Pływałem kiedyś po Bałtyku, chyba Roztoczem. Byliśmy w pobliżu wyspy Bornholm.
W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny sygnał mgłowy jakiegoś statku. Taki niski dźwięk – łuuuu… łuuuu… – ale nic nie było widać.
Zaczęliśmy uważnie obserwować. Dźwięk słychać coraz głośniej i głośniej.
I nagle z tej mgły, blisko nas, wyłania się statek, wielki taki, pod pełnymi żaglami. Wygląda jak okręt z dawnej epoki, z otworami działowymi. Wrażenie niesamowite.
Przesuwa się, mija nas i znowu znika we mgle.
Gdybym później nie przeczytał, że do Gdyni przypłynął włoski Amerigo Vespucci, który ma właśnie taką sylwetkę, to do dziś opowiadałbym, że widziałem „Latającego Holendra”. ■
Fot. na Stronie Głównej:
Maciej Ombach
Amerigo Vespucci wchodzący do Ravenny 22 października 2018
Cdn. (co piątek)
Jest to fragment książki:
Czyszczoń, Joanna.
Kapitan. Z Ziemowitem Barańskim, jachtowym kapitanem żeglugi wielkiej, rozmawia Joanna Czyszczoń.
Sandomierz : Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2019.
opublikowany za uprzejmą zgodą P.T. Autorki i kpt. Ziemowita.
O książce możecie przeczytać TU, a kupić ją można bezpośrednio w wydawnictwie: http://wds.pl/rozne-kapitan,c44,p1841,pl.html