Pojawił się w drodze powrotnej z Wyspy Króla Jerzego.
Dla Pogorii był to punkt docelowy jej rejsu antarktycznego, gdyż na tej wyspie działa (od 1977 roku) całoroczna, naukowo-badawcza Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego, a barkentyna – w rejsie który rozpoczął się 7 grudnia 1980 roku – miała na stację zawieźć polarników „nowych” i odebrać „starych”.
Załoga, po wizycie na stacji, wniosła na pokład „pół wieloryba w częściach”, jak kiedyś cierpko stwierdził kapitan Krzysztof Baranowski, choć trzeba przyznać, że wcześniej starał się nie widzieć kręgów, żeber i żuchw wielorybich, z którymi tłoczyli się jego dzielni załoganci w wąskich zejściówkach, później mocując wszystko nad i pod kojami.
Był też i pingwin – na szczęście nie żywy, a malowany. Namalował go Geograf na przedniej ścianie kabiny nawigacyjnej od lewej burty, gdy tylko pozwoliła na to pogoda, a więc na odcinku między falklandzkim Port Stanley a Rio de Janeiro.
Pingwin był duży i widać go było od razu po wejściu na pokład.
Ciekawa rzecz, że nikt z piszących książki o rejsie – a autorów było trzech: Wojciech Przybyszewski, Zdzisław „Sławek” Szczepaniak i niżej podpisany[1] – o nadbudówkowym pingwinie nie wspomniał ni słowem. Prawdopodobnie antarktycznego nielota uważaliśmy za element naturalny, niewart wzmianki.
O Geografie i pingwinie napisał Wojtek – co później zacytowałem ja – dwa dni przed wejściem do Rio, 23 lutego 1981 r., ale był to nie ten pingwin, choć bardzo podobny:
Zadziwiająca jest inwencja Geografa oraz szybkość, z jaką realizuje swe pomysły. Jeszcze wczoraj produkował pamiątkowe koszulki, z których dumnie spoglądał stylizowany pingwin w wianuszku znaczących słów: Sailing Antarctic Expedition — s/y Pogoria, a dziś… otworzył Zakład Krawiecki szyjąc z bosmanem spodnie tropikalne! Spodnie są solidne, z żeglarskiego płótna. Zresztą w tym samym czasie inna spółka autorska (Gienio Moczydłowski i Wojtek Burkot) otworzyła w „kociarni” Zakład Fotografii Kolorowej wywołując do 4-tej rano slajdy robione w czasie rejsu. Jakże skromnie musiałem wyglądać, gdy w obecności obu „firm” oddałem się czynności będącej raczej damskim fachem: haftowaniu gwiazdek i napisów na brazylijskiej banderze. Tak czy owak z całej tej grupy rzemieślników jako pierwszy ukończyłem pracę i mogłem iść spać.[2]
Gdy Wojtek to pisał, malunku na nadbudówce jeszcze nie było. Geograf, który obrazek na koszulkach odbijał metodą sitodruku, „złapał kreskę” i dopiero później, tuż przed wejściem do zatoki Guanabara, przeniósł rysunek w dużo większej skali na ścianę nawigacyjnej – „żeby w Rio było widać, że to nie jacyś tam turyści przypłynęli”.
Na szczęście zachowały się zdjęcia. Jest ich niewiele, bo zaledwie trzy, na każdym widać tylko kawałek pingwina, bo nie on był tematem głównym – ale są! Poniżej – to, na którym pingwina widać najwyraźniej:
30 marca 1981, Atlantyk: Pogoria w sztormie; na nadbudówce rufowej, w której mieści się kabina nawigacyjna, widać wyraźnie fragment sylwetki pingwina
fot. Andrzej Makacewicz
Detal ze zdjęcia powyższego
fot. Andrzej Makacewicz
Pingwin chyba stał się też przyczyną naruszenia ówcześnie obowiązujących przepisów BHP. Na przedniej ścianie nadbudówki rufowej Pogorii, z obu stron biły po oczach wielkie czerwone litery układające się w napis: NIE PALIĆ – NO SMOKING.
Geograf musiał więc najpierw przygotować tło, czyli napis zamalować na biało. Zawahał się, gdy miał już pędzel umaczany w białej farbie i spojrzał na mnie pytająco.
Rzuciłem jedno słowo:
– Palisz?
– …Płacisz, zdrowie tracisz! – odpowiedział Geograf drugą częścią popularnego hasła antynikotynowego i przejechał pędzlem po nadbudówce. Był palaczem nałogowym.
Luty 1981, chwila ciszy w Cieśninie Drake’a: na nadbudówce rufowej Pogorii, w której mieści się kabina nawigacyjna,
widać wyraźnie napis: NIE PALIĆ – NO SMOKING
fot. Zbigniew Studziński
Tu napis widać wyraźniej
fot. Zbigniew Studziński
Co się z pingwinem stało? Cóż – zniknął pod warstwą nowej białej farby w Stoczni Gdańskiej, gdzie Pogoria przeszła remont po powrocie z rejsu antarktycznego, i już nigdy nie powrócił. Szkoda.
Maj 1981: Pogoria w Stoczni Gdańskiej; takielunek na grotmaszcie zakłada Jan Kłossowski
fot. Kazimierz Robak
I jeszcze jedno.
Geograf naprawdę nazywał się Janusz Kawęczyński. To trzeba dodać koniecznie, bo o ile wszyscy – pod wszystkimi szerokościami geograficznymi i na wszystkich kontynentach – znali Geografa, o tyle mało kto wiedział, jakie imię i nazwisko ma on w paszporcie. W rejsie antarktycznym Pogorii był trzecim oficerem i radiooficerem, podobnie jak w pierwszej Szkole Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego, tej 9-miesięcznej do Indii i Sri Lanki w roku szkolnym 1983/1984. Później wielokrotnie na Pogorii kapitanował. O żeglarstwie i o barkentynie wiedział wszystko. Mógł być nawigatorem, bosmanem, mechanikiem, radiooperatorem, geografem, przewodnikiem po wyspach greckich lub Malediwach, malarzem lub krawcem, ale przede wszystkim był nauczycielem i mistrzem: dzięki jego wiedzy i umiejętności jej przekazania weszły na morski szlak setki dobrze wyszkolonych żeglarzy, wśród których jest i autor tych słów.
Lipiec 1982: Geograf – autor „Pingwina z nadbudówki” – podczas rejsu czarterowego Pogorii
fot. Heinz Busch
PS.
Tekst napisałem na prośbę Damiana Fudały, dla potrzeb jego „Pogozeum – Muzeum Pogoriowych Pamiątek”.
Damian wykorzystał go w ►odc. 5: „Pingwin żeglujący na Pogorii”◄.
Oglądajcie kolejne odcinki ►Pogozeum◄, bo warto!
Kazimierz Robak
14 kwietnia 2024
7 grudnia 1980 – 17 kwietnia 1981 – rejs antarktyczny Pogorii
Kapitan: Krzysztof Baranowski
zastępca kapitana: Andrzej Marczak
załoga etatowa: Stanisław Bojaruniec (kuk), Wojciech Fok (bosman), Marek Kleban (II mechanik), Romuald Mineyko (I mechanik)
załoga niezawodowa: Henryk Bartoszuk, Dariusz Bogucki, Wojciech Burkot, Stanisław Choiński, Tomasz Gasiński, Janusz „Geograf” Kawęczyński, Zbigniew Kleban, Jan Kłossowski, Włodzimierz Ławacz (do 1981-02-04), Andrzej Makacewicz, Stefan Misiaszek (do 1981-02-04), Ryszard Mokrzycki, Wojciech Przybyszewski, Kazimierz Robak, Wojciech Sławiński, Zbigniew Studziński, Zdzisław Szczepaniak
grupa zaokrętowana na Stacji im. Arctowskiego (1981-02-07): Wojciech Chudzyński, Ryszard Gutkowski, Ryszard Halba, Jerzy Kaszubowski, Jerzy Komorowski, Eugeniusz Moczydłowski, Jan Styczyński, Jerzy Szyłak-Szydłowski
trasa: Gdynia (7 grudnia 1980) – Kanał Kiloński (12/13 grudnia) – reda Falmouth (23-24 grudnia) – Las Palmas (2 stycznia 1981) – przecięcie równika na 028°55” W (12 stycznia) – Cieśnina Le Maire’a (1 lutego) – Cieśnina Bransfielda (3 lutego) – Zatoka Admiralicji, Wyspa Króla Jerzego; Stacja im. Arctowskiego (4-7 lutego) – Stanley, Falklandy (12-13 lutego) – Rio de Janeiro (25-27 lutego) – reda Falmouth (8-9 kwietnia) – reda Lymington w cieśninie Solent (10 kwietnia) – Cuxhaven (13-14 kwietnia ) – Kanał Kiloński (14/15 kwietnia) – Gdańsk (17 kwietnia 1981)
długość trasy: 20 820 Mm.
czas trwania: 132 dni
Na Stronie Głównej fotografie:
[1] Przybyszewski, Wojciech. „Pogorią” na Antarktydę (Wojciecha Przybyszewskiego zapiski z podróży). Tom 1 i 2. Warszawa : nakład własny autora, 1981.
Robak, Kazimierz. Pogorią na koniec świata. Gdańsk : Wyd. Morskie, 1983.
Szczepaniak, Zdzisław. Przygodzie na imię „Pogoria”. Łódź : Krajowa Agencja Wydawnicza, 1984.
[2] Robak, Kazimierz. Pogorią na koniec świata. Gdańsk : Wyd. Morskie, 1983; s. 129.
Przybyszewski, Wojciech. „Pogorią” na Antarktydę (Wojciecha Przybyszewskiego zapiski z podróży). Tom 1 i 2. Warszawa : nakład własny autora, 1981; t. 2, s. 177-178.