Kapitan Ziemowit opowiada.
Ziemowit Barański: Prawda

To był krótki rejs, może 2-tygodniowy. Pływaliśmy po Bałtyku małym jachtem klubowym Nike, który należał do PTTK w Łodzi. Załoga statku to zbieranina różnych ludzi. Wśród nich był dziennikarz.
Jacht był tak skonstruowany, że miał dwie części sypialne – dwie kabiny niepołączone ze sobą. Żeby przejść z jednej do drugiej, trzeba było wyjść najpierw na pokład. Ja spałem w kabinie, która była w części rufowej.
No i jednej nocy budzą mnie:

– Wstawaj! Coś się stało!

Jeśli ktoś ośmiela się zbudzić w nocy kapitana, to ani chybi, za chwilę się zderzymy. Dlatego szybko wyskoczyłem na pokład, rozejrzałem się, ale wokoło nic nie widać, czarna noc.
Wtedy mówią mi:

– Nie, nie. Przejdź do dziobowej nadbudówki.

Przeszedłem przez pokład, wchodzę i widzę taki obrazek: siedzi facet – ten towarzyszący nam dziennikarz – w ubraniu sztormowym, cały zakrwawiony. Wyglądało to okropnie, bo ubranie sztormowe jest żółte i ta krew na nim. Twarz też cała we krwi.

Spytałem, co się stało, ale nikt nic nie wie.

– Dajcie ręcznik! – krzyknąłem i zacząłem mu wycierać twarz.

Wtedy zobaczyłem, że ma rozcięty łuk brwiowy. Oczywiście krew lała się ciurkiem. W apteczce były igły i nici, ale nie chciałem go zaszywać, bo rana była przy oku, a jachtem trochę bujało. Znalazłem plastry, które trzymają na mokro. Plastrami zakleiłem ranę. I w zasadzie na tym cała akcja się skończyła. Rana ładnie się zagoiła.
Wypadek jak wypadek, ale nie to w tej historii było najciekawsze.
Po naszym powrocie ukazał się w prasie artykuł tego dziennikarza – taki reportaż z rejsu. Napisał tam, że pewnej nocy, podczas straszliwego sztormu, kiedy załoga była w niebezpieczeństwie, musiał wyjść na pokład i walczyć z żywiołem. A gdy zrzucał żagiel, rozpędzona szakla uderzyła go w głowę, raniąc dotkliwie…

– A jaka była prawda?

Prawda była taka, że jak był w kabinie, przydepnął sobie nogawkę od spodni i przewrócił się tak, że upadając, uderzył głową o kant szafki.
Po tym wypadku, jeszcze w czasie naszego rejsu, załoga podpowiadała mu, co mógłby napisać. Wymyślali różne historie, np. o tym, że podczas bójki w knajpie portowej został uderzony kuflem. Ale nasz dziennikarz zdecydował się na bardziej bohaterską wersję wydarzeń. ■

 

 

 

Fot. na Stronie Głównej: Maciej Ombach

 


Jest to fragment książki:

 

Czyszczoń, Joanna.
Kapitan. Z Ziemowitem Barańskim, jachtowym kapitanem żeglugi wielkiej, rozmawia Joanna Czyszczoń.

Sandomierz : Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2019.

 

opublikowany za uprzejmą zgodą P.T. Autorki i kpt. Ziemowita.

O książce możecie przeczytać TU, a kupić ją można bezpośrednio w wydawnictwie: http://wds.pl/rozne-kapitan,c44,p1841,pl.html

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną