Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień – spod ziemi
Martwej – wyciąga gałęzie bzu, miesza
Wspomnienie z pożądaniem, niepokoi
Wiosennym deszczem zdrętwiałe korzenie.
Zima nas ochraniała, otulała
Ziemię w śnieg zapomnienia, karmiąc
Tę resztkę życia suchymi bulwami.
♦
Co ty, mamo, pooddychać chciałem kwietniem,
Gwiazdy świecą pełnym blaskiem, noc radosna,
Mamo, ja po prostu dyżur pełnię,
Przecież kwiecień, przecież wiosna.
Nic tak nie oddaje natury kwietnia-pletnia, który wciąż zimę z latem przeplata, jak owe dwa cytaty. Poeci – ci to dopiero mają wyobraźnię! A proza – jak to proza:
Początek kwietnia, jeden z tych miesięcy, które służą za przejście między zimą i wiosną. Śnieg już zniknął, ale nie ukazała się jeszcze zieloność; drzewa są czarne, trawniki szare i niebo szare: wygląda jak marmur poprzecinany srebrnymi i złotawymi nitkami.
Kwiecień – czwarty miesiąc roku według używanego w Polsce kalendarza gregoriańskiego, ma 30 dni.
Nazwa miesiąca – jak uważa Aleksander Brückner (1856-1939), filolog i slawista, historyk literatury i kultury polskiej, znawca staropolszczyzny – pochodzi od kwitnienia kwiatów; podobnie jest w języku ukraińskim (квітень) i czeskim, chociaż tam květen jest nazwą maja.
W staropolszczyźnie czwarty miesiąc roku nazywany był:
„łżykwiat” – od oszukiwania kwiatów, wywabianych za wcześnie z ziemi przez promienie słoneczne,
„dębień” – od zieleniejących dębów; po czesku kwiecień to właśnie duben,
„brzezień” – od zieleniejących brzóz; w cieplejszych od Polski Czechach i na Ukrainie nazwy březen i березень przyporządkowano marcowi.
Łaciński Aprilis pochodzi prawdopodobnie od czasownika aperio, aperire, apertus ‘otwierać’ – chodziło o otwarcie się Ziemi na procesy wegetacyjne.
Owidiusz w Fasti (8 r. n.e.), poemacie o kalendarzu rzymskim, nazywa miesiąc Aphrilis wywodząc to od Afrodyty, greckiej odpowiedniczki rzymskiej Wenus – bogini miłości, której czwarty miesiąc zreformowanego kalendarza rzymskiego był poświęcony. Owidiuszowi jednak – zważywszy, jak sobie etymologicznie poczynał z nazwami innych miesięcy (będzie!) – nie można ufać. Ot, pisał, co mu wyobraźnia i koniunktura podpowiadały.
Nazwa Aprilis została przejęta przez większość języków europejskich.
Kwietniowe rocznice
(rocznic mało, ale tekstu dużo; wystarczy).
1 kwietnia to dzień żartów, zwany Prima aprilis (łac. pierwszy kwietnia) – zabawa zaczyna się wtedy, gdy rozmówca, czytelnik lub słuchacz w kłamstwo uwierzy, ale na ogół żadnych kataklizmów przez primaaprilisowe oszustwa nie odnotowano, choć media (i to nawet całkiem poważne) 2 kwietnia publikują sprostowania.
W krajach anglojęzycznych jest to All Fools’ Day (dzień wszystkich głupców).
We Francji jest to Jour du poisson d’avril (dzień kwietniowej ryby): do pleców oszukanego przypina się kartkę z narysowaną z rybą.
W krajach hiszpańskojęzycznych odpowiednikiem Prima aprilis jest Día de los Santos Inocentes (dzień niewiniątek), obchodzony 28 grudnia.
Jednym z ciekawszych dowcipów primaaprilisowych jest informacja, którą we czwartek, 1 kwietnia 1976, ogłosił w porannym programie radia BBC Sir Patrick Moore:
o godz. 9:47 dojdzie do ustawienia jednej linii Ziemi, Jowisza i Plutona. Koniunkcja ta, z racji olbrzymiej masy obu odległych planet (sam Jowisz, odległy od Ziemi o 630 milionów kilometrów, jest ponad 2,5 raza cięższy od wszystkich pozostałych planet razem) zakłóci grawitację ziemską, doprowadzając do tak znacznego jej zmniejszenia, że ci, którzy w tym akurat momencie podskoczą, mogą mieć wrażenie fruwania.
Zaraz po 9:47 BBC otrzymało setki telefonów, w których słuchacze potwierdzali wystąpienie zapowiedzianego efektu. Jedna z dzwoniących opisała nawet, jak to ona i jej jedenaścioro przyjaciół zostało uniesionych z foteli i łagodnie poszybowali wokół pokoju.
Ja się słuchaczom nie dziwię: Sir Moore mimo braku formalnego wykształcenia miał tak olbrzymi autorytet w dziedzinie astronomii, że pewnie sam bym mu uwierzył, a kto wie czy i – z pewną nadzieją na zmniejszenie grawitacji – nie podskoczył.
Sir Patrick Alfred Caldwell-Moore.
To dopiero była osobowość! Powinien zostać honorowym żeglarzem wszech czasów, bo niemal od dzieciństwa żeglował po największym z oceanów – Oceanie Kosmicznym.
Ten astronom-amator (kiedyś powiedział, że chciałby być zapamiętany jako astronom-amator, który grał w krykieta i na ksylofonie) zyskał ogromną popularność dzięki comiesięcznemu autorskiemu programowi Niebo w nocy (The Sky at Night), mającemu światowy rekord jako najdłużej utrzymujący się na antenie program jednego autora: Moore prowadził go bez mała przez 56 lat: od 24 kwietnia 1957 do 7 stycznia 2013 (zmarł 9 grudnia 2012, ale nakręcił kilka programów z wyprzedzeniem), opuszczając tylko jedną audycję, w 2004, z powodu salmonellozy, która nawiasem mówiąc omal nie wyprawiła go na tamten świat.
Był popularyzatorem i ekspertem: jego mapy Księżyca były używane w ZSRR do korelowania zdjęć odwrotnej strony satelity zrobionych w 1959 przez sondę Łuna 3, a NASA zaprosiła go do współpracy przy opracowywaniu księżycowej mapy dla Programu Apollo.
Drugim powodem popularności były publikacje: tylko na temat astronomii Moore napisał ok. 70 książek, a ma na swoim koncie również historie poświęcone kotom. Otwórzcie tylko katalog księgarni Amazon na jego nazwisku, a sami zobaczycie.
Znakiem rozpoznawczym Sir Moore’a stał się monokl, który nosił zamiast okularów, fajka (Fajczarz Roku 1983) i mówienie z prędkością karabinu maszynowego: potrafił wypowiedzieć 300 słów na minutę utrzymując dobrą dykcję.
Jowiszowo-plutonowy efekt grawitacyjny nie jest jedynym radiowym żartem primaaprilisowym Sir Moore’a, ale o nich będzie przy innej okazji. Zaglądajcie!
15 kwietnia 1865 zmarł 16. prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln, ranny poprzedniego dnia w zamachu.
Wojna Secesyjna formalnie skończyła się 9 kwietnia 1865 (w praktyce ostatnie lądowe oddziały konfederackie, którymi dowodził gen. Stand Watie, złożyły broń 23 czerwca 1865), ale zabójstwa prezydenta Unii w żaden sposób nie da się uznać za zwycięstwo Konfederatów.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że gdyby Lincoln żył i rządził po wojnie, dzisiejsze Stany Zjednoczone wyglądałyby zupełnie inaczej (w znaczeniu „in plus”). Powojenna „rekonstrukcja Południa” była bowiem kompletną klapą i zaprzepaszczeniem ogromnych możliwości.
Przyczyną bezpośrednią był oczywiście wąż w kieszeni Kongresmanów, którzy nie chcieli ponosić kosztów reformowania Południa, ale – moim zdaniem – głównym powodem porażki demokracji był brak lidera mającego wizję przyszłości.
Lincoln, który nagle pojawił się na scenie politycznej jak gigant wśród miernot, taką wizję miał bez wątpienia. Po nim znów – na wiele lat – zapanowała w Waszyngtonie mierność, korupcja, ambicyjki, prywata i degrengolada polityczna.
24 kwietnia 1934 – opublikowany zostaje wniosek patentowy (U.S. Patent 1956350, złożony 19 stycznia 1934) na najwspanialszy instrument muzyczny XX wieku: organy elektryczne, które skonstruował Laurens Hammond.
30 kwietnia 1803 – Louisiana Purchase, czyli (dla anglofanów): Zakup Luizjany, lub (dla frankofilów): Sprzedaż Luizjany.
Thomas Jefferson był człowiekiem nie tylko mądrym, ale i ze zmysłem handlowym. Gdy w styczniu 1803 Napoleon zaproponował Amerykanom, by zamiast Nowego Orleanu kupili całe dorzecze Missisipi, mające 2.144.510 km kw. (828000 mil kw.) za 15 milionów dolarów (11,75 mln gotówką, reszta – umorzenie długu), prezydent Jefferson nie wahał się ani chwili.
Przy okazji Federaliści (opozycja) pożarli się z jeffersońską partią Demokratyczno-Republikańską. Opozycja – jak zwykle, nic się nie zmienia! – podniosła larum i jazgot: że wbrew konstytucji, że wbrew prawu, że wbrew rozsądkowi, ba – usiłowała nawet (wbrew faktom) dowieść, że sporne terytorium należy nie do Francji a do Hiszpanii.
Prezydenta, oprócz jego partii, poparli tylko plantatorzy z Południa przerażeni tym, co będzie, gdy Napoleon uwolni niewolników w Nowej Francji (czyli amerykańskiej Luizjanie).
Ale plantatorzy, jak to plantatorzy – mało orientowali się w niuansach polityki zagranicznej, z czego akurat skorzystał Jefferson. Napoleon nie miał bowiem zamiaru nikogo uwalniać, wręcz odwrotnie.
Po wybuchu rewolucji francuskiej (zwanej Wielką) w 1789 roku, mieszkańcy kolonii francuskiej Saint-Domingue (zachodnia część wyspy Hispaniola, dziś: wyspa Haiti), nie chcieli zrozumieć, że hasła liberté, égalité, fraternité stosują się tylko do białych panów w Europie, a nie do czarnych niewolników w koloniach. Rozpoczęło się więc w Saint-Domingue powstanie, które po kolei starały się stłumić interwencyjne armie Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Francji.
Trzeba przyznać, że nie wszyscy Francuzi zgadzali się ze stanowiskiem rządu, w myśl którego „wolność i sprawiedliwość to jedno, ale o kasę dbać trzeba”.
We wrześniu 1792 roku Francja wysłała na Saint-Domingue dwóch swoich komisarzy, by stłumili rebelię. Byli to: Léger-Félicité Sonthonax – jakobin a później żyrondysta oraz Étienne Polverel – prawnik i „były arystokrata”. Obaj panowie byli abolicjonistami, nic więc dziwnego, że obaj doszli to tego samego wniosku: powstanie można zgasić tylko przez wzbudzenie lojalności wobec rewolucyjnej Francji, na co był tylko jeden sposób: w sierpniu 1793 roku Sonthonax i Polverel wydali dekret o uwolnieniu wszystkich niewolników i nadaniu im tzw. politycznej równości.
Optymiści niech się wstrzymają z radością, bowiem akt ów nie obejmował Martyniki ani Gwadelupy.
Gdy wiadomości z Saint-Domingue doszły do Paryża, zrazu podniósł się hurgot, ale ostatecznie, 4 lutego 1794 (czyli 16 dnia miesiąca Pluviôse Drugiego Roku Pierwszej Republiki), Konwent Narodowy dekret obu abolicjonistów zatwierdził i rozszerzył, znosząc niewolnictwo w całym kolonialnym imperium francuskim – tradycyjnie z wyłączeniem Martyniki i Gwadelupy.
Historia tych dwóch wysp to osobny rozdział, ale trzeba przyznać, że „reszta imperium” długo się tą wolnością nie cieszyła. W 1799 roku nastały bowiem we Francji rządy męża opatrznościowego, szermierza wolności, nauczyciela przedmiotu „Jak zwyciężać mamy?” – Napoleona Bonapartego.
W 1801 Napoleon wysłał do Saint-Domingue karną ekspedycję wojskową (a w niej dwie półbrygady, 113 i 114, polskiej Legii Naddunajskiej, razem ok. 5280 ludzi).
By zobaczyć, jak wyglądał ten odcinek szlaku bojowego polskich wiarusów, wystarczy sięgnąć do Żeromskiego: przeczytać powieść Popioły (1904) lub obejrzeć adaptację filmową Wajdy z 1965 roku. Film zresztą swego czasu wywołał ogólnopolską dyskusję, czy przypominanie tego typu wydarzeń jest szarganiem świętości i kalaniem rodzinnego gniazda, czy szarpaniem ran narodowych, by nie zabliźniły się błoną podłości.
Tak czy owak ekspedycja napoleońska poniosła dotkliwe straty (ponad 2/3 „stanu osobowego”) zarówno od Haitańczyków, jak od chorób tropikalnych.
W międzyczasie plantatorzy francuscy zagrozili, że ogłoszą przejście pod władzę Korony Brytyjskiej, która niewolnictwo utrzymywała.
Tak więc bojownik o naszą wolność i waszą, a od przewrotu 18 Brumaire’a Ósmego Roku Pierwszej Republiki (9 listopada 1799) – Pierwszy Konsul Republiki, wydał 20 maja 1802 roku ustawę przywracającą niewolnictwo w koloniach.
Przegnanie krążącego po Republice „widma plantatorów francuskich przechodzących pod berło brytyjskie” to bez wątpienia slogan chwytliwy, ale nie należy zapominać, że większa część rodziny Józefiny Beauharnais, od 9 marca 1796 ślubnej małżonki Bonapartego, miała plantacje w koloniach i czerpała zyski z pracy niewolniczej. Bliższa koszula ciału…
Od roku 1802 Napoleon wysłał na Saint-Domingue ponad 20 tysięcy żołnierzy. Skutek był ten sam – na choroby tropikalne nie było wówczas lekarstwa.
Przyszły Cesarz, choć wciąż Pierwszy Konsul, a najpierwszy wówczas w świecie taktyk, zdawał sobie doskonale sprawę, że Saint-Domingue nie utrzyma, zaś bez wyspy – utrata posiadłości na kontynencie amerykańskim była dla Francji już tylko kwestią czasu.
Skoro tak – Nową Francję należało czym prędzej sprzedać, zwłaszcza że znalazł się kupiec – i to poważny.
Cena 7 centów za hektar (po amerykańsku: 2,8ȼ za akr) była niewspółmiernie niska wobec kosztów, jakie Stany Zjednoczone musiałyby wydać w przyszłości na wojnę o te ziemie, gdyby jakiemukolwiek innemu państwu (tu pewnym kandydatem była Brytania, a następnym Hiszpania) zechciało się rościć pretensje do tego, w większości nietkniętego stopą białego człowieka, terenu.
Dziś by to było 236 milionów USD czyli 1,11 dolara za hektar (44,5ȼ za akr) – wciąż darmo!
Dla porównania:
- za tereny obecnej Kalifornii, Nevady, Arizony i Utah plus kawałki Nowego Meksyku, Kolorado i Wyoming (razem: 1,36 mln. km kw.) Stany Zjednoczone w 1846 roku były gotowe zapłacić Meksykowi 30 mln. dolarów (po wygranej wojnie, w 1848, zapłaciły ok. 18 mln.);
- w transakcji zwanej Zakup Gadsdena (Gadsden Purchase, 1853), za kawałeczek południowej Arizony i Nowego Meksyku (76.800 km kw.) Amerykanie zapłacili Meksykowi (a dokładnie prezydentowi tego kraju, gen. Santa Annie, co nie jest równoznaczne) 10 milionów;
- Alaskę (1,7 mln km kw.) Stany kupiły w 1867 za jedne siedem milionów dwieście tysięcy.
Traktat kupna-sprzedaży Luizjany podpisali 30 kwietnia 1803 w Paryżu:
Robert Livingston (ambasador amerykański we Francji),
James Monroe (za 14 lat zostanie na dwie kadencje piątym prezydentem USA i wyda słynną Doktrynę)
i François Barbé-Marbois (dyrektor francuskiego Skarbu Państwa, który za udaną transakcję dostał od Pierwszego Konsula 152 tys. franków czyli ok. 34 tys. dolarów ówczesnych, a ponad pół miliona dzisiejszych).
„Żyjemy już długo, ale ten jest najszlachetniejszym z dokonań żywotów naszych. Dziś Stany Zjednoczone zajęły miejsce wśród najpierwszych mocarstw tego świata” – powiedział Livingston po złożeniu podpisów.
Rok i dwa tygodnie później (14 maja 1804) na penetrację nowo zakupionych terytoriów wyruszyła z St. Louis ekspedycja, którą dowodzili Meriwether Lewis i William Clark. Wyprawa dotarła do Pacyfiku i wróciła do Saint Louis po dwóch latach, czterech miesiącach i dziesięciu dniach – 23 września 1806.
Ziemie zakupione od Francji stanowią prawie 25% powierzchni dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Leżą na nich (porządek prawie alfabetyczny): Arkansas; Dakota Południowa; Dakota Północna; Iowa; Kansas; Luizjana (na zachód od Mississippi, z Nowym Orleanem); Minnesota (na zachód od Mississippi); Missouri; Montana, Wyoming i Kolorado (na wschód od Gór Skalistych); Nebraska; Nowy Meksyk (część północno-wschodnia); Oklahoma; Teksas (część północna) i niewielkie kawałki dzisiejszych prowincji kanadyjskich Alberta i Saskatchewan.
By zakończyć wątek powstańczo-niewolniczy:
- powstańcy Saint-Domingue proklamowali niepodległość 1 stycznia 1804 jako Republika Haiti, drugie (po USA) niepodległe państwo na półkuli zachodniej.
Brzmi to optymistycznie, ale rzeczywistość przekroczyła nawet najśmielsze wyobrażenia pesymistów. W Haiti natychmiast zaczęła się rzeź białych: czarna republikańska armia wyrżnęła blisko 5 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. Oszczędzono tylko Niemców i Polaków – dezerterów z armii francuskiej oraz specjalistów – lekarzy i inżynierów. Ocalały też te kobiety, które poślubiły, lub były związane z czarnoskórymi.
To był jednak dopiero początek: we wrześniu 1804 republika haitańska zamieniła się w cesarstwo (z przepiękną koronacją, a jakże!), czyli dyktaturę wojskowo-policyjną, która zaczęła kolejną czystkę (polscy i niemieccy dezerterzy znów wyszli obronną ręką). Cesarstwo przetrwało dwa lata i padło w 1806 na korzyść republiki, która padła wobec Drugiego Cesarstwa (1849-1859), które znów padło na rzecz kolejnej republiki.
W XX wieku nie było lepiej. W latach 1911-1915 krajem rządziło sześciu prezydentów, co skończyło się dyktaturą, kolejną masakrą i okupacją amerykańską, formalnie trwającą do roku 1934.
Później znów były republiki, zamachy, znów republiki, aż w roku 1956 przyszły 30-letnie rządy dynastii założonej przez „Papę Doc” Duvaliera, kiedy to naród z utajoną łzą w oku wspominał złote czasy dyktatur poprzednich. Po upadku Duvalierów („he may be a son of a bitch, but he’s our son of a bitch” miał powiedzieć jeden z amerykańskich prezydentów, ale nikt nie wie dokładnie który) sytuacja wróciła do normy: republiki, przewroty, dyktatury, republiki, przewroty…
Jeśli dodać do tego katastrofalne trzęsienie ziemi z 2010 roku (7 w skali Richtera, ok. 200 tysięcy ofiar śmiertelnych, blisko milion bezdomnych) i huragany nawiedzające wyspę cyklicznie, to…
- Francja uznała nowe państwo haitańskie dopiero w 1825 roku po odebraniu zapewnień o reparacjach za uwłaszczenie majątków (150 milionów franków w złocie). Wyegzekwowanie tej sumy to już zupełnie inna historia.
- Niewolnictwo we wszystkich koloniach francuskich oficjalnie zniósł dopiero tzw. dekret Schœlchera wydany 27 kwietnia 1848 r., za Drugiej Republiki.
Optymiści – spokojnie: szybko okazało się, że prawo to obejmuje kolonie istniejące, a że Francja zaczynała właśnie kolonizować Afrykę Zachodnią, więc tam niewolnictwo trwało do kolejnej ustawy, wydanej w 1905 roku. To, że wykorzenienie niewolnictwa wśród lokalnej ludności (np. wśród Tuaregów) graniczyło z niemożliwością, może być tematem kolejnej historii.
Znaki Zodiaku w kwietniu:
Baran (♈) – do 20 kwietnia
Byk (♉) – od 21 kwietnia.
Kwiat kwietnia:
stokrotka (Bellis perennis L.) – jej łacińska nazwa znaczy ‘wieczne piękno’; w Anglii – nazywana daisy – jest kwiatem dzieci i niewinności.
Wątek harcerza i pokrzyw uważam za kompletnie ograny, przypominanie „kto w literaturze nosił imię Daisy i dlaczego?” jest bez sensu. Zostaje tylko ciekawostka z regat Operacji Żagiel 1982: kiedy nazwa debiutującego w niej żaglowca Dar Młodzieży okazała się kompletnie niewymawialna dla cudzoziemców, część cudzoziemskich pań zauroczonych pięknem fregaty i jej załogi zaczęła używać nazwy „Daisy” – i tak już do końca imprezy zostało.
Kamień kwietnia:
diament – symbolizujący zwycięstwo, niezniszczalność. Antonimem tego wyrazu jest „popiół”. Więcej komentarzy nie będzie.
W językach słowiańskich i bałtosłowiańskich
czwarty miesiąc roku to:
białoruski – красавік [krasavik]
bośniacki – april
bułgarski – aприл [aprił]
chorwacki – travanj
czeski – duben
kaszubski – łżëkwiôt (też: kwietnik, aprël, kwiecéń)
litewski – balandis
łatgalski – sulu
łużycki (dolny) – jatšownik (też: apryl, nalětny)
łużycki (górny) – jutrownik (też: apryl, haperleja)
łotewski – aprīlis
macedoński – aприл [aprił] albo тревен [triewien]
rosyjski – aпрель [apriel]
serbski – aприл [aprił]
słowacki – apríl
słoweński – april
ukraiński – квітень [kviteń]
żmudzki – balondis
Przysłowia…
…na kwiecień:
Choć już w kwietniu słonko grzeje,
nieraz pole śnieg zawieje.
Ciepłe deszcze w kwiecień
rokują godną jesień.
Deszcze częste w kwietniu wróżą,
że owoców będzie dużo.
Gdy w końcu kwietnia deszcz porosi,
błogosławieństwo polom przynosi.
Gdy w kwietniu pszczoły latają,
długie chłody się zapowiadają.
Grzmot, w kwietniu – dobra nowina,
już szron roślin nie pościna.
Jak przygrzeje słonko,
przejdzie kwiecień łąką.
Jeszcze w kwietniu zimno
i na żaby, i na baby, i na las,
a najwięcej na nas.
Kwiecień, co deszczem rosi,
wiele owoców przynosi.
Kwiecień, gdy jest suchy,
nie daje dobrej otuchy.
Kwiecień-plecień:
bo plecie
niby zimą, niby latem,
a przeplata wszystko kwiatem.
Kwiecień-plecień
wciąż przeplata
trochę zimy, trochę lata.
Na kwiecień
lada z czego wianek upleciem.
Pogody kwietniowe
– słoty majowe.
Przyjdzie kwiecień
– ostatek z gumna wymieciem.
Sprzyja nam rok, gdy wilgotny
kwiecień, gdy nie bardzo słotny.
Suchy kwiecień, mokry maj,
będzie żyto jako gaj.
W kwietniu kwiatek – to gagatek,
ale w maju przebierają.
W kwietniu po brzegach lody
niosą, jęczmienia urody.
W kwietniu posusza,
nic z ziemi się nie rusza.
…na Prima Aprilis (1 IV):
Pierwszy kwietnia
– bajów pletnia.
Pierwszy kwietnia:
nie wierz – brednia.
Prima aprilis:
nie czytaj, nie słuchaj, bo się omylisz.
W pierwszy kwietnia się omylisz,
gdzie postąpisz, gdzie się schylisz.
…na św. Franciszka (2 IV):
Na św. Franciszka
nieraz dobrze grzmi i łyska.
Na św. Franciszka zielenią się łany
i ze swego zimowiska wracają bociany.
Na świętego Franciszka
szuka ziarnek w polu myszka.
…na św. Izydora (4 IV):
Na Świętego Izydora
dla bociana pora.
…na św. Wincentego (5 IV):
Chociaż św. Wincenty,
jednak szczypie mróz w pięty.
Jak się Wincenty rozdeszczy,
źle chłopu wilga wieszczy.
Na św. Wincenty
nie chodź bosymi pięty,
bo nieraz mrozek cięty.
…na św. Makarego (10 IV):
Dzień na święty Makary pewnie przepowiada,
czy we wrześniu pogoda, czy też ciągle pada.
…na św. Jerzego (23 IV):
Do świętego Jerzego paszy u każdego,
a na święty Jerzy gospodarz się jeży.
Kiedy Jerzy pogodą częstuje,
wnet się pogoda zepsuje.
Kiedy Jerzy skryje wronę w życie,
będzie zboża obficie.
Nabożny, jak koń św. Jerzego.
Na święty Jerzy
trawa się pierzy.
Na święty Jerzy
każdy chłop się jeży.
Na święty Jerzy rosa,
nie trzeba koniom owsa.
Na święty Jerzy
trawa się pierzy.
Św. Jerzy do kościoła,
a koń do karczmy.
…na św. Wojciecha (23 IV):
Gdy na Wojciecha rano plucha,
do połowy lata będzie ziemia sucha.
Gdy przed Wojciechem grzmi,
długo jeszcze zima śni.
Gdy Wojciech rano rosi,
pół lata posuchę nosi.
Ile dni przed św. Wojciechem
kukułka się odezwie, albo żaba zaskrzeczy,
tyle dni po św. Wojciechu będzie zimno.
Kiedy grzmi w święto Wojciecha,
roście rolnikom pociecha.
Kto sieje jarkę po św. Wojciechu,
to lepiej, żeby ją zatrzymał w miechu.
Licha pociecha koło świętego Wojciecha.
Na ile dni przed św. Wojciechem żaby rechcą,
tyle dni po Wojciechu zimna być zechcą.
Najadł się, jak wół trawy na święty Wojciech.
Na św. Wojciecha
dla roli pociecha.
Na św. Wojciecha naszego patrona,
już się w zbożu ukryje i zając, i wrona.
Na św. Wojciecha wrony z żyta nie widać,
możesz bydełku resztę suchej paszy wydać.
Na Wojciecha
sucha strzecha.
Św. Wojciech trawę sieje,
św. Marek zeń się śmieje.
…na św. Marka (25 IV):
Chodzisz na Marka bez koszuli,
w maju kożuchem się otulisz.
Co Marek zagrzeje,
Pankracy [12 V] wywieje.
Co na Marka się stanie,
to na ogrodników [12,13,14 V] odstanie.
Deszcz w święty Marek,
to ziemia w lecie jak skwarek.
Do św. Marka
nie ma żyta ani ziarnka.
Kiedy Marek skwarem zieje,
w maju kożuch nie dogrzeje.
Kucharka od św. Marka.
[licha, zła kucharka, sługa; jest to dawny termin zmiany służących]
Na św. Marka
siej lepiej groch do garnka.
Na św. Marek
w Sierpcu jarmarek.
Na św. Marka
nie ma co włożyć do garnka.
Przed dniem św. Marka, ile żaba kuka,
Tyle dni po nim, milcząc, spokojności szuka.
Sadź ziemniaki w wilję św. Marka,
to będzie pod krzakiem miarka
Święty Marek
poszedł na folwarek
oglądać żytko,
czy zeszło wszytko
Święty Marek
rzuci do wody ogarek.
[tj. światła w chatach już nie używają, gdyż wieczory są o tej porze krótsze znacznie]
…na św. Pawła (28 IV):
Jeśli w św. Paweł śnieg albo deszcz pada,
dobrych się urodzajów spodziewać wypada.
…na św. Piotra i Augustyna (29 IV):
Na świętego Augustyna
orka dobrze się poczyna.
Na św. Piotr suchy dzień,
suche lato, sucha jesień.
Większość przysłów za:
Adalberg, Samuel. Księga przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich. Warszawa : Druk Emila Skiwskiego, 1889-1894.
Źródła trzech cytatów na wstępie:
T. S. Eliot – Ziemia jałowa (The Waste Land, 1922). Tłum. Krzysztof Boczkowski
Bolesław Prus – Lalka (1890).
Bułat Okudżawa – Kwietniowy dyżurny (Дежурный по апрелю, 1960).
Autora przekładu nie udało mi się ustalić (producenci nagrań „zapomnieli” podać),
ale przekład tak dalece odbiega od oryginału, że po prostu nie można nie zacytować:
Из конца в конец апреля путь держу я,
Стали звезды и крупнее и добрее.
Мама, мама, это я дежурю, я дежурный по апрелю.
Мама, мама, это я дежурю, я дежурный по апрелю.