Drugi rejs „Roztocza” – drugi w roku 1969 i w historii jachtu – zaplanowany był już jako bardziej oficjalny.
W składzie załogi znalazło się wiele osób pracujących w Komitecie Budowy Jachtu. Kazimierz Gieroń – przewodniczący, Marian Krawczyk, Władysław Kucharski, Piotr Ziemnicki, Andrzej Kokoszyński – bosman i Jerzy Szczypa – I oficer, w rejsie wziął też udział Leszek Niedźwiadek, który w wyniku konkursu na nazwę jachtu wylosował udział w rejsie jako nagrodę. Pozostałą załogę stanowili: Włodzimierz Wieczorkiewicz – II oficer, Krzysztof Balul – III oficer i Ryszard Stroński.
Trasę wytyczyliśmy: Świnoujście – Christiansø – Kopenhaga – Helsingør – Aarhus – Malmö – Świnoujście.
Christiansø to największa z wysepek leżącego na wschód od Bornholmu archipelagu, nazywanego oficjalnie Ertholmene. Z dziesięciu wysp jedynie dwie są zamieszkałe, a w ogóle to stałych mieszkańców jest tam tylko około stu. Postanowiliśmy rozpocząć od tego portu z dwóch powodów. Po pierwsze: archipelag jest bardzo malowniczy. Po drugie: na wyspie mieliśmy dwie znajome osoby, poznane we wcześniejszych rejsach na innych jachtach i chcieliśmy pochwalić się nowiutkim Roztoczem.
Port na wyspie Christiansø. Roztocze stoi przy burcie miejscowego kutra
(ze zbiorów autora)
Pierwsza z tych osób to gubernator Christiansø – pan Jacobsen, niestety już nieżyjący, pełniący na wyspie wszelkie możliwe funkcje urzędowe: kapitana portu, naczelnika poczty, latarnika latarni morskiej, szefa urzędu celnego i pewnie wielu innych, których nie pamiętam.
Druga osoba to dr Tage Voss – lekarz i pisarz, autor tłumaczonej na język polski świetnej książki Morze wokół naszego domu. Obaj panowie byli zawsze bardzo pomocni polskim żeglarzom, a pan Jacobson nauczył mnie, jak przygotowuje się śledzie korzenne „à la Królowa Julianna”, którymi przy pierwszej naszej wizycie na wyspie zostaliśmy poczęstowani, a które bardzo nam smakowały.
Pan Jacobsen opowiedział nam też historię okupacji Christiansø w czasie II wojny światowej. Niemcy po zajęciu Danii, a więc i Bornholmu, przysłali na wyspę „garnizon” w składzie trzech żołnierzy. Jednak okupacja nie trwała zbyt długo, gdyż jeden żołnierz po paru miesiącach łowiąc ryby utopił się, a drugi wkrótce potem zdezerterował do Szwecji. Trzeciego Niemcy wycofali z wyspy i do końca wojny Christiansø nie było już okupowane.
Część załogi Roztocza w porcie Christiansø: (od lewej) Leszek Niedźwiadek, Władysław Kucharski, p. Jacobsen – gubernator Christiansø, Ziemowit Barański, Marian Krawczyk
(ze zbiorów autora)
Dalsza część rejsu przebiegała w dobrych warunkach atmosferycznych, ale trochę przygód się zdarzyło.
W tamtych czasach jachty na ogół miały spartańskie wyposażenie, ale Roztocze – nowy i nowoczesny jacht – był wyposażony bardziej starannie. Miał lodówkę i zamrażarkę, pomocniczy agregat prądotwórczy, a poza tym miał porządne wyposażenie kuchenne w tym szybkowar. Niestety: im więcej urządzeń, tym częściej zdarzają się usterki powodujące czasem poważne, a czasem śmieszne sytuacje. O ile dobrze pamiętam, Zakłady Drobiarskie w Lublinie wyposażyły nas na rejs w mrożone kurczaki. Niestety już w drugim dniu rejsu przestał działać agregat prądotwórczy i nie było możliwe ładowanie akumulatorów. Zamrażarka zaczęła rozmarzać. Drugi oficer podjął salomonową decyzję: „Będziemy jeść wyłącznie kurczaki.” Muszę wyznać, że po dwóch dniach nie czułem zbyt wielkiej atencji do drobiu i chyba do dziś trochę mi tego pozostało. Na szczęście okazało się, że w prądnicy zawiesiły się tylko szczotki i po dwóch dniach wszystko wróciło do normy.
W Aarhus miała miejsce kolejna przygoda. Dyżur kuchenny pełnił Andrzej Kokoszyński. Cała załoga siedziała w mesie i oczekiwała na drugie danie. Kuk zaanonsował, że już gotowe są ziemniaki i za moment podaje drugie danie. Nagle na pokładzie rozległ się głośny huk, a potem coś jak grad zaczęło spadać na pokład. Ktoś z załogi wybiegł na górę, ale po chwili wrócił dusząc się od śmiechu.
Okazało się, że Andrzej wystawił zamknięty szybkowar na pokład i tam go otworzył. Kartofle wystrzeliły powyżej masztu i spadły na pokład. Na szczęście nastąpiło to na pokładzie, a nie w kambuzie. Andrzejowi nic się nie stało, tylko obiad był bardziej dietetyczny.
Roztocze w Malmö
(ze zbiorów autora)
Z Aarhus Roztocze pożeglowało do Malmö, ostatniego portu przed powrotem. Dotychczas Neptun i Eol byli dla załogi Roztocza łaskawi, ale ostatni odcinek rejsu powitał załogę silnym wiatrem z północnego wschodu i ostatni etap rejsu przebiegał w sztormowych warunkach. Żegluga była jednak szybka i po 17 godzinach Roztocze weszło do Świnoujścia. ■
Na Stronie Głównej:
Kpt. Ziemowit Barański w r. 2013, fot. Ryszard Mokrzycki
s/y Roztocze w 2001 na Alandach; fot. Jerzy Markowski
Cdn. (co piątek)
Jest to fragment książki:
Barański, Ziemowit. S/y „Roztocze” – 50 lat na morzach i oceanach.
Lublin : Lubelski Okręgowy Związek Żeglarski, 2019.
ISBN: 978-83-7825-063-0
opublikowany za uprzejmą zgodą P.T. Autora.
Recenzję możecie przeczytać TU, a książkę kpt. Ziemowita można kupić w Lubelskim Okręgowym Związku Żeglarskim,
20-214 Lublin, ul. Montażowa 16; tel. (81) 747 4770
Najlepiej zamówić mailem: [email protected]
Cena: 70 zł. Wpłata na konto Pekao S. A.: 71 1240 5497 1111 0000 5000 9819