Powiedzmy, że niedawno posłyszałem taki właśnie monolog:
U nas w Ameryce to takie rzeczy są proste. Są bardziej prostsze niż gdzie indziej.
Na przykład: jeżeli facet kocha dziewczynę, to on do niej idzie i robi straight statement. To znaczy on jej mówi: Mary, I love you. I to jest w porządku. To jest dobre. To nie jest żaden harassment ani sex abuse, to jest po prostu his opinion. On jej składa swoją opinię na temat tego, co on czuje.
A wtedy Mary mu może powiedzieć: John, I love you too i to jest okej. Albo: John, I don’t love you i to jest też okej. Nie kocha, no i trudno, no big deal. Taki jest jej statement i już.
I jak są dwa statements, to to jest uczciwe, bo tak rozmawiają dorosłe ludzie. Tu nie ma znaczenia płeć. Tu ma znaczenie odpowiedzialność.
A jak oni oba się kochają, to później mówią: co dalej, kto ile ma, jak to będzie, jak oni będą razem, a jak nie będą razem, to kto co bierze w razie rozwodu czy rozejścia i co z dziećmi, jak się przytrafią po drodze. I już. To jest właśnie uczciwe i bardzo moralne.
Ale może być, że Mary, zanim złoży swój statement, najpierw mu powie:
– John, ale ty masz żonę.
Albo:
– John, ale ty masz girlfriend.
Wtedy on może powiedzieć:
– To jest no problem. My mamy wszystko umówione i spisane. Ona bierze połowę i nic więcej nie dostanie. Ja jutro robię jedną rozmowę i mój lawyer wszystko zrobi. To będzie bardzo proste, bo myśmy przewidzieli, że możemy być separated albo divorced.
Na co ta dziewczyna, Mary, może powiedzieć:
– Okej. To ty dostaniesz mój statement od razu po tym, jak twój lawyer załatwi wszystko i ty będziesz czysty. To jest, ja tobie wierzę, ale jak twoja girlfriend ma lepszego adwokata i on znajdzie w tym wszystkim jakiś hak na ciebie? Więc ja nie będę robić żaden statement, jak jest niepewny business. Najlepiej będzie, jak ty mi dasz telefon twojego adwokata, a ja go dam swojemu adwokatowi. To nasi lawyers ze sobą pogadają i najlepiej załatwią. A kiedy mój lawyer zadzwoni do mnie i powie, że wszystko jest okej, to wtedy mój statement będziesz mieć immediately. Bo gdyby nie to, to ja bym od razu ci mówiła, że ja ciebie też I love you.
I wtedy ten facet, John, sobie myśli:
– To jest mądra girl. Z nią to jest dobrze mieć układ, bo ona jest dobry pardner do takiego byznesu jak love.
Ale gdzie indziej, w takiej Europie – Francja, Polska – to jest bardziej trudne. Bo oni tam nie rozmawiają ze sobą jak normalne dorosłe ludzie, tylko jakoś tak raczej nie mówią niż mówią, o co im chodzi, wyraźnie. A w końcu wychodzi na to, że jak już oni tak długo mówią o czym innym, to ten facet on się rzuca na tę dziewczynę i zaczyna ją całować, a ona nie chce. A jak ona nie chce, to wcale nie znaczy, że nie chce, tylko że chce. A nie chce, tylko po to, żeby on nie myślał, że ona chce tak od razu. I to wcale nie jest harassment.
A jeszcze może być tak, że jak on ma większe poczucie prawa i nie chce jej całować, bo myśli, że ona nie chce, to ona się obraża i wtedy dla niej harassment to jest to, że on nie chce. Czyli że dla niej harassment jest, jak on nie chce, żeby był harassment. To kto się w tym połapie, o co tu chodzi?
Tak że takie inne życie, jak chodzi o feelings, jest very complicated. W ogóle nie wiadomo, co jest harassment, co jest abuse, co jest proper, a co jest improper. Wygląda na to, że w takiej Polsce czy Niemcach nie ma nic, co by było improper. A wszyscy mówią o molestation. I to jest koniec świata.
Słuchałem i słuchałem, i jakoś nic mądrzejszego niż Fragonard mi nie wpadło do głowy.
Ilustracje:
W tekście:
Jean-Honoré Fragonard (1732-1806): Skradziony pocałunek (Le Baiser à la dérobée / Поцелуй украдкой; 1780;
olej na pł.; 45,1 x 54,8 cm; Państwowe Muzeum Ermitażu, Sankt Petersburg)
Na Stronie Głównej:
Jean-Honoré Fragonard (1732-1806): Radosne wydarzenia na huśtawce (Les Hasards heureux de l’escarpolette / The Happy Accidents of the Swing;
1767-69 olej na pł.; 81 x 64 cm; Wallace Collection, Londyn.