzieci tylko umundurowany lud) i przez cały okres PRL-u można było czytać u Mickiewicza, że najpierw Jasiński i Korsak
stoją na szańcach Pragi, na stosach Moskali
Siekąc wrogów, a Praga już się wkoło pali
później, że Maciej Dobrzyński
sam jeden skoczył z wałów Pragi,
Bronić pana Pocieja, który, odbieżany
Na placu boju, dostał dwadzieście trzy rany
wreszcie zaś, że
wojna, atak, szturm, słychać wystrzały,
Jęk dzieci, płacze matek. – Tak mistrz doskonały
Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały,
Przypominając sobie ze łzami boleści
Rzeź Pragi, którą znały z pieśni i z powieści.
Jeśli ktoś zna rosyjski, niech koniecznie przeczyta relację Suworowa z bitwy praskiej przesłaną Piotrowi Aleksandrowiczowi Rumiancewowi, <http://wars175x.narod.ru/dc94_133.html>, w której opisane jest „znakomite zwycięstwo warszawskie” i nauczka, którą odebrała вероломная сия столица – „wiarołomna ta stolica”.
4 listopada 1956 – początek interwencji zbrojnej ZSRR na Węgrzech. Pacyfikacja Węgier zakończyła (formalnie) sześć dni później, 10 listopada. Represje trwały jeszcze latami, gdyż rewolucyjny terror podtrzymywał nowy rząd Węgier. Źródła podają dziś, że represjonowano (sąd i więzienie) ok. 40 tys. osób, ale w takich wypadkach dane z reguły bywają zaniżane. A choćby nawet i nie – pamiętajmy, że mówimy o kraju, który w 1956 roku miał 9,87 mln. ludności – 40 tys. osób stanowiło więc 0,4% populacji (w skali dzisiejszej Polski to ok. 150 tys. ludzi).
Powstanie węgierskie zostało utopione we krwi. Oficjalne liczby to 3000 zabitych i 13 tysięcy rannych po stronie węgierskiej. Emigrowało co najmniej 200 tysięcy Węgrów, czyli 2% ludności (dziś w Polsce odpowiadałoby to 760 tysiącom ludzi).
János Kádár, który „wraz z węgierskimi patriotami pomagał zdławić kontrrewolucyjny pucz faszystowsko-kapitalistyczny”, a później z nadania hegemona przejął węgierskie stery, srożył się mniej więcej sześć lat. Imre Nagy został w tajnym procesie oskarżony o zdradę i – na żądanie Chruszczowa, jako przykład dla ewentualnych przyszłych liderów-buntowszczyków – zamordowany 16 czerwca 1958. Terror jednak stopniowo słabł. W roku 1963 większość uwięzionych została wypuszczona (choć kardynał József Midszenty korzystał z politycznego azylu na terenie ambasady USA w Budapeszcie do 1971 roku).
Później władza nieformalnie zaoferowała węgierskiemu społeczeństwu układ następujący: my wam pozwolimy na nieco kapitalizmu (czyli na trochę gospodarki rynkowej, więc sobie będziecie mogli zarobić), a wy nie będziecie się wtrącać do polityki. Zupełnie jak w gulaszu – trochę tego i trochę owego, dlatego system panujący na Węgrzech od połowy lat 60-tych do roku 1989 nazwano „komunizmem gulaszowym”. Trochę w tym przewrotności, a trochę czarnego humoru, bo wcześniej główny stalinista węgierski Mátyás Rákosi swą politykę eksterminacji opozycji nazywał „taktyka salami” – że niby z tej opozycji odcina się plasterek po plasterku (nb. Rákosi i jego następca na stanowisku genseka, Ernő Gerő – ten, który wezwał Sowietów na pomoc, zostali przez armię sowiecką ewakuowani do ZSRR).
Zachód oczywiście nie kiwnął palcem, poza krzykliwymi tytułami w gazetach, wstrząsającymi reportażami w radiu i telewizji i pomocą humanitarną organizowaną na ogół przez szarych obywateli (pomoc, którą Węgrzy otrzymali z Polski, szacowana na 2 mln dolarów, przewyższyła pomoc amerykańską). Między rządami Wschodu i Zachodu obowiązywała umowa jałtańsko-poczdamska i nic nie miało jej zakłócić, póki obie strony respektowały ustalony podział świata. Podobnie było podczas tłumienia Praskiej Wiosny w 1968. Prawdopodobnie ta samo by było z kontrrewolucją polskiej Solidarności w 1980-1981, gdyby sytuacja międzynarodowa się nie zmieniła: tolerancja Zachodu wobec sowieckiej „polityki wewnętrznej” ustała, gdy rozzuchwalona dotychczasową bezkarnością Moskwa zdecydowała się granice pojałtańskie zignorować i w grudniu 1979 wysłała sowiecką armię na drugi brzeg Amu Darii, rozpoczynając inwazję na Afganistan. O którym ani w Jałcie, ani w Poczdamie mowy nie było.
7 listopada (wg kalendarza gregoriańskiego; w juliańskim był to 25 października) 1917 rozpoczęła się w Rosji rewolucja bolszewicka, zwana później Październikową, Socjalistyczną lub Wielką (albo z wszystkimi epitetami naraz).
Wielką była, jeśli uwzględnić jej efekty, ale trwała zaledwie dwa dni, a wszelkie późniejsze opowieści o szturmach, walkach i bohaterstwie bolszewików („dokumentowane” fragmentami fabularnych filmów nakręconych kilka lat później) można między bajki włożyć.
Efekty? Co tu dużo mówić.
Norman Davies w Europie (str. 1328-9, wyd. ang. 1996) szacuje liczbę ofiar reżimu sowieckiego tylko w latach 1917-1953 na 54 miliony. Nie obejmuje to ofiar zabitych podczas II wojny światowej, które Davies ocenia na 8-9 mln. żołnierzy Armii Czerwonej (tamże), a Wiki na 8,7-13,8 mln.
Już tylko z zestawienia tych liczb z łączną liczbą poległych podczas II w. ś. w armiach amerykańskiej i brytyjskiej (Davies: 0,5 mln, Wiki: 0,8 mln), widać jasno, że rozkaz nr 227 z 28 lipca 1942 („Ani kroku wstecz!”, Ни шагу назад!) wydany przez Stalina był kolejnym aktem ludobójstwa, tym razem wobec własnych żołnierzy.
9 listopada 1989 – upadek Muru Berlińskiego, który – metaforycznie rzecz ujmując – runął w nocy z 9 na 10 listopada. Było to po 10.316 dniach – 28 latach 2 miesiącach i 28 dobach (jeśli uznać 13 sierpnia 1961 za jego początek) – istnienia tego antifaschistischer Schutzwall.
Kawałki Muru Berlińskiego osiągały wysokie ceny na aukcjach, były też rozsyłane po całym świecie jako przesłania pokoju i tryumfu dobra nad złem.
Formalnie, NRD-owska friedliche Revolution była trzecim strząśnięciem jarzma w sowieckich państwach satelickich.
- Pierwsza, 4 czerwca 1989 r., była Polska, co skwitowała aktorka Joanna Szczepkowska zdaniem wygłoszonym przed kamerami ogólnokrajowego wydania dziennika TV: „Proszę państwa, czwartego czerwca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku skończył się w Polsce komunizm”. [będzie o tym pod datą 4 czerwca]
- 23 października 1989 powstanie Trzeciej Republiki Węgierskiej ogłosił Mátyás Szűrös, który został prezydentem kraju.
- 9 listopada 1989 Mur Berliński przestał być „antyfaszystowskim wałem ochronnym” (pierwsze wolne wybory w NRD odbyły się 18 marca 1990, a państwo to formalnie przestało istnieć 3 października 1990).
- 10 listopada 1989 bułgarska partia komunistyczna pozbawiła wszystkich stanowisk Todora Żiwkowa – dotychczasowy pierwszy sekretarz został natychmiast aresztowany (dostał siedem lat za kradzież majątku państwowego, ale wyszedł ze względu na zły stan zdrowia); formalnie Bułgaria stała się republiką 15 listopada 1990 r.
- 16 listopada 1989 została ogłoszona Estońska Deklaracja Niepodległości. Formalnie Estonia proklamowała niepodległość 20 sierpnia 1990.
- Od 16 listopada do 29 grudnia 1989 trwała „aksamitna rewolucja” w Czechosłowacji. 29 listopada wymazany został z konstytucji CSRS zapis o przewodniej roli partii komunistycznej. 10 grudnia powołany został rząd koalicyjny (10 komunistów + 11 niekomunistów), a 29 grudnia spełniło się życzenie skandowane na wszystkich placach republiki „Havel na Hrad!” i prezydentem Republiki Czechosłowackiej został Václav Havel.
- 16-27 grudnia 1989 – rewolucja w Rumunii, jedyna, która zakończyła się egzekucją komunistycznego lidera [będzie o tym pod datą 16 grudnia 1989 i 25 grudnia 1989].
- 22 stycznia 1990 rozpadła się SKJ – komunistyczna partia Jugosławii. Co prawda Jugosławię trudno nazwać państwem bloku sowieckiego, ale model ustrojowy w niej panujący był ten sam. Republiki jugosłowiańskie zdecydowały, że przeprowadzą wolne i pluralistyczne wybory. Co wydarzyło się tam później, jest niezmywalną plamą hańby w historii Europy i demokratycznego świata.
- 11 marca 1990 – niepodległość ogłasza Litwa, co powoduje wściekłość hegemona: gdy 13 stycznia 1991 armia sowiecka zaatakowała wieżę telewizyjną w Wilnie, zginęło 13 osób cywilnych.
- 4 maja 1990 – Deklarację Niepodległości ogłasza Łotwa. Formalnie, niepodległą republiką staje się 21 sierpnia 1991.
- 3 października 1990 ogłoszona zostaje reunifikacja Niemiec.
- 26 grudnia 1991 – Rada Najwyższa ZSRR ogłasza „samorozwiązanie się” państwa: wszystkie republiki związkowe (15) ogłaszają suwerenność, występują z ZSRR od tej chwili są niepodległymi państwami – jedenaście z nich stworzyło Wspólnotę Niepodległych Państw (późniejsze przetasowania państw WNP to osobny rozdział).
Patrząc na upadek Muru Berlińskiego z perspektywy trzech dekad nie sposób nie zauważyć, że jest to jeszcze jedno zwycięstwo: długofalowej i konsekwentnej, a przez to skutecznej kampanii propagandowej Niemiec, które po raz kolejny ograły jak chciały ekipę polską napędzaną zajadłą bezmyślnością i skrajną prywatą [będzie o tym pod datą 4 czerwca].
Gdy świat drży cały, to ty myślisz o procesie? – pytał Jacek Sędziego. A niedługo później Cześnik wrzeszczał: wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda. I nic się nie zmieniło.
9 listopada roku bieżącego – oby się rocznicą nie stał, a tytułowy cytat nie okazał proroctwem. Tego dnia decyzją ministra (oby imię jego było zapomniane) status państwowy zyskał w Warszawie marsz prowadzony przez nacjonalistyczną, a tak naprawdę faszystowską grupę, przy której nawet neo- (i paleo-) endecja zaczyna zostawać w tyle. Oby jej lider nie stał się, mimo oficjalnego namaszczenia przez rząd, przyszłym führerem kraju, który wówczas trudno mi będzie nazwać Polską. Na razie tzw. opozycja zaśmiewa się z tego, że facet powiedział „krużganek” zamiast „.kaganek”. Co mnie przypomina żarty dawnych elit niemieckich, że ten kapral-parweniusz, jak z kiepskiej austriackiej operetki wyjęty, nigdzie i nigdy daleko nie zajdzie. A również i to, że równo – co do dnia – 83 lata wcześniej zaczęły się wydarzenia nazwane pięknym eufemizmem „kryształowa noc”. Chyba jeszcze nigdy bardziej nie chciałem się mylić.
10 listopada urodziny obchodzi amerykański Korpus Piechoty Morskiej – U.S. Marine Corps – założony w roku 1775.
Urodziny obchodzą też państwa:
Polska (11 listopada 1918),
Angola (11 listopada 1975),
Łotwa (18 listopada 1918),
Liban (22 listopada 1943),
Surinam (25 listopada 1975),
Albania (28 listopada 1912).
11 listopada, w rocznicę zakończenia I wojny światowej, w USA obchodzony jest Dzień Weterana (Veterans Day) – święto honorujące wszystkich służących w Siłach Zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Jeśli 11 listopada wypada w weekend, dzień świąteczny przenoszony jest na piątek lub poniedziałek.
19 listopada (1493) wylądował w Portoryko Krzysztof Kolumb podczas swej drugiej transatlantyckiej podróży. Co dobrego przyniosło to plemionom zamieszkującym wyspę – odgadnijcie sami, jak pisał poeta, choć podobno zaczęło się od uratowania dwóch indiańskich kastratów. Skrótowo przedstawił to Salvador Dali na płótnie Odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba (1959) – wystarczy przyjrzeć się krzyżowi wymalowanemu na żaglu rejowym żaglowca w tle.
W czwarty czwartek listopada Stany Zjednoczone świętują Dzień Dziękczynienia (w 2021 to 25.XI).
Historia sięga Pielgrzymów, czyli 102 osób płci obojga ze wspólnoty religijnej, która przybyła do Nowego Świata na statku Mayflower w 1620. Udało im się przeżyć rok prawdziwym cudem, bo jak inaczej nazwać to, że – gdy przybysze byli na skraju śmierci głodowej – z lasu wyszło dwóch Indian, którzy wszczęli konwersację po angielsku, wcześniej przedstawiwszy się jako Squanto i Samoset.
Gdy rok później, dzięki pomocy Indian, Pielgrzymom udało się zebrać pierwsze plony z pól – trudno się dziwić, że pierwsza wieczerza dziękczynna z indykami w roli głównej (konsumpcji oddawało się 53 białych i 90 Indian) trwała 3 dni.
Dwaj prostoduszni panowie S. nie zdawali sobie sprawy, że ich działalność charytatywna obróci się przeciwko nim, a owa uczta jest poniekąd stypą dla ich plemion – Wampanoagów i Wabanaków – i reszty Indian na kontynencie.
Formalnie Thanksgiving Day stał się świętem federalnym w 1863 za Lincolna, choć podobno pierwsze orędzie w tej sprawie podpisał Waszyngton.
Kanadyjczycy świętują Dziękczynienie (w Quebecu: Jour de l’Action de grâce) w drugi poniedziałek października.
Thanksgiving dinner jest dla Amerykanów tym, czym dla Polaków wieczerza wigilijna: robią wszystko, pokonują tysiące mil, by właśnie tego dnia zasiąść do rodzinnego stołu.
Zapytał mnie kiedyś amerykański znajomy, czy ja też obchodzę Thanksgiving. Odpowiedziałem, że to przede wszystkim jest święto moje i mnie podobnych pielgrzymów-imigrantów, którym udało się – lepiej lub gorzej – przetrwać kolejny rok, również dzięki pomocy takich jak on – dla nas będących współczesnymi odpowiednikami Squanto i Samoseta. Pytający zdziwił się bardzo i zastygł był w zadumie na czas jakiś, po czym powiedział, że nigdy nie patrzył na to w ten sposób i że wiele w tym, co powiedziałem, jest słuszności. Ile w tym, co powiedział, było poprawności politycznej – nie wiem.
Po dziękczynnym czwartku w USA następuje „czarny piątek” – Amerykanów ogarnia szał konsumpcji: sklepy organizują wyprzedaże, a kolejki (dobrze mówię: kolejki pod sklepami!) stoją czasem całą noc, co skądinąd jest okazją do zadzierzgania więzi towarzyskich. Nie są one jednak chyba zbyt trwałe, gdyż otwarcie sklepów nieodmiennie łączy się z szarżą tłumu i prawie co roku są ofiary śmiertelne (ale jest ich niewiele).
Zapamiętajcie rok
trzydziesty,
dzień dwudziesty dziewiąty
listopada:
dzień wzeszedł dla was, ta noc!
29/30 listopada 1830 rozpoczyna się polskie powstanie narodowe przeciw Rosji, zwane listopadowym.
Trwa do 21 października 1831.
Ujrzycie bohatery i karły,
i wojenniki, i gachy,
i dumne, pychą pojęte,
i podłe, jako gad liche,
i wyniosłe, i groźne, i ciche,
i zbrodnicze, i jako cud: święte.
Wyspiański powiedział. Nic dodać, nic ująć.
A jeśli ktoś chce zagłębiać się w szczegóły, niech zacznie od literatury i przeczyta Mariana Brandysa.
Znaki Zodiaku w listopadzie:
Skorpion (♏) – do 21 listopada
Strzelec (♐) – od 22 listopada.
Co czarny pijar mówi o Skorpionie, już było (w „Październiku”) i nie było to przyjemne, oj nie! Ale Strzelce wszystkich dżenderów też niech się nie cieszą:
Osobnik spod tego znaku wykazuje dużo energii i pomysłowości – urodzony działacz społeczny. Oczywiście do czego się nie weźmie – to spieprzy. W dzieciństwie zabiera młodszym dzieciom cukierki. Ma skłonności do samogwałtu i podgląda w toalecie. Na starość pisuje wspomnienia, od początku do końca zmyślone.
Tu akurat CzPR przesadza, bo wszystkie wspomnienia, nie tylko Strzelców, są na ogół w większości zmyślone.
Ale prawdą jest, że swoim horoskopem cieszyć się mogą tylko Bliźnięta – najfajniejsza i najweselsza konstelacja w bloku.
Kwiat listopada (wielkiego wyboru nie ma) to:
chryzantema (Chrysanthemum indicum L.).
W Polsce (i sporej części Europy) kojarzy się ona tak jednoznacznie, że lepiej nie wspominać. Jedyna weselsza konotacja pochodzi z piosenki, ale też nie z oryginału a ludowej trawestacji: Chryzantemy złociste, przy nich pół litra czystej…
Ciekawe, że w USA (poza Nowym Orleanem) chryzantema jest symbolem pogody ducha i optymizmu. Ale Nowy Orlean – wiadomo: parafie zamiast hrabstw, kilometry zamiast mil, dix zamiast ten i cmentarz Metairie. A na nim chryzantemy. Wszystko jasne.
Kamienie listopada:
topaz – symbol przyjaźni, ale również godności i bogactwa. Weźmy np. Biblię:
- w Księdze Wyjścia (28:17) topaz był w pierwszym rzędzie drogich kamieni (razem z rubinem i szmaragdem) pektorału, który Mojżesz miał wykonać dla brata swego Aarona;
co to jest pektorał wszyscy wiedzą, ale dla porządku (za Słownikiem Doroszewskiego) przypomnę, że był to napierśnik ozdobiony drogimi kamieniami noszony przez faraonów i żydowskich arcykapłanów (od łacińskiego pectus = pierś); - w „Hymnie o mądrości” z Księgi Hioba (Hi 28:19), topaz jest wśród najdroższych klejnotów, za które mądrości kupić się nie da; nb. dokładny cytat brzmi „i topaz z Kusz nie dorówna”, co znaczy, że w najwyższej cenie były topazy z owej właśnie krainy (dziś jest to północny Sudan);
- topaz jest jednym z atrybutów bogactwa i szczęśliwości króla Tyru, o czym posłyszał Ezechiel w swym widzeniu (Ez 28:13);
- jest też topaz dziewiątą warstwą fundamentu miasta Jeruzalem czasów mesjańskich, przedstawianego przez Jana w Apokalipsie (Ap 21:20), który skoro pisał – to z pewnością wiedział;
cytryn – rzadka, makrokrystaliczna odmiana kwarcu.
Na temat cytrynu jeden z jubilerów pisze:
Wzmaga pewność siebie, silną wolę i kreatywność. Pomaga rozwiązywać problemy, zwiększa optymizm, entuzjazm i uczy, jak cieszyć się życiem. Rozprasza negatywną energią. Sprzyja osiągnięciu materialnego dobrobytu i powodzeniu w karierze zawodowej. Sprzyja leczeniu chorób serca, wątroby i nerek. Pomaga pozbyć się cellulitu. Przynosi ulgę przy wrzodach żołądka.
Czego to ludzie nie wymyślą, tylko żeby sprzedać… Ja bym jeszcze dodał „krawaty wiąże i przerywa ciąże”, bo jak już – to już. Swoją drogą, ciekawe na co (poza portfelem) działa kupiony w tym sklepie Swarovski?
W etymologie bawić się tym razem nie będziemy, bo zawędrujemy aż do sanskrytu, a to daleko, tak w czasie jak i w przestrzeni.
Natomiast tu i teraz oba minerały występują w Polsce, w Sudetach oczywiście (Tatry są diamentem same w sobie) – w Górach Izerskich, Karkonoszach, Górach Sowich i Przedgórzu Sudeckim: Wzgórzach Strzegomskich i Strzelińskich
Imieniny w listopadzie obchodzą (między innymi, przecież nie mogę wymienić sześćdziesięciu imion!):
• Hubert (3 XI),
• Karolina (4 XI),
• Marcin (11 XI),
• Stanisław Choiński (13 XI),
• Elżbieta B. (19 XI),
• Katarzyna (25 XI),
• Andrzej (30 XI) – ale o andrzejkach nie będzie.
Najlepsze życzenia!
Urodziny
• Konrad, który urodził się w miesiącu listopadzie 1823 roku w Wilnie przy ulicy Ostrobramskiej, w klasztorze ks. ks. Bazylianów, przerobionym na więzienie stanu, w miejsce zmarłego właśnie Gustawa, o którym było na początku.
Więcej o urodzinach nie będzie. Za dużo się okazało chętnych i pominiętych, z czego tylko kłopot, ambaras i niesnaski.
Jubilatkom (czyżby damy obchodziły urodziny?) i jubilatom – wszystkiego najlepszego!
O ślubach też nie będzie – i tak każdy to robi na własne ryzyko.
W językach słowiańskich i bałtosłowiańskich
jedenasty miesiąc roku to:
białoruski – лістапад [listapad]
bośniacki – novembar
bułgarski – ноември [nojembri]
chorwacki – studeni (chorwacki listopad to nasz październik)
czeski – listopad
kaszubski – lëstopadnik (też: smùtan, lëstopad)
litewski – lapkritis
łatgalski – solnys
łużycki (dolny) – młośny (też: nowember)
łużycki (górny) – nowember (też: nazymnik)
łotewski – novembris
macedoński – ноември [nojembri] albo студен [studien]
rosyjski – ноябрь [nojabr’]
serbski – новембар [novembar]
słowacki – november
słoweński – november (też: listopad)
ukraiński – листопад [listopad]
żmudzki – lapkrėtis
Przysłowia…
… na listopad:
Czasem w listopad nie palisz
i rąbala precz oddalisz,
ale w grudniu –
musisz durniu.
Gdy w listopadzie
od południowego kraju grzmi,
znaczy niepłodność wszystkiego.
Jak na świętego Hieronima
jest deszcz, albo go nie ma,
to pod koniec listopada
pada, albo nie pada.
Jaka pogoda listopadowa,
taka i marcowa.
Jeszcze nie listopad,
a liść z drzewa opadł.
Listopada wiela wody,
na łąki wielkie wygody.
W listopadzie goło w sadzie.
W listopadzie grzmi,
rolnik dobrze śni.
W listopadzie
kapusty pełne kadzie.
W listopadzie
liście opadają,
a ludzie znicze
na grobach stawiają.
… na Wszystkich Świętych (1 XI)
We Wszystkich Świętych,
gdy się deszcz rozpada,
może słota potrzymać
do końca listopada.
Wszyscy Święci niezgodą,
wiatry ze śniegiem przywiodą.
Czasy niekiedy bywają,
że Wszyscy Święci w bieli przybywają.
Jeśli śnieg na Wszystkich Świętych zawiedzie,
to święty Marcin [11 listopada]
na białym koniu przyjedzie.
Na Wszystkich Świętych ziemia skrzepła,
to będzie zima ciepła,
a jak deszcz,
to trzeba będzie za piec wleźć.
Na Wszystkich Świętych mróz,
na Boże Narodzenie zima i susz.
… na św. Huberta (3 XI)
Kiedy swego czasu
goły las nastaje,
święty Hubert z lasu
cały obiad daje.
Jaki listopad trzeci,
taki marzec się kleci.
… na św. Marcina (11 XI)
Chmurny Marcin chętnie przyprowadza
łagodną zimę, mrozy straszne zgładza.
Gdy liście przed Marcinem nie opadają,
to mroźną zimę przepowiadają.
Gdy Marcin w śniegu przybieżał,
całą zimę będzie w nim leżał.
Gdy Marcinowa gęś po lodzie,
będzie Boże Narodzenie po wodzie.
Gdy mróz na świętego Marcina,
będzie tęga zima.
Jaki dzień na świętego Marcina,
taka będzie cała zima.
Jeśli na Marcina sucho,
to Gody [25 grudnia] z pluchą.
Jeśli na Marcina
wiatr z południa wieje,
lekkiej zimy daje nadzieje.
… na św. Stanisława (13 XI)
Na Stanisława Kostkę
ujrzysz śniegu drobnostkę,
a na Ofiarowanie [21 listopada]
przydadzą się sanie.
… na św. Marka (16 XI)
Deszcz w Marka,
ziemia w lecie jak skwarka.
… na św. Elżbietę (19 XI)
Zjawia to Elżbieta święta,
czy ta zima będzie cięta.
… na św. Katarzynę (25 XI)
Katarzyny dzień jaki,
cały grudzień taki.
Kiedy w świętą Katarzynę
lód nie stanie,
to gotuj sanie.
W Katarzynę z nieba nic nie spadnie,
będzie w przyszłym lutym
chyba jeszcze ładniej.
… na św. Zdzisława (28 XI)
Kiedy Zdzisiek rano szroni,
zima jest w zasięgu dłoni.
… na św. Andrzeja (30 XI)
Gdy święty Andrzej
ze śniegiem przybieży,
sto dni śnieg w polu leży.
Na św. Jędrzeja
trza kożucha dobrodzieja.
W wilją św. Andrzeja
jest dla dziewcząt nadzieja.
Zdybali się dwa Jędruchy:
jeden ślepy, drugi głuchy.
Większość przysłów (i po części pisownia) za:
Adalberg, Samuel. Księga przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich. Warszawa : Druk Emila Skiwskiego, 1889-1894.