Było to jesienią 2008 roku.
Ilja Iosifowicz Piwnik (ur. 1962): Stalin po spotkaniu ze św. Matroną (2008; olej na desce)
To jest ikona z cerkwi pod wezwaniem świętej, apostołom równej Olgi (Rawnoapostolnaja Olga) w Strielnej, leżącej w aglomeracji petersburskiej.
Źródła – jak źródła: sam nie zobaczysz – trudno uwierzyć; ale tu chyba wątpliwości nie ma, skoro nawet odpowiednie hasło jest w ► rosyjskiej Wiki, a i mnóstwo innych źródeł rosyjskich to potwierdza.
Kobieta na ikonie to Matrona Dmitriewna Nikonowa (1885-1952), zwana Matroną Moskiewską – jasnowidząca, święta rosyjskiej cerkwi prawosławnej, urodzona bez oczu, a od siedemnastego roku życia bez władzy w nogach.
Postać męska – wiadomo.
Matrona – jako cudotwórczyni, uzdrowicielka, czytająca w myślach i księdze czasu – była znana i otoczona kultem od siódmego roku życia. Jej przepowiednie – na przykład o nadejściu przewrotu bolszewickiego i jego następstwach – sprawdzały się co do joty. Przewidywała też kolejne wizyty milicji, które w czasach stalinowskich represji spadających na cerkiew i wierzących znaczyły tylko jedno: aresztowanie i egzekucję albo powolną śmierć w gułagu. Matrona zawsze dzień wcześniej zmieniała mieszkanie, co pozwalało pozostać na wolności nie tylko jej, ale i tym, którzy ją gościli.
Antyreligijna kampania prowadzona przez bolszewików doprowadziła do tego, że w roku 1939 w całym ZSRR było jedynie 100 cerkwi katedralnych i parafialnych (niektóre źródła mówią o trzystu). Odmiana przyszła dwa lata po ataku armii niemieckiej na ZSRR (22 czerwca 1941) i po zwycięstwach pod Stalingradem (2 lutego 1943) i na łuku kurskim (4 lipca – 1 sierpnia 1943). Stalin, prawdopodobnie po to, by spełnić życzenia zachodnich aliantów i pokazać im, jakimi swobodami cieszą się radzieccy obywatele (a w zamian uzyskać jakże niezbędną pomoc materiałową), nakazał 4 września 1943 r. dowieźć na Kreml zwierzchników Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej: Siergija – patriarchę moskiewskiego i całej Rusi, Aleksija – metropolitę leningradzkiego oraz Nikołaja – metropolitę krutickiego i kilku innych duchownych (podobno żaden z nich nie miał pojęcia, dokąd i po co ich wiozą).
Aleksandr Aleksandrowicz Smolin (1927-1994): Spotkanie Stalina z hierarchami cerkiewnymi
Przedstawił hierarchom plan sojuszu władzy świeckiej i duchownej na czas wojny, który został przyjęty z wdzięcznością, zwłaszcza że była w nim częściowa restytucja majątków cerkiewnych i amnestia dla uwięzionych i wciąż żywych duchownych. Hagiografowie[1] piszą jeszcze o pół miliardzie rubli pomocy dla zagospodarowania odzyskanego majątku, ale na to potwierdzenia w dokumentach nie ma.
Wcześniej jednak, gdy w październiku 1941 roku armia niemiecka zbliżała się do Moskwy, miało nastąpić wydarzenie, które – nie mając żadnego potwierdzenia w dokumentach – jest legendą stworzoną prawdopodobnie przez stalinowców na zasadzie „byli/spotkałem ludzi, którzy to widzieli”. Otóż w tymże październiku Stalin miał spotkać się z Matroną, a ona mu przepowiedziała, że obroni miasto i wygra wojnę. I to właśnie mityczne spotkanie (czy raczej: moment po) jest tematem ikony.
Namalował ją Ilja Iosifowicz Piwnik (ur. 1962), petersburski ikonopis.
Do cerkwi ją wstawił – 24 października 2008 roku, a przynajmniej tego dnia napisał o tym portal cerkiewny Russkaja Linia – ihumen Jewstafij / Eustachy (née Żakow).
Ihumen Eustachy zapala lampkę przed ikoną ze Stalinem i św. Matroną w cerkwi św. Olgi
fot. ИТАР-ТАСС/Интерпресс/Замир Усманов
Ihumen (odpowiednik katolickiego przeora) Eustachy, zanim wstąpił na drogę świątobliwości, jako Michaił Michajłowicz Żakow (ur. 1941), ukończył studia medyczne ze specjalizacją w kardiologii, studia filozoficzne (wykładał marksizm-leninizm) i pedagogiczne. Był członkiem partii komunistycznej – wystąpił z niej w roku 1974, gdy wybrał seminarium duchowne. Służba boża nie przeszkodziła mu w byciu zagorzałym stalinistą: w wywiadach nazywa Josifa Wissarionowicza „ojcem” i „ojcem narodów”, mówi , że generalissimus we wszystkich sposobnych momentach jest w jego modlitwach i myślach. W liście otwartym z dn. 12 listopada 2009 r. do prezydenta Miedwiediewa napisał, że „kto rzuca kamieniem w Stalina, uderza w wielką historię naszego kraju”. Jest przekonany, że Stalin odwiedził św. Matronę, bo tak mówili mu ludzie, którzy to widzieli. Pomysł ikony zaczerpnął z… moskiewskiej cerkwi św. Nikołaja, gdzie zawisła ikona św. Matrony z Józefem Stalinem. Malarza Piwnika poprosił tylko, by zrobił replikę obrazu odpowiednio większą i z mocniejszym akcentem na postaci Wodza Narodów.
Tak wygląda (wyglądała?) ikona anonimowego malarza, zawieszona w moskiewskiej cerkwi św. Nikołaja
Ufundował ikonę niejaki Aleksandr I. Jewsiejew: na niektórych fotografiach widać w lewym dolnym rogu obrazu tabliczkę z jego nazwiskiem jako donatora[2].
Miesiąc później (wiadomość podano 28 listopada 2008) hierarchowie zwolnili Eustachego z funkcji opiekuna cerkwi. Komentując napisali, że nie ma to związku z ikoną, bo ihumen chciał zwolnienia już wcześniej. Stwierdzili też, że wizerunek Matrony i Stalina nie jest żadną ikoną, a ot takim sobie zwyczajnym obrazem. A tak w ogóle, to duchowny nie może wieszać niekanonicznej ikony tam, gdzie chce.
Ihumen Eustachy na tle ikony ze św. Matroną i Stalinem
Ihumen Eustachy oświadczył w wywiadzie, że nie ma najmniejszych wątpliwości, iż Stalin był człowiekiem głęboko wierzącym, gdyż tak twierdzili patriarchowie moskiewscy Siergij i Aleksij. Poza tym nie chce słuchać, jak tresowane pudle demokracji szczekają na martwego lwa.
Nowy opiekun cerkwi św. Olgi napisał do prasy, że nikt w jego świątyni nie postrzegał ikony św. Matrony, „na której również przedstawiono Stalina”, jako ikony Stalina – ikona ta jest świadectwem mocy modlitwy św. Matrony za Ruś. Natomiast gazety i telewizja, prześladują Eustachego, przekręcają fakty, a nawet nie boją się zwyczajnie łgać.
Ikonę zabrał do domu sponsor, czyli Aleksandr Jewsiejew.
Organizacja „Komuniści Petersburga i Len-obłasti” wystąpiła z wnioskiem o kanonizację Stalina, a jej lider, Siergiej Aleksandrowicz Malinkowicz (ur. 1975), obiecał, że wkrótce zostanie wydrukowanych 10 tysięcy obrazków z ikoną do rozdania tym, dla których Stalin od dawna jest świętym.
I tylko malarz Piwnik narzekał, że stracił klientów, przymiera głodem i zupełnie nie rozumie dlaczego. Długo jednak nie narzekał, bo został wykładowcą w cerkiewnym Centrum Duchowym i Edukacyjnym w Petersburgu.
Ihumen Eustachy przed ikoną ze św. Matroną i Stalinem
W tym miejscu, dla równowagi, przytoczę opinię Aleksieja Aleksiejewicza Griszina (ur. 1963), prezesa Centrum Analityczno-Informacyjnego „Religia i społeczeństwo” . Twierdzi on, że to partia komunistyczna, wymierająca z przyczyn historycznych, musi poszerzyć swoją bazę wyborczą tylko po to, by przetrwać jako organizacja polityczna. A ponieważ większość ludności Rosji stanowią prawosławni, dla komunistów są oni naturalnym – choć doktrynalnie nienaturalnym – wyborem i celem. Jednak prawosławni – a również wyznawcy innych tradycyjnych religii w Rosji – uważają komunizm za ideologię diabelską, a Stalina za wikariusza szatana. Tak więc to nie Cerkiew trzyma się stalinistów, a staliniści trzymają się Cerkwi – z desperacji, by znaleźć jak najszersze grono zwolenników.
Tyle Griszin, a sądzę, że jego pogląd wart jest uwagi. Nawet jeśli lektura komentarzy czytelników wszystkich rosyjskich portali – od prawosławnych, przez świeckie, do komunistycznych – podpowiada mi zupełnie co innego.
Andrzej Waligórski swego czasu napisał, a Olek Grotowski zaśpiewał wiersz pt. Ballada o św. Włodzimierzu, który zaczyna się tak:
Między żywych schodzi co jesieni
dobry święty – towarzysz Lenin,
wieczorami stąpa po asfalcie
w leninówce i w niemodnym palcie.
Powie ktoś: nie o Leninie była mowa. Prawda. Ale błąd w nawigacji niewielki. W świetle dwóch faktów – 1) ihumen Eustachy zapytany, co sądzi o usunięciu Lenina z moskiewskiego mauzoleum, odpowiedział, że byłoby to bluźnierstwo; 2) stryjeczny brat babki ihumena (Lubow Aleksandrowny Ardaszewej-Ponomariewej, 1832-1895) to właśnie Władimir Iljicz Uljanow ps. Lenin – poprawka staje się tak minimalna, że można ją pominąć.
Gdybym miał z tego wszystkiego wysnuć jakiś zwięzły wniosek, wyszłoby na to, że jestem jednostronny. Więc sobie na razie daruję podsumowania.
Kazimierz Robak
14 listopada 2022
[1] Mam tu na myśli Jurija Borysowicza Boriewa (ur. 1953) i jego Staliniadę. Pierwodruk tej książki – pt. Prywatne życie Stalina – miał miejsce w Polsce (Warszawa, Tow. Wydawnicze „Rój”, 1989). Boriew twierdzi, że była ona zakazana w ZSRR, jednak jej pierwsze wydanie rosyjskie (oficyna Sowietskij Pisatiel) ukazało się w 1990 r. w nakładzie stutysięcznym, choć bez numeru międzynarodowego rejestru ISBN. Gdy tę książkę czytałem, cały czas miałem wrażenie, że unosi się nad nią niewidzialne motto „Zbój i skurwysyn – ale nasz zbój i skurwysyn!”, jest więc to dla mnie to przewrotna apoteoza Józefa Wissarionowicza.
[2] Икона написана на пожертвование Александра И. Евсеева.
Do P.T. tych, którzy zadali sobie trud, by zajrzeć do tego przypisu:
Wszystkie fakty, daty, wypowiedzi podane w tym artykule mają swoje potwierdzenie w źródłach, które były publikowane w prasie i na stronach rosyjskich, angielskich, francuskich, hiszpańskich, litewskich (czy źródła te są wiarygodne, to sprawa inna). Mogłem wszędzie dodawać przypisy źródłowe, ale przecież to nie jest rozprawa naukowa tylko publicystyka. Wybaczcie!