Jedziesz pociągiem wtulony w kąt przedziału i myślisz dobrze o całej podróży …
…zanim przeczytacie Mgłę…
Czemu „Mgła”? Może dlatego, że to była pierwsza publikacja Andrzeja. Albo dlatego, że właśnie ten tekst, moim zdaniem, najbliżej jest samego autora, który na chwilę jakby opuścił bokserską gardę i pozwolił przeciwnikowi-czytelnikowi zajrzeć za głęboko.
Mam lepsze zdjęcia Andrzeja niż to przy notce biograficznej. Ale skoro zdecydowałem, by trzymać się „Mgły”, niech zostanie – zamglone, niewyraźne, pstryknięte przy jakiejś niemieckiej autostradzie podczas kilkumiesięcznej autostopowej podróży z Polski do Londynu w 1973 roku na mecz Polska-Anglia, który później stał się wydarzeniem kultowym.
Bo tak naprawdę, po co zdjęcie? Ci, którzy go pamiętają – wiedzą; wszystkim innym najlepszy nawet kadr nie powie nic specjalnego, bo nie każdego przecież fotografuje Avedon czy Lange. Więc fotka jest tylko dla formalności, dla złamania monotonii tekstu, którego już jest za dużo, a będzie jeszcze więcej.
Często, na końcu, dodaje się różne stwierdzenia nie wprost, wręcz negacje, dla czystej kokieterii, dla droczenia się z czytelnikiem.
Za kokieterię wobec swojej prozy Andrzej by mnie chyba zabił, bo w tym punkcie był bezkompromisowy. Ale teraz jestem dziwnie spokojny, bo następne zdania są pisane serio.
Nie czytajcie „Mgły”, jeśli nie lubicie prozy agresywnej, natrętnej, atakującej swoim ostinato, jeśli na ogół nie podoba się wam coś, co jest inne niż znacie, co burzy spokój, co – pozornie nie mając sensu – może mieć sens zbyt głęboki, by go dostrzec, lub by chciało się go szukać, jeśli nie chcecie pamiętać snu, który zerwał was na równe nogi i jego resztki jeszcze trwają, mimo że już nie śpicie. Nie czytajcie jej, jeśli niestrawny jest dla was „Skowyt” Ginsberga, Gil Scott-Heron to jeden z wielu i nie widzicie dramatyzmu w tekstach tych, którzy urodzili się w roku pisania „Mgły”, albo niewiele wcześniej i dopiero mieli stworzyć rap.
Wtedy nie wchodźcie do zakładki poniżej. Po prostu, przyjmijcie do wiadomości, że był taki pisarz, że żył i tworzył w Warszawie. I że niewiele osób o nim wiedziało, a jeszcze mniej go pamięta. W związku z tym ostatnim zdaniem myślę, że szkoda.
Andrzej Wiśniewski (1949-1990).
Ukończył liceum im. Reytana w Warszawie, pracę magisterską obronił w 1973 na wydziale polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Prozaik i dramaturg. Jako autor podpisywał się „Milik-Wiśniewski” (za pierwszy człon przyjmując nazwisko panieńskie matki) lub „Andy Milik”. Przez znajomych nazywany „Alora”.
Wydał: Dopóki nie zgaśnie iskra (Warszawa : Iskry, 1977); Samotrzask (powiastka kryminalna) (Warszawa : MAW, 1988); Prawdopodobanka (Warszawa : MAW, 1989), Wesołe sto dolarów (jako Milik, Andy; Warszawa : Exlibris, 1991).
Dramat: Mieszkanie zastępcze (prapremiera: 1989-04-07, Teatr Ziemi Pomorskiej, Grudziądz; reż.: Antoni Słociński).
Wystąpił w filmach: Rebus (reż.: Tomasz Zygadło; S.F. Tor, 1977; 85 min.), Bumerang (etiuda fabularna; reż. Krzysztof Lang; Poltel, 1980; 20 min.).
Pochowany na Cmentarzu Bródnowskim (4-T; I-13).
Kazimierz Robak
Opublikowane w portalu Żeglujmy Razem dn. 17 lipca 2016
Na Periplus.pl od 10 lutego 2017
Na Stronie Głównej: Kazimierz Malewicz (1879-1935). Kompozycja suprematyczna: białe na białym.
(Suprematist Composition: White on White. 1918. olej na pł.; 79,4 x 79,4 cm; MoMA, # 817.1935, Nowy Jork)