Natknąłem się na coś takiego: …
Kazimierze (+ Kaźmierczaki i Kazimierscy) wszystkich krajów – łączcie się!
Natknąłem się na coś takiego:
Rozesłałem po znajomych i od razu dostałem kilka jednakowo brzmiących odpowiedzi, że jest to opis mnie samego, a Szanowni Respondenci różnili się jedynie w ocenie precyzji opisu, bo niektórzy dodawali słowo „dokładny”.
Zgadzam się. Nie dlatego, że żywa prawda ludowa twierdzi: „gdy dwóch ci mówi, że jesteś pijany, to idź spać”, a po sprawiedliwości.
Wchodząc w detale: na cztery punkty z powyższych dziesięciu odpowiedziałbym negatywnie (mniejsza z tym, na które), ale faktu to nie zmienia.
Z jednym zastrzeżeniem: gramatycznym nerdem (w tym wypadku, łagodnie dla siebie, tłumaczę to jako „maniak”) staram się być wszędzie tam, gdzie gramatycznym nerdem być należy. A więc: w pismach oficjalnych, tekstach poważnych i np. tekstach, które są na stronie Szkoły Pod Żaglami kpt. Baranowskiego (bo to placówka oświatowa, gdzie na językową poprawność alternatywną nie powinno być miejsca).
W mowie potocznej lubię używać anakolutów i pleonazmów (pojechałem, co?), którymi szeroko operują gwary i polszczyzna potoczna. Bowiem „mówić po polsku” to zupełnie co innego niż „mówić po polskiemu”, a „angielski” i „lingwidż” to dwie różne jakości – i skoro można rzecz ująć tak właśnie, to nie ma co gadać, gdy nie ma o czym mówić.
Wszystko to nie zmienia faktu, że nie lubię literówek (jeśli nie zamierzone), bo uważam je za brak grzeczności wobec Czytającego.
Co nie znaczy, że te literówki mi się nie zdarzają (o, i jak jeszcze!), ale – jeśli nie celowe – jedynie (mam nadzieję), jako przeoczenie.
Zdarza mi się też czynić nauczycielskie uwagi komuś ze względu na wiek mniej biegłemu w gramatyce czy ortografii (wiem, że to mentorstwo, dlatego starszym – nigdy!), typu: „Huh!” to onomatopeiczny wykrzyknik, natomiast „chuch” pochodzi od „chuchać” i potocznie oznacza oddech informujący o dopiero co spożytym, lub właśnie przetrawionym alkoholu.
Więc nerd gramatyczny?
Nerd gramatyczny.
Ale skoro już o poprawności (i nauczycielstwie) mowa, to jeszcze – dla tych młodszych wiekiem zwłaszcza – przypomnienie.
Czemu nie można pisać tak, jak mówimy?
Po co te wszystkie ”ch” i „h”, „u” i „ó”, „ż” i „rz”?
Przecież to głupie!
Ależ można!
I wcale nie trzeba wyważać otwartych drzwi, bo tak pisze się już od dawna.
Rzecz oczywiście zaczęli naukowcy.
Konkretnie językoznawcy, którzy wymaganie postawili krótkie: jedna głoska – jedna litera.
I opracowali alfabet fonetyczny, to właśnie kryterium spełniający. A nawet kilka innych, bo można w nim jeszcze zapisać: ton, intonację, akcent, długość i krótkość samogłosek, podwójną artykulację, ściągnięcia międzywyrazowe itd.
„Pies” w tym zapisie to „p’es”, „tramwaj” – „trãvaį”, „mączka” – ”mõṇčka”, „miłość” – „mʹiu̯ość”, a zwykły „bank” to „bãŋk”.
Nie, nie chcielibyście się tego uczyć, ani zgłębiać dalej, bo problem jest większy, niż by się wydawało: alfabet fonetyczny jest również po to, by zapisywać wymowę indywidualną, stąd „szczęście” wymawiane przez aktora starej szkoły (ščẽńśće) będzie zapisane inaczej, gdy życzyć go będzie osoba sepleniąca (ʃt̺ẽńśće), a jeszcze inaczej gdy zostanie powiedziane w gwarze (np.: scỹŋʹśće).
No powiedzielibyście?
Ale tym komplikacjom (z naukowcami, to tak zawsze) – teoretycznie można zaradzić.
Wyhodząc z założeńa, że mowa ludzka jest kompleksem pewnej skali dźwiękuw, połączonych ze sobą i tworzącyh w ten sposub dźwięki złożone o pewnym umuwionym znaczeńu = słowa, za najważńejsze zadańe pisowńi każdej rozumiemy jaknajdoskonalsze oddańe za pomocą znakuw symbolicznych (liter) znakuw orgańicznyh (dźwiękuw) […] ogłaszamy:
Absurdem jest dla wyrażeńa jednego i tego samego dźwięku używańe 2 rużnyh znakuw (liter). Dlatego skreślamy raz na zawsze z alfabetu polskiego jako zbyteczne litery ó i rz, pońeważ w wymawiańu ńe rużńą śę ńiczem od liter u i ż lub sz i bez szkody dadzą śę pszez ńe zastąpić.
[…] wyrażańe jednego dźwięku dwoma ńic ze sobą wspulnego ńe mającymi znakami (c i h), kturych połączeńe w żadnym raźe ńe daje takiego dźwięku h, za jaki go wymawiamy, jest w zasadźe absurdem, pszeto i w danym wypadku połączeńe liter ch z alfabetu polskiego wykreślamy.
[…] Dlatego odtąd słowo tszy będziemy pisać zawsze pszez sz, ponieważ dźwięk ten jest w nim całkiem wyraźny i nie ma uzasadnionego powodu zstępowania go jakimś innym. […] Ruwnież pszyrostek psze, pszed […] pisać będźemy nadal w ten sposób, pomimo najszczerszych bowiem hęći ńe możemy śę dopatszyć najmńejszej różnicy międy słowami pszenica i pszenicować, ktura by nam to pierwsze kazała pisać w jakiś odrębny sposób […]
Kiedy? 1921.
Gdzie? Kraków.
Kto? Futuryści polscy. Konkretnie: Bruno Jasieński, Tytus Czyżewski, Stanisław Młodożeniec i Anatol Stern.
W czym? W odezwie „Mańifest w sprawie ortografji fonetycznej” zamieszczonej w Jednodńuwce futurystuw.
Cdn.
[1] 10 SIGNS YOU ARE A GRAMMAR NERD: 1. You use standard spelling, capitalization, and punctuation when you text. 2. You have appointed yourself as “honorary proofreader” of your friends’ social media posts. 3. You know how and when to use “affect” and “effect.” 4. You feel compelled to correct poorly written public signs. It isn’t vandalism if you’re correcting it, right? 5. The thought of posting a writing error online mortifies you. 6. You have an opinion about the Oxford comma. 7. You follow grammarly on Facebook and Twitter. 8. You’re a regular contributor to the #grammar hashtag in social media. 9. The sound of a double negative makes you cringe. 10. You mentally edit all the books and magazines you read.