Urho Kekkonen, tłumacząc się sowieckiemu hegemonowi z wyczynów fińskich satyryków, lawirował między młotem a kowadłem mimo ogromnych – z satelickiej perspektywy patrząc – swobód, jakie dawała mu finlandyzacja.
Można sobie łatwo wyobrazić, jak to wyglądało w PRL, gdzie namiestnicy hegemona zachowywali się tak, jak to opisał Mickiewicz, nieprzypuszczający nawet, że kiedyś car może być czerwony:
Car dziwi się – ze strachu drżą Petersburczany,
Car gniewa się – ze strachu mrą jego dworzany
W styczniu 1968 roku „czynniki partyjno-rządowe” nakazały zdjęcie z afisza Teatru Narodowego Dziadów reżyserowanych przez Kazimierza Dejmka. Wieść niosła, że powodem była interwencja ambasadora ZSRR, któremu nie podobało się, iż warszawska publiczność bije brawo po słowach Gustawa-Konrada:
Mam być wolny – tak! nie wiem, skąd przyszła nowina,
Lecz ja znam, co być wolnym z łaski Moskwicina.
Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany,
Ale wtłoczą na duszę -– ja będę wygnany!
Adam Mickiewicz. Dziady, reż. Kazimierz Dejmek: Gustaw Holoubek jako Gustaw-Konrad.
(Warszawa, Teatr Narodowy, 25 listopada 1967 – 30 stycznia 1968)
i po kwestii Oficera Rosyjskiego mówiącego do Bestużewa:
Nie dziw, że nas tu przeklinają,
Wszak to już mija wiek,
Jak z Moskwy w Polskę nasyłają
Samych łajdaków stek.
Po latach pojawiła się inna interpretacja. Władze zainterweniowały, gdyż sama myśl, że coś może rozsierdzić hegemona, była paraliżująca:
Chodziły pogłoski, że zdjęcia spektaklu ze sceny żądał sowiecki ambasador Awierkij Aristow. Dziś wiemy, że wprost przeciwnie – rozważano nawet wystawienie sztuki w Moskwie, a na łamach „Prawdy” ukazała się pozytywna recenzja. [1]
Teza logiczna, jednak zawsze jest podejrzane, gdy autor rzuca ważkie stwierdzenie i nie dokumentuje tego żadnym odsyłaczem źródłowym, nawet jeśli firmuje go poważny portal. Skorzystałem z archiwów. Podejrzenie było słuszne: recenzji na łamach moskiewskiej Prawdy nie ma. Przynajmniej nie pojawiła się w żadnym z numerów roczników 1967 i 1968. Ani w dzienniku Prawda, ani w dzienniku Izwiestia, ani w dwumiesięczniku Woprosy literatury, ani w miesięczniku Woprosy historii. Z największą przyjemnością sprostuję, jeśli źle szukałem i przeoczyłem.
Ponieważ bezpośrednim pokłosiem interwencji teatralnej były Wydarzenia Marcowe 1968 ze wszystkim, co po nich nastąpiło, trudno orzec, czy u podstaw decyzji o zdjęciu z afisza Dziadów legł strach czy przemyślna kalkulacja – i to obu stron.
* * *
We wrześniu 1979 roku o azyl polityczny w Szwajcarii poprosiła małżeńska para radzieckich mistrzów świata w jeździe figurowej na lodzie.
Ludmiła Biełousowa i Oleg Protopopow: „Spirala życia”
(fot. Wolfgang Heidrich / Sportfotos; <http://allgolden.chat.ru/photo.html>)
Ze względu na ogromną sławę łyżwiarzy sprawy nie dało się ukryć. Komunikat, który w tej sprawie opublikowała Agencja TASS[2], stał się kanwą pierwszej z „piosenek gazetowych” Piwnicy pod Baranami, w których melorecytowany tekst był dosłownym cytatem z oficjalnej prasy, przeplatanym rytmicznym refrenem. W kabaretowej wersji muzycznej Zbigniewa Preisnera brzęknął, notabene, zaśpiew burłackiej pieśni „Ej, uchniem!”.
Tekst piosenki – i komunikatu – był następujący:
[Ref.] Niedawno małżeństwo Oleg Protopopow i Ludmiła Biełousowa, będąc na występach w Szwajcarii, poprosili o azyl w tym kraju. Teraz udzielają wywiadów zachodniej prasie, w których usiłują rzucić cień na kraj, sport i kolegów z lodowiska. W swoim czasie nazywano ich gwiazdami, [Ref.] ich imiona wydawało się wpisane zostaną złotymi zgłoskami na karty radzieckiego sportu. Tymczasem byłe gwiazdy z własnej woli stały się odrażającymi skandalistami: „Zostaliśmy oszukani. Otrzymawszy dwa komplety wideofonów w jednym opakowaniu nie zawahali się stwierdzić, że dostali tylko jeden” [Ref.] Mówi Ułanow, kolega z lodowiska: – „Podobne przykłady można mnożyć. Wielu z nas dopiero po fakcie przejrzało na oczy. Zrozumieliśmy, że ich decyzja nie wynikała z chwilowego zmącenia umysłu, lecz przemyślanego działania.” Zamysł taki musieli mieć dawno. Na lodzie para ta trenowała tylko we dwoje z obawy, że ktoś odkryje ich sekret i zwycięży. Odosobnienie na treningach nie pozostało bez wpływu na stosunki z otoczeniem. Zamiast zejść ze sceny w blasku, próbowali przekroczyć swój cień. [Ref.]
Refren (natychmiast wpadający w ucho, za mną teraz chodzi jak cień) brzmiał:
Zapomnieć na zawsze o Protopopowych,
Zapomnieć o nich na zawsze!
Na występie Piwnicy z premierowym wykonaniem tej piosenki obecny był personel radzieckiego konsulatu. Nie zaprosić ich się nie dało:
Nie wiem, od kogo w konsulacie radzieckim dowiedziano się o zaproszeniu dyplomaty francuskiego, ale zaraz zaprotestowali, że nie wolno ich pomijać. Dostaliśmy od Rosjan oficjalne pismo. Domagali się dla swoich pracowników kilku miejsc. Położyliśmy uszy po sobie, bo to nie był czas na podskakiwanie i zawiadamiamy, że mamy miejsca, ale w rzędzie siódmym. Zaprotestowali natychmiast:
– Członkowie konsulatu radzieckiego mogą siedzieć tylko w rzędzie pierwszym – przypomnieli.
Na koncercie dyplomaci radzieccy siedzieli więc przed samą sceną. [3]
Relacje świadków na temat ich zachowania podczas koncertu są różne: jedni twierdzą, że „konsulowie radzieccy, znajdujący się na sali, ostentacyjnie wstali i wyszli”[4], inni, że „po spektaklu goście z konsulatu nic nie mówili”[5].
Zgodne są za to opisy burzy z dnia następnego: dyplomaci hegemona uznali piosenkę za bezpośredni atak na ZSRR i wystosowali protesty: do komitetu wojewódzkiego PZPR i cenzury. Program został natychmiast zdjęty z afisza.
* * *
W stanie wojennym „Radzianie” przełknęli jakoś happeningi Pomarańczowej Alternatywy, założonej przez Waldemara Fydrycha znanego powszechnie jako „Major”, by „tysiące odważnych ludzi mogły pokonywać przemoc humorem”.
„Major” w absurd systemu politycznego uderzył absurdem:
Jednym z najważniejszych państwowych świąt w krajach byłego Bloku Sowieckiego była Rocznica Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. Było to święto obchodzone z wielką pompą i wypełnione wystąpieniami partyjnych dygnitarzy obecnych na trybunach. Aby dać szansę na uczestnictwo w jej celebracji szerszej publiczności, ulotka wydana z tej okazji przez Majora proponowała, by ludzie przyszli ubrani na czerwono. […]
Milicja postanowiła temu przeciwdziałać. Zamknęła ulice stworzyła totalna blokadę. Na swoją zgubę milicjanci przyczynili się do powstania jeszcze większego tłumu niż zakładał Major.
[…] pojawił się tłum ludzi ubranych na czerwono. Ludzie ci wznosili masowo okrzyki „Rewolucja!”. Dowódca milicji przerażony sytuacją wszedł na dach wozu i przez megafon wykrzykiwał „Łapać czerwonych!”. Było to dwuznaczne – w końcu czerwoni czyli komuniści rządzili krajem i milicją.[7]
Teoretycznie dawało to duże pole do dyplomatycznych fochów. Tych jednak nie było.
Za to w lutym 1989 „ubolewania” w ambasadzie ZSRR składał premier Rakowski za „antyradzieckie ekscesy” krakowskich studentów, którzy zorganizowali happening z okazji święta Armii Czerwonej. Uszłyby płazem przebrania za czerwonoarmistów, okrzyki deklarujące miłość do ZSRR, transparenty z napisami „Wstąp do Armii Czerwonej, zanim ona wstąpi do ciebie”, „Jak się kochać, to tylko z czerwonoarmistką”, „Armia Radziecka z tobą od dziecka” i chóralne śpiewanie „Międzynarodówki”.
Międzynarodowy skandal wywołało zdjęcie Gorbaczowa połączone z tarczą strzelniczą.
Kraków, 23 lutego 1989.
Arch. Andrzej Stawarski
Do ubolewań premiera dołączyło Kolegium Rektorów krakowskich – w jego imieniu rektor UJ złożył na ręce konsula generalnego ZSRR w Krakowie pismo z przeprosinami. Uczciwie przyznam, że żart wydaje mi się w bardzo złym guście. Nie mówiąc o tym, że czyn, który sugerował, był bez sensu; już Mickiewicz wiedział to doskonale i w tychże Dziadach wyraził. Nazwisko młodzieńca trzymającego portret jest znane (przewija się tu i ówdzie w źródłach), ale sądzę, że niezbyt warte upamiętnienia, bo ów młody człowiek chyba Dziadów nie czytał.
* * *
Szczytem absurdu był jednak numer odstawiony przez Piwnicę pod Baranami pod koniec stycznia 1981, tym razem na gościnnych występach w Warszawie. Nad sceną klubu „Stodoła” wśród czerwonych draperii zawisła na nylonowej żyłce srebrna klatka, do której scenograf włożył złote popiersie Lenina i zapaloną świeczkę.
Ambasada ZSRR wystosowała oficjalną notę protestacyjną do prezydenta Krakowa, w której stwierdzono (podobno), że:
nieodpowiedzialna grupa aktorów rewizjonistów w Warszawie dopuściła się bezczeszczenia postaci wodza rewolucji październikowej, wielkiego Iljicza Lenina, a także podeptała sztandary, symbole krwi robotniczej [8].
1981, styczeń: PpB w warszawskim klubie „Stodoła”
przy środkowym mikrofonie Jan Kanty Pawluśkiewicz; tańczą: Maciej Szybist, Anna Szałapak; przy prawym mikrofonie: Janusz R. Kowalczyk, Jacek Brzostyński, Marian Dziędziel; klatkę z Leninem znaleźć można w lewym górnym rogu fotografii
Fot. Piotr Rybak; Źródło: Kowalczyk, Janusz R. Wracając do moich Baranów. Warszawa : Wydawnictwo Trio, 2012.
Piotra Skrzyneckiego – twórcę i spiritus movens Piwnicy – wezwano na przesłuchanie, na którym (podobno) złożył on pisemne oświadczenie:
Ja, niżej podpisany Piotr Skrzynecki, wyjaśniam, że w klatce miała być papuga, ale się nie zmieściła, więc włożyliśmy to co pod ręką. Byłem przekonany, że to popiersie Konfucjusza, ale w połowie programu okazało się, że Lenin, a już zdjąć się nie dało. W związku z zaistniałymi faktami zobowiązuję się uroczyście, na piśmie, więcej Lenina do klatki nie wsadzać.[9]
Śmieszniej już być nie mogło, ale to nie była Finlandia.
13 grudnia tegoż roku ogłoszono w PRL stan wojenny.
1979, kwiecień: jedna z instalacji Piwnicznych.
(bal PpB na zamku w Niepołomicach; po raz pierwszy pomnik z czaszką i rogami barana wystawiono na balu PpB w Niepołomicach w 1973 r.)[10]
Kazimierz Robak
6 maja 2018
Na Stronie Głównej: fragment rzeźby Konfucjusz
(biały marmur, wys. figury: 250 cm; dar ministerstwa informacji ChRL dla miasta Berlin,
odsłonięcie: 2001; Berlin, Marzahn, Gärten der Welt, Eisenacher Str. 99)
[1] Kamiński, Łukasz. „Dziady”. Portal: Marzec ’68. IPN. <http://marzec1968.pl/m68/historia/6959,Dziady.html>
[2] Agencja prasowa TASS (Телеграфное агентство Советского Союза; Telegraficzna Agencja Związku Radzieckiego) reprezentowała oficjalne stanowisko władz ZSRR; podawane przez nią informacje były wytycznymi dla wszystkich krajów satelickich. Nazwa agencji stała się podstawą polskiego dowcipu o różnicy między kaczką (na którą się woła „taś-taś”), a kaczką dziennikarską (na którą się woła „tass-tass”).
[3] Drużyńska, Jolanta i Stanisław M. Jankowski. Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentach Służby Bezpieczeństwa. Kraków : Przedsięwzięcie Galicja / Wyd. Arkadiusz Wingert, 2006; str. 146.
[4] relacja Piotra Ferstera, menagera i dyrektora PpB; [w:] Olczak-Ronikier, Joanna. Piwnica pod Baranami czyli koncert ambitnych samouków. Warszawa : Wyd. Tenten, 1994; str. 264.
[5] relacja Macieja Gurgula, ówczesnego dyrektora do spraw programowych Młodzieżowego Centrum Kultury w Krakowie; [w:] Drużyńska, Jankowski; ibidem; str. 147.
[6] Trudno tu nie wspomnieć o innej inicjatywie, która, być może, jest tylko anegdotą, ale dobrze oddaje nastroje tamtych lat. Podczas Wojny Falklandzkiej (2 kwietnia – 14 czerwca 1982), na jednym z akademików krakowskich miał się pojawić ogromny transparent: „Reagan – precz od Falklandów! Malwiny dla Związku Radzieckiego!” Władza ponoć długo nie wiedziała, co z tym fantem zrobić.
[7] Pomarańczowa Alternatywa – Muzeum Wirtualne <http://www.orangealternativemuseum.pl/#wigilia-rocznicy-rewolucji-pazdziernikowej>
[8] Polak, Wojciech. Śmiech na trudne czasy : humor i satyra niezależna w stanie wojennym i w latach następnych (13 XII 1981 – 31 XII 1989). Gdańsk : Oficyna Wydawnicza Finna, 2007; str. 56.
[9] Olczak-Ronikier; ibidem; str. 275.
[10] Drużyńska, Jankowski; ibidem; str. 192.