„Kari” to była firma! Naprawdę nazywał się Kari Suomalainen, ale przez większą część życia znany był przede wszystkim pod swoim imieniem. Był najpopularniejszym powojennym komentatorem politycznym w Finlandii, a jego opinie co najmniej dwa razy wywołały poważne międzynarodowe reperkusje.
Kari był malarzem, kompozytorem, dramaturgiem. Lecz przede wszystkim był rysownikiem. Od 1951 roku karykatury jego autorstwa, komentujące życie codzienne i polityczne Finlandii i świata z punktu widzenia „człowieka z ulicy”, pojawiały się niemal codziennie w Wiadomościach Helsińskich (Helsingin Sanomat) – stołecznym dzienniku o zasięgu ogólnokrajowym.
Nagradzano Kariego na całym świecie: dostawał dyplomy, tytuły profesorskie, zapraszano go na wykłady, organizowano wystawy jego rysunków.
Nie oszczędzał nikogo. Był zdecydowanym przeciwnikiem finlandyzacji. We wczesnych latach 50-tych jednym z głównych celów jego krytyki był Urho Kekkonen – lider partii centrowej, która promowała unikanie za wszelką cenę konfliktów ZSRR.
Jednak gdy w 1956 roku Kekkonen został prezydentem Finlandii, Kari – czując się zobligowany niepisanym prawem, zabraniającym karykaturowania głowy państwa – opublikował tylko rysunek z rozpaczliwie płaczącym malarzem i odpowiednim podpisem.
„Jak się czuję? Jak człowiek, który stracił kopalnię złota!”
Kari Suomalainen; Helsingin Sanomat, 1956-02-17
Trzeba jednak dodać, że owa „obligacja niepisanym prawem” nie trwała u Kariego długo. Inna rzecz, że Urho Kekkonen miał poczucie humoru i dystans do własnej osoby, więc Kari mógł sobie na to pozwolić.
1975: prezydent Finlandii Urho Kekkonen z autoportretem.
(oryginał przechowywany jest w Muzeum Sztuki Kimmo Pyykkö w Kangasala)
Pierwszym rysunkiem Kariego, który wywołał międzynarodowe zawirowanie, była… a jakże: trawestacja Riepinowskich Burłaków.
Wystarczy ten rysunek powiększyć, by dowiedzieć się, kto jest kim po stronie ciągnących. Na holowanej barce, na tle ładunku, dziwnie przypominającego część ciała, którą odkrył radziecki uczony Wołow, stoi sowiecki gensek, Nikita Chruszczow. Wygraża on grupie na pierwszym planie z prawej, w której wyraźnie rozpoznawalni są: brytyjski premier Harold Macmillan i prezydent USA Dwight Eisenhower.
Prasa zachodnia podpisała karykaturę treścią okrzyku genseka: „Z drogi, imperialiści!”
Dzień po publikacji rysunku przed ambasadorem ZSRR w Helsinkach tłumaczył się fiński premier. Prezydent Kekkonen musiał osobiście przepraszać rozwścieczonego Chruszczowa, który poczucie humoru miał raczej szczątkowe, a pryncypia ustroju do końca życia traktował z gorliwością fanatyka.
Paradoksem jest, że karykatura ta… nie ukazała się w Wiadomościach Helsińskich. Gdyby tak było, poszłaby prawdopodobnie w zapomnienie, bo żadnej ze stron nie zależałoby na jej nagłaśnianiu.
Kari jednak został zaproszony do Londynu jako jeden z uczestników światowej wystawy karykatur „Wielkie Wyzwanie” (Great Challenge) organizowanej przez Międzynarodową Federację Wolnych Dziennikarzy. I tam właśnie, w październiku 1958, odbył się debiut jego „Burłaków”. Następnego dnia obrazek mało znanego wcześniej fińskiego karykaturzysty wydrukowała cała zachodnia prasa i stał się on znakiem firmowym wystawy, gromadzącej prawie 300 rysunków z 24 krajów.
Wystawa przeniosła się do Nowego Jorku. Tam nastąpił zawieruchy politycznej akt drugi. Nie dość bowiem, że fińska karykatura stała sie hitem prasy amerykańskiej, to jeszcze ktoś wpadł na pomysł, by ją powiększyć i umieścić na dachu budynku, w którym mieściła się nowojorska siedziba Zgromadzenia Europejskich Narodów Ujarzmionych (Assembly of Captive European Nations) – organizacji założonej przez przedstawicieli państw pojałtańskiego bloku sowieckiego i okupowanych Republik Bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii. Do tego – praktycznie – było to naprzeciwko okien siedziby ONZ. Powiększenie miało mieć 20 metrów długości i wysokość czterech pięter.
„Miało”, gdyż pomysł nie doszedł do skutku. Oficjalnie mówi się, że sam Kari stwierdził, iż akcja jest bez sensu. Ale protesty składał też rząd ZSRR. Również dyplomacja fińska nie pozostawała bierna, bo Chruszczow pieklił się tak, że nagle finlandyzacja Finlandii stanęła pod znakiem zapytania.
Kari igrał z ogniem, bo tego typu żarty z sowieckim niedźwiedziem mogły się skończyć katastrofalnie. A jednak w listopadzie 1958 po raz kolejny pokazał, co myśli o finlandyzacji:
Kari Suomalainen, Helsingin Sanomat, 1958-11-12
Doszło do tego, że w połowie stycznia roku 1959 prezydent Urho Kekkonen pojechał (zupełnie prywatnie) na wycieczkę do Leningradu, by odwiedzić kilka przybytków sztuki i w jednym z nich (zupełnie przypadkiem) spotkał (zupełnie niespodziewanie) Nikitę Chruszczowa, który też (całkiem przypadkowo) akurat wtedy miał chęć wzbogacenia swych doznań estetycznych.
Kari oczywiście dowiedział się o tych zaskakujących przypadkach i skwitował to po swojemu:
Kari Suomalainen; Helsingin Sanomat, styczeń 1959
Prezydent Kekkonen widział to jednak inaczej: w przemówieniu radiowym, które wygłosił po powrocie z Leningradu, starał się uświadomić fińskim satyrykom niebezpieczeństwo igrania z sowieckim bądź co bądź hegemonem, który na żartach się nie zna. Co najmniej w jednym przypadku, jego tłumaczenia nie odniosły skutku.
Po raz drugi za sprawą Kariego najpierw minister spraw zagranicznych Finlandii tłumaczył się pewnemu ambasadorowi, a później – temuż ministrowi – wyjaśnienia składał redaktor naczelny Wiadomości helsińskich. Powodem był mini-komiks o małym chłopcu, marchewce i dużym chłopcu opublikowany 27 lutego 1966 roku.
Satu porkkanasta
Kari Suomalainen; Helsingin Sanomat, 1966-02-27
Podpisy pod rysunkami głoszą:
Był kiedyś mały chłopiec z marchewką. Potem przyszedł duży chłopiec…
… i marchewkę zabrał, ale gdy zaczął ją gryźć, zauważył, że tak naprawdę wcale nie ma na nią apetytu, bo wcześniej…
…najadł się do syta karelskiego placka. Więc oddał ją małemu, mówiąc: trzymaj swoją marchewkę! I mały chłopiec poszedł w swoją stronę, …
… i z radością świętuje ten fakt rok po roku, i przesyła dużemu chłopcu ogromne podziękowania. Odtąd już szczęśliwy na zawsze…
O co tu chodzi? Sekret tkwi w dacie i grze słów. Dziesięć lat wcześniej, 26 stycznia 1956 roku, ZSRR odstąpił od zawartej w 1947 roku i opiewającej na 50 lat umowy dzierżawnej fińskiej bazy morskiej Porkkala i okręty z czerwoną gwiazdą opuściły Finlandię. Gra słów zaś tkwi w tym, że po fińsku „marchewka” to „porkkana”. Cena za dobrodziejstwa finlandyzacji była wysoka, ale czasem i absurdalna.
Tu oczywiście wkracza na scenę historia Finlandii, w wielu punktach paralelna do historii Polski. Pewnie dlatego, gdy patrzę na Wołżańskich burłaków w wersji Kariego, przypomina mi się wierszyk z lat dawnych:
Jedzie sobie wózek,
Ma czerwone kółka,
Siedzi na nim Breżniew,
a ciągnie Gomułka…
Ponieważ chodzi o samą czynność i rekwizyty, a nie o pobożne życzenia, więc dalszego ciągu wierszyka nie będzie. Fakt jednak pozostaje faktem: ani ta rymowanka, ani karykatura Kariego nie mają wiele wspólnego z ciężką, ale uczciwą pracą z Riepinowskiego płótna.
Pewnie dlatego „Wołżańskich burłaków” Kariego po raz pierwszy oficjalnie wydrukowano w Finlandii w roku 1985. Na Kremlu mieszkał już wtedy Gorbaczow.
Kazimierz Robak
25 kwietnia 2018