Ffy wyszedł z szafy. Zabulgotała spuszczona woda, zahuczała i umilkła. A mimo to powietrze w pokoju drgało i wibrowało niepokojąco. Wszędzie wyczuwało się nerwowość i zniecierpliwienie.
Ffy szybkim krokiem podszedł do kredensu. Zdecydowanym ruchem wyrwał na oścież drzwiczki i wyciągnął szufladę. Szukał długo. Wciskał oko w każdy zakamarek. Przerzucał sterty rupieci. W końcu rozjaśnił się z zadowolenia. Wydobył długą, lśniącą szpilkę z perełką na końcu. Zastanowił się chwilę, co zrobić, żeby jej nie zgubić. Wbił ją sobie w końcu w kolano i ruszył dalej. Czekało go teraz najpoważniejsze zadanie. Musiał zająć sobie dobre miejsce i wygodnie je wymościć.
Rozejrzał się uważnie po mieszkaniu, węsząc i nasłuchując. Wreszcie cicho ruszył ku ścianie wschodniej. Szybkim ruchem języka wyciągnął spod stojącej na niej kanapy swego przyjaciela Kky i wrócił na upatrzone wcześniej miejsce. Szpilką z perełką przybił Kky do podłogi.
– Pilnuj miejsca – powiedział i pieszczotliwie oderwał mu jedną mackę.
– Przynieś mi chociaż trochę gazet. Jestem głodny – odpowiedział Kky trochę naburmuszony.
Zadowolony Ffy ruszył do kuchni.
– Jak ten czas szybko płynie – pomyślał mijając leżący na suficie barometr. – Trzeba się spieszyć.
Wbiegając do kuchni nadepnął na Ggy, potknął się, rozbił wannę i popatrzył na przyjaciela. Czułki Ggy drgały nerwowo, a odwłok mienił się wszystkimi odcieniami bieli.
– Pewnie znów podjada cement, łakomczuch – pomyślał Ffy. Rozerwał mu pancerzyk, zsypał cement z powrotem do piekarnika i zdjął z wieszaka szklankę. Podstawił ją pod lampą, odkręcił żarówkę i nalał do pełna. Wydobył zza kaloryfera swój przysmak – mrożoną smółkę uranową i ruszył z powrotem. Po drodze otwarł lodówkę i szperał w niej chwilę. Odrzucił mało strawne gazety codzienne i z plikiem kolorowych tygodników dla Kky wszedł do pokoju. Wszyscy czekali już usadowieni w półkole gawędząc leniwie. Tylko Ggy pracowicie kleił pancerzyk budyniem waniliowym.
– Już pora – pomyślał Ffy. Usiadł na Kky, wstał, wyrzucił szpilkę, usiadł wygodniej i raz jeszcze rozejrzał się dokoła.
– Wszystko w porządku – pomyślał i włączył telewizor.
1981-03-08