Mariusz Chmielewski: Chłopaki, nic nie wieje!

Szaro, ponuro, zimno. Za kilka dni Boże Narodzenie 1988 roku. Boguś, nauczyciel przedmiotów ścisłych w rejsie PogoriiMiędzynarodową Szkołą pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego, śmieje się, że musiał rano ze swoją wachtą odśnieżać pokład przed postawieniem bandery. To nieprawda, ale pokryte śniegiem, poszarpane szczyty Andów okalające port w Ushuaia bardzo uprawdopodabniają tę przypowieść. Zimno jest przejmujące.

Żart poprawia humor, ale tak naprawdę nikomu nie chce się śmiać, ani nawet rozmawiać w ten poranek. Wełniane czapki na głowach, rękawice, ocieplane kurtki i wiatr, który wciska do gardeł zimne powietrze. Postawienie bandery, krótkie podsumowanie dnia i informacja od kapitana, Krzysztofa Baranowskiego, że to ostatni dzień postoju w porcie. Dziś wychodzimy w morze. Jest 20 grudnia 1988 roku.

 

Informacja, że płyniemy w stronę Hornu, nie robi na młodzieżowej załodze większego wrażenia. Przynajmniej tak to odbieramy. Wszyscy czym prędzej rozchodzą się do swoich zajęć. Ci, dla których jest to chwila wolnego przed pierwszym dzwonkiem na lekcje, szybko umykają do klasy na przednim pokładzie lub wskakują do zaścielonych już koi.

W końcu opadają cumy.

Osłona gór sprawia, że żegluga Kanałem Beagle’a jest w miarę spokojna. Emocje związane z wymianą załogi w tym argentyńskim porcie położonym dosłownie i w przenośni na końcu świata sprawiają, że powrót do codziennej morskiej rutyny wydaje się ukojeniem. Powrotem do normalności. Ci, którzy rozumieją, co może nas czekać po wyjściu z Kanału Beagle’a w stronę Pasaje de Drake, tęsknią za powrotem morskiej rutyny. Inni płyną w nieznane.

Troska o pogodę w najbliższych dniach nie daje spokoju całej kadrze oficerskiej. Jeszcze tylko spojrzenie na Andes fueguinos, czyli Andy Ogniste górujące za rufą nad Ushuaia i płyniemy w zapadający zmierzch, w stronę niespokojnego Atlantyku. Przenikliwy wiatr powoduje, że kto tylko nie musi pozostać na pokładzie z racji obowiązków znika czym prędzej z pokładu. Ciekawscy chowają się za nadbudówkę klasy. Tak cieplej i bezpieczniej. Dla większości młodzieżowej załogi to dopiero pierwsze mile, tym bardziej ciekawość bierze górę nad niepewnością i zimnem. Stalowoszare wieczorne niebo nie zapowiada sielanki.

Po drodze jeszcze jeden przystanek, Puerto Williams, już po chilijskiej stronie Beagle’a. Chilijczycy twierdzą, że to położone najbardziej na południe miasto świata. Argentyńczycy wprost przeciwnie, twierdząc, że to miano przysługuje ich miastu Ushuaia. Pewnie mają rację, bo Puerto Williams to maleńka osada przyklejona do wojskowego garnizonu straży granicznej, z nie więcej niż 1,5 tysiąca mieszkańców. Ushuaia to jednak miasto, z własnym portem lotniczym, mające ponad 60 tysięcy mieszkańców. Butelka lokalnego trunku otrzymana od oficera straży granicznej Chile, którą po odprawie granicznej przynosi na pokład I oficer w tym rejsie – Ziemowit Barański, nie staje się argumentem na rzecz żadnej ze stron. Jest nam zwyczajnie wszystko jedno.

 

Wychodzimy na Atlantyk. Pogoda jest nadspodziewanie dobra. Jest zimno, ale przez chmury przedziera się słońce. Trawers Hornu mijamy w słońcu 22 grudnia 1988 roku, przy morzu prawie jak stół. Śmiechy, żarty, zdjęcia. I tak do Wigilii. Wtedy załamuje się pogoda. Wiatr tężeje z godziny na godzinę, a wraz z nim fala.

Boże Narodzenie spędzamy sztormując na spłachetkach żagli jakie jeszcze nadają się do postawienia, a których nie zdążył posprzątać wiatr. Wieje 12° B. Tyle zostaje zapisane w dzienniku pokładowym, chociaż Bogiem a prawdą nikt nie wie, ile jest naprawdę. Analogowy wskaźnik wiatromierza co chwilę opiera się o koniec skali i tak trwa niestrudzenie. Tylko na chwilę udaje mu się odbić od ogranicznika. Patrzymy z Ziemowitem jak urzeczeni, nie mogąc oderwać oczu. To nie dzieje się naprawdę.

 

Tak upływa dzień za dniem. Przebijamy się mozolnie na zachód, podpierając silnikiem. Wiatr słabnie chwilami do 7° B, by dąć za chwilę z siła huraganu. Śmieję się, że deszcz – fizyce wbrew – może padać poziomo. Z czasem i to przestaje dziwić. Tuż przed Sylwestrem przychodzi chyba najcięższy sztorm. Próbujemy ruszyć na północ, ale wiatr i brak sztormowych żagli na to nie pozwala. Regularne 12° B, przeplatane chwilami odpoczynku, kiedy wiatr słabnie do 9° B.

 

Ziemowit ślęczy nad mapami pogodowymi. Ślęczy, bo to część obowiązków I oficera, a dla niego i pasja. Kilka lat później ukaże się pięknie wydana „Meteorologia. Vademecum dla żeglarzy” – książeczka, mogąca być oddanym przyjacielem wszystkich, dla których żeglarstwo to pasja a nie regularne zajęcie.

Mijają kolejne minuty i godziny, a z mapy nie da się wyczytać tego, czego oczekują wszyscy: poprawy pogody. Ziemowit nie ma dobrych wieści. Powiedzieć, że jest paskudnie to tak, jak nic nie powiedzieć. Przejmujące zimno wciska się w każdy niedopięty guzik. Piana zerwana z wierzchołków fal jest wszędzie. Wszystko jest wilgotne. Nawet ubranie pod sztormiakiem. Pogoria mozolnie wspina się na kolejną falę, by po chwili zacząć spadać w dolinę, jakby to nie był południowy Pacyfik tylko trasa zjazdowa Weltcupstrecke we Flachau, z Pogorią, a nie z Hermannem Maierem, w roli głównej.

 

Młodzieżowa załoga ma zakaz wychodzenia na pokład, a wszystkie manewry żaglami wykonuje dorosła załoga i pięciu młodych weteranów, którzy w nagrodę za wyniki w semestrze pierwszym popłynęli w drugiej części rejsu – wszyscy powpinani do sztormlin rozciągniętych wzdłuż pokładu.

Jak wygląda życie pod pokładem? W zasadzie wiadomo: zajęć szkolnych nie ma, nie sposób usiedzieć w klasie, na dziobowym pokładzie. Wszystko, co nieprzymocowane lata, łącznie z talerzami. Sztuczka z mokrym obrusem trzymającym talerze nie działa. Przechyły są za głębokie. Fale mają 12-18 metrów, a my spieramy się, czy wierzchołek fali jest na wysokości dolnego marsla, czy niżej. Rozstrzyga to ostatecznie Ziemowit wspinając się po drablinach na fokmaszt. Twierdzi, że 12 metrów. Mało? Piętro budynku mieszkalnego to nieco ponad 3 metry. Uff…

 

W Sylwestra przychodzi kolejna prognoza. Zapowiada się zmiana układu barycznego, a z nią przeskok wiatru na bardziej zachodni. Jeżeli się sprawdzi, będzie można ruszyć na północ, wzdłuż wybrzeża Chile. Po czterech dniach w ciężkim sztormie, a w sumie prawie po trzech tygodniach sztormowania – to znakomita wiadomość.

Z całej kadry najbardziej spragnionym spokojnego morza i słońca wydaje się być Leszek, Leszek Trzciński, nasz operator, dokumentujący rejs profesjonalną kamerą. Na pierwszy rzut oka widać, że morze to nie jego żywioł, a co dopiero taki ocean, piękny w swojej grozie.

Siadamy w saloniku kapitańskim, by zaplanować kolejne dni. Patrzymy na repetytory przyrządów nawigacyjnych. Dobra wiadomość jest taka, że odkręcający wiatr pozwala ruszyć na północ. Jest już drugi stycznia. Sztorm słabnie. Szalonej jeździe po zboczach fal nie ma jednak końca. Na powrót do szkolnego rozkładu dnia za wcześnie. Siedzenie w klasie na ławkach to wciąż ekwilibrystyka.

 

Krzysztof z Ziemowitem dyskutują, do którego z najbliższych chilijskich portów zawinąć. Decyzja musi zostać pilnie podjęta, gdyż sztormowanie poważnie nadwątliło zapas paliwa do silnika i agregatów. Ja dokładam do tego informacje o kończących się zapasach żywności, szczególnie warzyw. Wybór pada na Valdivię. Wprawdzie trzeba żeglować kilka mil w górę trudnej nawigacyjnie Rio Valdivia, ale kończące się paliwo nie pozostawia dużego wyboru. Tam na pewno dostaniemy ropę i uzupełnimy prowiant.

Rozmowę przerywa gwałtowne otwarcie drzwi saloniku kapitańskiego. Gęsta broda pokazuje się pierwsza, potem rzucają się w oczy druciane okulary, wreszcie ukazuje się Leszek w ociekającym sztormiaku. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Nie czekając na zaproszenie mówi od progu podniesionym głosem:

– Właśnie wracam z nawigacyjnej! Chłopaki, nic już nie wieje. Nareszcie!

Jak na komendę spoglądamy na repetytory. Siła wiatru: 8° B, czyli około 75 km/godz. Na lądzie wiatr łamie duże gałęzie…

Uśmiechamy się. Rzeczywiście, przestało wiać…

Mariusz Chmielewski
27 lutego 2025

 

Pokryte śniegiem, poszarpane szczyty Andów okalające port w Ushuaia
fot. Mariusz Chmielewski

 

Chilijczycy twierdzą, że Puerto Williams to położone najbardziej na południe miasto świata; tu – widziane z Kanału Beagle’a
fot. Mariusz Chmielewski

 

Trawers Hornu mijamy w słońcu 22 grudnia 1988 roku, przy morzu prawie jak stół
fot. Mariusz Chmielewski

  

Śmiechy, żarty, zdjęcia: autor na tle Cabo de Hornos
arch. Mariusz Chmielewski

 

Śmiechy, żarty, zdjęcia: Ziemowit Barański na tle Cabo de Hornos
fot. Mariusz Chmielewski

 


Wiatr słabnie chwilami do 7° B, by dąć za chwilę z siła huraganu
fot. Mariusz Chmielewski

 

Ziemowit ślęczy nad mapami… Na tym zdjęciu, zrobionym już wyjściu z najgorszej pogody, rysuje trasę Pogorii w Cieśninie Drake’a…
fot. Mariusz Chmielewski

 

…właśnie tę
rys. Ziemowit Barański

 

Kilka lat później ukaże się pięknie wydana „Meteorologia. Vademecum dla żeglarzy”

 

W Sylwestra przychodzi kolejna prognoza – zapowiada się zmiana układu barycznego; na razie jesteśmy poza skalą
fot. Mariusz Chmielewski

 

Leszek Trzciński to nasz operator, dokumentujący rejs profesjonalną kamerą
fot. Mariusz Chmielewski

 


Międzynarodowa Szkoła Pod Żaglami Krzysztofa BaranowskiegoInternational Class Afloat
STS Pogoria; 1 września 1988 – 19 maja 1989

Kapitan: Krzysztof Baranowski (nauczyciel geografii)

załoga etatowa: Jarosław Kornacki (II mechanik), Marek Korotkiewicz („kuk”), Marek Kowalski (I mechanik)

kadra oficersko-nauczycielska: Ziemowit Barański (I oficer, dyrektor Szkoły, chemia), Mariusz Chmielewski (ochmistrz), John Croft (biologia, od 1989-01-29), Richard Dolder (j. angielski, do 1988-12-20), Alexandre Eniline / Александр Енилин (j. rosyjski), Cleve Miller (historia, do 1988-12-20), Ryszard Mokrzycki (bosman, informatyka), Elżbieta Nizińska (historia, do 1988-12-20), Kazimierz Robak (j. polski, historia, od 1988-12-15), Małgorzata Ruczkowska (biologia, do 1988-12-20), Brian Smith (j. angielski, od 1989-01-29), Vadim Trenin / Вадим Тренин (kierownik grupy ZSRR), Bogusław Urbanowicz (fizyka, elektronika), Nikolai Varoukhin / Николай Варухин (kierownik grupy ZSRR; do 1988-09-12), Marian Wilusz (III oficer, elektryk, matematyka), Andrzej Zugaj (II oficer, lekarz)

Ekipa TV: Leszek Trzciński (operator obrazu)

Załoga młodzieżowa I semestru (1 września – 20 grudnia 1988):
USA – Joseph Boyd, Tige Casey (do 1988-10-08), Russel Castle, Russel Droke, Billy Hall, Matthew Hudson, Michael McDearman, Nathaniel Twitty, Christopher Vick
ZSRR – Vasili Chirpakov / Василий Чирпаков, Dmitri Efanov / Дмитрий Ефанов, Vitali Gorchenin / Виталий Горшенин, Alexei Lysenko / Алексей Лысенко, Dmitri Melnikov / Дмитрий Мельников, Konstantin Mikhailov / Константин Михайлов, Nikolai Panov / Николай Панов, Alexandre Pribytkov / Александр Прибытков, Valeri Saveliev / Валерий Савелъев, Peeter Rebane
Polska – Marcin Adamski, Tomasz Batycki, Konrad Duc, Artur Gładysz, Piotr Kwasigroch, Krzysztof Mazur, Maciej Ombach, Jan Parczewski, Bartłomiej Serafiński, Mateusz Tuniewicz
Uczniowie: Russel Droke, Piotr Kwasigroch, Alexei Lysenko / Алексей Лысенко, Michel McDearman, Maciej Ombach i Peter Rebane – jako najlepsi w semestrze pierwszym – otrzymali w nagrodę możliwość uczestniczenia w rejsie w semestrze drugim.
Kalendarium i trasa I semestru (na mapie zaznaczono kolorem czerwonym): 1988: 1.09 – Gdańsk; 4-5.09 – Kilonia (RFN); 10-14.09 – Plymouth (Wlk. Bryt.); 21-24.09 – Kadyks (Hiszpania); 28-29.09 – Porto Santo (Arch. Madery, Portugalia); 30.09 – 2.10 – Porto de Machico (Madera, Portugalia); 2-3.10 – Funchal (Madera, Portugalia); 6-8.10 – Arrecife (Lanzarote, W. Kanaryjskie, Hiszpania); 9-10.10 – Puerto de la Luz y de las Palmas (Gran Canaria, W. Kanaryjskie, Hiszpania); 14-16.10 – Mindelo – zat. Porto Grande (São Vicente, Rep. Zielonego Przylądka); 17-18.10 – Porto Inglês/Vila do Maio (Maio, RZP); 18-20.10 – Praia (Santiago, RZP); 26.10 – równik; 28-29.10 – Fernando de Noronha (Brazylia); 31.10 – 1.11 – Recife (Brazylia); 8-12.11 – Rio de Janeiro (Brazylia); 17.11 – Rio Grande do Sul (Brazylia); 20-27.11 – Buenos Aires (Argentyna); 2-3.12 – Puerto Madryn (Argentyna); 4.12 – Puerto Pirámides (Argentyna); 6.12 – Comodoro Rivadavia (Argentyna); 11-20.12 – Ushuaia (Argentyna) – zmiana załogi

Załoga młodzieżowa II semestru (21 grudnia 1988 – 19 maja 1989):
USA – Matthew Byrne, Gregory Droke, Russel Droke, Grant Durtschi, Peter Fellers, Adrian Nelson, John Norton, Hendrik Visser (od 1989-03-15), Scott Westmoreland, Jerrod Wilkins, Zane Yoder (do 1989-01-29)
ZSRR – Evgenii Evdokimov / Евгений Евдокимов, Nikolai Frolov / Николай Фролов, Dmitri Korchounov / Дмитрий Коршунов (do 1989-05-07), Alexandre Krasnov / Александр Краснов, Alexei Kroujkov / Алексей Кружков, Alexei Lysenko / Алексей Лысенко, Ilia Maximov / Илья Максимов (do 1989-02-28), Artem Miakichev / Артём Мякишев, Igor Orlov / Игорь Орлов, Alexei Oundessov / Алексей Ундесов, Giennadi Riabtchikov / Геннадий Рябчиков, Peeter Rebane
Polska – Witold Czajewski, Zbigniew Gała, Krzysztof Kędzierski, Maciej Kurka, Piotr Kwasigroch, Przemysław Lech, Piotr Łata, Madej Nuckowski, Maciej Ombach, Maciej Szemryk
Kalendarium i trasa II semestru (na mapie głównej zaznaczono kolorem niebieskim): 1988: 20.12 – Ushuaia (Argentyna); 20-21.12 – Puerto Williams (Chile); 22.12 – 10:00 LT, trawers przylądka Horn; 1989: 11-12.01 – Valdivia (Chile); 15-17.01 – Wyspa Robinsona Crusoe (zatoka Cumberland przy San Juan Bautista; Chile); 21-31.01 – Callao (Perú); 6.02 – równik; 11-14.02 – Balboa, Kanał Panamski, Colón (Panama); 22.02 – 1.03 – Hawana (Kuba); 2.03 – Cay Sal Bank (Bahamy); 4-7.03 – Miami (Floryda, USA); 11-19.03 – Jacksonville (Floryda, USA) [12-14.03 – wyjazd do Nashville i Cookeville (Tennessee, USA); 15-18.03 – wyjazd do Orlando (Floryda, USA)] 15-20.04 – Londyn (Wlk. Bryt.); 23-27.04 – Hamburg (RFN); 27-28.04 – Kanał Kiloński; 1-4.05 – Sztokholm (Szwecja); 7-14.05 – Leningrad (ZSRR); [9-12.05 – wyjazd do Moskwy]; 18-19.05 – Hel; 19.05 – Gdynia [20-21.05 – wyjazd do Warszawy]

Długość trasy: 23 153 Mm.
Czas trwania: 249 dni


PS.

 

W antologii kpt. Ziemowita, wśród 80 opowiadań, jest kilka „Hornowych” historii.
Sięgnijcie po książkę!

 

 

 

 


Zajrzyjcie też tu:

► Mariusz Chmielewski: Hania (cz. 1)

► Mariusz Chmielewski: Hania (cz. 2)

► Mariusz Chmielewski: Dwa zdjęcia

► Kapitan Ziemowit Barański odpowiada na „Dwa zdjęcia”

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną