Kapitan Ziemowit opowiada: „Nadal widać Diego Ramirez”.

Kazio Robak z okazji moich 89. urodzin sporządził listę różnych moich „przygód”, które według niego robiłem PIERWSZY raz. Zwróciłem mu jednak uwagę, że przeoczył jedną z nich, a konkretnie, że PIERWSZY raz byłem przez niego budzony na wachtę 24 grudnia 1988 (i przez kolejnych kilka dni) słowami: „Nadal widać Diego Ramirez.

Czytelnik zapewne zapyta, co w tym ciekawego. A jednak okazuje się, że miało to związek z wieloma sprawami związanymi z organizacją życia na statku i odwiecznymi zwyczajami z tym życiem związanymi.

Wszyscy wiedzą, że prowadzenie okrętu, statku czy jachtu wymaga określonego podziału obowiązków i pełnienia przez załogę służby przez całą dobę. Zazwyczaj załoga podzielona jest na grupy (zwane wachtami), które pod dowództwem oficera wachtowego pełnią służbę, prowadząc statek i wykonując różne prace i czynności niezbędne dla bezpiecznej żeglugi.

Załoga jednak nie może pełnić tej służby non stop, gdyż ludzie muszą spać, jeść, czy też po prostu jakiś czas wypocząć. Z tego powodu wachty pełnią służbę tylko w określonym przedziale czasowym.

Od wieków sprawdzono, że najlepszym systemem jest podział doby na czterogodzinne okresy pełnienia służby tj. w godzinach; 00:00 – 04:00; 04:00 – 08:00; 08:00 – 12:00; 12:00 – 16:00; 16:00 – 20:00; 20:00 – 24:00, przy podziale załogi na 3 wachty. Wtedy każda wachta ma służbę czterogodzinną (prowadzenie statku – sterowanie, obsługa żagli itp.), a następnie 8 godzin na odpoczynek czy inne prace. Jednak ten system ma pewną wadę. Danej wachcie zawsze przypada służba w tych samych godzinach doby, co w krótkim rejsie może nie mieć wielkiego znaczenia, ale przy kilkumiesięcznym staje się problemem, tym bardziej że ludzie są bardzo czuli na tzw. sprawiedliwość społeczną i pełnienie służby przez kilka miesięcy zawsze w godzinach 00:00 – 04:00 (tzw. psia wachta) może być źle odbierane.

Z takim problemem musieliśmy się zmierzyć podczas rejsu Międzynarodowej Szkoły pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego na STS Pogoria wokół Ameryki Południowej w latach 1988-1989.

W krótkich rejsach radzono sobie z takim problemem wprowadzaniem tzw. wacht łamanych tj. dzieleniem wachty 12:00 – 16:00 na dwie dwugodzinne wachty 12:00 – 14:00 i 14:00 – 16:00, co powodowało, że „psią wachtę” (00:00 – 04:00) dana wachta i oficer mieli co trzeci dzień.

 

Pogoria, Barański, Szkoła Pod Żaglami, Baranowski, Horn, Diego RamirezWspółczesny rozkład wacht na STS Pogoria

 

Jednak rejs Pogorii był długi – wielomiesięczny, a sprawę komplikował jeszcze fakt, że była to szkoła i uczniowie mieli lekcje w godzinach 08:40 – 14:00, a żaglowiec prowadziła kadra.

W efekcie prowadzonych dyskusji, jak tę sprawę rozwiązać, ustalono w końcu, że system będzie zmieniany co miesiąc. To znaczyło, że po miesiącu następowało przesunięcie wacht o 4 godziny, a więc np. wachta mająca w danym miesiącu służbę w godzinach 00:00 – 04:00, w następnym miesiącu miała ją w godzinach 04:00 – 08:00 itd.

W argentyńskim porcie Ushuaia na wyspie Ziemia Ognista zacumowaliśmy 11 grudnia 1988 r. Po zaokrętowaniu uczniów II semestru Szkoły, zaczęły się problemy dotyczące dalszej trasy rejsu.

 

Pogoria, Barański, Szkoła Pod Żaglami, Baranowski, Horn, Diego RamirezPogoria w Ushuaia (15 grudnia 1988)
fot. Kazimierz Robak

 

Pierwotne plany przewidywały przejście na Pacyfik Cieśniną Magellana, w całości przebiegającej przez terytorium Chile.

Pogoria, Barański, Szkoła Pod Żaglami, Baranowski, Horn, Diego RamirezMapa polityczna południowego krańca Ameryki Południowej z zaznaczoną Cieśniną Magellana (Estrecho de Magallanes) i wyspą Ziemia Ognista (Tierra del Fuego)

 

Niestety – w tamten rejon trafiliśmy w złym momencie i polityka pokrzyżowała nasze plany. W Chile wciąż rządził gen. Augusto Pinochet, choć już trwała tam ostra polityczna walka o odsunięcie go od władzy[1]. Polska zerwała stosunki dyplomatyczne z Chile w roku 1973, gdy Pinochet objął władzę[2], co nam maksymalnie utrudniało zdobycie zezwolenia, potrzebnego na przejście Cieśniny. Rozmowy z konsulem chilijskim w Ushuaia wlekły się bez końca, a czekać nie było można. Zapadła więc decyzja: idziemy wokół przylądka Horn.

Pogoria, Barański, Szkoła Pod Żaglami, Baranowski, Horn, Diego RamirezNa rufie Pogorii w Ushuaia (20 grudnia 1988); od lewej: Ziemowit Barański – I oficer i Dyrektor Szkoły, Andrzej Zugaj – II oficer i lekarz, Krzysztof Baranowski – kapitan
fot. Kazimierz Robak

Przylądek Horn minęliśmy 22 grudnia 1988 r. przy niezbyt silnym wietrze.

 

Pogoria, Barański, Szkoła Pod Żaglami, Baranowski, Horn, Diego RamirezZiemowit Barański na tle Isla de Hornos (22 grudnia 1988)
fot. Kazimierz Robak

Po południu uderzył szkwał z NW i siła wiatru wzrosła do 10-11ºB. Pomimo, że na grotżaglu były dwa refy, zrobiła się w nim dziura jak po pocisku armatnim. Podpierając się silnikiem, na minimalnym ożaglowaniu usiłowaliśmy nie dać zepchnąć się na wschód. Dobrym punktem odniesienia były wyspy Diego Ramirez widoczne zarówno w dzień jak i w nocy (latarnia morska).

W tym okresie ja, będąc I oficerem, miałem miesiąc „psiej wachty”, to jest od godziny 00:00 do 04:00. Na wachtę budził mnie Kazio Robak – asystent III oficera Mariana Wilusza.

Wszyscy z utęsknieniem czekaliśmy na zmianę kierunku wiatru, albo przynajmniej na jego osłabnięcie, pozwalające na żeglugę na zachód. Dlatego pierwsze moje pytanie do Kazia, budzącego mnie na wachtę, brzmiało:

– Jaki jest kierunek wiatru i na ile przesunęliśmy się na zachód?

24 grudnia 1988 Kazio po raz pierwszy odpowiedział:

– Nadal widać Diego Ramirez.

Niestety, następnej nocy odpowiedź była taka sama:

Nadal widać Diego Ramirez.

Tę sytuację ilustruje mapka, którą zamieszczam poniżej.

 

Pogoria, Barański, Szkoła Pod Żaglami, Baranowski, Horn, Diego RamirezTrasa Pogorii wokół Hornu na przełomie 1988 i 1989 r.
Strzałka wskazuje miejsce, w którym po raz pierwszy padły słowa „Nadal widać Diego Ramirez”
Mapa: Ziemowit Barański

 

Na szczęście kolejnej nocy już nie było widać Diego Ramirez, gdyż udało się trochę popłynąć na zachód.

Jednak w sylwestra 1988 i w Nowy Rok 1989 znowu nas zatrzymało 12º Beauforta z NW, ale tu Kazio nie miał już czego meldować, bo wyspy Diego Ramirez pozostały już daleko na wschodzie.

Ziemowit Barański
16 listopada 2023
Przypisy: Kazimierz Robak


[1] Zmiana władzy dokonało się dopiero rok później: 14 grudnia 1989 prezydentem Chile został wybrany Patricio Aylwin Azócar (objął urząd 11 marca 1990), polityk chadecki, który wcześniej aktywnie działał przeciwko przedłużeniu rządów Augusto Pinocheta – dyktatora państwa chilijskiego od 11 września 1973.

[2] Gen. Augusto Pinochet (1915-2006) został dyktatorem Chile 11 września 1973, gdy wraz z innymi generałami i przy pomocy armii obalił legalny chilijski Rząd Jedności Ludowej i zawiesił konstytucję. W czasie przewrotu zginął Salvador Allende, urzędujący prezydent Chile.
11 marca 1990 r. Pinochet przekazał pokojowo władzę zwycięzcy wolnych wyborów prezydenckich z 1989 r. (Patricio Aylwin Azócar). Gdy w roku 1998 Pinochet pojechał do Londynu na operację kręgosłupa, nałożono na niego areszt domowy w związku z wnioskiem Hiszpanii o ekstradycję jako odpowiedzialnego za tortury i śmierć obywateli hiszpańskich. Ze względu na stan zdrowia otrzymał od władz brytyjskich zgodę na powrót do Chile. Tam ciążyło na nim ok. 300 oskarżeń o łamanie praw człowieka (tortury, porwania, morderstwa), produkcję broni chemicznej i biologicznej, handel narkotykami, oszustwa podatkowe, ukryte konta bankowe i malwersacje, które popełnił w czasie swoich rządów. Postępowania procesowe przerwała śmierć byłego dyktatora (10 grudnia 2006).


► Periplus – powrót na Stronę Główną