Ffy towarzyszy mi od lat. Z szafą trudno przemierzać życie, a Ffy jest zawsze dobrym kompanem.
Po spotkaniu go po raz pierwszy (ponad trzy dekady temu) na kartkach Twojej książki „Pogorią” na koniec świata, przytuliłam go do serca i umieściłam pomiędzy fałdami istoty szarej, a potem zaległ w mym hipokampie.
Miałam dwa kultowe teksty, które cytowałam przez lata: „Ffy wyszedl z szafy” (pełna wersja, chyba 1 lub 1½ strony) – szpanując na intelektualistkę i „cykl Krebsa” (wersja symfoniczna) jako wskaźnik poziomu trzeźwości (umysłu). Te czasy minęły.
Dostałam tegoroczne życzenia od przyjaciółki z czasów liceum, która zaczęła od „Ffy wyszedł z szafy”. Ludzie pamiętają w życiu różne rzeczy.
Ffy niczym Elvis! Pozdrów go od fanki, gdy go spotkasz[1].
PS. Pojechałam odwiedzić Ojca. „Pogorią” na koniec świata zakotwiczyła obok starych wydań National Geographic. Natknęłam się na nią wczoraj. I natchnęłam. Lubię się wzruszać takimi rzeczami. Ludzie nie rozumieją. Ffy zawsze 😉
Iza zamieściła ten tekst jako komentarz na FB
(24 grudnia 2022 o 23:00 – magiczna godzina!),
a przecież jest wart samodzielnego istnienia.
[1] Już przesłałem te pozdrowienia osobie mu najbliższej, czyli jego autorowi – Zbyszkowi Studzińskiemu. On obiecał przekazać dalej, gdy tylko Ffy znów wyjdzie z szafy. A Ciebie pozdrawia wzajemnie – sam i w imieniu! I ja też.
► ► ► Co było przedtem (czyli odcinki 1-12)
► ► ► Słowo wstępne (które coś wyjaśnia, choć niekoniecznie)