Cyprian Kamil Norwid – „Do Maryi Trębickiej” [Listy] (1853)

Cyprian Kamil Norwid.

DO MARYI TRĘBICKIEJ

 

Ameryka [1853]

List pisany podobno 14 listopada, kiedy w Europie jeszcze był niżej niepodpisany, odebrałem w innej części świata — za Oceanem — list maleńki, poczciwy bardzo — jak ta karteczka za kilka tysięcy mil zaleciała — poczciwa — mniejsza o datę — ani podobieństwo po datach się porozumiewać — mniejsza o liczbę, idzie o jakość. Odpisywać ztąd przy przekonaniach Europejskich, dla których tyle jest niepodobieństw (wyobraźni), jest niepodobieństwem — można więc pisać, jeśli odpisywać nie można.

Zawsze są takie wiatry, takie żagle, takie serca, takie ręce, tacy ludzie, takie niewidzialne cherubiny, co w pomoc przychodzą bezinteresownym, czystym, spokojnym kierunkom.

Płyń odważnie żeglarzu, niech cię dowcipniś wyszydza —
I niech sternik strudzony rękę opuszcza zwątloną… ciągle… ciągle…
Muszą się brzegi pokazać…
Choćby brzegu nie było, teraz by z morza wystąpił…

Schiller tak gdzieś mówi o Kolumbie[1], kiedy, 30 lat mając, siwizną okryty, przepłynął ten ocean, któremu się dziś zdaje, że nas dzieli.

Widziałem rekiny ogromne — i mewy, którym osłabiają skrzydła od przestworów drogi, i opuszczają je na falę dla chwilowego spoczynku, nim do skał gdzie sterczących wrócić mogą… to wszystko — ta przepaść z wałami piętrzącemi się do pół masztów, tak, że okręt skrzypi na wszystkie strony od ścisku fal — to słońce czerwone, za płaszczyzną ruchomą  zachodzące tyle i tyle razy — te noce najreligijniej przerażające cichością lub burzą — powiadają ludzie, że to nas dzieli. Powiadają, mówią ci, którzy powiadają.

Ludzie, którzy czynią, nie powiadają tego — powiadają czasem, że to nas łączy. Proszę pani — czemu mam myśleć — «gdybym zatem długo nie pisała, etc…» 

Proszę Pani – co te biedne modlitwy moje – jużci zawsze zbliżony jestem w nich do Was, które jesteście mi siostrami najważniejszej epoki życia mego. Mam atelier z widokiem na cmentarz – także mały ogródek w domu – w miesiące gorące – jak dziś – kolibry z południa przylatują i krążą około kwiatów. Znam jednego artystę, niebardzo i cenionego na świecie i u siebie, któremu za rysunek tej wielkości co pół tego listu płacą 20 franków na monetę francuską – przy drożyźnie więc tutejszej może żyć i innym być użyteczny, a jest komu – i to mu zastępuje całą historyę serca… jest w tem wielki dramat.
Gdyby kobieta świata jednym końcem trzewiczka atłasowego dotknęła tej sfery życia – zrozumiałaby, co jest cały dramat smutnej i świetnej jej historyi.
W tych trzech wierszach powyżej zakreślonych, wiele – wiele – z tego, co oboje znam y i przeżyliśmy razem, leży.
Na książce, jedynej przyjaciółce tu mojej, napisane jest tak: Berlin le 14 Décembre 1845. Czy poznaje Pani to pismo? [Ismael]
Ludzie praktyczni, kiedy chcą modlitwy, to naznaczają czas i dzień, w którym sami się modlą, i ściśle tego przestrzegają. [Marie]

 

Cypryan Norwid. Pisma do dziś odszukane. Tom ósmy. Listów część pierwsza.
Warszawa : Wydanie i nakład Zenona Przesmyckiego, 1937; list nr 108; str. 136-137.

 

Norwid, Cyprian Kamil (1821-1883)Portret Marii Trębickiej (Wspomnienie z wycieczki na Wezuwiusz)
(1870; czarna kredka i akwarela na papierze; 9,3 x 6 cm; Polona)

 


[1] Kolumbus
Steure, mutiger Segler! Es mag der Witz dich verhöhnen,
Und der Schiffer am Steur senken die lässige Hand.
Immer, immer nach West! Dort muß die Küste sich zeigen,
Liegt sie doch deutlich und liegt schimmernd vor deinem Verstand.
Traue dem leitenden Gott und folge dem schweigenden Weltmeer,
Wär sie noch nicht, sie stieg‘ jetzt aus den Fluten empor.
Mit dem Genius steht die Natur in ewigem Bunde,
Was der eine verspricht, leistet die andre gewiß.
                                                                                   1796
Schiller, Friedrich: Gedichte. 1789-1805. Berlin : Berliner Ausgabe, 2013. ISBN-13 :‎ 978-1482713657

Kolumb
Płyń, odważny żeglarzu! niech się dowcip śmieje,

Niech majtkowi przy rudlu dłoń znużona mdleje,
Zawsze, zawsze na zachód! tam brzegi być muszą,
Wszak jasno i wyraźnie leżą przed twą duszą.
Wierz bóstwu, co cię wiedzie, porz głębię uroczą,
Choćby lądów nie było, spod morza wyskoczą;
Geniusz i natura są w przymierzu wiecznie,
Co jeden obiecuje, da druga koniecznie.

Przeł. Kazimierz Brodziński (1791-1835).
Pienia liryczne Fryderyka Szyllera. Poprzedzone jego żywotem. [tłum. August Bielowski] Lwów : Franciszek Pille i S-ka, 1841; str. 155.

Kolumb
(z Szyllera)

Płyń odważny żeglarzu choć świat cię wyśmieje
I rudel sternikowi w słabej zwiśnie dłoni,
Płyń zawsze, zawsze na wschód — tam ląd się odsłoni,
Bo już przed twym rozumem odkryty jaśnieje.

Ufaj Bogu co wiedzie — droga już nie długa
Wkrótce świat nowy z morskich fal ci się ukaże:
Bo Geniusz i Natura w jednej chodzą parze,
I co pierwszy dociecze, musi stworzyć druga.
                                                                  Chalons nad Soną, 1833.

Przeł. Konstanty Gaszyński (1809-1866).
Gaszyński, Konstanty. Poezyje. Paryż : Bourgogne i Martinet, 1844; str. 153.

 


► powrót do strony: Cień latyńskich żagli – 3. Żeglarz i poeta