Ostatnio dostałem książkę Wojciecha Jacobsona „Od równika do bieguna….”. Przeglądając ją zajrzałem do rozdziału, w którym opisany jest półroczny postój Marii w Cape Town[1], gdzie Ludek Mączka – jak pisze Wojtek – czekając na przyjazd kolegów z Polski, spędzał czas bezczynnie: „Ludek irytował się, klął, ale czekał, bo tak mu kazało koleżeństwo, przyjaźń, obietnica”[2].