Marek Słodownik: Pierwszy polski samotny żeglarz

Czy zastanawiali się Państwo, kto był pierwszym polskim samotnym żeglarzem w historii?

Zapewne wszyscy zainteresowani żeglarstwem doskonale wiedzą, że pierwszym polskim żeglarzem oceanicznym, który samotnie opłynął świat pod żaglami w la­tach 1967-1969, był Leonid Teliga.
Zapewne nie wszyscy już pamiętają pierwszego polskiego żeglarza-samotnika, który swój rejs odbył w 1936 roku. To Erwin Jerzy Weber, który na jachcie Farys żeglował po wyspach Pacyfiku.

Jednak pierwszym udokumentowanym rejsem morskim polskiego samotnego żeglarza była wyprawa Konrada Prószyń­skiego na jachcie Vega do Niemiec, w roku 1927.

 

Cofnijmy się w czasie do połowy lat 20. XX wieku. Wtedy nie było jeszcze w Polsce jachtów mor­skich, chociaż wielu żeglarzy myślało o wyprawach na morze. Żeglarze nie czekali na morskie jachty – organizowali wyprawy morskie na jachtach mieczowych nie bacząc na trudności i ryzyko, jakie niosło żeglowanie na jachtach z założenia budowanych do żeglugi śródlądowej.

 

Rekord morski sportowca polskiego. Na łupinie z Gdyni do Rugji – donosił 15 października 1927 r., w dziale „Nasza kronika portowa i żeglugowa”, gdański tygodnik Żeglarz Polski:

Żeglarz Polski, 15 października 1927, dział „Nasza kronika portowa i żeglugowa”[1]

 

W 1925 roku, dzięki staraniom członków Ligi Morskiej i Rzecznej, Konrad Prószyński zbudował jacht Vega.

1926: kurs szkutniczy Ligi Morskiej i Rzecznej

 

Na nim, w roku 1927, odbył pionierski rejs bałtycki. Wyprawa miała charakter kabotażowy, ale był to pierwszy pod polską banderą rejs samotnego żeglarza.

Podczas trzymiesięcznej śródlądowo-morskiej ekspedycji Prószyński przepłynął 1500 kilometrów, a jego wyczyn odbił się głośnym echem w środowisku wodniaków[2].

Jacht kapitana Prószyńskiego to płaskodenna drewniana łódź zbudowana jako jedna z serii. Była niewielka i bardzo ciężka, wyposażona w stalowy miecz i wolnostojący  maszt.

Pisano o niej (pisownia wszyst­kich cytatów – oryginalna):

Ożaglenie łodzi uległo jednak zwiększeniu; główny żagiel poszerzony został pasem zewnętrz­nym i ma obecnie 6 m2. Prócz tego łódź posiada wiązak latający około 1 m2, wobec czego „Vega” jest obecnie łodzią o 7 m2. Biegnie przy dobrym wietrze po 4 mile morskie (7 km) na godzinę. Wadą łodzi przy lądowaniu na płaskim brzegu jest jej ciężkość. Lądować bez pomo­cy kołowrotu nie może, jest za ciężka i niewygodna do wyciągania. Ręcznie trzech ludzi nie może jej wyciągnąć na brzeg.[3]

Tygodnik Żeglarz Polski – winieta numeru 38 z 15 października 1927, w którym ukazała się pierwsza część artykułu
o rejsie Prószyńskiego: „4-o metrową żaglówką na Rugję”

 

Rejs zaczął się nietypowo, bo w Warszawie. Żeglarz spłynął Wisłą do Gdańska, aby krótkimi skokami posuwać się na zachód.

Żegluga niewielkim płaskodennym jachtem bez kabiny po morzu była wielce ryzykowna, ale kapitan miał doświadczenie morskie i radził sobie z problemami. Kiedy wiało zbyt mocno lub fale były zbyt wysokie, Prószyński czekał na plaży na zmianę pogody.
W Ustce miejscowy rybak pomógł mu w na­pra­wie oberwanego steru.

Dotarł do Zalewu Szczecińskiego, później do wyspy Ruden, stamtąd skierował się do Świnoujścia i Ziegenort (dziś Trzebież), a następnie do Szczecina.

Po wyjściu ze Świnoujścia złamał się maszt Vegi – wolnostojący, a więc bez want.
Żeglarz przyjął pomoc z holownika, ale – po pęknięciu liny holowniczej – do Ziegenort dotarł wiosłując, wspomagany żaglem rozpiętym na maszcie zrobionym z wiosła.
Do Szczecina Prószyński dopłynął z masztem prowizorycznie zreperowanym.

Vega w Szczecinie

 

Z powodu złamanego masztu i jesiennej już aury, Prószyński w drogę powrotną wyruszył – wraz z jachtem – na pokła­dzie statku, który dowiózł go (bezpłatnie!) do Gdańska.
Do Warszawy powrócił na holu za barką i w stolicy zakoń­czył swoją wyprawę 26 października 1927 roku.

26 października 2017 minęło zatem dokładnie 90 lat od zakończenia pierwszego rejsu samotnego żeglarza pod polską banderą w odrodzonej Polsce.

 

O wyprawie Prószyńskiego szeroko informowała prasa. Pisano o nim:

Dobytek naszych rekordów sportowych powiększył się jeszcze o jeden: kpt. mar. handl. Konrad Prószyński dokonał podróży na malutkiej żaglówce długości 4-ech metrów z Gdyni na wysepkę Ruden, w pobliżu Rugji.[4]

 

Podróż Warszawa – wysepka Ruden około Rugji należy niewątpliwie do rekordowych podróży naszych sportowców żaglowych. Wyższość tej podróży nad innemi tegoż rodzaju polega:
1) na wyjątkowo małych wymiarach łodzi („Vega” ma tylko 4 metry długości).
2) Część morska pod­róży od Gdyni do wysepki Ruden odbyła się we wrześniu, gdy nawet dla większych yach­tów żegluga już jest uciążliwa, a w pewnych warunkach niebezpieczna. Porywy wiatru mają już charakter jesienny, nieprawidłowy i niespodziewanie silny. Wzdłuż wybrzeża otwartego do Helu do Dievenow wytwarzają się warunki falowania bynajmniej nie sprzy­ja­ją­ce żegludze wzdłuż naszej linji brzegu.
3) i najważniejsze, — to długa podróż wodami otwartemi.
[5]

 

Harmonogram rejsu:

 Trasa rejsu Vegi; rysunek Konrada Prószyńskiego

 

27 lipca 1927: start z Warszawy; porty etapowe to: Modlin, Płock, Włocławek, Bobrowniki, Toruń, Solec, Fordon, Grudziądz, Gniew

09 sierpnia – dopłynięcie do Gdańska, a następnie wypady na Zatokę Gdańską z zawinięciami do Gdyni, Pucka i Jastarni

22 sierpnia: Gdynia – Hel

24 sierpnia: Hel – Gdynia

29 sierpnia: wypłynięcie z Gdyni na otwarte morze

30 sierpnia: biwak przy ujściu Piaśnicy nieopodal granicy polsko-niemieckiej

02 września: dopłynięcie do Łeby (wówczas: Leba)

03 września: Łeba – Ustka (wówczas: Stolpmünde); awaria steru

04-05 września: Ustka – Kołobrzeg (wówczas: Kolberg)

05-06 września: Kołobrzeg – Dziwnów (wówczas: Dievenow)

06 września: Dziwnów – Zalew Szczeciński – Peenemünde

08 września: Peenemünde – Zatoka Greifswaldzka – Ruden

10 września: Ruden – Peenemünde – Świnoujście (wówczas: Swinemünde)

13 września: Świnoujście – Trzebież (wówczas: Ziegenort)

15 września: Trzebież – Szczecin

22-26 września: transport jachtu do Gdańska na pokładzie parowca firmy „E. Retzlaff”

26 września – 10 października: załatwianie formalności celnych w Wolnym Mieście Gdańsk; rejs na holu do Warszawy

26 października: zakończenie rejsu w Warszawie.

 

 

Podstawowe dane techniczne jachtu Vega:

długość całkowita – 4,0 m
szerokość całkowita – 1,25 m
powierzchnia ożaglowania – 5 m2, później zwiększona do 7 m2

 

Kim był Konrad Marcjan Prószyński?

Przez lata został niemal zupełnie wymazany z pamięci, a jego rejs do dzisiaj pozostaje mało znanym epizodem. Sam bohater naszej opowieści także zniknął z kart publikacji historycznych. W Dziejach żeglarstwa polskiego Włodzimierz Głowacki, pisze:

 

Nie wiemy, czy Prószyńskiego łączyło pokre­wień­stwo z pio­nie­rem war­szaw­skiego wod­niac­twa, noszącym to samo i mię i nazwisko oraz pisarski pseudonim Kazimierz Promyk. Nie są też znane dokładniej późniejsze losy bohatera samotnej wyprawy na morskiej płaskodennej łodzi mieczowej Vega[6]

 

Dziś wiemy, że Konrad Marcjan Prószyński był… synem Konrada Prószyńskiego – „Kazimierza Promyka”, znamy także jego dalsze losy.

Konrad Junior urodził się w 1891 roku, zmarł w 1944 roku.


Konrad Marcjan Prószyński w roku 1907

 

Był jednym z siedmiu synów Konrada Prószyńskiego (1851-1908) – działacza społecznego i niepod­leg­łoś­cio­wego, pisarza i wydawcy (związanego zwłaszcza z czasopismem dla chłopów Gazeta Świąteczna), który pisał pod pseudonimem Kazimierz Promyk.

Ukończył Szkołę Marynarki Handlowej w Odessie uzyskując stopień szturmana. Pływał na statkach handlowych pod banderą grecką po morzach Czarnym i Śródziemnym, wkrótce też zdał egzamin na kapitana żeglugi wielkiej. W czasie I wojny światowej został zmobilizowany do transportów konwo­jo­wych na Morzu Czarnym i wówczas ożenił się z Kałmuczką.

W okresie rewolucji przewoził nielegalnie uchodźców z Noworosyjska do gruzińskiego Batumi. Aresz­towany pod zarzutem kontrrewolucji, został zwolniony wskutek zeznań podwładnych, następnie uciekł do Konstantynopola porzuciwszy żonę i statek. Aresztowany po bójce z nieuczciwym pośred­ni­kiem, który okradł go z pieniędzy, otrzymał wyrok 3 dni więzienia, które odsiedział przed procesem.

Wrócił do Polski, ale nie mógł znaleźć pracy, ponadto władze nie nostryfikowały mu kapitańskiego dyplomu.

Wyjechał do Francji, gdzie w Le Bourget pod Paryżem dostał zajęcie spinacza wagonów na stacji towarowej. Jednocześnie przed sądem konsystorskim wszczął postępowanie rozwodowe.

Siostra, która po niego przyjechała, zabrała go do Polski i pod koniec 1925 roku Konrad rozpoczął współpracę z Gazetą Świąteczną prowadzoną przez rodzinę Prószyńskich. Był dziennikarzem, redaktorem, kontaktował się z cenzurą. Od 1930 roku wszedł w skład komitetu redakcyjnego pisma.

W okresie okupacji Konrad Prószyński zajmował się rozwożeniem glinki budowlanej do bielenia i malowania, w wolnych chwilach badał faunę i florę Jeziorka Czerniakowskiego. Zmarł w Warszawie po długiej chorobie w 1944 roku.

 

Marek Słodownik
Fotografie Konrada Prószyńskiego: archiwum rodziny Prószyńskich
Reprodukcje: Marek Słodownik


[1] Żeglarz Polski, nr 38 (191); 1927-10-15. Tczew–Gdynia–Gdańsk. Str. 347.

[2] Tygodnik Żeglarz Polski : przegląd tygodniowy poświęcony sprawom żeglugi morskiej i rzecznej ze szcze­gólnem uwzględ­nie­niem potrzeb i zadań żeglugi polskiej opisał rejs w dwuodcinkowym artykule (tekst niepodpisany): „4-o metrową żag­lów­ką na Rugię” w numerach: 38 (191), 1927-10-15; Tczew–Gdynia–Gdańsk, str. 349-350 oraz 42 (194), 1927-11-15; Tczew–Gdy­nia­–Gdańsk, str. 391.

[3] „4-o metrową żaglówką na Rugię”. Żeglarz Polski, nr 38 (191); 1927-10-15. Tczew–Gdynia–Gdańsk. Str. 349.

[4] Żeglarz Polski, ibidem.

[5] „4-o metrową żaglówką na Rugię”. Żeglarz Polski, nr 42 (194), 1927-11-15. Tczew–Gdynia–Gdańsk. Str. 391.

[6] Głowacki, Włodzimierz. Dzieje żeglarstwa polskiego. Gdańsk : Wyd. Morskie, 1989; str. 299.

 


Periplus powrót na Stronę Główną