Zbigniew Studziński: Pewność

 

 

 

Ffy wyszedł z szafy. Spuszczona woda bulgotała i szumiała jak zwykle. Dzień też był jak zwykle. Nic nowego, a jednak czuł wyraźnie, że czegoś mu brak. I musiał przyznać, że trochę mu ten stan przeszkadzał. Zaczął więc spacerować po pokoju: wolno, leniwie. Pełny relaks!

Tymczasem w kącie pod laserem leżał Ggy. Opalał się cierpliwie wachlując skrzelami.

– Czy mógłbyś mnie podrapać? Swędzi mnie łopatka – zaczepił przechodzącego Ffy.

Ten kiwnął głową, wyjął swędzącą łopatkę i podszedł do szlifierki,

– Jeszcze, jeszcze – pokrzykiwał Ggy z zadowoleniem.

Ffy odrzucił mu łopatkę i począł dalej spacerować po pokoju. Zupełnie nieświadomie robił to coraz bardziej nerwowo, coraz szybciej. Była to normalna reakcja na intensyfikację myślenia. A dręczący go problem był chyba wyjątkowo poważny. Myślał więc i chodził coraz szybciej i szybciej. Huknęło, gdy przekroczył barierę dźwięku, zatrzęsło całym domem. Posypały się cegły z sufitu i Hhy drzemiący w klimatyzatorze. Musiał być wściekły, sądząc po czekoladowo zabarwionej trąbie. Nie namyślając się zbyt długo chwycił ołowiany wzorzec megatony i postawił na drodze Ffy.

Ten zatrzymał się. Małym grzebykiem zeskrobał się z wzorca i podłączył do sprężarki. Z zadowoleniem pompował kolejno wszystkie segmenty i kończyny poświstując przy tym i pomrukując. Gdy skończył, postanowił jednak wziąć coś na uspokojenie. Wlazł do pojemnika na odpadki, odnalazł apteczkę i wyjął flaszkę z nitrogliceryną. Łyknął potężnie, potem jeszcze raz i podskoczył dla lepszego efektu.

Gdy opadł z powrotem, zastał Ggy i Hhy muzykujących z zapałem. Jeden dmuchał potężnie w korkociąg, drugi buczał do wtóru podłączywszy się do kontaktu. Jednocześnie obaj błyskali rytmicznie oczami.

Ffy zbyt dobrze znał swych przyjaciół, by ryzykować przerwanie im koncertu. Sięgnął więc do piekarnika i wyjął nauszniki. Niestety, nic nie pomogły. Odnalazł więc obcęgi i począł dokręcać nauszniki coraz mocniej. Gdy poczuł, że już zeszły się, a nic nie pomogły, zrezygnował i postanowił gdzieś to przeczekać. W pierwszej chwili pomyślał o fortepianie. Przypomniał sobie jednak, że już od miesiąca mieszkają tam mrówki z faraonem. Świntuchy! Pobiegł więc do kuchni i stanął przed wanną. Była pełna po brzegi. Zdziwił się trochę. Wysunął język, posmakował, zamyślił się.

– Woda królewska – pomyślał. – Może być.

Zanurkował. Gdy dopłynął do dna usiadł i rozejrzał się. Zaciekawił go nietypowy kształt korka zamykającego odpływ. Coś mu to przypominało. Powoli wracały zdarzenia sprzed kwartału. A więc choroba Ggy, konieczność natychmiastowego zatkania go i szczęśliwe dokonanie tego korkiem od wanny. A potem on, Ffy, nabrał ochoty na kąpiel. Zatkał więc wannę, jedną ze swoich nóg. I zapomniał o niej.

– No tak – pomyślał, wyciągając nogę z otworu. – Miałem jednak rację. Byłem pewien, że czegoś mi brak.

1981-03-21


 

►► Ffy – NAPRZÓD ►►

◄◄ Ffy – DO TYŁU ◄◄

Periplus powrót do Ffy