Kapitan Ziemowit Barański opowiada: Horn

Wrócę do Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego i do roku 1989. Czy to podczas tamtego rejsu przepłynęliście przez jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc na świecie?

 

Tak, to było wtedy. Opływaliśmy[1] najbardziej wysunięty cypel Ameryki Południowej, jedyne miejsce na świecie, gdzie wokół kuli ziemskiej jest tylko pas wody.

Silne wiatry, duża fala, niegościnne brzegi, skaliste wysepki, płycizny. Statystycznie w ciągu miesiąca jest tam 15 dni sztormowych. W praktyce może to wyglądać tak, że jest tydzień znośnej pogody i tydzień sztormu. Albo 2 czy nawet 3 tygodnie paskudnej pogody bez przerwy, jak to się nam akurat przytrafiło. Najlepsze jest to, że wcale nie zamierzaliśmy opływać wtedy Hornu.

Planowana trasa miała biec przez Cieśninę Magellana, czyli przez wody Chile. Cieśnina jest bardzo ciekawa pod względem widokowym i krajo­znaw­czym.

W tamten rejon trafiliśmy w złym momencie. To był akurat moment odsuwania od władzy Augusto Pinocheta[2]. Żeby tamtędy przepłynąć, musie­liśmy mieć zgodę władz chilijskich, a to nie było proste do załatwienia, bo po przewrocie Pinocheta Polska zerwała stosunki dyploma­tyczne z Chile i nie mogliśmy liczyć na pomoc ambasadora. Byliśmy zdani sami na siebie. Popłynęliśmy do Ushuaia w Argentynie. Tam wymienialiśmy załogę, bo zaczynał się drugi semestr w naszej Szkole Pod Żaglami. Wtedy próbowaliśmy załatwić zgodę. Nie będę mówił o wszystkich perypetiach, ale zwodzono nas długo. Wszystkie te zabiegi trwały jakieś 2 tygodnie. Ostatecznie niczego nie udało nam się załatwić.

Szkoda nam było tej trasy. Cieśnina Magellana. Cieśnina – to brzmi jak coś niedużego i ciasnego, jak mała dziurka, przez którą trzeba się przecisnąć, żeby wypłynąć na większe wody. Tymczasem to wiele kanałów na północ od Ziemi Ognistej, które ciągną się przez kilkaset mil. To jakby przepłynąć pół Morza Bałtyckiego. Parę ładnych dni żeglugi.

Ale mówimy o przylądku. Kiedyś przy Hornie był ogromny ruch żeglugowy. Wszystkie statki płynące ze wschodnich wybrzeży obu Ameryk na zachodnie opływały Horn. Tak było do czasu, kiedy wybudowano Kanał Panamski. No oczywiście w dawnych czasach nie było statków o napę­dzie mechanicznym. Pływało się jedynie pod żaglami. Zdarzało się, że statki przez kilka miesięcy próbowały opłynąć Horn i im się nie udawało. To nie tylko z powodu sztormów, które są takie uciążliwe, ale również przez położenie. Na Atlantyku sztormy są równie ciężkie, ale jak płynie się np. z Ameryki do Anglii, to niczego po drodze nie ma. Kiedy natomiast opływa się Amerykę Południową, to tam przeszkadza ten cały Horn, który jest niebezpieczny.

A oddalić się od niego na południe też za bardzo nie można, bo w pobliżu Antarktydy są góry lodowe. Stąd też wynika zła sława tego miejsca.

 

Mając uczniów na pokładzie, nie obawialiście się takiej decyzji?

 

Obawa jest zawsze, nawet kiedy płynie się z Gdyni do Świnoujścia. Obawa jest wpisana w pływanie. Wiedzieliśmy, jakie są możliwości naszego statku. Nie wiedzieliśmy tylko, jak bardzo będzie to uciążliwe i ile czasu zajmie pokonanie tego odcinka.

22 grudnia 1988 (czwartek), 10:00 LT, STS Pogoria: Ziemowit Barański pod Hornem po raz pierwszy
Fot. Kazimierz Robak

 

Podjęliście decyzję i zaczęło się…

 

Zaczęło się. Rzeczywiście zaczęło się… Przy dobrej pogodzie bylibyśmy w stanie opłynąć go nawet w ciągu kilku dni, a wtedy zajęło nam to 3 tygodnie. Sztorm za sztormem. Wielkie fale, silny wiatr. Raz się cofaliśmy, raz płynęliśmy do przodu. Pod wiatr nawet silnik nie daje rady, dlatego płynie się zygzakiem pod żaglami. Żagle się rwą itd.

Trasa z Atlantyku na Pacyfik Pogorii, prowadzonej przez kpt. Krzysztofa Baranowskiego podczas rejsu jego Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami (przełom 1988/1999)
Mapa wg rys. Ziemowita Barańskiego

 

Trzeba też powiedzieć, że sam Horn to mały cypelek. Przy dobrej pogodzie można by go opłynąć kajakiem. Ale zupełnie nie w tym rzecz. Bo wybrzeże od przylądka ciągnie się łukiem ze wschodu na północ. Ten łuk ma kilkaset mil. To już niezły kawał drogi. Nie można powiedzieć, że opłynęliśmy Horn, bo go minęliśmy. Trzeba jeszcze płynąć, Bóg wie ile, wzdłuż wybrzeży Ameryki, żeby znaleźć się w bezpiecznym miejscu po stronie pacyficznej. Na tym polega trudność.

Na dobrą sprawę opłynięcie przylądka Horn, uznawane za jakiś wyczyn, to opłynięcie od szerokości geograficznej 50 stopni na Atlantyku do szerokości 50 stopni na Pacyfiku. Czyli w sumie ponad 1000 mil. 1000 mil!

Wiem, że tym, którzy znają świat tylko z atlasów, wszystko wydaje się takie malutkie i niepozorne.

 

Czy w ciągu tych trzech tygodni mieliście chociaż chwilę spokoju?

 

No nie! Wiatr przez cały czas wiał od 8 do 12 stopni w skali Beauforta. A przekładając to na warunki lądowe: przy 8 zrywa dachy. 12 to już huragan.

 

Kiedy wypłynęliście?

 

Przed Bożym Narodzeniem. Nowy rok spędzaliśmy tam. W najbardziej paskudnym momencie, walcząc z falami i łatając żagle. Było sporo problemów. Dwa razy dziennie odbierałem komunikaty meteorologiczne, czyli mapy pogody. Są przesyłane w określonych godzinach, na określonej częstotliwości metodą faksymilową.

Odbieraliśmy mapy między innymi ze stacji radzieckiej, która znajdowała się na Antarktydzie. Ich mapy były wykonane w rzucie z bieguna. Nadawali je 2 razy dziennie. Dzięki nim widzieliśmy, co się dzieje dookoła kuli ziemskiej. To dawało szerszy obraz zmian pogodowych. Jednym słowem można było spojrzeć na taką mapę i załamać się, wiedząc, że w najbliższych dniach pogoda nie da nam odsapnąć.

[Kapitan spojrzał na mnie i uśmiechnął się.]

To było po południu, w sylwestra. Poszedłem „poślęczeć” przy tej maszynce od map. Warunki paskudne, więc już mocno zniecierpliwiony czekam na kolejne informacje, z wielką nadzieją, że może wreszcie pogoda chociaż trochę się poprawi. Wydruk mapy chwilę trwa. W końcu zaczyna się coś drukować. Wpatruję się w mapę w oczekiwaniu na dobre wieści. Wyłazi ten papier kawałek po kawałeczku, ale to, co widzę, zupełnie nie wygląda jak mapa. Pomyślałem, że przez tę cholerną pogodę są zakłócenia. To się zdarza przy radiowym odbiorze. No ale nic. Przyglądam się dalej.

Obrazu jest coraz więcej i w końcu widzę, że tworzy kształt choinki, a na końcu jeszcze napis: „Wsiego naiłutszego s nowym godom”. Poszedłem do oficerów, bo przecież czekali z utęsknieniem i z nadzieją, że coś się w końcu zmieni na dobre, i pokazałem im tę „mapę”.

 

A życie na statku w czasie sztormu…

 

Nie ma co opowiadać. Po prostu trzeba trzymać talerz w ręku i pilnować, żeby zupa nie odfrunęła.

 

Życie jest utrudnione, ale też nie można powiedzieć, że przez całą dobę wszystkich tylko rzuca od ściany do ściany. Na pewno im mniejsza jednostka, tym jest trudniej. Kucharze nie mają wtedy łatwego życia, ale to doświadczeni ludzie. Zresztą kuchnie są tak konstruowane, żeby jedzenie nie fruwało. Poza tym spać też się da. Człowiek zmęczony zaśnie w każdych warunkach.

Koje mają specjalne zabezpieczenia, żeby z nich nie wypaść. A zresztą, czy w kołysce nie spało nam się najlepiej…?

A tak na poważnie, to w czasie sztormów bardzo ważne jest odbieranie komunikatów pogody. Trzeba myśleć nie tylko o tym, co dzieje się w tym momencie, ale przewidywać, co może się wydarzyć. Bez przerwy trzeba dostosowywać żagle do siły wiatru, dostawiać, zrzucać. Trzeba sprawdzać, czy się coś nie przeciera, nie urywa. Trzeba pilnować wszystkiego. Podstawą jest dobrze zorganizowana załoga. Jest kapitan, są oficerowie, na których spoczywa główny ciężar prowadzenia statku. Zasadnicze decyzje należą do kapitana. Na nim też ciąży największa odpowiedzialność, ale decyzje szybkie, natychmiastowe należą do oficerów, którzy informują kapitana o tym, co się dzieje. Na statku wszystko jest uporządkowane i zorganizowane o wiele lepiej niż na lądzie. Musi tak być, bo inaczej katastrofa.

Żeglarstwo uczy dobrej organizacji, wręcz ją wymusza.

Ale najważniejsze jest bezpieczeństwo. I zawsze należy zadać sobie pytanie, czy zrobiłem wszystko, co konieczne, co według mnie było w danym momencie najlepsze. A reszta już w rękach Opatrzności.

 

Ile w sumie trwał ten rejs?

 

9 miesięcy. Wróciliśmy w ’89. ■

 

Trasa Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego (1 września 1988 – 19 maja 1989) na STS Pogoria

 

 

22 stycznia 1999 (piątek); 06:51 LT: Ziemowit Barański (kapitan STS Fryderyk Chopin w rejsie Chrześcijańskiej Szkoły Pod Żaglami[3]) po raz drugi pod Hornem
Od lewej: Bronisław Tarnacki (z-ca kpt.), dwie uczennice, Ziemowit Barański (kapitan), Janusz Rzepecki (I mechanik), Martin Jażdżewski (I oficer)

Arch. Ziemowit Barański

 

Cdn. (co piątek)

 


Tekst pochodzi z książki:

Czyszczoń, Joanna.
Kapitan. Z Ziemowitem Barańskim, jachtowym kapitanem żeglugi wielkiej, rozmawia Joanna Czyszczoń.

Sandomierz : Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2019.

 

opublikowany za uprzejmą zgodą P.T. Autorki i kpt. Ziemowita.

O książce możecie przeczytać TU, a kupić ją można bezpośrednio w Wydawnictwie.

 



Redakcja, przypisy i dobór ilustracji: Periplus.pl / Kazimierz Robak

Na Str. Głównej:

Ziemowit Barański (I oficer, dyrektor MSzPŻKB, nauczyciel chemii) na STS Pogoria pod Hornem, 22 grudnia 1988,
fot. Mariusz Chmielewski

 

 

 

Mapa trasy wokół Hornu (STS Pogoria 1988/1989), rys. Ziemowit Barański

 

 


[1] Załoga drugiego semestru Międzynarodowej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego (STS Pogoria; 21 grudnia 1988 –19 maja 1989):
kapitan: Krzysztof Baranowski (nauczyciel geografii);
załoga etatowa: Jarosław Kornacki (II mechanik), Marek Korotkiewicz („kuk”), Marek Kowalski (I mechanik);
kadra oficersko-nauczycielska
: Ziemowit Barański (I oficer, dyrektor szkoły, chemia), Mariusz Chmielewski (ochmistrz), John Croft (biologia, od 1989-01-29), Alexandre Eniline / Александр Енилин (j. rosyjski), Ryszard Mokrzycki (bosman, informatyka), Kazimierz Robak (j. polski, historia), Brian Smith (j. an­giel­ski, od 1989-01-29), Vadim Trenin / Вадим Тренин (kierownik grupy ZSRR), Leszek Trzciński (ekipa TV, operator obrazu), Bogusław Urbanowicz (fizy­ka, elektronika), Marian Wilusz (III oficer, elektryk, matematyka), Andrzej Zugaj (II oficer, lekarz);

uczniowie:
ZSRR – Evgenii Evdokimov / Евгений Евдокимов, Nikolai Frolov / Николай Фролов, Dmitri Korchounov / Дмитрий Коршунов (do 1989-05-07), Alexandre Krasnov / Александр Краснов, Alexei Kroujkov / Алексей Кружков, Alexei Lysenko / Алексей Лысенко, Ilia Maximov / Илья Максимов (do 1989-02-28), Artem Miakichev / Артём Мякишев, Igor Orlov / Игорь Орлов, Alexei Oundessov / Алексей Ундесов, Giennadi Riabtchikov / Геннадий Рябчиков, Peeter Rebane;
USA – Matthew Byrne, Gregory Droke, Russel Droke, Grant Durtschi, Peter Fellers, Adrian Nelson, John Norton, Hendrik Visser (od 1989-03-15), Scott Westmoreland, Jerrod Wilkins, Zane Yoder (do 1989-01-29);
Polska – Witold Czajewski, Zbigniew Gała, Krzysztof Kędzierski, Maciej Kurka, Piotr Kwasigroch, Przemysław Lech, Piotr Łata, Madej Nuckowski, Maciej Ombach, Maciej Szemryk.

[2] 14 grudnia 1989 prezydentem Chile został wybrany Patricio Aylwin Azócar (objął urząd 11 marca 1990), polityk chadecki, który wcześniej aktywnie działał przeciwko przedłużeniu rządów Augusto Pinocheta – dyktatora państwa chilijskiego od 11 września 1973.

[3] STS Fryderyk Chopin; rejs Chrześcijańskiej Szkoły Pod Żaglami.
Kapitan: Ziemowit Barański.
Czas trwania: 23 września 1998 (zaokrętowanie; wyjście ze Szczecina: 29 września, godz. 22.25) – 31 maja 1999; 248 dni rejsu.
Trasa: Szczecin – Świnoujście, wokół Ameryki Południowej przez Cieśninę Drake’a; 25.778 Mm.
Skład załogi na etapie 5. (Salinas, Ekwador – Ushuaia, Argentyna)
Załoga etatowa:
Adam Kantorysiński (bosman), Tadeusz Korotkiewicz („kuk”), Janusz Rzepecki (I mechanik), Marek Siwek (II mechanik);
Kadra oficersko-nauczycielska: Andrzej Jaskuła (II oficer), Martin Jażdżewski (I oficer), Wojciech Kowalewski (III oficer), Maria Mioduska, Hanna Stanecka, Agnieszka Szyszko, Bronisław Tarnacki (z-ca kpt.);
Uczennice i uczniowie: Jan Blumczyński, Grzegorz Brzózka, Patrycja Bucholc, Agnieszka Ciechocińska, Robert Cybulski, Paweł Dąbkowski, Marta Dąbrowska, Marcin Dobrowolski, Łukasz Duraj, Rafał Dworaczek, Małgorzata Gliwińska, Jakub Gołębiowski, Dawid Goraj, Marta Grzywocz, Bartosz Hasulak, Paweł Jabłoński, Kamil Kamiński, Mariusz Kamiński, Jakub Kalfas, Marcin Kłobukowski, Mariusz Kurzyca, Michał Łukaszek, Luiza Majchrzak, Piotr Nowakowski, Magdalena Pakuła, Dorota Spiker, Władysław Stanek, Marek Staniczek, Karol Stasiak, Marek Stanke, Anna Szczucka, Karol Szylko, Magdalena Świerczek, Piotr Wachowicz, Agnieszka Waszczuk, Mariusz Wróblewski, Anna Zawadzka, Maciej Żak
.

 


Wesołych Świąt!

► Periplus – powrót na Stronę Główną