Wielogłos o Kapitanie, cz. 1.
Kazimierz Robak: Film Kapitan – jak go widzę

O filmie Kapitan[1] Kryspina Pluty [2] dużo się ostatnio mówi – i dobrze, bo, moim zdaniem, to film dobry, a poza tym znaczący i dla jego bohatera, i dla twórcy.

Film miał premierę 19 września 2019 r. podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, później pokazywano go na kilku innych festiwalach, a od tego czasu pojawia się w telewizji Ale Kino.

Kadr z filmu Kapitan.
Fot. Grzegorz Hartfiel

 

Bohaterem Kapitana jest Krzysztof Baranowski.

Przypominanie tutaj jego żeglarskiego życiorysu nie ma sensu (większość – zna, a pozostałym radzę najpierw się dowiedzieć, a później obejrzeć film) – poza jednym faktem, bezspornym i oczywistym: co najmniej od 40 lat[3] celem wszystkich poczynań żeglarskich Krzysztofa Baranowskiego jest Szkoła Pod Żaglami stworzona według jego pomysłu.

Młodzi, w dalekim pełnomorskim rejsie, są jednocześnie załogą i uczniami, bo oprócz całodobowego systemu wacht mają na morzu codziennie po sześć lekcji według obowiązującego programu szkolnego. Przede wszystkim zaś płyną bez opłat, by prawo uczestniczenia w szkole dawało im zwycięstwo w kilkumiesięcznych kwalifikacjach, a nie pieniądze rodziców.

Krzysztof Baranowski ćwierć wieku po rejsie swojej pierwszej Szkoły Pod Żaglami ujął to w ten sposób:

Mój system to wieloszczeblowa selekcja: jeżeli ktoś spędził rok na pomaganiu innym, jeżeli pokonał bieg na czterysta i pływanie na pięćdziesiąt metrów, i znalazł się w finałowej trzydziestce, to on sobie to ceni. Jego nie tak łatwo przestraszyć, on ma rok treningu za sobą. […]

Sedno sprawy to znaleźć się w każdej sytuacji, wykonać dobrze swoją robotę. Bo nawet jeżeli nie zweryfikuje tego kadra oficerska, zweryfikują koledzy. Ktoś spóźni się trzy minuty w środku nocy do steru? Koledzy znajdą dla niego odpowiednią karę. Po to, żeby następnym razem był na czas. Jeżeli człowiek wdroży sobie takie postępowanie, to ono już mu zostanie. Uznane jako zasada. Jeśli umówiłem się na 15:00, jestem za trzy, a nie pięć po. I koniec. Podczas rejsów wychowuje się obywateli.[4]

 

Foldery informacyjne pierwszej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego

 

Ponieważ Szkoła Pod Żaglami siłą rzeczy wymaga żaglowca, więc od 40 lat Krzysztof Baranowski robi wszystko, by te żaglowce powoływać do istnienia.

 

Kadr z filmu Kapitan: Zygmunt Choreń i Krzysztof Baranowski
Fot. Grzegorz Hartfiel

 

Do tej pory zbudował dwa: PogorięFryderyka Chopina (oba zaprojektowane przez Zygmunta Chorenia). Obu nie udało mu się utrzymać jako armatorowi, bo organizacyjnie jego Szkoła Pod Żaglami nigdy nie wyszła poza granice fundacji żyjącej z łaski – co na pstrym koniu jeździ – okazjonalnych sponsorów. Poważnej instytucji edukacyjnej potrzebny jest sponsorat poważny, czyli stały i solidny – najlepiej państwowy. Szkoła albo uczy i wychowuje, albo zarabia na czesnym. W pierwszym przypadku musi mieć dotację, bo zysk z solidnej edukacji jest długofalowy i nieprzeliczalny na monetę. W drugim – zorientowanie na zysk doraźny generuje dbałość przede wszystkim o to, by uczniowie/studenci płacili, więc by byli zadowoleni, a inne cele schodzą na plan dalszy.

Sponsoratu państwowego Krzysztof Baranowski nigdy się nie dobił, bo żadnego rządu polskiego (poza jednym – na 40 lat – ministrem oświaty[5]) nie interesowało, by rocznie krajowi przybywała setka ludzi bardzo młodych, a już twardych, samodzielnych, otwartych na świat i myślących kategoriami dorosłymi (przez 40 lat byłoby ich, lekko licząc, cztery tysiące). Jest to jednak inny rozdział tej historii[6] i nie o nim w tej chwili mówić.

 

Tak więc, niezależnie od trudności, Krzysztof Baranowski od 40 lat podąża w jednym kierunku i robi to samo: walczy o swoją Szkołę Pod Żaglami. Traci jeden statek, który dla niej zbudował – buduje nowy. Nie ma pieniędzy, ale udaje mu się pozyskiwać sponsorów i kredyty. Trafiał na przeszkody wszelkiego rodzaju – od zawiści przez ignorancję do obojętności, ale zawsze znajdował sposoby, by je obalić. Równolegle, rzecz jasna, toczy się jego życie rodzinne i towarzyskie, ale główny cel był i jest jeden: Szkoła Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego i jej własny żaglowiec.

 

STS Polonia: żaglowiec dla Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego
projekt: Tomasz Głowacki

 

W czasach najnowszych Krzysztof Baranowski natrafił na mur wyjątkowo wysoki i twardy. Jego rówieśnicy, rozsiani po różnych organizacjach i instytucjach, którzy być może coś by mogli – są starzy, wygodni i/lub zawistni. Rząd tym razem jest nie tylko obojętny, ale ignorancki: agendy odpowiedzialne za promocję Polski topią dziesiątki milionów (będące równowartością żaglowca) w poronionych imprezach, notabene żeglarskich, nawet nie zdając sobie sprawy, że jeśli dziś w tej branży cokolwiek może przyciągnąć uwagę i trafić na czołówki w mediach, to szkolny żaglowiec i ucząca się na nim młodzież. Ale priorytetem rządu nie jest edukacja a ideologia, zaś ani Krzysztof Baranowski, ani wzorce, według których wychowuje jego SzPŻ, do tej ideologii nie pasują[7].

Sponsorzy – ci, którzy byli – dziś wolą nie ryzykować, nowych nie ma komu szukać, bo kadra fundacji się wykrusza. Baranowski zostaje sam i walczy sam, wspierany już tylko przez żonę, która ma swoje kłopoty.

 

Na ten moment trafił Kryspin i jego obiektyw to wychwycił. Jest więc ministerstwo, które zachowuje pełne życzliwej wzgardy milczenie. Jest dyrektor instytucji z morzem związanej, który z wyraźną ulgą mówi, że za chwilę idzie na emeryturę i nie musi już niczego, a zwłaszcza decydować w sprawie tak kontrowersyjnej. Jest grupa żeglarskich działaczy-weteranów, do których najlepiej pasują słowa poety: żują coś, bo im wypadły dawno kły.

Tytułowy Kapitan próbuje z nimi nawiązać dialog. Wiadomo, czym się to kończy teraz. Ale podobnie kończyło się wiele razy w przeszłości, jednak zawsze potrafił znaleźć z niej wyjście. Zatem bitwy, które na ekranie toczy bohater, są przegrane, ale nie jest przegraną kampania: rozciąga się tylko w czasie, bo uda się to albo komuś innemu, albo czasy się zmienią. Na szczęście, po przegranych bitwach, Kapitan może szukać schronienia we wciąż bezpiecznym porcie własnego domu, choć bezpieczeństwa jest tam coraz mniej, bo kolejnym wyzwaniem jest choroba żony. Musi więc toczyć bitwy na dwóch frontach.

 

Film – tak jak go odebrałem – to alegoryczna opowieść o kimś, kto – parafrazując metaforę K. O. Borchardta – jest kapitanem własnych marzeń i zamierzeń. Chce wybudować kolejny żaglowiec dla kolejnych pokoleń i… natyka się na mur obojętności, niechęci, braku wyobraźni, indolencji i wygodnictwa.

Bohater filmu Kapitan jest ponadczasowy, czas się go nie ima i pod tym względem stoi w rzędzie herosów. Działa jednak w rzeczywistości szarej, a nie mitologicznej. Jest bohaterem nie tyle nierozumianym, ile lekceważonym i odrzucanym, gdyż zakłóca błogostan tych, którym się nie chce (to grono starców i zawistników Kryspin portretuje w filmie bezbłędnie) i zagraża tym, którym nie pasuje do ich ideologii. Odpowiada mu więc wzruszenie ramion i milczenie.

Ma jednak na tyle wiary, energii i mocy, by uderzać w mur wiedząc, że – jeśli nie teraz, to kiedyś – od takich uderzeń mur runie, trzeba tylko weń bić nieustannie.

 

To jest film przeciwko biurokracji, przeciwko małości, głupocie i jej odmianie: ignorancji. Z wielkim humanistycznym przesłaniem: liczą się czyny i walka, a wiek jest pojęciem umownym, bo starość to stan umysłu niezależny od daty urodzenia.

Kapitan zaś walczył, walczy i będzie walczył (niedawno był w kolejnym ministerstwie), a jego cel się nie zmienił.

 

W podobnym do mojego nastawieniu, pisze o tym filmie – krótko i rzeczowo – Katarzyna Michałowska w Magazynie „płyń Pod Prąd”: ►„Kapitan – wielowymiarowa opowieść o Krzysztofie Baranowskim”[8]. Wielowymiarowa, bo widać z niej jasno, że teraz Kapitan musi walczyć na dwóch frontach. Życie zmusza go do zintensyfikowania walki, ale nic nie zmusi go, by przestał walczyć o cel nadrzędny, bo ponadczasowy: o jego Szkołę w swojej żaglowej siedzibie, która przetrwałaby nas wszystkich.

 

Kryspin to wszystko przedstawił lirycznie, w impresjonistycznej mgiełce, dlatego te jego obrazy trzeba zobaczyć.

 

Obejrzyjcie film Kapitan koniecznie.

Kazimierz Robak
marzec/maj 2020.

► Część druga tego tekstu – „Twórca i tworzywo” – jest   ►►TU 

 


[1] Kapitan. 2019; czas: 50 min. Scenariusz i reżyseria: Kryspin Pluta; zdjęcia: Grzegorz Hartfiel; dźwięk: Mariusz Bielecki, Maciej Krupa, Maciej Odrowąż Sypniewski, Piotr Pastuszak, Marcin Popławski; muzyka: Mikołaj Majkusiak; montaż: Ziemowit Jaworski; producent: Dariusz Dikti; produkcja: „Darek Dikti Biuro Pomysłów”; współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej, Gdyńskie Centrum Kultury, Urząd Miasta Gdyni; dystrybucja: Polski Instytut Sztuki Filmowej, Miasto Gdynia, Gdyńskie Centrum Kultury; premiera: 19 września 2019 (Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni).

[2] Kryspin Pluta (ur. 1981) – reżyser filmów dokumentalnych. Absolwent socjologii na Wydziale Nauk Społecznych oraz reży­se­rii na Wydziale Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego (Uniwersytet Śląski w Katowicach); absolwent kursu doku­men­tal­nego Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Andrzeja Wajdy; absolwent podyplomowych studiów pedagogicznych na Akade­mii Marynarki Wojennej; pracuje z młodzieżą w warsztatach filmowych w Fundacji Inicjatyw Twórczych „Fordewind”; czło­nek Stowarzyszenia Filmowców Polskich; sternik morski; instruktor żeglarstwa (uczy dzieci w klasie Optimist), płynął (jako nau­czy­ciel i filmowiec) w dwóch rejsach Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego (2013, 2015). Wybrana filmografia (scenariusz i reżyseria): Kapitan (2019) – 50 min.; Optimista (2013) – 44 min.; Martijn & Zoë (2011) – 42 min.; Magellan (2011) – 11 min.; Kurs na Jamboree (2011) – 22:07; Wyspa Wik­torii (2008) – 11 min.; Gadzio (2007) – 15 min.

[3] Napisałem „co najmniej od 40 lat”, bo od tylu jestem naocznym świadkiem i uczestnikiem działań Krzysztofa Baranowskiego, ale de facto było ich więcej.

[4] Morelowska, Karolina. „Baranowski: Do szkoły chodziłem z prądem”. Polska The Times, 2008-07-21, Warszawa; str. 5.

[5] Był nim Bolesław Faron (ur. 1937) – profesor, historyk literatury polskiej, krytyk, publicysta, minister oświaty i wychowania w latach 1981-1985. To jedyny – jak dotąd – gospodarz polskiej oświaty, który dostrzegł w SzPŻ KB opisane wyżej wartości. Gdyby nie jego aprobata i poparcie, pierwsza SzPŻ KB 1983-1984 nie wypłynęłaby zgodnie z założeniem, jeśli w ogóle. Za dalekowzroczność i odwagę wyrażone daniem zielonego światła niekonwencjonalnej w sumie organizacji ja i wszyscy kadrowicze ze Szkołą związani – a zwłaszcza Krzysztof Baranowski, który zawsze to w swoich publikacjach podkreśla – jesteśmy Panu Profesorowi ogromnie wdzięczni.

[6] Więcej o tym: Robak, Kazimierz. „Aresztować Krzysztofa B. i jego szajkę!”. 2017-06-24. Portal: Periplus.pl. Dostęp: 2020-05-06. 

[7]SzPŻ KB w ciągu swego istnienia – które było wyłącznie rezultatem przebiegłości i kwestarskiej działalności Krzysztofa Baranowskiego – dowiodła swojej wartości swymi absolwentami. Jest kuźnią – wg słów prof. Farona – ludzi światłych i otwar­tych na świat. Otwiera horyzonty, uczy tolerancji dla inności i nietolerancji dla fuszerki i ciasnoty umysłów. Stoi ponad syste­ma­mi, bo uwalnia to, co w ludziach najlepsze: rozumną inicjatywę i umiejętność działania sensownego. Mało tego: SzPŻ KB  zgromadziła wokół siebie (czyli wokół osoby jej inicjatora i założyciela) wielopo­kole­nio­wą grupę ludzi profesjonalnych i ideowych jednocześnie, którzy potrafią ją prowadzić, a przez lata wypraco­wa­li metody działania. Czy o taką instytucję nie powinien zabiegać każdy rząd, któremu leży na sercu dobro obywateli i przyszłość kraju?” [„Aresztować Krzysztofa B. i jego szajkę!”]

[8] Michałowska, Katarzyna. „Kapitan – wielowymiarowa opowieść o Krzysztofie Baranowskim”. 2019-09-22. Portal: Magazyn „płyń Pod Prąd”. Dostęp: 2020-05-06.


► Periplus – powrót na Stronę Główną