Kapitan Ziemowit Barański opowiada: Konsul

Wrzesień 1974.

W Warnie, po tygodniu przygotowań, niby wszystko było gotowe: silnik trochę dymił, ale chodził. Mieliśmy już tydzień opóźnienia, więc wyszliśmy w morze. Niestety: po wejściu do cieśniny Bosfor silnika nie udało się uruchomić i zaczęły się kolejne przygody.

Mijamy przystań jachtową, gdyż chcemy stanąć bliżej Złotego Rogu, głównej atrakcji turystycznej Stambułu. Okazuje się jednak, że nie ma gdzie stanąć. Musimy wracać na przystań jachtową, którą minęliśmy przed godziną. Niestety mamy przeciwko sobie i wiatr, i silny prąd. Zaczyna się mozolne halsowanie. Na cyplu – w połowie naszej drogi, gdzie cieśnina się zwęża i prąd jest silniejszy – była kawiarnia. Za każdym halsem koło kawiarni znosi nas z powrotem, ale uparcie podchodząc tuż pod brzeg usiłujemy pokonać przeszkodę. Widzimy, jak w kawiarni zaczynają się zakłady, czy przy następnej próbie pokonamy cypel. Na szczęście wiatr się wzmaga i wkrótce osiągamy przystań. Rzucamy kotwicę, ale jest bardzo głęboko i słabo trzyma. Jest jednak wolna boja i wreszcie na dobre cumujemy.

 

W Stambule, zgodnie z ówczesnymi przepisami, melduję się w polskim konsulacie, gdyż w czasach PRL kapitanowie wszystkich jachtów mieli obowiązek meldowania się w polskich ambasadach czy konsulatach. Po przyjściu do sekretariatu konsula widzę jednak, że sekretarka wyraźnie chce się mnie pozbyć, zresztą niezbyt grzecznie. Trochę mnie to zdenerwowało, więc mówię, że ja mam czas i poczekam, aż będzie miał czas pan konsul.

Po kilku minutach okazuje się, że konsul mnie przyjmie. Rozmowa się nie klei i wyczuwam jakąś niechęć, ale obowiązek spełniłem, mówię więc, że dziękuję i muszę wracać na jacht.

Konsul jednak zatrzymuje mnie i pyta: CZEGO JA WŁAŚCIWIE OD NIEGO POTRZEBUJĘ?

Odpowiadam, że NICZEGO – po prostu zameldowałem się zgodnie z przepisami i tylko chciałem zaprosić na jacht.

W tym momencie sytuacja odwraca się o 180 stopni. Konsul proponuje mi kawę, rozmowa zaczyna być sympatyczna, a nawet pada propozycja odwiezienia mnie samochodem konsulatu. Za chwilę sprawa się wyjaśnia. Konsul mówi, że nic innego nie robi, tylko wozi jedzenie do więzienia, gdzie siedzą nasi rodacy zatrzymani za nielegalny handel, gdyż w więzieniu tureckim nie dają nic do jedzenia. Teraz już rozumiem początkową niechęć. Rezygnuję z samochodu i pieszo maszeruję na Złoty Róg, bo na piechotę lepiej zwiedza się miasto.

Po dwudniowym postoju poświęconym na zwiedzanie zabytków Stambułu i targu na Złotym Rogu – jakieś drobne zakupy i ruszamy w dalszą drogę. ■

 


Na Stronie Głównej:

Kpt. Ziemowit Barański w r. 2013, fot. Witold Czajewski

 

 

Istambuł i Bosfor (zdjęcie satelitarne, NASA)

 

 

Dobór ilustracji i red.: Periplus.pl / Kazimierz Robak

Cdn. (co piątek)

 


Jest to fragment książki:

 

Barański, Ziemowit. S/y „Roztocze” – 50 lat na morzach i oceanach.
Lublin : Lubelski Okręgowy Związek Żeglarski, 2019.
ISBN: 978-83-7825-063-0

 

 

opublikowany za uprzejmą zgodą P.T. Autora.

Recenzję możecie przeczytać TU, a książkę kpt. Ziemowita można kupić w Lubelskim Okręgowym Związku Żeglarskim,
20-214 Lublin, ul. Montażowa 16; tel. (81) 747 4770
Najlepiej zamówić mailem: [email protected]
Cena: 70 zł. Wpłata na konto Pekao S. A.: 71 1240 5497 1111 0000 5000 9819


► Periplus – powrót na Stronę Główną