Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień…
Kazimierz Robak: „…i ci, którzy są na morzu”

Minęło czterdzieści lat i życie dopisało do pogoriowej szopki sylwestrowej swój scenariusz. Wśród pozytywów jest to, że Kapitan znów pływa na Polonezie, że żagle po nocy śnią się mnie (i dobrze mi tak, skoro sam sobie to wywróżyłem) – bo skoro można śnić, to można i zrobić.

Ale są też zmiany smutne: w najdłuższy rejs odpłynęło już czterech kolegów z załogi antarktycznego rejsu. Dwaj wyruszyli do Hilo w grudniu ubiegłego roku: Henio Bartoszuk – nasz wiecznie uśmiechnięty ochmistrz-złota rączka, który przed wyprawą antarktyczną brał udział w dziewiczym rejsie Pogorii podczas regat Operacji Żagiel 1980 i Rysio Halba – biolog i polarnik, wracający z nami do Polski ze stacji Arctowskiego. Darek Bogucki – żeglarz-polarnik odpłynął w roku 2002. O czwartym odejściu dowiedziałem się kilka tygodni temu, choć Staszek Bojaruniec, natchniony kuk Pogorii, zostawił nas pierwszy, w roku 1997, meldując się na wieczną wachtę prosto z morza.

Grecy starożytni rozróżniali trzy stany ludzkiego istnienia: żywi, umarli i ci, którzy są na morzu. Tkwi w tym głęboka mądrość, bo przecież zawsze istnieje jakaś szansa, że tych, którzy wypłynęli, będzie można jeszcze kiedyś spotkać. Dlatego naszych przyjaciół nie żegnam, a przypominam – takimi, jakimi ich zapamiętałem i opisałem w relacji z rejsu, i jakich utrwaliliśmy w naszych być może nieporadnych, ale szczerych rymach.

 

Stanisław Bojaruniec zwany przez nas Stasio. Kucharz doskonały, mający za sobą 13 lat praktyki zawodowej, którego Express Wieczorny określiłby mianem „czarodziej rondla i patelni”. Na opisanie samego menu serwowanego w rejsie antarktycznym trzeba by poświęcić osobny rozdział – Stasio przez siedem lat był kucharzem na Batorym i jego następcy Stefanie Batorym, a to chyba rekomendacja wystarczająca.
Nie braknie mu humoru – dowcipkuje, opowiada wiele ciekawostek z życia na „prawdziwych statkach”, wnosząc tym ożywczy powiew w atmosferę naszą, często być może przemądrzoną, czy też – że posłużę się określeniem Stasia – „grafomańskośredniointeligentną”.
Ongiś żeglował – między innymi dlatego, jeśli tylko ma czas, wychodzi na pokład, by ciągnąć z nami liny (a siłę ma bawolą), czy włazić na reje do żagli. Nic na Pogorii nie dzieje się bez Stasia…
Jedna ze zwrotek piosenki, którą ułożyliśmy dla niego, brzmiała:

Różne rzeczy już widziałem,
na „Batorym” gotowałem —
dzięki mnie jeszcze zasłynie
kuchnia na tej barkentynie.

Słowa te okazały się prorocze. 

A w szopce sylwestrowej pacynka Kuka śpiewała jeszcze i to:

Wszystkich dziś ciekawość budzi,
kto jest najszczęśliwszym z ludzi,
a ja twierdzę i powtarzam,
że najgorszy los kucharza.

Hej-ho, hejże-ho,
hej żeglarze, marynarze!
Hej-ho, hejże-ho,
hej żeglarze, ho!

Już od rana dzwonią w miski,
głodne rozdziawiają pyski,
ja w te pyski ciągle kładę
prince-polo, marmoladę.

Hej-ho, hejże-ho…

Do obiadu jakoś zleci
lecz ja muszę wynieść śmieci,
bo dyżurnych kambuźników
trudno wyrwać jest ze śpiku.

Hej-ho, hejże-ho…

Gdy żeglarzom nie dasz kaszy,
a robotą ciągle straszysz,
wtedy próżna twa mitręga,
zamiast wiatru sam się wprzęgaj!

Hej-ho, hejże-ho…

Kucharz daje i nie pyta,
chce, by wiara była syta;
lewą nogą wstanie z rana
i ochrzani kapitana!

Hej-ho, hejże-ho…

Różne rzeczy już widziałem,
na „Batorym” gotowałem,
dzięki mnie jeszcze zasłynie
kuchnia na tej barkentynie!

Hej-ho, hejże-ho…

 

 

Dariusz Bogucki zwany przez nas również „Dziadek” i „Szaman Morski” (bo tak nazywała go załoga Gedanii). Żeglarz polarny, pisarz, jachtowy kapitan żeglugi wielkiej. Inicjator, uczestnik i kapitan wielu rejsów w rejony podbiegunowe, m.in. na jachcie Gedania, w 14-miesięcznej podróży za oba kręgi polarne (1975/1976) odwiedził Wyspę Króla Jerzego. Doktor nauk technicznych i inżynier budownictwa okrętowego. Współkonstruktor RV Profesor Siedlecki, statku do badań oceanologicznych, ichtiologicznych i hydrobio­logicznych zbudowanego w Stoczni Gdańskiej dla Morskiego Instytutu Rybackiego w 1972 r., z którym spotkaliśmy się w drodze powrotnej, na Falklandach.
W rejsie antarktycznym Pogorii – pierwszy oficer, a w drodze powrotnej, razem z Chiefem, pełnił obowiązki zastępcy Kapitana.
To Darek zwerbalizował zasadę, która nam pozwoliła przetrwać w przyjaźni rejs, a przyjaźni – przetrwać wiele porejsowych lat: „człowieka trzeba przyjmować takim, jakim jest, a nie jakim chciałoby się go widzieć”.
W pogoriowej szopce sylwestrowej pacynka Szamana śpiewała w te słowa:

Kiedy foki rżą radośnie,
kiedy usiłują tańczyć,
kiedy cieszą się jak dzieci,
cóż to może znaczyć?

Hej-ha, co będzie dalej?
Hej-ha, poczekaj jeszcze!
Dowiesz się, gdy posłuchasz
moich opowieści!

Eskimosi są weseli
myją moczem swoje żony,
pędzą bimber z ryb popsutych,
czy wiesz, o co chodzi?

Hej-ha, co będzie dalej ….

Grenlandczycy lud gościnny,
więc pracują gorączkowo:
sprowadzają lód z Syberii,
czy wiesz już dla kogo?

Hej-ha, co będzie dalej ….

Na Jan Mayen wielka draka,
słuchajcie, jak rzecz się miała:
kiedy wzięto nas za desant
ludność się poddała!

Hej-ha, co będzie dalej ….

Tak bywało to przed laty,
hen, na zimnych krańcach świata,
na „Gedanii” dzielna wiara
miała swego chwata!

Hej-ha, co będzie dalej …. 

Rad bym jeszcze przez bieguny
na żaglowcu się przeprawić
i tak życzył mi sam Grotmaszt,
czym mi radość sprawił;

Hej-ha, gdzie mróz okropny!
Hej-ha, gdzie śniegu więcej!
Gdzie normalny nikt nie pływa
ja popłynę chętnie!

 

 

Henryk Bartoszuk nazywany po prostu: Henio. Historyk, dyrektor Domu Dziecka, jachtowy sternik morski, stolarz, ślusarz, cieśla – słowem: człowiek o złotych rękach i takim samym sercu, który płynął na Pogorii w Operacji Żagiel ’80.
W rejsie antarktycznym Pogorii pełnił funkcję ochmistrza, a w drodze powrotnej (od Wyspy Króla Jerzego do równika) był też czwartym oficerem.
Gdy dwa lata po rejsie antarktycznym, przygotowując Pogorię do rejsu pierwszej Szkoły Pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego, szukaliśmy – na polecenie Urzędu Morskiego – drugiego radaru, gdzie tylko się dało, to właśnie Henio po dwóch dniach zadzwonił ze Świnoujścia: „Znalazłem radar, pożyczyłem i mam w domu. Dokąd dostarczyć?”. I kilka godzin później gnał swoim fiatem co sił do Gdyni, byle tylko zdążyć przed płynącą tam (jak na ironię ze Szczecina) Pogorią. Bo u Henia zawsze było, że chcieć – to móc.

Jakim był och-mistrzem i kolegą, pacynka z szopki sylwestrowej opisywała dokładnie:

Henio ci wszystko wybaczy,
gorycz zamieni ci w śmiech.
On ci jak nikt wytłumaczy,
że piwko dziś wypić nie grzech…

On ci odnajdzie solniczkę,
wskaże, gdzie masło, gdzie dżem,
on na pytanie: „Gdzie seler?”,
odpowie: „Stary, ja wiem!”
.

Bez niego byłbyś tak mały,
że mógłby wybić cię grad…
Gdyby nie jego zapasy,
cóż w czasie rejsu byś jadł?

 

 

 

Ryszard Halba – Rysio. Biolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego. Cichy, spokojny, milczący. Niezwykle taktowny i kulturalny. Typ samotnika.
Do tego fotograf – i to artysta. Miał ze sobą sporo odbitek zrobionych na Stacji i w drodze powrotnej wielkoformatowe fotografie jego autorstwa, przedstawiające pingwiny i inne antarktyczne ptaki, stały się kultowymi prezentami podczas załogowych imienin i urodzin; niektórzy nawet używali drugich imion, byle tylko załapać się na te ptasie portrety.
Rysio swojej kukiełki w szopce sylwestrowej nie miał, bo dopiero po niego jechaliśmy, ale piosenkę[1] – jako polarnik – dostał:

Lodowcami i morzami,
Pośród deszczu i śnieżycy
Snują się po bożym świecie
polarnicy.
Za niepopełnione winy –
Wciąż te foki i pingwiny …
itd, itp, – itd, itp, itd.

Rok okrągły pracowali,
Coś badali, budowali –
Pod biegunem jakąś stację
I wracają nawet cali!

Zakończyli długie boje,
Chcą powrócić w strony swoje,
O, tak tak! O, tak tak! O, tak tak!

Może czasem gdzieś w twej głowie,
Prócz niechęci i goryczy,
„To też ludzie – myślisz sobie –
polarnicy.”
Dni za domem liczą w setki,
Polarnika chleb nielekki…
itd, itp. – itd, itp, itd.

 

I tak sobie płyniemy wszyscy – ci, co na morzu – poprzez morza, oceany, w świat daleki i nieznany…

 

Cytował (40 lat później, więc niedokładnie) z własnej książki „Pogorią” na koniec świata
Kazimierz Robak
31 stycznia 2021

 

 

Część I jest tu:

►► „Szopka sylwestrowa na Pogorii (4 stycznia 2021)

Na Str. Głównej:

Fot. Ryszard Halba

 

 


[1] Tekst „Piosenki Stasia-Kucharza” pisany był do melodii piosenki „Furman” skomponowanej przez Antoniego Sygietyńskiego i parafrazował tekst Jerzego Ficowskiego; „Piosenka Szamana Morskiego” – do „Morskich opowieści”, „Piosenka Henia-Ochmistrza” – do „Miłość ci wszystko wybaczy” Henryka Warsa ze słowami Oldlena (Juliana Tuwima), a „Polarnicy” – do „Okularników” Jarosława Abramowa ze słowami Agnieszki Osieckiej.


7 grudnia 1980 – 17 kwietnia 1981 – rejs antarktyczny Pogorii

Kapitan: Krzysztof Baranowski
zastępca kapitana: Andrzej Marczak
załoga etatowa: Stanisław Bojaruniec (kuk), Wojciech Fok (bosman), Marek Kleban (II mechanik), Romuald Mineyko (I mechanik)
załoga niezawodowa: Henryk Bartoszuk, Dariusz Bogucki, Wojciech Burkot, Stanisław Choiński, Tomasz Gasiński, Janusz „Geograf” Kawęczyński, Zbigniew Kleban, Jan Kłossowski, Włodzimierz Ławacz (do 1981-02-04), Andrzej Makacewicz, Stefan Misiaszek (do 1981-02-04), Ryszard Mokrzycki, Wojciech Przybyszewski, Kazimierz Robak, Wojciech Sławiński, Zbigniew Studziński, Zdzisław Szczepaniak
grupa zaokrętowana na Stacji im. Arctowskiego (1981-02-07): Wojciech Chudzyński, Ryszard Gutkowski, Ryszard Halba, Jerzy Kaszubowski, Jerzy Komorowski, Eugeniusz Moczydłowski, Jan Styczyński, Jerzy Szyłak-Szydłowski
trasa: Gdynia (7 grudnia 1980) – Kanał Kiloński (12/13 grudnia) – reda Falmouth (23-24 grudnia) – Las Palmas (2 stycznia 1981) – przecięcie równika na 028°55” W (12 stycznia) – Cieśnina Le Maire’a (1 lutego) – Cieśnina Bransfielda (3 lutego) – Zatoka Admiralicji,Wyspa Króla Jerzego; Stacja im. Arctowskiego (4-7 lutego) – Stanley, Falklandy (12-13 lutego) – Rio de Janeiro (25-27 lutego) – reda Falmouth (8-9 kwietnia) – reda Lymington w cieśninie Solent (10 kwietnia) – Cuxhaven (13-14 kwietnia ) – Kanał Kiloński (14/15 kwietnia) – Gdańsk (17 kwietnia 1981)
długość trasy: 20 820 Mm.
czas trwania: 132 dni


► Periplus – powrót na Stronę Główną