Równo 43 lata temu, 17 kwietnia 1981 roku o godzinie 05:30, po obłożeniu cum przed kapitanatem portu w Gdańsku padła komenda „Tak stoimy!”. Rejs antarktyczny „Pogorii” stał się historią.
Za nami były 132 dni żeglugi i 20.820 mil morskich[1], bo z Gdyni wypłynęliśmy 7 grudnia 1980 r., oddając cumy o 11:00. Pogoria co prawda wracała poturbowana po wypadku na torze wodnym w ujściu Łaby, ale byliśmy wszyscy cali i zdrowi, zadanie zostało wykonane, a żaglowiec za kilka godzin przechodził do Stoczni Gdańskiej, skąd – wiedzieliśmy – miał wyjść po miesiącu jak nowy.
5 lutego 1981: Pogoria w Zatoce Admiralicji przy Wyspie Króla Jerzego
fot. Andrzej Makacewicz
Nigdy do tej pory nie robiłem tableau rejsu, by pokazać twarze tych, którzy Pogorią wówczas płynęli. Fotografii niby mam dużo, ale gdy przyszło do wybierania, zaczęły się kłopoty – widać je po różnorodności (i braku) zdjęć poniżej. Z opisem nie było problemu: nie ma to, jak cytować siebie samego – proste, łatwe i przyjemne. A do tego – ponieważ tekst i zdjęcia pochodzą „z epoki” – wszyscy są tacy piękni i młodzi… I jeszcze wszyscy są.
Nasz statek liniowy Gdynia — Antarktyka — Gdynia (GAG), zaprasza miłych gości na ekspresową przejażdżkę na trasie południkowej 62°S — 54°N.
Pokład naszego żaglowca nadaje się idealnie do zażywania ruchu na świeżym powietrzu: 7 m od nagelbanków lewej burty do nagelbanków prawej burty i 40 m od kontrafałów kliwrów do szotów bezana. Dodatkową atrakcją jest możliwość przemieszczania się w pionie do wysokości bombramrei (30 m wzwyż) i głębokości zęz (5 m pod pokładem). W przestrzeni zawartej w tych ekstremach znajduje się wiele obiektów gwarantujących aktywny wypoczynek naszych miłych gości.
Tak witał polarników na Wyspie Króla Jerzego nasz podpokładowy nieregularnik „Głos z Kubryku” artykułem uzyskanym przez redakcję od Dyrektora GAG (dodatkowo zatrudnionego na stanowisku kierownika obiektu pływającego sy Pogoria). Ponieważ odznacza się on celnością charakterystyki (pisany był przecież po dwóch miesiącach wspólnej żeglugi) i doskonale pasuje właśnie w tym miejscu, posłużmy się nim jako swoistym mottem.
A więc — kim jesteśmy?
Kapitan wydaje się osobnikiem nijakim, poza jego dziwną skłonnością do choroby morskiej pod wpływem zapachu zapałki przy zapalaniu papierosa.
Krzysztof Baranowski, lat 42, jachtowy kapitan żeglugi wielkiej (j.k.ż.w.), zwany dalej również: Kapitan, Dyrektor, Grotmaszt, Naczelnik, Master, Kierownik Obiektu Pływającego, a także Krzysztof. Inżynier elektronik, dziennikarz, pisarz, filmowiec, żeglarz. Znany szeroko z ekscentrycznych wybryków: m.in. odbył samotną podróż dookoła świata na jachcie Polonez, wokół trzech przylądków — Agulhas, Leeuwin i Horn. Poza tym gra na gitarze i śpiewa (również po hiszpańsku), a w kabinie nawigacyjnej hoduje Myszkę Miki (o czym przy okazji). (fot. Ryszard Halba)
Załoga stała składa się z osobników spokojnych, nie posuwających się do brutalności, przygotowanych do udzielenia Wam kompletnych informacji na temat interesujących obiektów wspomnianych wyżej, ze szczególnym uwzględnieniem okresu od kiedy obiekty te nie były czyszczone, skrobane, malowane, myte, szyte itp.
Andrzej Marczak, lat 42, j.k.ż.w., zastępca Kapitana, zwany dalej Chief. Z wykształcenia inżynier. Płynął z Ludomirem Mączką i Wojciechem Jacobsonem na Marii do Peru w 1973-74, startował też kilka razy w Bałtyckich Regatach Samotników. Zwolennik ścisłej dyscypliny i porządku. To, że nie doznał ataku serca na pierwszy widok niezsubordynowanej i krnąbrnej zbieraniny, jaką stanowiła załoga, zawdzięczać należy jego dużej odporności („Andrzeju, nie przesadzaj — powiedział do niego pod koniec rejsu Kapitan z łagodną perswazją — to i tak chyba najlepsza załoga, z jaką pływaliśmy kiedykolwiek”. „Nie podlizuj się załodze” — odpowiedział Chief, co jednak nie przeszkadzało mu później przyznać Kapitanowi racji). (fot. Kazimierz Robak)
Wojciech Fok, lat 29, instruktor żeglarski, zwany dalej Bosman. Wieloletni bosman szkunera Zew Morza, na którym opłynął dookoła świat (w ośmioosobowej załodze!) w 1973-74, brał udział w Operacji Żagiel ’76 z okazji 200-lecia Stanów Zjednoczonych oraz w wyprawie płetwonurków „Karaiby ’78”. Dokładne przeciwieństwo głównego bohatera piosenki „na pokładzie od rana ciągle słychać…”, pełen zadumy i filozoficznego spokoju. Wolny od nałogów. (fot. Ryszard Halba)
Stanisław Bojaruniec, lat 35, ongiś żeglarz, aktualnie zawodowy kucharz z 13-letnim stażem, na etacie PLO. Zwany dalej Kuk, Kucharz lub po prostu Stasio. Absolutnie rewelacyjny w swoim fachu, towarzysko groźny w pierwszym starciu. Jedna ze zwrotek piosenki, którą ułożyliśmy dla niego, brzmiała:
Różne rzeczy już widziałem,
na Batorym gotowałem —
dzięki mnie jeszcze zasłynie
kuchnia na tej barkentynie.
Słowa te okazały się prorocze. (fot. Ryszard Halba)
Romuald Mineyko, lat 28, sternik jachtowy (st.j.), szef maszyny, zawodowiec, również z PLO; zwany dalej Romek. Nie pali, za to gra na gitarze i śpiewa (i to jak!). (fot. Ryszard Halba)
Marek Kleban, lat 33, st.j. Również maszynista, choć nieetatowy. Ognisty dyskutant, oprócz żeglarstwa uprawia też bojery. (fot. Kazimierz Robak)
Pozostała część załogi stanowi niezwykle barwną zbieraninę artystów i rzemieślników (każdy w swoim zawodzie), godną naukowych opracowań etnograficznych. W takim towarzystwie nasi mili goście będą mieli zapewnioną rozrywkę i wiele różnorakich emocji.
WACHTA I
Dariusz Bogucki, lat 53, j.k.ż.w., zwany również Dziadek, Szaman Morski. Inżynier budownictwa okrętowego. Inicjator, uczestnik i kapitan wielu rejsów w rejony polarne, m.in. na jachcie Gedania, w trakcie 14-miesięcznej podróży za oba kręgi polarne odwiedził Wyspę Króla Jerzego. Aktualnie — pierwszy oficer (odpowiedzialny za nawigację), w drodze powrotnej, razem z Chiefem, pełnił obowiązki zastępcy Kapitana. (fot. Ryszard Halba)
Tomasz Gasiński, lat 21, zwany również Młody. Student z Krakowa, członek Bractwa Żelaznej Szekli, dwukrotny uczestnik OPERACJI ŻAGIEL (Zew Morza i Pogoria). Bez stopnia (b.s.). (fot. Kazimierz Robak)
Włodzimierz Ławacz, lat 43, b.s., biogeochemik. Jadł chleb z niejednego pieca, teraz jedzie jako polarnik na stację im. Arctowskiego, by spędzić tam cały rok. (fot. Kazimierz Robak)
Ryszard Mokrzycki, lat 26, st. m., zwany również Ranzo, Człowiek Majora (lub nawet Major), Mróweńka. Inżynier elektronik, niegdyś krakowianin, obecnie z Piły (szukać pod „Unitra Service”). Najszybciej awansujący członek załogi — w drodze powrotnej oficer trzeciej, a później drugiej wachty. Mistrz piosenki żeglarskiej i obyczajowej. (fot. Kazimierz Robak)
Zbigniew Studziński, lat 24, st. m., zwany przez pewien czas Makaron. Student Politechniki Warszawskiej, nie do zagięcia w regulaminach i przepisach żeglarskich. W drodze powrotnej (od równika) — trzeci oficer, czyli szef trzeciej wachty. (arch. Zbigniewa Studzińskiego)
WACHTA II
Jan Kłossowski, lat 29, j.k.ż.w., zwany też Dżonny. Geolog. Mąż zaufania załogi, o dużych zdolnościach oratorskich. Niezmordowany astronawigator. W drodze powrotnej — pierwszy oficer na miejsce Dariusza Boguckiego. Stopień żeglarski i awans mówią same za siebie. (fot. Zbigniew Studziński)
Zbigniew Kleban, lat 28, b. s., pracownik Gdańskiej TV, działacz Bractwa Żelaznej Szekli. Na pokładzie pełnił również funkcję intendenta. Człowiek absolutnie pozbawiony nerwów, niemożliwy do wyprowadzenia z równowagi. Brat Marka. (fot. Kazimierz Robak)
Stefan Misiaszek, lat 43, st. j. Elektronik płynący na stację im. Arctowskiego, by (tak jak Włodek) spędzić tam cały rok. Na Pogorii główny opiekun urządzeń radiowych. (fot. Włodzimierz Ławacz)
Zdzisław Szczepaniak, lat 39, st. m., zwany wyłącznie Sławek. Dziennikarz, kierownik działu kultury „Dziennika Łódzkiego”. (fot. Ryszard Halba)
WACHTA III
Janusz Kawęczyński, lat 29, jachtowy kapitan żeglugi bałtyckiej, zwany wyłącznie Geograf. Absolwent Wydziału Geografii UW, pracownik Almaturu, członek Akademickiego Klubu Płetwonurków. W drodze powrotnej podzielił razem z Chiefem funkcję radiooficera. (fot. Kazimierz Robak)
Andrzej Makacewicz, lat 25, st. j., zwany dalej Makac lub Makacy. Z wykształcenia meteorolog. Płetwonurek Warszawskiego Speleoklubu PTTK, grotołaz, alpinista, instruktor narciarstwa. (fot. Jerzy Krug)
Wojciech Przybyszewski, lat 30, b. s., paleontolog. Płetwonurek Warszawskiego Speleoklubu PTTK, grotołaz, alpinista, chodząca encyklopedia speleologii polskiej i światowej. (fot. Kazimierz Robak)
Kazimierz Robak, lat 30, b. s., dziennikarz Interpress-Sport z Warszawy. (fot. Wojciech Przybyszewski)
WACHTA IV
Wojciech Burkot, lat 21, st. m., student z Krakowa, podobnie jak Młody, członek BŻS, dwukrotny uczestnik OPERACJI. (fot. Ryszard Halba)
Henryk Bartoszuk, lat 44, st. m., dyrektor Domu Dziecka, uczestnik OPERACJI ŻAGIEL ’80. W całym rejsie pełnił funkcję ochmistrza, w drodze powrotnej (Wyspa Króla Jerzego — równik) — czwarty oficer, na miejsce Wojtka. (fot. Ryszard Halba)
Stanisław Choiński, lat 27, st. m., Stachu. Płetwonurek Warszawskiego Speleoklubu PTTK, speleolog, alpinista. Mistrz rękodzieła i plecionkarstwa żeglarskiego. W drodze powrotnej (od równika) — czwarty oficer, na miejsce Henia. (fot. Ryszard Halba)
Wojciech Sławiński, lat 32, b. s., zwany Meteor, znany również jako „mąż Hanki Kowalskiej”. Z wykształcenia i zawodu meteorolog. Nieufny wobec świata i ludzi. (fot. Kazimierz Robak)
Polecamy nasze usługi. [2]
A teraz przedstawmy przybyłych na „Pogorię” polarników, którzy pożeglowali z nami do Gdyni. Oto oni:
Wojciech Chudzyński („Małolat”), lat 30. Urodzony dokładnie w tym samym roku, miesiącu, dniu i godzinie co Geograf, okazał się ponadto moim bliskim sąsiadem z Ursynowa, co — zważywszy dzikość i odległość tej dzielnicy od cywilizacji — jest również faktem na tyle wyjątkowym, że godnym odnotowania. Sternik jachtowy. Z zawodu elektryk. (fot. Ryszard Halba)
Ryszard Gutkowski („Gucio”), lat 27. Biolog, pracownik naukowy białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego.
Ryszard Halba, lat 38. Biolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego. Cichy, spokojny, milczący. Niezwykle taktowny i kulturalny. Typ samotnika. (arch. Ryszard Halba)
Jerzy Kaszubowski („Gwidon”), lat 31. Kierowca, zawodowy podoficer marynarki wojennej.
Jerzy Komorowski („Hrabia”), lat 50, geofizyk.
Eugeniusz Moczydłowski („Gienia”), lat 32, pracownik naukowy Instytutu Ekologii PAN, na stacji szef grupy zimującej. Jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, dwukrotny kaphornowiec, uczestnik wielu rejsów, m.in. na sy Konstanty Maciejewicz wokół Hornu (ze wschodu na zachód) i sy Gedania w jej słynnej podróży „za oba kręgi polarne”. (fot. Ryszard Halba)
Jan Styczyński, lat 43, mechanik. Swego czasu był również marynarzem, uczestnikiem kilku rejsów polarnych.
Jerzy Szyłak-Szydłowski („Szaszłyk”), lat 31, radiooperator z „Arctowskiego”. Absolwent WAT-u, oficer LWP.[3]
Koniec cytatów. Schodząc z trapu 43 lata temu jeszcze nie wiedziałem, choć przeczuwałem, że właśnie zaczął się w moim życiu rozdział „Pogoria”. Trwa do dziś.
17 kwietnia 1981: schodzę z trapu Pogorii w Gdańsku
fot. Jerzy Krug
Kazimierz Robak
17 kwietnia 2024; 05:30
Na Stronie Głównej
fotografia Zbigniewa Studzińskiego:
[1] 7 grudnia 1980 – 17 kwietnia 1981 – rejs antarktyczny Pogorii
Kapitan: Krzysztof Baranowski
zastępca kapitana: Andrzej Marczak
załoga etatowa: bosman – Wojciech Fok, kuk – Stanisław Bojaruniec, I mechanik – Romuald Mineyko, II mechanik – Marek Kleban,
załoga niezawodowa: Henryk Bartoszuk, Dariusz Bogucki, Wojciech Burkot, Stanisław Choiński, Tomasz Gasiński, Janusz „Geograf” Kawęczyński, Zbigniew Kleban, Jan Kłossowski, Włodzimierz Ławacz (do 1981-02-04), Andrzej Makacewicz, Stefan Misiaszek (do 1981-02-04), Ryszard Mokrzycki, Wojciech Przybyszewski, Kazimierz Robak, Wojciech Sławiński, Zbigniew Studziński, Zdzisław Szczepaniak
grupa zaokrętowana na Stacji im. Arctowskiego (1981-02-07): Wojciech Chudzyński, Ryszard Gutkowski, Ryszard Halba, Jerzy Kaszubowski, Jerzy Komorowski, Eugeniusz Moczydłowski, Jan Styczyński, Jerzy Szyłak-Szydłowski
trasa: Gdynia (7 grudnia 1980) – Kanał Kiloński (12/13 grudnia 1980) – reda Falmouth (23-24 grudnia 1980) – Las Palmas (2 stycznia 1981) – przecięcie równika na 028°55” W (12 stycznia 1981) – Cieśnina Le Maire’a (1 lutego 1981) – Cieśnina Bransfielda (3 lutego 1981) – Zatoka Admiralicji, Wyspa Króla Jerzego; Stacja im. Arctowskiego (4-7 lutego 1981) – Stanley, Falklandy (12-13 lutego 1981) – Rio de Janeiro (25-27 lutego 1981) – reda Falmouth (8-9 kwietnia 1981) – reda Lymington w cieśninie Solent (10 kwietnia 1981) – Cuxhaven (13-14 kwietnia 1981) – Kanał Kiloński (14/15 kwietnia 1981) – Gdańsk (17 kwietnia 1981)
długość trasy: 20 820 Mm.
czas trwania: 132 dni
[2] Robak, Kazimierz. Pogorią na koniec świata. Gdańsk : Wyd. Morskie, 1983; s. 16-20.
[3] Robak, Kazimierz. Pogorią na koniec świata. Gdańsk : Wyd. Morskie, 1983; s. 79.