Kazimierz Babiński: Rekwizyt

W jednym z pierwszych ujęć filmu „Kto się boi Virginii Woolf?” (1966) Mike’a Nicholsa widzimy George’a (Richard Burton), leżącego na tapczanie w pozie rzymskiego biesiadnika. Kompozycja ujęcia – dzięki ptasiej perspektywie i tzw. średniemu planowi – umożliwia zerknięcie w głąb pomieszczenia, przyjrzenie się tłu i niektórym rekwizytom. Uwagę przykuwa niewielki, niski regał umieszczony tuż za wezgłowiem posłania, zapełniony kilkudziesięcioma książkami o różnych formatach i grubościach.

Pamięci Güntera Grassa
(16.X.1927 – 13.IV.2015)

W jednym z pierwszych ujęć filmu Kto się boi Virginii Woolf? (1966)[1] Mike’a Nicholsa widzimy George’a (Richard Burton), leżącego na tapczanie w pozie rzymskiego biesiadnika. Kompozycja ujęcia – dzięki ptasiej perspektywie i tzw. średniemu planowi – umożliwia zerknięcie w głąb pomieszczenia, przyjrzenie się tłu i niektórym rekwizytom. Uwagę przykuwa niewielki, niski regał umieszczony tuż za wezgłowiem posłania, zapełniony kilkudziesięcioma książkami o różnych formatach i grubościach. Tylko jedną z nich, tę przy głowie George’a, można zidentyfikować po wyróżniającej się typografii grzbietu. Skala pisma tytułu (w pionie) i czarna czcionka na białym tle umożliwiają odczytanie: The Tin Drum. To bez cienia wątpliwości pierwsze wydanie Blaszanego bębenka Güntera Grassa w Stanach Zjednoczonych[2].

Przyjrzyjmy się okolicznościom pojawienia się tej powieści na tamtejszych rynkach – wydawniczym i czytelniczym – i jej znaczeniu w filmie.

 

Pisarz starannie wybiera wydawnictwa,
spotyka się z ich właścicielami i niekiedy sam negocjuje umowy. Kieruje się przede wszystkim kryterium postępowości wynikającego z jego przekonań społeczno-politycznych, stąd wieloletnie związanie z oficyną Luchterhand Literaturverlag, która publikuje pisarzy o lewicowych poglądach.

Jej nakładem ukazują się dzieła wolnomyślicieli, przyszłych noblistów, sumień władzy, m.in. Aleksandra Sołżenicyna, Christy Wolf, Michaiła Bułhakowa, Hermanna Kanta, Claude’a Simona, Williama Butlera Yeatsa, Anny Seghers, Pabla Nerudy i innych. Tam, w roku 1959, wychodzi Blaszany bębenek[3].

Blaszany bębenek: pierwsze wydanie niemieckie, Luchterhand Literaturverlag, 1959

 

Z propozycją wydania powieści w USA występują Helen i Kurt Wolffowie, rodacy pisarza, właściciele niekomercyjnej oficyny Pantheon Books, założonej przez nich w roku 1942 w Nowym Jorku, gdzie znaleźli schronienie przed hitleryzmem i holokaustem.

Program wydawniczy Pantheonu jest zbliżony do programu Luchterhand. Grass wspomina[4], że z Wolffami spotkał się w Zurychu latem roku 1959. Co ciekawe, książka ma dopiero się ukazać, jednak wydawcy są, jak się okazuje, dobrze przygotowani do rozmowy, gdyż od lat z wielką uwagą śledzą życie literackie w Niemczech. Znają obszerne fragmenty powieści, które Grass, w miarę jej powstawania, czyta podczas licznych spotkań autorskich i w audycjach radiowych, znają liczne opinie, omówienia, recenzje, wyróżnienia i nagrody oraz widzą rozgorączkowanie potencjalnych wydawców. Podczas rozmowy Wolffa nurtuje tylko jedna myśl, wyrażona w pytaniu raczej retorycznym, niż sondującym opinię pisarza:

– Czy amerykański czytelnik to zrozumie?

 

Helen i Kurt Wolff
Źródło: Translationista. Dispatches from the World of Literary Translation / Susan Bernofsky, New York, NY

Grass jest sceptyczny. Uważa, że istotnymi przeszkodami w recepcji dzieła będą „prowincjonalność, także samego Gdańska, i niemiecki dialekt, którym powieść jest nasycona”.

Tymi argumentami tylko utwierdza Wolffa w woli sfinalizowania sprawy:

– Cała wielka literatura jest zakorzeniona w prowincji – odpowiada, czym rozwiewa wątpliwości pisarza. – Wydam to w Stanach.

Grass się zgadza, chociaż – jako homo politicus nieźle zorientowany w sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej Stanów – jest antyamerykański: żywi głęboką niechęć do amerykańskiej polityki zagranicznej za hegemonię, za próby remilitaryzacji Niemiec, za popieranie autorytaryzmu, totalitaryzmu oraz przemocy w różnych częściach świata, za uzurpowanie sobie prawa do roli żandarma światowego porządku; drażni go „ubóstwienie” i wyniesienie na ołtarze American Way of Life odwołującej się do etosu nacjonalistycznego.

W Niemczech Blaszany bębenek ukazuje się jesienią roku 1959, lecz na wydanie dzieła w Stanach trzeba czekać do roku 1961. Przekładu podejmuje się Ralph Manheim zaliczany przez literaturoznawców i pisarzy do najwybitniejszych tłumaczy XX wieku, który zwykł porównywać tłumaczenia do gry aktorskiej przez „podszywanie się pod autora”. Tak też obchodzi się z Blaszanym bębenkiem. Nie pomija, nie skraca i nie poprawia obrazoburczych fragmentów dzieła, jak zdarzało i zdarza się to tłumaczom w Europie, przez co zyskuje zaufanie i dozgonną przyjaźń pisarza. Nad realizacją procesu wydawniczego czuwa niespełna 26-letni Francuz Andre Schiffrin, bystry i kreatywny redaktor naczelny Pantheon Books, z poglądów socjalista, przyszły dyrektor zarządzający, pisarz i wydawca, również współedytor pism noblisty Borysa Pasternaka. Perfekcyjnie przygotowane dzieło, poprzedzone analizami ryzyka i rynków czytelniczych krajów, które wcześniej zdecydowały się na publikację, i kampanią reklamową „idzie w teren” i wzbudza olbrzymie zainteresowanie. Ku zaskoczeniu Wolffów i pisarza, cały nakład błyskawicznie się sprzedaje. Rok później zostaje wznowiony.

Blaszany bębenek: pierwsze wydanie amerykańskie, Pantheon Books, 1961

 

Norbert Honsza, przyjaciel pisarza i jego biograf, podaje[5], że książka rozeszła się w nakładzie 500 tys. egzemplarzy (w Niemczech – 300 tys.) i stała się według tamtejszej miary steadysellerem. Te wielkości są jednak względne i jako takie – złudne, gdyż nie odniesione do populacji obu krajów na przełomie lat 50. i 60.: Republika Federalna Niemiec – ponad 55 mln. ludności, Stany Zjednoczone – blisko 190 mln. Niemniej półmilionowy nakład umożliwia Grassowi trwałe zaistnienie na hermetycznym, trudnym dla obcokrajowca, amerykańskim rynku wydawniczym i przekłady kolejnych powieści.

 

Amerykanie okazują się być wolni od uprzedzeń
i dyskursu politycznego, jaki po wydaniu książki toczył się w Niemczech, we Francji, Włoszech, w Wielkiej Brytanii i innych krajach; w PRL ma rozpocząć się trzy dekady później i trwać do śmierci pisarza.

Wszyscy chcą czytać Grassa i pisać jak on.

Richard Kluger, dziennikarz, eseista i późniejszy laureat Nagrody Pulitzera, pisząc o „prawie bezkrytycznym” przyjęciu Blaszanego bębenka i Grassa, oddaje istotę rzeczy błyskotliwym i zabawnym skojarzeniem:

Grass pisze lepiej, niż wszyscy, to znaczy lepiej, niż jakikolwiek pisarz amerykański lub europejski, z wyjątkiem Nabokova […]

i dalej:

Gdybym miał obsadzić orkiestrę, powierzyłbym – być może – skrzypce Henry’emu Jamesowi, D. H. Lawrence’owi trąbkę, Tołstojowi róg, Scottowi Fitzgeraldowi saksofon, Saulowi Bellowowi obój, Normanowi Mailerowi talerze, J. D. Salingerowi flet, a Günterowi Grassowi – Günter Grass byłby moim dyrygentem […] Jego talent jest tak niesamowity, że tylko jego problemem pozostaje, jak go ujarzmić.[6]

Rzeczywiście, głosów sceptycznych jest niewiele. Te pojawiają się głównie w środowiskach konserwatywnych i wynikają raczej z bezradności, konsternacji i dezorientacji oraz uzurpowania sobie prawa do zabierania głosu w imieniu innych z obawy o… niezrozumienie dzieła, które jest… rewolucyjne i kontrowersyjne.

To naprawdę niezwykła książka – pisze z podziwem i awersją Orville Prescott na łamach The New York Times, jednego z najbardziej opiniotwórczych dzienników w Stanach:

To, czy przyciągnie amerykańskich czytelników, jest wątpliwe. Jest bardzo niemiecka i w wielu fragmentach bardzo odpychająca. Ale jest również genialna, z pewnością będzie bardzo chwalona i szeroko dyskutowana. […] „Blaszany bębenekjest o wiele za długi […] i nużący. Wulgarny, groteskowy, makabryczny i okropny. Nawet ci, którzy uważają się za nieprzygotowanych na nieprzyzwoitości współczesnej fikcji, uznają go za zbyt paskudny. Jest także bluźnierczy, celowo i obraźliwie bluźnierczy. Oskar Matzerath jest niemieckim rodzajem małego potwora. Podobnie jak baron Munchausen, od niechcenia dokonuje cudów. […] Czytanie „Blaszanego bębenka” przypomina raczej przeżycie koszmaru krzyżackiego.[7]

1965: Gunter Grass w Nowym Jorku
Źródło: WNYC-FM, New York Public Radio

Rośnie sława Grassa i liczba publikacji o nim i o jego twórczości. Liczne spotkania autorskie przyciągają po kilkaset osób, także znanych pisarzy, krytyków, wykładowców i dziennikarzy, z którymi zawiera wieloletnie znajomości i przyjaźnie. Opowiada, czyta, cierpliwie odpowiada na pytania i rozdaje tysiące autografów. Na ogół jest przyjmowany bardzo dobrze. Po spotkaniu w Cambridge (stan Massachusetts w regionie Nowa Anglia) w maju roku 1964, zrelacjonowanym na łamach The New York Times, Grass mówi, że:

[…] amerykańscy krytycy byli dla niego mili, ale często go intrygowali. „Zawsze mówią o symbolach – powiedział. – Ale ja nigdy nie widzę symboli”. Pytano go o karłowatego chłopca, który jest główną postacią „Blaszanego bębenka”. „Mały chłopiec pochodzi z retorty  – odpowiedział. – Zrobiłem go. Ale jest prawdziwy”.[8]

 

Po trzech dekadach Siegfried Mews opublikuje zbiór studiów Günter Grass and His Critics: From The Tin Drum to Crabwalk[9] poświęcony recepcji twórczości pisarza, głównie w USA i w Niemczech.

7 października1987: Gunter Grass i Helen Wolff
Źródło: Picture Alliance

 

Książkę wypada, a nawet należy mieć,
czytać i dyskutować o niej, bo jest ważna dla intelektualnego świata USA, postawić na półce lub położyć w widocznym miejscu, najlepiej z zakładką między końcowymi kartkami. Rodzina i znajomi powinni ją widzieć i wiedzieć (lub udawać), że jej właściciel jest „wtajemniczony”, bo prawie przeczytał, więc na pewno wyrazi swoją opinię, podzieli się spostrzeżeniami i anegdotami o autorze. Nierzadko dzieło bywa tylko ozdobą, snobistycznym rekwizytem mającym podnosić prestiż właściciela, świadczyć o jego aspiracjach i o awansie kulturalnym, wyróżniać spośród otoczenia, dowartościowywać. To powszechna praktyka we wszystkich grupach społecznych i zawodowych, także w Polsce, by przypomnieć m.in. casus Ulissesa (1922) Jamesa Joyce’a czy Ksiąg Jakubowych (2014) Olgi Tokarczuk. Z czasem jeden kulturowy fetysz jest zastępowany, niczym styl w świecie mody lub gwiazdor pop-kultury, kolejnym.

George, właściciel Blaszanego bębenka w amerykańskim wydaniu, zdaje się wymykać stereotypowym ocenom. Książka znajduje się w sypialni, miejscu poza dostępem osób trzecich, pod ręką, co oznacza, że przed snem ją czyta dla przyjemności lub zawodowo (jest profesorem lokalnej uczelni w Nowej Anglii, najbardziej oświeconym regionie Stanów, kolebce abolicjonizmu), a może z obu przyczyn. Nie chwali się i nie rozmawia o niej z gośćmi. Atrybucja zewnętrzna, której składnikiem jest rekwizyt, podpowiada właściwy trop: to ekstrawertyk, humanista, postępowiec, człowiek pewny siebie i znający swoją wartość, otwarty, wolny od uprzedzeń. W miarę rozwijania się opowieści widzimy, że George jest człowiekiem zachowującym intymny i społeczny dystans, zamkniętym w sobie, sterylnym, obojętnym poglądowo i religijnie. Wydaje się być zmęczony i wypalony. Małżeństwo, które tworzy z Marthą (Elizabeth Taylor), dawno wpadło w marazm, jest jałowe i przechodzi kryzys. Oboje prowadzą absurdalną i okrutną grę polegająca na udawaniu, że mają syna. Gra kończy się uśmierceniem nieistniejącego dziecka.

W ich nonsensownym zachowaniu i wzajemnym zadręczaniu się krytyka dostrzegła poczucie zewnętrznego zagrożenia, bezsilności, niepewności jutra, braku perspektyw, hipokryzji, lęku przed zmianami, o których „płynna nowoczesność” coraz częściej dawała znać i uznała to za odzwierciedlenie dysfunkcji systemu społecznego-politycznego, i stagnacji w wielu jego dziedzinach.

 

To niewielki, acz znaczący wycinek trafnej diagnozy
stanu świadomości części amerykańskiego społeczeństwa przełomu lat 50. i 60., przedstawiony przez Edwarda F. Albee’go w roku 1962 w dramacie, będącym podstawą scenariusza filmu. Dramatopisarz pomija przyczyny stanu rzeczy. Te są tuż za oknem aż nadto widoczne, bo wynikają z globalnej polityki, na którą tacy jak George i Martha nie mają żadnego wpływu: uwikłanie w wojnę na Półwyspie Indochińskim, kryzys kubański i zagrożenie wojną atomową z ZSRR, rasizm, wzmożenie działalności Ku Klux Klanu, antyfeminizm, konserwatyzm, konformizm, ksenofobia, alienacja jednostki prowadząca do destrukcji psychicznej lub fizycznej.

To nie jedyny kontekst umieszczenia Blaszanego bębenka w filmie. Książka nie znajduje się tam przypadkowo – o to trudno byłoby posądzić Ernesta Lehmana, autora scenariusza i producenta, i wybitnych scenografów: Richarda Sylberta i George’a Hopkinsa. Jej zadaniem jest nadanie sztuce Albee’go po czterech latach od jej powstania nowego znaczenia właśnie przez pokazanie George’a jako człowieka o progresywnym światopoglądzie, lecz zobojętniałego, zgaszonego przerastającą go sytuacją zewnętrzną. Powieść Grassa odgrywa także ważną rolę łącznika i symbolu między dwoma światami: zdiagnozowanym przez dramatopisarza i powoli przemijającym a nadchodzącą rewolucją społeczną.

Jest emblematem „nowego” i „postępowego”, świadczącym o stopniowym budzeniu się społeczeństwa z wieloletniego letargu, zapowiadającym bunt i ruchy kontestacyjne, które daleko wykroczą poza granice kontynentu. Symptomy tych zmian już widać. Śmiało poczyna sobie ruch praw obywatelskich (marsz na Waszyngton w sierpniu 1963 r., z domaganiem się m.in. zniesienia segregacji rasowej), zachodzą przemiany w sferze społeczno-obyczajowej, rośnie tolerancja w sferze seksualności, powstają subkultury, rozwija się pop-kultura i kontrkultura, zaś indywidualizm i wolność stają się wartościami bezcennymi. Wzmagają się protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Sporą aktywnością wykazuje się ruch feministyczny zwany „feminizmem drugiej fali”, wzrasta popularność organizacji lewicowych: ich apogeum będą rewolty studenckie (1968) w ośrodkach akademickich. Proporcjonalnie będzie też rósł opór „starego”: w zamachach (1968) zginą Martin Luther King Jr. i Robert F. Kennedy. Rok później Dennis Hopper nakręci – uznanego z czasem za manifest poszukiwania wolności – Swobodnego jeźdźca (Easy Rider)[10]: opowieść o trzech outsiderach-hippisach zamordowanych z powodu odmienności na rasistowsko-konserwatywnym południu Stanów.

Jest też hołdem złożonym pisarzowi za nonkonformizm i uniwersalizm.

 

Kazimierz Babiński
Gdańsk, kwiecień 2020.

 

Opublikowane za uprzejmą zgodą P.T. Autora.

PierwodrukAutograf, nr 3 (155)/2020
(wydawca: Gdańskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuki)

 

Redakcja i dobór ilustracjiPeriplus.pl / Kazimierz Robak

Na Stronie Głównej: Günter Grass na Targach Książki we Frankfurcie n.M.,
fot. Bild (2004-10-09)

 

 


[1] Kto się boi Virginii Woolf? (Who’s Afraid of Virginia Woolf?). Reż. Mike Nichols; prod. Warner Bros, USA; scenariusz (na podst. dramatu Kto się boi Virginii Woolf? Edwarda F. Albee’go): Ernest Lehman; scenografia: Richard Sylbert i George J. Hopkins; zdjęcia: Haskell Wexler; muzyka: Alex North; obsada: Elizabeth Taylor, Richard Burton, George Segal, Sandy Dennis; czarno-biały; 131 min.; premiera: 1966-06-21. Portal: ZAQ.pl <https://zaq2.pl/video/dtqqi>, dostęp: 2020-04-16, 09:00.

[2] Grass, Günter. The Tin Drum. [przekł. Ralph Manheim] New York, N.Y. : Pantheon Books, 1961.

[3] Grass, Günter. Die Blechtrommel: Roman. München : Luchterhand Literaturverlag, 1959.

[4] Zob.: Grass, Günter. The Tin Drum. [przekł. Breon Mitchell; seria: Vintage Classics] New York, N.Y. : Vintage Books, 2010.

[5] Zob.: Honsza, Norbert. Günter Grass. Biografia. Gdańsk : Wydawnictwo Oskar, 2014; s. 82.

[6] Tamże, ss. 84-85.

[7] Prescott, Orville. „Books of The Times”. The New York Times, February 8, 1963. Portal: The New York Times on the Web <http://movies2.nytimes.com/books/99/12/19/specials/grass-tin.html>, dostęp: 2020-04-21. [pisownia nazwisk zgodna z oryginałem]

[8] Gilroy, Harry. „German Novelist Plans Year Here”. The New York Times, May 27, 1964. Portal: The New York Times on the Web <http://movies2.nytimes.com/books/99/12/19/specials/grass-newyork.html>, dostęp: 2020-04-21.

[9] Mews, Siegfried. Günter Grass and His Critics: From the Tin Drum to Crabwalk. Rochester, N.Y. : Camden House, 2008.

[10] Swobodny jeździec (Easy Rider). Reż. Dennis Hopper; prod. Peter Fonda / Columbia Pictures, USA; scenariusz: Peter Fonda, Dennis Hopper, Terry Southern; zdjęcia: László Kovács; reż. muzyczny: Donn Cambern (ścieżka dźwiękowa zawiera utwory w wyk. m.in. The Band, The Byrds, Eric Burdon & The Animals, Jefferson Airplane, The Jimi Hendrix Experience, Roger McGuinn, Procol Harum, Steppenwolf, The Who); obsada: Peter Fonda, Dennis Hopper, Jack Nicholson, Karen Black, Phil Spector i in.; kolor; 96 min.; premiera: 1969-05-12 (Francja, Cannes), 1969-07-14 (USA).


 

► Periplus – powrót na Stronę Główną