Na marginesie opowiadań kpt. Ziemowita:
Kazimierz Robak: Help!

W antologii opowiadań kpt. Ziemowita pada słowo „semafor”. Autor, opisując kurs żeglarski w Kruszwicy nad jeziorem Gopło w 1953 r., na którym miał być instruktorem, wspomniał:

Kursy były liczne: 10 dezet, a więc ok. 100 osób. Poza szkoleniem praktycznym prowadzone były zajęcia teoretyczne, ale także inne zajęcia np. sygnalizacja „semaforem”. Tak – i nawet musiałem się tego szybko nauczyć.

Dołączył też zdjęcie…

 

Archiwum Ziemowita Barańskiego

 

…na którym grupy kursantów[1] ćwiczą machanie chorągiewkami, by nauczyć się przekazywania wiadomości na odległość.

Ziemowit wspomniał też o „semaforze” w swoim najnowszym opowiadaniu (►Radionawigacja◄), zapowiadając:

… to temat na oddzielne wspomnienia o mozolnej nauce posługiwania się alfabetem Morse’a i sygnalizacji „semaforem”, co było udziałem żeglarzy w tamtych czasach.

 

„Semafor” – oficjalnie nazywany „alfabet semaforowy” – pokazywał litery i cyfry za pomocą znaków tworzonych przez dwie chorągiewki. Każda litera i cyfra miała swój układ chorągiewek, a sygnalizujący musiał te pozycje (i znaczenia) zapamiętać, pamiętać i stosownie do tego ręce układać.  

Zestaw znaków „semafora” był taki:

Traf chciał, że niedawno wpadło mi w ręce zdjęcie kpt. Wojciecha Jacobsona z lat dawnych:

Archiwum Wojciecha Jacobsona

Znajomość regatowej kariery kpt. Jacobsona podsunęła mi zupełnie inne przeznaczenie chorągiewek, dlatego zapytałem, w jakich to regatach wówczas sędziował. Na co dostałem odpowiedź:

Na zdjęciu nie sędziuję, a trzymam w rękach chorągiewki sygnalizacyjne. W latach pięćdziesiątych nie było UKF/VHF i na egzaminie już na stopień żeglarza obowiązywała umiejętność sygnalizacji tzw. semaforem, który służył do porozumiewania się między jachtami. Mało praktyczny i rzadko stosowany, głównie do ćwiczeń. Pamiętam jedno, może dwa, praktyczne użycia.

 

Ja co prawda sygnalizacji „semaforem” na żaden stopień nie musiałem się już uczyć, ale z tym rodzajem sygnalizacji zetknąłem się bezpośrednio w roku 1965 i nie ukrywam, że miała ona na mnie (a sądzę że i na sporą część mojej generacji) duży wpływ.

 

Okładka płyty długogrającej: The Beatles Help! (EMI, Parlophone; 1965-08-06; fotografie: Robert Freeman)

 

Piąty studyjny longplay (dla młodszego pokolenia: winyl) Bitelsów stał się płytą kultową natychmiast. Pierwsza strona zawierała siedem piosenek z najnowszego filmu zespołu, na stronie drugiej było siedem piosenek premierowych, a wśród nich „Yesterday”.

Gdy trafiło mi w ręce wydanie amerykańskie tej płyty, przyszła refleksja: czy oni naprawdę pokazują litery H-E-L-P? Wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, a nie znając „semafora”, niczego szczególnego nie dostrzegłem. Wytwórnia amerykańska zmieniła jednak nie tylko zawartość płyty[2], ale i jej okładkę: wykorzystując te same sylwetki, przestawiła ich kolejność, tak, by lewa ręka Paula McCartneya wskazywała na znak firmowy Capitol Records. Wziąłem więc do ręki semaforowe instrukcje i odczytałem, że na okładce Parlophone’u zespół nadaje litery N-U-J-V, a Capitol puścił w świat sygnał N-V-U-J. Co to miało znaczyć? Tego nie wiedział nikt. 

 

Okładka płyty długogrającej: The Beatles Help! (Capitol Records; 1965-08-13; fotografie: Robert Freeman)

 

Wiele lat później[3] Robert Freeman, nadworny fotograf zespołu, opowiedział, że początkowo układ rąk Liverpoolskiej Czwórki rzeczywiście miał sygnalizować cztery litery tytułu:

Wydało mu się to jednak nieciekawe graficznie, dlatego zadecydował: treść jest bez znaczenia – najważniejsze, by sygnał wyglądał ładnie. I tak się stało. Amerykanie zaś zmienili układ na własną rękę i według własnych potrzeb.

O tym, co sygnalizowali „semaforem” żeglarze na polskich wodach, dowiemy się – mam nadzieję – wkrótce.

 

Kazimierz Robak
21 września 2021


[1] Dlaczego kursanci w Kruszwicy noszą białe, drelichowe mundury oraz co ma do tego Kriegsmarine i jezioro Victoria w Tanganice dowiecie się z antologii opowiadań Ziemowita Barańskiego Jak się raz zacznie… .

[2] Longplay brytyjski zawierał tradycyjnie po 7 utworów na każdej stronie: A – „Help!” (Lennon / McCartney), „The Night Before” (Lennon / McCartney), „You’ve Got to Hide Your Love Away” (Lennon / McCartney), „I Need You” (George Harrison), „Another Girl” (Lennon / McCartney), „You’re Going to Lose That Girl” (Lennon / McCartney), „Ticket to Ride” (Lennon / McCartney); B – „Act Naturally” (Johnny Russell / Voni Morrison), „It’s Only Love” (Lennon / McCartney), „You Like Me Too Much” (Harrison), „Tell Me What You See” (Lennon / McCartney), „I’ve Just Seen a Face” (Lennon / McCartney), „Yesterday” (Lennon / McCartney), „Dizzy Miss Lizzy” (Larry Williams).
Longplay amerykański zawierał (również tradycyjnie, ale dla wytwórni Capitol) po 6 utworów na każdej stronie, z tym że była tam tylko muzyka z filmu – siedem filmowych utworów Lennona, McCartneya i Harrisona przeplatały utwory orkiestrowe ze ścieżki dźwiękowej, które skomponował lub zaaranżował Ken Thorne: A –  intro wzorowane na temacie z filmów o Jamesie Bondzie (Ken Thorne), „Help!”, „The Night Before”, „From Me to You Fantasy” (Lennon / McCartney; aranż. Thorne), „You’ve Got to Hide Your Love Away”, „I Need You”, „In the Tyrol” (Ken Thorne); B – „Another Girl”, „Another Hard Day’s Night” (Lennon / McCartney; aranż. Thorne), „Ticket to Ride”, „The Bitter End / You Can’t Do That” (Thorne / Lennon / McCartney; aranż. Thorne), „You’re Going to Lose That Girl”, „The Chase” (Ken Thorne).

[3] Przeczytałem to w książce: Freeman, Robert. The Beatles: A Private View. London, UK : Mitchell Beazley, 1990, ale Freeman z pewnością wspominał o tym wcześniej w wywiadach prasowych.


PS.

Tej historii nie znajdziecie, rzecz jasna, w antologii opowiadań kpt. Ziemowita,
ale jest tam co najmniej 30 opowiadań nie publikowanych nigdzie indziej.
► Sięgnijcie po książkę (póki jeszcze jest)!

 

 

 

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną