Mario Javier Pérez Salabarría: Wpływ nowego języka na tożsamość

Artykuł porusza ciekawe zagadnienie, choć jest mocno dyskusyjny. Rolą eseju jest jednak pobudzanie do myślenia i dyskusji, a ten wymóg niniejszy tekst spełnia znakomicie.

Wprowadzenie

Co dzieje się, gdy język, którym posługujemy się na co dzień, przestaje odzwierciedlać to, kim jesteśmy? To paradoks, z jakim mierzą się ci, którzy wyemigrowali i przez lata żyją, myślą i czują w języku, który nie jest ich własnym. Po dwudziestu dwóch latach spędzonych w Stanach Zjednoczonych odkryłem, że angielski nie tylko umożliwił mi komunikację, pracę i przetrwanie. Z czasem zaczął też kształtować mój sposób myślenia, przekształcać moją osobowość i – krok po kroku – oddalać mnie od mojego wewnętrznego centrum.

Moja teza jest jednoznaczna: proces transkulturacji – językowej i kulturowej – któremu podlega imigrant, posługujący się przez długi czas językiem obcym, głęboko wpływa na jego tożsamość. Angielski, jako język dominujący w Stanach Zjednoczonych, nie tylko poszerza horyzonty, lecz także może zatrzeć istotne niuanse tego, kim jesteśmy. Przyjęcie nowego języka jest wartością – o ile nie prowadzi do utraty istoty, która nas definiuje.

 

Język jako filtr postrzegania

Język nie jest zwykłym kodem, lecz poznawczym filtrem porządkującym nasze doświadczenie. Hipoteza Sapira-Whorfa z lat 50. XX wieku wyraża to jasno: języki nie determinują tego, „co” myślimy, lecz kształtują „sposób”, w jaki myślimy.

W Stanach Zjednoczonych angielski narzuca kulturowe ramy oparte na efektywności, praktyczności i współzawodnictwie. Kontrast z hiszpańskim jest tu znamienny. W języku hiszpańskim istnieje wyrażenie „tener ilusión” – oznaczające nadzieję i radosne oczekiwanie, w angielskim brak mu dokładnego odpowiednika. Brak pewnych słów nie jest jedynie luką leksykalną: pokazuje, jak język może ograniczać lub poszerzać horyzonty emocji.

Lera Boroditsky, językoznawczyni kognitywna, wykazała, że języki wpływają na pojęcia tak podstawowe jak przestrzeń i czas. Podczas gdy w niektórych kulturach przyszłość „otwiera się przed nami”, w angielszczyźnie zwykle „nadchodzi w naszym kierunku”. Takie sposoby konceptualizacji świata zostają wchłonięte i uwewnętrznione. Dlatego imigrant, który przez lata żyje w języku angielskim, zaczyna patrzeć na rzeczywistość poprzez współrzędne, które sprawiają, że język ten jest uprzywilejowany – często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

 

Osobowość dwujęzyczna i jej paradoksy

Psychologowie wielokrotnie opisywali zjawisko zmiany osobowości u osób dwujęzycznych. Aneta Pavlenko wykazała, że emocje nie są odczuwane z jednakową intensywnością w języku ojczystym i w języku nabytym. Imigrant, który przeklina, na przykład po angielsku, rzadko doświadcza takiego samego ładunku emocjonalnego jak wtedy, gdy robi to w języku rodzimym. Język obcy może więc schładzać lub zniekształcać ekspresję uczuć.

W moim przypadku mówienie po hiszpańsku łączy mnie ze spontanicznością, kreatywnością i czułością. Z kolei angielski wymusza większą bezpośredniość, funkcjonalność, a czasem wręcz sztywność.

Zjawisko to potwierdzają badania psychologów z Uniwersytetu Chicagowskiego (profesor Boaz Keysar i jego doktorantki: Sayuri Hayakawa i Sun Gyu An) nad tzw. foreign language effect: w drugim języku decyzje stają się chłodniejsze, bardziej racjonalne i mniej emocjonalne.

Tu ujawnia się paradoks: język, który otwiera drzwi, potrafi je także zamykać. Angielski dał mi dostęp do nowego społeczeństwa, lecz po drodze pozbawił mnie subtelności wyrazu, która stanowiła część mojej tożsamości.

Ryzyko w przypadku angielskiego jest szczególne – jest to bowiem nie tylko język obcy, ale i język kultury, która sama siebie przedstawia jako wzorzec dla reszty świata. Przyswajanie jego kodów językowych może się łatwo – i niepostrzeżenie – przekształcić w przyswajanie sposobu bycia: bardziej zdystansowanego, konkurencyjnego i skupionego na produktywności, a mniej na człowieczeństwie.

 

Zanurzenie kulturowe – ryzyko zagubienia się w inności

Nauczyć się języka w klasie szkolnej to jedno, życie w nim na co dzień – to coś zupełnie innego. Zanurzenie kulturowe nie jest tylko kwestią języka, lecz także tożsamości. Każda rozmowa pociąga za sobą proces negocjacji: chodzi nie tylko o to, „co” się mówi, ale „jak” się mówi, jaki ton jest dopuszczalny, a jakie pauzy niezręczne.

W Stanach Zjednoczonych angielski funkcjonuje nie jako jeden z wielu języków, lecz jako język kultury dominującej. Posługiwanie się nim oznacza zatem – mniej lub bardziej świadome – przyjęcie kodów społeczeństwa, które ceni niezależność ponad współzależność, efektywność ponad refleksję, a pragmatyzm ponad poetyckość. Socjolingwiści, np. Joshua Fishman w roku 1999, wykazali, że tzw. asymilacja językowa bywa niepisanym wymogiem integracji: język działa jak paszport, ale zarazem jak mundur.

To, co dla jednych jest szansą na odnowienie siebie, dla mnie bywało doświadczeniem wykorzenienia – narastającego oddalenia od własnego „ja”. Na tym polega ryzyko pełnego zanurzenia językowego: nie dla każdego odbywa się ono z zyskiem. Dla wielu transformacja językowa oznacza utratę kontaktu z pierwotną tożsamością, z tym, co nadawało życiu radość i sens. Angielski, poprzez swój kulturowy i symboliczny ciężar, potrafi pogłębić to poczucie utraty, popychając człowieka ku tej wersji samego siebie, której nie zawsze pragnie.

Niektórzy – jak Marc Chagall – opierali się porzuceniu własnego języka w akcie obrony artystycznej tożsamości. Sądzę podobnie: wielojęzyczność nie powinna oznaczać rezygnacji, lecz równowagę – możliwość dialogu z innymi światami bez utraty własnego. Przyjęcie nowego języka nie może oznaczać porzucenia bycia sobą.

 

Wnioski

Wpływ nowego języka na tożsamość nie jest procesem neutralnym ani jednoznacznie pozytywnym. Angielski, jako język światowy i dominujący kulturowo, kształtuje umysł i osobowość tych, którzy go przyjmują, lecz zarazem może zatrzeć te niuanse, które stanowią o esencji naszej osobowości.

Wyzwanie, które staje przed imigrantem, polega więc nie tylko na nauczeniu się mówienia w nowym języku, lecz także na wykształceniu w sobie wewnętrznego oporu wobec wyparcia kulturowego.

Transkulturacja nie powinna oznaczać rezygnacji, lecz równowagę – dialog z innym światem bez utraty własnego.

Ja sam nauczyłem się tego boleśnie: mówienie po angielsku w Stanach Zjednoczonych otworzyło mi drzwi, lecz zamknęło okna prowadzące do mnie samego. I w tym właśnie kryje się pytanie, które powinien zadać sobie każdy imigrant: jak zamieszkać w języku obcym, nie pozwalając, by wypełnił on nas całkowicie?

 

Bibliografia

Boroditsky, Lera. “How language shapes thought: The languages we speak affect our perceptions of the world.” Scientific American, vol. 304, no. 2, 2011, pp. 62-65.

Fishman, Joshua A. and Ofelia García. Handbook of Language and Ethnic Identity. New York, N.Y. : Oxford University Press, 1999.

Keysar, Boaz and Sayuri L Hayakawa, Sun Gyu An. “The foreign-language effect: Thinking in a foreign tongue reduces decision biases.” Psychological Science, vol. 23, no. 6, 2012, pp. 661-668.

Pavlenko, Aneta. (2006). Bilingual Minds: Emotional Experience, Expression, and Representation. Clevedon, UK : Multilingual Matters, 2006.

Whorf, Benjamin Lee. Language, Thought, and Reality : Selected Writings. Cambridge, MA : Technology Press of MIT / John Wiley & Sons, 1956.

Mario Javier Pérez Salabarría
październik 2025

Artykuł, opublikowany za uprzejmym zezwoleniem Autora,
został napisany w języku hiszpańskim.
Tłumaczenie: Kazimierz Robak


Mario Javier Pérez Salabarría
– malarz, pisarz i poeta urodzony na Kubie, który przybył do Stanów Zjednoczonych w 2004 roku. Studiował architekturę i nauczanie sztuki na Kubie, gdzie stał się znany jako niezależny artysta i nauczyciel sztuki. W USA ukończył studia magisterskie z doradztwa zawodowego. Obecnie jest prodziekanem w Hillsborough Community College, jednocześnie uczęszczając na studia doktoranckie w dziedzinie edukacji na University of South Florida w Tampie.
Nadal maluje: jego obrazy oddają hołd tradycji i historii, a jednocześnie inspirują do budowania więzi kulturowych.

Mario Javier Pérez Salabarría przy obrazie „Rodzina założycielska” (2025; 124,5 x 173 cm; akryl i olej na płycie pilśniowej; własność prywatna), otwierającym wystawę jego prac malarskich „Otwarte drzwi do historii” w Ybor City, Tampa, FL
fot. Kazimierz Robak (2025-09-28)


Artykuł porusza ciekawe zagadnienie, choć jest – moim zdaniem – mocno dyskusyjny.
Problemy, które przedstawia imigrant hiszpańskojęzyczny, są problemami wszystkich, którzy w nowym kraju muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości – również językowej. Rzecz jasna, dotyczy to też imigrantów z Polski. Autor wydaje się jednak analizować zachowania osób o dość niskiej kulturze i świadomości językowej, takich, o których potocznie się mówi, że „zapomnieli już język rodzimy, a obcego jeszcze się nie nauczyli”. Z moich obserwacji na gruncie amerykańskim (również wieloletnich) wynika, że ludzie z wewnętrzną samodyscypliną, takich problemów nie mają, a przyswajanie języka obcego w życiu codziennym jest dla nich okazją do stereoskopowego widzenia świata i wzbogacania wiedzy, a nie procesem wypierania. Faktem jest jednak, że takie osoby, we wszystkich wspólnotach językowych, są w zdecydowanej mniejszości.
Ponieważ rolą eseju jest pobudzanie do myślenia i dyskusji, sądzę, że powyższy tekst spełnia ów wymóg znakomicie.

Kazimierz Robak / Periplus.pl

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną