16 marca 2014
Spory, bo 140-kilogramowy dzwon z napisem „Dar Pomorza 1910”, najpierw przez wiele lat był w Japonii, a od 1992 roku znajduje się w Singapurze, gdzie stał się dzwonem szczęścia dla młodych par i lokalną atrakcją. Czy ma on coś wspólnego z naszym żaglowcem i jak się znalazł na drugim końcu świata?
Co jakiś czas pracownicy Narodowego Muzeum Morskiego z oddziału Statek-muzeum „Dar Pomorza”, dostają zdjęcia od polskich podróżników czy turystów, którzy w Singapurze napotkali dzwon z napisem „Dar Pomorza 1910”. Oczywiście dopytują się o jego pochodzenie. Co wiadomo o dzwonie?
Marek Twardowski, kustosz statku, w książce „Fregata Dar Pomorza”[1] umieścił informację, że pierwsza wzmianka o dzwonie pojawiła się na początku lat 80. Wtedy do redakcji miesięcznika „Morze” przyszedł list z Japonii od dziennikarza Hiroshi Nakamura, który zauważył tajemniczy dzwon w tokijskim domu handlowym, gdzie był wystawiony na sprzedaż. Dopytywany przez niego rzecznik prasowy domu towarowego wiedział tylko tyle, że był związany z polskim żaglowcem o takiej nazwie.
Po publikacji książki pracownicy muzeum dowiedzieli się trochę więcej o dzwonie, m.in. od Daniela Okrucińskiego i jego znajomych, którzy na miejscu drążyli jego pochodzenie. Udało się ustalić, że dzwon w 1992 roku został przekazany przez pana Hitomi, dyrektora Women’s University „Showa” w Tokio w Japonii na wyspę Sentosa w Singapurze, do nieistniejącego już dziś ogrodu Orchid Fantasy Garden. Hitomi, który już niestety nie żyje, należał do American Bells Society i to prawdopodobnie on zakupił dzwon na licytacji w domu towarowym w Tokio.
Na zdjęciu Hitomi-san (trzymający białą wstęgę), który kupił dzwon w Japonii i w 1992 roku przekazał go na wyspę Sentosa w Singapurze.
Fot. z prywatnego archiwum Daniela Okrucińskiego
W 2001 roku dzwon trafił do Mount Faber Park, także na wyspie, gdzie obecnie jest lokalną atrakcją jako „The Bell of Happiness” czyli dzwon szczęścia, przy którym są wykonywane pamiątkowe zdjęcia ślubne.
– Czy ten dzwon może mieć coś wspólnego z naszym legendarnym żaglowcem „Dar Pomorza”?
– Od dawna toczyła się dyskusja na temat pochodzenia tego dzwonu, ale prawdą jest, że jest to dzwon morski i że jest on z Daru Pomorza, jak to na nim jest napisane – nie ma wątpliwości mieszkający i pracujący od 1991 roku w Singapurze Daniel Okruciński, który interesuje się tematem od wielu lat, podobnie jak jego koledzy Jarosław Bartczak i Stanisław Mauszyński, badający sprawę na miejscu.
Jak wyjaśnia, dzwon ma dość spore wymiary, 580 mm wysokości i średnicę 680 mm, a o tym, że był dzwonem okrętowym ma świadczyć jego budowa (zawiesie i serce). Obecnie na „Darze Pomorza” są trzy dzwony – dwa niewielkie, tzw. wachtowe i jeden 60-kilogramowy dzwon zwycięstwa, który jest pamiątką po wygranych regatach „Operacja Żagiel” w 1972 roku.
– Duże wymiary dzwonu nie dyskwalifikują go od bycia dzwonem okrętowym, bo dopiero na powojennych statkach zaczęto stosować dzwony mniejsze i raczej symboliczne. Wcześniej dzwony okrętowe miały wymiar praktyczny i musiały ostrzegać inne statki podczas mgły, gdyż w tamtych czasach nie było jeszcze radarów. Dzwon więc musiał mieć swój wymiar, aby był słyszalny z dużej odległości. Jedyna zagadka jest w tym, że nie wiadomo, w jakich okolicznościach znalazł się w Japonii – tłumaczy Okruciński. – Najważniejszy jednak w tym wszystkim jest fakt, że jest to nasz polski dzwon i jest to od dwóch lat przy nim uwiecznione, na czym naszej braci polskiej w Singapurze bardzo zależało.
Jednak stuprocentowej pewności, że dzwon pochodzi z żaglowca, nie mają pracownicy Narodowego Muzeum Morskiego. Mimo że wskazywałaby na to data na dzwonie – 1910 rok, czyli okres, gdy żaglowiec zaczął pływać. Rok wcześniej został wybudowany.
– Na początku statek nosił zupełnie inną nazwę: „Prinzess Eithel Friedrich”. Obecną nazwę ma od 1930 roku. Więc dziwne byłoby, że dzwon oznaczony rokiem 1910 nosiłby nazwę, którą żaglowiec otrzymał 20 lat później – wyjaśnia Arleta Gałązka, kustosz statku-muzeum z NMM.
Kolejny trop z pojawieniem się dzwonu w Azji wiąże się z faktem, że „Dar Pomorza” podczas rejsu dookoła świata, w latach 1934-1935, zawinął m.in. do Japonii. Może po wizycie załogi „Daru Pomorza” w 1935 roku w Tokio przygotowano taki dzwon upamiętniający te odwiedziny?
Litery na dzwonie zostały wyryte raczej po jego odlaniu.
Fot. z prywatnego archiwum Daniela Okrucińskiego
– Była to pierwsza wizyta polskiej jednostki w Japonii. Litery na dzwonie są wyryte, czyli powstały po odlaniu dzwonu, raczej odlewa się dzwony w całości: z ozdobami i napisami. We wspomnieniach uczestników rejsu dookoła świata nie ma jednak żadnej informacji o przekazaniu dzwonu. Jest za to informacja o wycieczce do domu towarowego – tłumaczy Gałązka.
Fragment z książki „Fregata Dar Pomorza” Marka Twardowskiego, opisująca dzwon.
mat. prasowe
Pracownicy muzeum zastanawiają się też, czy obecność dzwonu w Azji może mieć związek z jakąś inicjatywą mieszkańców Pomorza z 1910 roku, którzy przecież zakupili statek za pieniądze zebrane (głównie, ale nie tylko) na Pomorzu.
– Może w 1910 roku mieszkańcy Pomorza ufundowali także ten dzwon. Ale jak trafił do Japonii? Komu miał być darowany? Niestety, zagadka ciągle pozostaje nierozwikłana – przyznaje Arleta Gałązka.
Kustosz liczy, że ktoś w końcu trafi na ślad tajemnicy i podzieli się nią z muzeum. Mimo to polska ambasada w Singapurze, niespełna dwa lata temu, podczas wydarzenia związanego z oficjalną inauguracją dzwonu szczęścia w tamtejszym parku, podkreśliła, że pochodzi on z żaglowca „Dar Pomorza”. Została też ufundowana specjalna tablica informacyjna. Lecz przy tylu wątpliwościach, raczej należałoby to potraktować w kategoriach promocji naszego kraju, niż faktu historycznego.
Katarzyna Moritz
[email protected]
Oryginalnie opublikowany na:
https://m.trojmiasto.pl/historia/Kto-rozwikla-tajemnice-dzwonu-Dar-Pomorza-z-Singapuru-n77894.html
[1] Twardowski, Marek. Fregata „Dar Pomorza”. Gdańsk : Wyd. JSC / Wyd. Maszoperia Literacka, 2009.
http://www.nmm.pl/sklep/ksiazki/fregata-dar-pomorza