UWAGA: 15 października 2017 dodałem trzy nowe tłumaczenia „Zapachu egzotycznego”!
Charles Baudelaire
Zapach egzotyczny
tłum. Jan Opęchowski
Kiedy w ciepły, jesienny wieczór przymknę oczy
I wdycham zapach twego gorącego łona,
Zjawia mi się kraina ta błogosławiona,
Gdzie się słońce ogniste jednostajnie toczy.
Natura na tej wyspie gnuśnej a uroczej
Rodzi szczególne drzewa i owoców grona.
Postawa mężczyzn siłą i wdziękiem znaczona,
Wzrok kobiet cię niezwykłą szczerością zaskoczy.
Woń twoja w błogie kraje wiedzie moje kroki,
Oto las masztów, żagli w wycięciu zatoki
Wypoczywa po drodze z dalekiego świata,
A zapach, który szerzą tamaryszków drzewa,
Unosząc się w powietrzu, wciąż do mnie dolata
I z śpiewem marynarzy w mej duszy się zlewa.
Charles Baudelaire
Zapach egzotyczny
tłum. Antoni Lange
Kiedy, zamknąwszy oczy – w ciepłą noc jesienną
Czuję twojego łona gorejące wonie,
Jakieś szczęśliwe kraje marzeniami gonię,
Nad którymi lśni księżyc kulą swą promienną.
I widzę jakąś wyspę żyzną i leniwą
Gdzie drzewa są szczególne i owoce słodkie,
Gdzie ciało mężów razem jest silne i wiotkie,
A w czarnych oczach niewiast szczerość widzisz żywą.
Kierowany twą wonią w te cudne klimaty
Widzę przystań, gdzie tłumem stanęły fregaty,
Jeszcze dotąd strudzone morskiej fali szmerem,
A zapachy palmowych gęstych wirydarzy,
Nozdrza mi wydymają swym wonnym eterem
I łączą się w mej duszy z pieśnią marynarzy.
Charles Baudelaire
Zapach egzotyczny
tłum. Seweryn Pollak
Kiedy przymknąwszy oczy w ciepły zmierzch jesieni
Wdycham twojego łona upalnego wonie,
Widzę szczęśliwe rzeki, w których słońce płonie
Monotonne i blaskiem na fali się mieni.
Oto wyspa leniwa, jakieś dziwne drzewa
I wspaniałe owoce natura jej dała;
Mężczyźni mają wiotkie, ale silne ciała,
A wzrok kobiet przedziwną szczerością zdumiewa.
Wiedziony twym zapachem w sfer cudownych stronę,
Widzę port, a w nim maszty i zwinięte żagle,
Jeszcze teraz morskimi falami znużone,
Kiedy się nad zielonym tamaryszkiem waży
Woń w powietrzu i w nozdrza moje wnika nagle,
Mieszając się w mej duszy z śpiewem marynarzy.
Wiersz z tomu Les fleurs du mal (1857)
Tytuł polski: Kwiaty zła (pierwsze wydanie polskie z 1894 nosiło tytuł Kwiaty grzechu)
Trzy razy ten sam wiersz?
A czemu nie? I będzie jeszcze raz czwarty, bo każde z tłumaczeń jest inne (traduttore tradittore), a oryginał – to oryginał.
Kim był Baudelaire (1821-1867) i jakie jest znaczenie jego poezji, a konkretnie zbioru Kwiaty zła – tłumaczyć tu nie czas i nie miejsce.
Na wiersz trafiłem szukając poezji o jesieni [patrz: JESIEŃ, w „Kalendarzu Robaka”] i od razu pomyślałem o silnym akcencie marynistycznym, tego utworu, bo chociaż cytowany on jest zazwyczaj w antologiach poezji miłosnej i erotycznej, jednak zawiera kwintesencję tego, co ci na lądzie myślą o życiu tych co na morzu, jednym słowem: stereotyp życia marynarza. Co polska poezja – powiedzmy: popularna – zamknęła w prostych słowach: Marynarz w noc się bawi, w hamaku we dnie śpi – ta-ra-ra, przy czym najprawdziwsze z tego jest właśnie owo „ta-ra-ra”.
Baudelaire, nic od stereotypu nie odbiegając, rzecz jednak ujął ładniej, bo przecież wiadomo: poeta. Jego sonet odwołuje się do zmysłu smaku, zapachu, wzroku, słuchu, a przede wszystkim do nieskażonej doświadczeniem wyobraźni. Tak śni dziecko o egzotyce i romantyzmie przygód w barwach, smakach i zapachach jak z obrazów Celnika Rousseau (o dobre dwie generacje od Baudelaire’a młodszego).
Powie ktoś: ładne dziecko, skoro z kochanką spoczywa i wszystkie te wizje przywołuje mu na myśl zapach jej rozgrzanego łona. Ale przecież na tym to polega: połączenie dorosłości z czystością uczuć dziecka, co znakomita większość dorosłych nazwie, jakże prostacko i brutalnie, naiwnością.
Przyszły poeta od młodych lat obracał się wśród cyganerii i paryskiego półświatka i postanowił – o zgrozo! – zostać literatem, a nie, jak chciała rodzina, prawnikiem i dyplomatą. Ojczym, sam stateczny oficer i dyplomata, postanowił unicestwić zdrożne ciągoty pasierba i wysłał go do Indii. Statek, którym płynął młody Baudelaire, nigdy nie dotarł do portu przeznaczenia – Kalkuty, sztorm zatrzymał go bowiem na początku 1841 r. na Maskarenach i tam podróż się skończyła. Poeta wzbogacił sobie życiorys o kartę podróżnika tropikalnego – jego przyjaciel Théophile Gautier w wydanej w 1868 roku biografii podaje, że Baudelaire zwiedził wyspy Mauritius i Réunion (wówczas zwanej Bourbon), Madagaskar (w co można uwierzyć, bo jest niedaleko), przy Cejlonie dodając „prawdopodobnie”, choć wymienia „wyspę Gangesu” czyli Indie.
Zyskał podczas tej podróży – pisze Gautier – wspomnienie wspaniałości, które zostało w nim do końca życia. Napawał się niebem, na którym można było znaleźć błyszczące konstelacje nieznane w Europie, cudowną roślinnością i egzotycznymi zapachami, wytworną odmiennością pagod, brązowymi twarzami i miękką bielą spowijających je draperii – a wszystko to wpośród Natury, jakże rozgrzane, potężne i pełne barw.[1]
W Paryżu Baudelaire egzotykę tę odnalazł w kobiecie poznanej podczas lub zaraz po powrocie z podróży, która została jego muzą i kochanką. Jeanne Duval, urodzoną na Haiti aktorkę i tancerkę, poeta kochał do końca życia, nazywając (między innymi!) „Czarną Wenus” i „kochanką nad kochankami”. Tu dygresja: pisząc o miejscu urodzenia wkraczam na grunt niepewny, bowiem nie wiadomo dokładnie ani gdzie i kiedy Jeanne Duval się urodziła, ani gdzie i kiedy zmarła (choć wiadomo na co) – sama zadbała o to, by jej metryka pozostała w najwyższym stopniu hipotetyczna.
Dla niej i o niej Baudelaire napisał kilkanaście wierszy. Pojawiła się (razem z Baudelairem) na płótnie Courbeta Pracownia malarza (L’Atelier du peintre, 1855). Portretował ją w 1862 roku Manet.
Wspomnieniem zapachu gorącego łona Jeanne Duval otwiera się „Zapach egzotyczny” – sonet pisany aleksandrynem, 12-zgłoskowym metrum tak trudnym, że daruję sobie objaśnienia, poza tym, że w polszczyźnie na ogół zastępuje się go 13-zgłoskowcem.
Skoro o sonecie mowa: uważa się, że twórcą tej 14-wersowej formy wiersza jest XIII-wieczny poeta Giacomo da Lentini, że do mistrzostwa doprowadził ją Petrarka (XIV wiek). Wśród mistrzów sonetu są Michał Anioł i Szekspir, a poetą, który napisał najwięcej sonetów na świecie (potwierdza to Księga Rekordów Guinnessa), jest…
… Jan Stanisław Skorupski (ur. 1938), pisarz i poeta polski i szwajcarski, piszący po polsku niemiecku i w esperanto, który tylko w jednym ze swych licznych zbiorów zbiorze (Sonetada, 2006) zamieścił 4392 sonety, a w sumie napisał ich 8784.
Nie będzie tu rozważań nad zagadnieniami związanymi z koherencją pojęć takich jak ilość i jakość, bo rzecz – i niespodzianka – nie na tym polega.
Otóż Jan Stanisław Skorupski, mieszkający dziś w Szwajcarii, zorganizował – w roku 1968, w kawiarni Largactil na warszawskiej Starówce – Biesiady Żeglujących Bardów, co dało początek ruchowi szantowemu w Polsce. To od Skorupskiego pałeczkę lidera Biesiad przejął Marek Szurawski (wówczas: Marek Siurawski) – i dalej już poszło w dziesiątki i setki tysięcy szantymaniaków.
Baudelaire – tropiki – gorejące łono Czarnej Wenus – sonet – Skorupski – ruch szantowy w Polsce.
Czyli: żeglarstwo. Czyli: tematyka marynistyczna w dosłownym i metaforycznym znaczeniu tego słowa.
Proste, jak drut.
Kazimierz Robak
25 września 2017
Tekst opublikowany pierwotnie 25 września 2014 w portalu Żeglujmy Razem
Charles Baudelaire
SPLEEN ET IDÉAL
XXI
Parfum exotique
Quand, les deux yeux fermés, en un soir chaud d’automne,
Je respire l’odeur de ton sein chaleureux,
Je vois se dérouler des rivages heureux
Qu’éblouissent les feux d’un soleil monotone :
Une île paresseuse où la nature donne
Des arbres singuliers et des fruits savoureux ;
Des hommes dont le corps est mince et vigoureux,
Et des femmes dont l’œil par sa franchise étonne.
Guidé par ton odeur vers de charmants climats,
Je vois un port rempli de voiles et de mâts
Encor tout fatigués par la vague marine,
Pendant que le parfum des verts tamariniers,
Qui circule dans l’air et m’enfle la narine,
Se mêle dans mon âme au chant des mariniers.
Les Fleurs du mal (1857)
Pan Marcin Ciura przysłał mi (2017-10-14) email z linkami do dwóch interesujących stron (koniecznie zajrzyjcie!) i trzy kolejne tłumaczenia „Zapachu egzotycznego”. Bardzo dziękuję!
Charles Baudelaire
Zapach egzotyczny
tłum. Krzysztof Jeleń
Kiedy wieczorem, w ciepłym powiewie jesieni
Zamknę oczy i wdycham zapach twego łona,
Zjawia mi się kraina szczęściem nasycona,
Pobłyskująca ogniem słonecznych promieni.
Natura na tej wyspie skąpanej w gnuśności
Rodzi niezwykłe drzewa, grona lśniące sokiem.
Ciała mężczyzn znaczone siłą i urokiem
A kobiece spojrzenia pełne są szczerości.
Wiedziony twym zapachem ku uroczym krajom
Widzę port – w nim na masztach żagle powiewają,
Zmęczone po podróży morskich fal odmętem.
A woń, co się z zieleni tamaryszków sączy,
Unosząc się, napełnia nozdrza moje wzdęte
I w duszy się ze śpiewem marynarzy łączy.
Z artykułu: Krzysztof Jeleń – „150 lat po pierwszym wydaniu Kwiatów Zła”;
portal Perspektywa Kulturalna – Czasopismo internetowe.
Charles Baudelaire
Zapach egzotyczny
tłum. Marcin Ciura
Gdy zamknę oczy, wieczór jesienny przygrzewa
i z twej gorącej piersi wdycham zapach skóry,
zjawiają mi się brzegów szczęśliwych kontury,
które prażące słońce niezmiennie olśniewa.
Widzę ospałą wyspę, gdzie niezwykłe drzewa
i wyborne owoce są dziełem natury,
gdzie mężczyźni są smukłej i mocnej postury,
a kobiece spojrzenie szczerością zdumiewa.
Twa woń w zachwycające strony mnie prowadzi:
widzę żagle i maszty pośród portu gładzi,
wciąż falami śródmorskich podróży zmęczone,
podczas gdy z tamaryndów zielonych się sączy
zapach, który nozdrzami rozdętymi chłonę,
a dusza go ze śpiewem marynarzy łączy.
Z portalu Marcina Ciury Charles Baudelaire – Kwiaty zła
P. Marcin dodał istotną uwagę: „tamarinier to tamarynd, a tamaryszek to tamarix.
Ma to znaczenie o tyle, że pierwszy jest duży, zielony i rośnie w Indiach, a drugi jest mały, różowy i rośnie we Francji”.
Charles Baudelaire
Woń egzotyczna
tłum. Bohdan Wydżga
Kiedy, zamknąwszy oczy, w ciepły mrok jesienny
Wciągam wonie twojego gorącego łona,
Roztacza się przede mną kraina marzona,
Którą zalewa żarem blask słońca niezmienny;
— Wyspa leniwa, płodem wszelkim objuczona,
Gdzie drzew wielkich, dziwacznych las w owoce plenny,
Gdzie mężczyzn smukłych zdobi ciemny tors kamienny —
Gdzie z kobiet oczu patrzy szczerość zadziwiona.
Woń twego ciała lecieć w słoneczną dal nagli,
Gdzie widzę przystań pełną masztów, lin i żagli,
Co uznojone falą w odpocznieniu zwisły —
Zaś woń tamarynd leśnych w powietrzu się waży
I, wnikając do nozdrzy, podniecając zmysły,
Miesza się w mojej duszy z pieśnią marynarzy.
Przekład, którego w Sieci się nie uświadczy, uzyskany dzięki uprzejmości p. Marcina Ciury.
Henri Rousseau, le Douanier (1844-1910): Sen
(Le Rêve; 1910; olej na pł.; 204,5 x 298,5 cm; MoMA, Nowy Jork)
Henri Rousseau, le Douanier (1844-1910): Kraobraz egzotyczny z bawiącymi się małpami
(Paysage exotique avec des singes jouant; 1910; olej na pł.; 130,2 x 162,6 cm; The Norton Simon Foundation, Pasadena, CA)
Henri Rousseau, le Douanier (1844-1910): Krajobraz egzotyczny z lwem i lwicą w Afryce
(Paysage exotique avec lion et lionne en Afrique; 1909?; olej na pł.; 60,5 x 80 cm; kolekcja prywatna)
Henri Rousseau, le Douanier (1844-1910): Flamingi
(Les flamants roses; 1907; olej na pł.; 114 x 165,1 cm; Joan Whitney Payson – kolekcja prywatna)
Henri Rousseau, le Douanier (1844-1910): Krajobraz egzotyczny
(Paysage exotique; 1908; olej na pł.; 116 x 89 cm; kolekcja prywatna)
Gustave Courbet (1819-1877): Pracownia malarza [Baudelaire, czytający – pierwszy z prawej]
(L’Atelier du peintre; 1855; olej na pł.; 361 x 598 cm; Musée d’Orsay, Paryż)
Édouard Manet (1832-1883): Dama z wachlarzem / Kochanka Baudelaire’a
(La Dame à l’éventail / La Maîtresse de Baudelaire; 1862; olej na pł.; 113 x 89,5 cm; Szépművészeti Múzeum; Budapeszt)
Na Stronie Głównej: fragment obrazu Celnika Rousseau:
Henri Rousseau, le Douanier (1844-1910): Zaskoczony! albo: Tygrys w czasie burzy tropikalnej
(Surpris! ou Tigre dans une tempête tropicale; 1891; olej na pł.; 129,8 × 161,9 cm; The National Gallery, Londyn)
_____________________________
[1] Gautier, Théophile. Charles Baudelaire: His Life. Translated into English, with Selections from His Poems, „Little Poems in Prose,” and
Letters to Sainte-Beuve and Flaubert and an Essay on His Influence by Guy Thorne. New York, NY : Brentano’s, 1915; str. 16. [przekład mój, KR]
Periplus.pl ► powrót do Strony Głównej