Dwugłos o SzPŻ w roku 2017

Szanowny Panie Kazimierzu!

Właśnie przeczytałem Pański tekst o tegorocznej edycji Szkoły pod Żaglami kapitana Baranowskiego. Podzielam Pańskie szczere oburzenie brakiem zainteresowania JAKIEGOKOLWIEK rządu prowadzeniem i rozwojem takiego przedsięwzięcia, jak SzpŻ. Jest ono (to oburzenie!) słodko-idealistyczno-naiwne w swej wymowie. Z drugiej strony, sam Pan sobie odpowiedział na wywołane w tekście dylematy.

Który rząd potrzebuje „wartościowych ludzi, którzy są lub będą wybitnymi osobowościami w swych środowiskach. Zorganizowanych, zdyscyplinowanych, świadomych własnych możliwości i ograniczeń, umiejących gospodarować czasem i pracować w zespole”?

Który rząd ceni „ludzi światłych i otwartych na świat, z otwartymi horyzontami, nauczonych tolerancji dla inności i nietolerancji dla fuszerki i ciasnoty umysłów”?

Który rząd doceni działania „ponad systemami i to, co w ludziach najlepsze: rozumną inicjatywę i umiejętność działania sensownego”?

Żaden!!!!!

Dlaczego? Bo ludzie posiadający w. wym. cechy są niemanipulowalni, odporni na indoktrynację oraz tępą propagandę i nie mogą być wykorzystani do realizacji krótkowzrocznych, partykularnych interesów takiej czy innej partii rządzącej.

Poza tym „rząd sam się wyżywi”. Zna Pan to powiedzenie i jego autora. Czy od tamtych czasów coś się zmieniło? Tak, zmieniło się: kurs fizyki od szkoły podstawowej, przez liceum liczył 800 godzin lekcyjnych. Teraz – 200! Wszystko na temat.

A teraz, Szanowny Panie Kazimierzu, usilnie proszę zasiąść do pióra i popełnić tekst super optymistyczny, jakkolwiek kosztowałoby to wiele wysiłku.
Wśród niewielu, o których mój syn wyraża się z autentycznym podziwem i szacunkiem, jest Kadra SzPŻ. Wdrożyliście sprawiedliwe i jasne zasady funkcjonowania na żaglowcu i bez ściemniania pozwoliliście im sprawdzić się w „boju”.

Młodzi ludzie Pana czytają i nie można podcinać im skrzydeł narzekaniami na niewydolny system rządzenia, szkolenia itd. Zwłaszcza, że dostali już obuchem – informacją o odwołaniu rejsu (nie tylko ci, co mieli płynąć, ale i absolwenci). Teraz jest czas rozumnego pocieszenia i podtrzymania ducha. Nadzieja i marzenia są więcej warte niż 400 tys. brakujących złotych.

Na liście zwycięzców eliminacji w Warszawie, zobaczyłem co  najmniej pięćdziesięciu przyszłych emigrantów, zawiedzionych pierwszymi  kontaktami z dorosłym życiem, chwiejnymi systemami itp. Dlaczego pięćdziesięciu? Bo  każdy z nich ma brata, siostrę i kilku kolegów, którzy im kibicowali i razem  przełykają gorzką pigułkę rozczarowania. A może mylę się? Może są  mocniejsi, silniejsi i mniej wrażliwi niż mi się wydaje?! Oby! Oby mieli wokół siebie  osoby życzliwie poklepujące po plecach, słuchające i mówiące co trzeba i  kiedy trzeba.
Stąd właśnie wypłynęła do Pana moja prośba o jakiś super  pozytywny przekaz, którą nadal podtrzymuję. Jako komentarz do listu, proszę o ten POZYTYWNY tekst do młodzieży.
Choćby parę ciepłych zdań.

SzPŻ znowu popłynie i „dobry wiatr jej żaglom życie da”.

Pozdrawiam serdecznie

Hubert Sikorski
(ojciec Wojtka, SzPŻ-2016)

Szanowny Panie Hubercie!

Sądzę, że obaj mamy rację (dziękuję za poparcie i dobre słowa w imieniu własnym i reszty koleżeństwa), Pana list jednak podkreśla, że są DWA zasadnicze w tej materii tematy.

Oczywiście: żadnemu rządowi nie zależy na obywatelach światłych, bo w cenie są obywatele posłuszni.
Zdaję sobie z tego świetnie sprawę, dlatego pisząc użyłem słowa „utopia”. I to nie jest żadne moje narzekanie na czasy współczesne, ani „tamte czasy”, bo tak jest, było i będzie. Ale wolno mi przynajmniej domagać się tej utopii i o niej pisać!

Tu wchodzi temat drugi, który najprościej ująć frazą „a żyć trzeba”.

Szkoła Pod Żaglami = szkoła życia” napisała w filmowej prezentacji walorów SzPŻ Anka Pająk, absolwentka z rocznika 2016.
To, czego młodzi ludzie doświadczyli podczas tych ostatnich kwalifikacji jest też szkołą: uczącą, że życie po głowie nie głaszcze, że marzenia spełniają się od czasu do czasu, że czasem można zdać egzamin i… nie zostać przyjętym.
Pan patrzy na SzPŻ z punktu widzenia Rodzica, którego dziecko się DOSTAŁO na pokład. Proszę jednak nie zapominać, że co roku tych, którzy się NIE dostali (czyli „dostali obuchem”) było zawsze kilka/naście razy więcej niż „szczęśliwców”. A przecież WSZYSCY, którzy docierają do ostatniego etapu, są zwycięzcami. WSZYSCY powinni popłynąć – nie tylko dlatego, że biegają, pływają, znają angielski (lepiej lub gorzej, ale te różnice naprawdę nie są aż tak wielkie), ale dlatego że chcą czegoś niezwykłego i potrafili do tego konsekwentnie przez rok dążyć.
Uczniowie dobrzy i bardzo dobrzy siedzą w ławkach szkolnych i odrabiają prace domowe na stopnie dobre i bardzo dobre. By jeszcze przy tym realizować swoją pasję i starać się dogonić marzenia trzeba być kimś nieprzeciętnym – takim jak dziewczęta i chłopcy, którzy od lat stają na starcie kwalifikacji do SzPŻ.
Organizatorzy SzPŻ urządzają konkursy kwalifikacyjne, bo muszą: mają żaglowiec do dyspozycji tylko na dwa miesiące i liczba osób załogi, którą mogą zabrać, zależy od liczby miejsc, które  mają do rozdysponowania.

Ja nie narzekałem na niewydolny system rządzenia (a przynajmniej nie miałem takiego zamiaru), tylko przypominałem, że ten system taki właśnie jest. I dlatego żadnego „super pozytywnego przekazu” dać nie mogę, bo życie nie jest „super pozytywne”, a tylko czasem nim bywa. Gorzkie pigułki musimy wszyscy przełykać nie raz i nie dwa (zapewniam, że najbardziej gorzka przypadła w udziale Kapitanowi Baranowskiemu, który musiał powiedzieć, co powiedział). Nie widzę też tu żadnego podcinania skrzydeł, ani sensu czynienia z tego powodu do emigracji, bo nie ma takiego kraju, gdzie każdy zdany egzamin jest automatycznie rękojmią sukcesu (choć są kraje, gdzie na edukację łoży się więcej i mądrzej).
Młodzi ludzie i tak wygrali: wywalczyli sobie prawo startu w kwalifikacjach. A życie – życiem i trzeba walczyć dalej. Im szybciej się o tym dowiedzą i tego nauczą – tym lepiej. Dlatego żadnego „poklepywania po plecach”, żadnych pocieszeń ani podtrzymań.
Spójrzmy na to z tej strony: w tym roku liczba osób, które NIE dostały się na pokład żaglowca jest o 16 osób większa.
A w to, że SzPŻ kpt. Baranowskiego popłynie, wierzę od kilkudziesięciu lat.

Ci, co mnie znają  – wiedzą (sądzę, że Wojtek o tym Panu wspominał), że podczas zajęć często podpieram się poezją Jacka Kaczmarskiego. Jeden z jego utworów, który zawsze zostawiam na koniec ostatniej  lekcji rejsu, kończy się przesłaniem:

… woda życia nie istnieje,
ale zawsze warto po nią iść.

Jeśli ktoś o tym wie, to musi się jeszcze dowiedzieć, że łatwo nie będzie. I wtedy wie już bardzo dużo.

Pozdrawiam serdecznie
Kazimierz

PS. Jak to miło wrócić do tradycyjnego kończenia nagłówka listu wykrzyknikiem, a nie przecinkiem, dobrym może w korespondencji biznesowo-rozkazowej, ale w  innych przypadkach dużo mniej eleganckim.
K