Kapitan Ziemowit opowiada.
Ziemowit Barański: Wiadro

Uczniowie czy nawet dorośli członkowie załogi potrafią być nieprzewidywalni i niebezpiecznie pomysłowi.

Trzeba na nich mocno uważać, zresztą na siebie też, to znaczy na to, co się do nich mówi… Nie wiem, czy powinienem o tym wspominać. [Kapitan kręci głową i śmieje się.]

 

Ale uczeń przeżył?

 

On przeżył, ale za to inni poumierali ze śmiechu.

Kiedyś załogant, o którym myślę, miał zaczerpnąć wiadrem wody zza burty. Czasem taka woda jest potrzebna, żeby na przykład coś opłukać.

Kiedy statek płynie z określoną szybkością i nabiera się wody, to na wiadro działa dosyć duża siła. No więc wcześniej należy przywiązać wiadro linką do jakiegoś stałego elementu, żeby go nie wyrwało z ręki, kiedy zacznie napełniać się wodą. To ważne, ponieważ wiadro na statku jest bardzo potrzebne.

s/y Roztocze: sztormowe przejście z Cieśniny Mesyńskiej do Palermo (26 września 1974)
Fot. Krzysztof Balul

 

Bo wie Pani, jaka jest najlepsza pompa zenzowa? Zenza to najniższa część statku. Jeśli woda się tam dostanie, bo zdarzy się jakiś przeciek, trzeba ją wypompować. Do tego służy specjalna pompa. A najlepszą pompą zenzową jest wiadro w ręku przerażonego żeglarza. Nie ja wymyśli­łem tę definicję, ale bardzo mi się podoba.

No więc ten uczeń najwyraźniej nie docenił wartości wiadra na pokładzie i nie przywiązał go przed zrzuceniem za burtę. Jak zobaczył to jeden z oficerów, taki bardziej choleryczny, wkurzył się i zaczął na niego wrzeszczeć, że zaraz utopi wiadro. Emocje trochę go poniosły i w tym potoku słów powiedział mu między innymi, że jak jest taki mądry, to niech sobie lepiej do szyi to wiadro przywiąże.

No ale nic. Powrzeszczał, powrzeszczał, załoga wróciła do pracy i tyle.

Na drugi dzień słyszę, że wszyscy na pokładzie wyją ze śmiechu. Poszedłem zobaczyć, co się stało, a ten okrzyczany wcześniej biedak zrobił sobie z liny pętlę, zawiesił ją na szyi i wrzucił wiadro do wody. Ono go dość mocno ciągnęło, więc się szamotał – jedną ręką próbował trzymać wiadro, a drugą się wyplątać. Reszta zamiast mu pomóc, tarzała się ze śmiechu. Oczywiście, gdyby mu coś groziło, to by go złapali.

Na rejsach jest sporo takich śmiesznostek, które biorą się z lekkomyślności. Ale nie zawsze jest tak wesoło. ■

 

Scena z wiadrem uwieczniona w Dzienniku Prawdziwym s/y Roztocze, założonym w jednym z pierwszych rejsów Roztocza (14-28.09.1969) przez Ireneusza Bieniaszkiewicza i Olgierda Iwaszkiewicza. Ideę, która przyświecała autorom, opisali oni sami na pierwszej stronie tego dziennika:
Założony przez Braci Aszkiewiczów, tego żaglowca wspaniałych oficerów, po to, by każdy mógł śmiało napisać: co sądzi o kapitanie, gdzie ma taki rejs i kim właściwie są jego koledzy. Wolno też wklejać fotografie, rysować i robić paskudnie przeciw zwierzchności. Założono w roku wodowania 1969.
Ta zachęta spotkała się z entuzjastycznym odzewem załóg Roztocza i dziennik był kontynuowany przez wiele lat: zachowały się 4 tomy obejmujące okres do lat 90-tych. Wszystkie rysunki i wpisy – autorzy nieznani.[1]

 


[1] Ilustracja z rozdziału „‘Dziennik Prawdziwy’ – kubrykowo-kambuzowe drwiny i dowcipy!” z książki:
Barański, Ziemowit. S/y „Roztocze” – 50 lat na morzach i oceanach,
wydanej przez Lubelski Okręgowy Związek Żeglarski w 2019 r.
Recenzję możecie przeczytać TU, a kupić u Wydawcy, zamawiając mailem: [email protected] lub przez telefon: +48 (81) 747 4770.


Na Stronie Głównej:

Kpt. Ziemowit Barański w r. 2013, fot. Zbigniew Świerzewski

 

 

 

s/y Roztocze na Alandach (czerwiec 1985), fot. Wincenty Lipiński

 

 

Cdn. (co piątek)

 


Jest to fragment książki:

Czyszczoń, Joanna.
Kapitan. Z Ziemowitem Barańskim, jachtowym kapitanem żeglugi wielkiej, rozmawia Joanna Czyszczoń.

Sandomierz : Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu, 2019.

 

opublikowany za uprzejmą zgodą P.T. Autorki i kpt. Ziemowita.

O książce możecie przeczytać TU, a kupić ją można bezpośrednio w Wydawnictwie.

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną