Zbigniew Studziński: Odnowa

 

 

 

Ffy wyszedł z szafy. Zaświstał w rytmie bulgotania spuszczonej wody. Niestety nie wyszło mu to zbyt melodyjnie. Słabo zamocowane zęby wysypały się na podłogę hałasując okropnie. Zgarnął je macką i wetknął je do kieszeni. Właściwie już się do tego zdążył przyzwyczaić. Ruszył więc dalej pogwizdując bez przeszkód. Był naprawdę w dobrym humorze. I chyba tylko dlatego nie powiedział ani słowa, gdy nadepnął na fortepian i przewrócił się. No, może również dlatego, że na skutek wstrząsu pękły mu przerdzewiałe struny głosowe.

Za to śpiący w fortepianie Ggy rozdarł się wszystkimi twarzami. Nigdy nie lubił, gdy budzono go z drzemki. A tym bardziej, gdy budził się rozdeptany i płaski. Jazgotał więc upychając równocześnie z powrotem, wysypujące się z fortepianu koła zębate i przekładnie. Zawsze był wygodnicki. Nie szło mu to jednak zbyt sprawnie. Zsypał więc wszystko na środek siebie, związał się w węzełek i poszedł do punktu skupu złomu.

Tymczasem Ffy dłubał niezgrabnie śrubokrętem usiłując wetknąć na miejsce ucho. Zdenerwował się w końcu i rzucił je drepczącym w kącie piraniom. Otrzepał ręce ze zniechęceniem. Pozbierał je. Ruszył dalej pogwizdując. Mimo wszystko był w niezłym nastroju. I tylko słaby się zrobił na stare lata, wygodnicki.

Rozsiadł się wygodnie na tosterze, wyciągnął nogi i postawił je pod oknem. Na głowę nacisnął bidet, włączył i zasłuchał się w tony kwartetów na flet i smyczki Mozarta. Po pewnym czasie poruszył się jednak nerwowo. Zafalował i błysnął. W dźwięki Andantino wmieszało się przeraźliwe burczenie. To głodny organizm domagał się swoich praw. Burczenie w brzuchu nie ustawało, mimo że Ffy podokręcał wszystkie zawory. Zmieniła się tylko tonacja. Burczenie przeszło w gwizd. Dopiero wepchnięta do dwunastnicy puchowa kołdra zdołała wytłumić drgania do kilku herców.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby Ffy nie zaczął sięrozpadać. Najpierw od rozedrganego tułowia zaczęła odpadać skóra. Z cichym brzękiem opadała na podłogę. Potem zaczęły pojawiać się szczeliny i pęknięcia.

Ffy zadumał się. Doszedł w końcu do wniosku, że nadszedł już czas odnowy. Zebrał się byle jak do kupy, okręcił drutem i poszedł do najbliższego zakładu rzemieślniczego.

1981-02-05


 

►► Ffy – NAPRZÓD ►►

◄◄ Ffy – DO TYŁU ◄◄

Periplus powrót do Ffy