Wojciech Przybyszewski: Moje zapiski antarktyczne (1980-1981).
Z cyklu „Wygrzebane z lamusa”.

42 lata temu.

Niedawno zwróciłem uwagę na fakt, że kiedy ostatnio poproszono mnie o sformułowanie mojego krótkiego CV, to – poza informacją o moich artykułach – wspomniałem też, że jestem autorem pięciu książek i wymieniłem je jedna po drugiej[1].

A przecież – wypomniał mi to mój przyjaciel Kazik Robak, od wielu lat mieszkający w USA sekretarz pierwszej „Szkoły pod Żaglami Krzysztofa Baranowskiego” i uczestnik wielu kolejnych rejsów na Pogorii – wiele lat przed tymi książkami wydałem w kilku egzemplarzach (nakładem własnym, w dwóch woluminach) własne notatki spisywane podczas naszego wspólnego rejsu Pogorią do Antarktyki: „Pogorią” na Antarktydę. Wojciecha Przybyszewskiego zapiski z podróży, t. 1-2, Warszawa 1981.

Co więcej, dwa lata temu z okładem fragmenty mojego pamiętnika (z dodaniem stosownych ilustracji i ze skorygowanym częściowo tekstem), dotyczące naszego pobytu na Wyspie Króla Jerzego, Kazik przeniósł do Internetu: ►„Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień… . Wojciech Przybyszewski: Speleolog na Arctowskim”◄ .

Dziś, kiedy wspominam tamtą przygodę, wiem, że do lektury tej pominiętej w wykazie „książeczki” (wolumin pierwszy – 167 stron maszynopisu w formacie A5 + ilustracje, wolumin drugi – 109 stron + załączniki i ilustracje) nie powinno się zabierać bez zapoznania się ze znajdującym się tam pierwszym akapitem wstępu od autora. Dodam też, że nie zmieniłbym w nim nawet słowa:

Prezentowane tu zapiski są niczym innym, jak tylko autentycznym dziennikiem z podróży prowadzonym przeze mnie w czasie rejsu „Pogorii” na Stację Antarktyczną im. H. Arctowskiego na Wyspie Króla Jerzego (Płd. Szetlandy). Dzień po dniu, regularnie, kiedy pozwalał mi na to czas (najczęściej późnym wieczorem, niekiedy w czasie poobiedniej sjesty) notowałem swoje wrażenia opisując to, co z minionych kilkunastu czy kilkudziesięciu godzin wydawało mi się szczególnie ważne. Najczęściej jest to opis zdarzeń, czasem po prostu obserwacja otoczenia, niekiedy zaś refleksja, którą – być może – w tej chwili pominąłbym, gdybym pisać miał raz jeszcze historię tego rejsu. Przepisując mój dziennik nie przeredagowałem w nim ani jednego zdania. I myślę, że poprzez fakt ten (niewynikający przecież z »pójścia na łatwiznę«) udało mi się utrwalić moje prawdziwe myśli w czasie podróży, często – zmienny nastrój, a niekiedy nawet stopień zmęczenia po pracy przy żaglach. Rygor prowadzenia codziennych notatek, który narzuciłem sobie od samego początku, nie zwalniał mnie bowiem z pofolgowania sobie nawet wówczas, gdy sen mocno dawał się już we znaki. Chaotycznie formowane w takich chwilach zdania, często niezgrabna stylistyka mówią same za siebie. Z pewnością nie wyszło to na dobre całości opracowania i czytający niejednokrotnie zauważy pewną jego niezborność.[2]

 

Myślę, że – nie bacząc na te niedoskonałości i mając od niedawna nieco więcej czasu – sięgnę jeszcze nie raz do tych moich zapisków.

►Wojciech Przybyszewski◄
niedziela, 11 czerwca 2023

Przypisy (jeśli nie zaznaczono inaczej) i część podpisów pod zdjęciami pochodzą od redakcji P+/kr

Cdn.


[1] Te książki to:
Olga Niewska. Piękno za kurtyną zapomnienia (Poznań : Rebis, 2001);
Portrety rodowe Krasińskich (Warszawa : Argraf, 2006);
Mistrzowie i dyletanci. Spotkania ze sztuką polską dziewiętnastego wieku (Warszawa, Muzeum Pałac w Wilanowie, 2012),
Portrety królów i wybitnych Polaków. Serie wydawnicze z lat 1820-1864 (Warszawa : Fundacja Hereditas, 2017);
Śledztwa kolekcjonera : o dłoniach Elizy Krasińskiej, fotografii z Władysławem Jagiełłą i innych niecodziennych historiach… (Warszawa : Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika”, 2020)

[2] Przybyszewski, Wojciech. „Pogorią” na Antarktydę. Wojciecha Przybyszewskiego zapiski z podróży. T. 1 i 2. Warszawa : nakład własny autora, 1981; t. 1, str. I.


► Periplus – powrót na Stronę Główną