W 1974 roku Lubelski Okręgowy Związek Żeglarski zorganizował dla s/y Roztocze trzyetapowy cykl rejsów. Etap I: Świnoujście – Warna, etap II: rejsy po Morzu Czarnym, etap III: Warna – Szczecin.
Etap trzeci, na którym byłem kapitanem, odbył się na trasie: Warna – Istambuł – Pireus – Palermo – Malaga – Vigo – Portsmouth – Holtenau – Świnoujście – Szczecin.
Wyjście z Warny do Polski nastąpiło z opóźnieniem – i to sporym – spowodowanym awarią silnika, którą tak naprawdę udało się całkowicie usunąć dopiero w Palermo. Słabe wiatry od Palermo do Malagi to opóźnienie jeszcze powiększyły.
W „tamtych czasach” trzeba było mocno oszczędzać paliwo: na zagraniczne pieniądze wymagany był „przydział” czyli zezwolenie od NBP na ich kupno, przydziały były bardzo małe, zatem praktycznie kasa jachtu świeciła pustkami i oglądaliśmy przed wydaniem każdy banknot po kilka razy. Oficjalnie nazywało się to „problemy dewizowe” i z tego powodu żegluga odbywała się prawie wyłącznie pod żaglami.
W efekcie tych przeszkód do Malagi dotarliśmy 14 października 1974, co w stosunku do planu pierwotnego było opóźnieniem co najmniej dwutygodniowym.
„Problemy dewizowe”, które normalnie przysparzały tylko kłopotów, potrafiły jednak czasem zaskakiwać w sposób pozytywny. Przed wyjściem z Warny pozostało nam trochę drobnej – niewymienialnej – waluty bułgarskiej, powiedziałem więc drugiemu oficerowi, aby kupił parę butelek jakiegoś lokalnego trunku. Niestety nie zdawałem sobie sprawy, jakie są miejscowe ceny lokalnych alkoholi, nie doceniłem też zawczasu dyscypliny ekonomicznej „drugiego”, czyli tego, że kupi trunki najtańsze. Wrócił on na jacht po niedługim czasie, targając wielki worek.
Drugi oficer powraca z zakupem (Dziennik Prawdziwy)
arch. Ziemowit Barański
W worku była „grozdowa rakija” – najgorszy bimber, jaki kiedykolwiek piłem.
Naklejka jest albo taka sama, albo bardzo podobna; грозде (grozde) znaczy po bułgarsku ‘winogrona’
arch. Ziemowit Barański
Po pierwszej degustacji załoga podzieliła się na dwa obozy. W pierwszym znaleźli się ci, którzy byli w stanie pić ten specjał, w drugim – ci, którzy nienawidzili tych pijących. Jednak z biegiem czasu – przy równoczesnym braku pieniędzy na coś lepszego – i „grozdowa rakija” jakoś poszła. Zresztą potrzeba jest matką wynalazków: ktoś odkrył, że wrzucanie kawałków skórki pomarańczowej do butelki znacznie poprawia smak trunku.
Oczywiście „grozdowa rakija” doczekała się piosenki w Dzienniku Prawdziwym. Jej tekst dopasowano do melodii przeboju „Niech no tylko zakwitną jabłonie”[1]:
Świat nie jest taki zły,
Świat nie jest wcale mdły,
Niech no tylko naleją rakiję,
To i Drugi się napije,
To i Pierwszy się napije,
I Kapitan też pije rakiję.
Kiedy wietrzyk z dziobu wieje,
Gdy słoneczko w plecy grzeje,
To Roztocze rusza w rejs daleki.
Kiedy deszczyk z nieba kapie
I przez skajlajt w kubryk chlapie
Rakija, grozdowa rakija.
Świat nie jest…
Tak więc znaleźliśmy się w Maladze w połowie października…
Ziemowit Barański
12 kwietnia 2023
Cdn.
O tym, jak kpt. Ziemowit pływał na Roztoczu i o wielu jego przygodach na innych jachtach przeczytacie w antologii Jak się raz zacznie…,
bo jest tam 80 opowiadań z żeglarskiego życiorysu Kapitana.
► Sięgnijcie po książkę (bo to już ostatnie egzemplarze!)
[1] „Niech no tylko zakwitną jabłonie” – słowa: Jerzy Afanasjew, muzyka: Janusz Hajdun; tytułowa piosenka wodewilu wg scenariusza Agnieszki Osieckiej; premiera: warszawski teatr Ateneum im. Stefana Jaracza (16 czerwca 1964; reż. Jan Biczycki); od tego czasu spektakl był wystawiany w całej Polsce.
W wykonaniu solowym piosenka „Niech no tylko zakwitną jabłonie” została nagrana (1967) przez Halinę Kunicką (Polskie Nagrania Muza, XL 0402).
Na X Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie (1970) Halina Kunicka za otrzymała za nią nagrodę publiczności.