Z Singapuru przyszedł list…
W ostatnim dniu ubiegłego roku przyszedł list z Singapuru zatytułowany „Darów wszelkich w Nowym Roku”, a w nim:
Z całego serca życzymy Wam zdrowia i wszelkiej pomyślności w Nowym Roku.
Oby Rok Koguta był dla Was jeszcze lepszy niż mijający Rok Małpy.
Dzisiaj byliśmy na Mount Faber, gdzie – w Waszym i naszym imieniu – dzwoniliśmy dzwonem ‘Dar Pomorza’
(zdjęcia w załączeniu).
Szymon z rodziną.
Za życzenia podziękowałem co prawda natychmiast, ale wstyd mi, że dopiero teraz zabieram się do tego tematu.
Singapur – wiadomo.
„Mount” czyli góra, a właściwie wzgórze Faber znane jest raczej tylko tym, którzy w Mieście Lwa byli: ma 105 metrów wysokości, park na samym szczycie z widokiem na miasto i okolice, a w parku – terminal kolejki linowej na Sentosę, wysepkę na południu Singapuru pełną przybytków rozrywki takich jak delfinarium, akwarium, park Universal Studios, półkilometrowy zjazd MegaZipem, kolejki grawitacyjne itd. (kasyno to również „przybytek rozrywki”? bo też tam jest).
Na Mount Faber znajduje się zakątek zwany Ogród Szczęśliwych Obietnic, w którym opleciony kwiatami łuk utrzymuje ogromny, ważący 140 kilogramów, dzwon z wyrytym napisem DAR POMORZA 1910.
Dla mieszkańców Singapuru jest to Dzwon Szczęścia – jego dźwięk przynosi dzwoniącym szczęście i miłość, o czym informuje pierwsza ze stojących obok tablic:
Od 1909 roku stuletni 'Dzwon Szczęścia’ służył jako instrument nawigacyjny na pokładzie legendarnego polskiego statku ‘Dar Pomorza’. Po ponad 80-letnim pływaniu i uczestniczeniu w polskiej historii morskiej, dzwon został w 1992 roku ofiarowany jako dar dla wyspy Sentosa i tam umieszczony w kwietnym ogrodzie Parku Orchidei. Później został przeniesiony na szczyt Mount Faber, gdzie pozostaje do dziś.
Na tym szczycie, przypisany do specjalnego miejsca – Ogrodu Szczęśliwych Obietnic, dzwon błogosławił już wielu zwiedzających i nowożeńców swym dźwiękiem miłości i pokoju. Obfitość szczęścia udzielanego od lat sprawia, że wiele osób wierzy, iż jeśli dwie lub więcej osób zadzwoni wspólnie, będą one obdarzone wiecznie trwającym szczęściem, pokojem i harmonią.
Na tablicy sąsiedniej, ufundowanej przez ambasadę RP w Singapurze, obok fotografii Białej Fregaty widnieje napis:
„Dar Pomorza”, zwany również Białą Fregatą, jest słynnym, polskim pełnorejowym żaglowcem uznawanym za jeden z najpiękniejszych statków żaglowych na świecie. Przez lata służył jako statek szkolny dla najbardziej utalentowanych i najśmielszych młodych polskich żeglarzy. Pływając po całym świecie bardzo szybko stał się częścią pasjonującej morskiej historii Polski.
Dziś „Dar Pomorza” zaprasza zwiedzających jako pomnik historii w nowoczesnym polskim porcie Gdynia.
30 sierpnia 2012.
Hasło „Singapore – Bell of Happiness” przynosi mnóstwo zdjęć.
Skąd jednak dzwon z nazwą polskiego żaglowca w Singapurze?
Turyści powtarzają na ogół informacje za cytowanymi tablicami, które z kolei mówią dużo, ale wyjaśniają niewiele, bo nawet podstawowa wiedza na temat Daru Pomorza uświadamia nieścisłość chronologiczną:
fregata, zbudowana w hamburskiej stoczni „Blohm und Voss”, została co prawda zwodowana w roku 1910, ale jako niemiecki statek szkolny Prinzess Eitel Friedrich. Po pierwszej wojnie światowej, w 1919 roku, została przejęta przez Francję i ochrzczona Colbert, zaś polski Komitet Floty Narodowej kupił ją dopiero w roku 1929, a Darem Pomorza nazwał rok później. Skąd więc dzwon z nazwą polskiego żaglowca w Singapurze z taką datą?
Problemem tym zajęła się trzy lata temu Katarzyna Moritz. Jej artykuł, opublikowany przez dział historyczny portalu Trójmiasto.pl, wyczerpująco opisuje stan wiedzy na temat singapurskiego dzwonu z Daru Pomorza.
Kliknijcie tu:
► Katarzyna Moritz: „Kto rozwikła tajemnicę dzwonu Dar Pomorza z Singapuru?”
Warto też przeczytać, co o polskich śladach w Singapurze pisze Zenon Kosiniak-Kamysz – ambasador RP w tym mieście-państwie;
► Zenon Kosiniak-Kamysz: „Z orchideą w tle: polskie ślady”.
PS. Szymon, jeszcze podczas pierwszej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego, gdy w styczniu 1984 roku wypływaliśmy z Kolombo, zapytał mnie, czy jest jakaś szansa zawadzenia o cieśninę Malakka, Singapur i w ogóle o Indochiny. Wtedy, rzecz jasna, nie wchodziło to w grę, ale Szymon, jak widać, nie odpuścił: mieszka w Singapurze od 9 lat…
Kazimierz Robak
23 września 2017
Fotografie: Szymon Masłowski, Anton Diaz, Deana M., Kiran Palwasha, William Tan, Daniel Ang, AGMB5.