Kapitan Ziemowit Barański opowiada: Uwagi portowe.
Cz. 15 cyklu „Dzienniki Prawdziwe”

Na końcu jednego z czterech tomów Dzienników Prawdziwych znalazłem zapisane komentarze i pytania turystów spacerujących po nabrzeżach polskich portów, w których stawał lubelski jacht Roztocze w tzw. rejsach krajowych.

W pierwszych latach eksploatacji Roztocze często odwiedzało polskie porty. Wynikało to nie tyle z ich szczególnej atrakcyjności, ale z ówczesnych ograniczeń. Zorganizowanie rejsu zagranicznego nastręczało wiele trudności: trzeba było dostać paszport, rejs musiał być zatwierdzony przez GKKFiT – ówczesne ministerstwo sportu i turystyki, należało mieć wizy do odwiedzanych krajów, a także zorganizować w Polsce zaopatrzenie, bo na zakupy w obcych portach tzw. dewiz nie było.

Dlatego w sezonie letnim Roztocze odbywało jeden – dwa rejsy do portów zagranicznych, a pozostały czas wykorzystywany był na 10-dniowe rejsy stażowe tylko do portów polskich.

Nie było w nich wyodrębnionych marin: jachty stały zazwyczaj przy nabrzeżach, będących równocześnie deptakami dla wczasowiczów. Tak jest zresztą i obecnie np. w Ustce czy Darłowie.

Wczasowicze spacerujący po nabrzeżu, często z dziećmi, zatrzymywali się obok jachtu, wymieniali uwagi na jego temat lub odpowiadali na pytania dzieci zainteresowanych stojącą przy nabrzeżu „żaglówką”. Czasem te uwagi i objaśnienia były na tyle ciekawe, że przysłuchująca się im załoga uznawała, że warto je odnotować w Dzienniku Prawdziwym. Były więc zapisywane na ostatniej stronie Dziennika jako „Opowieści zasłyszane”. Tych opowieści zebrało się kilka stron.

 

Komentarz z kei: Gdzie tu są hamaki? Co to za żaglowiec bez hamaków?

 

Pytanie: Tatusiu, kiedy ja będę pływał?
Odpowiedź: Jak dorośniesz, to też będziesz dużym żaglowcem.

 

Dziecko (wskazując na pięknie wypolerowany mosiężny kabestan): Co to jest mamusiu?
Odpowiedź: To chyba latarnie morskie, bo tak się świecą.

 

Pytanie: Mamusiu, gdzie to ma czub?
Odpowiedź: Tutaj, synku, tutaj (ze wskazaniem na rufę).

 

Jeden z członków załogi wychodzi na pokład i zamyka za sobą suwklapę na kabinie nawigacyjnej.

Komentarz: Patrz synku, jak jest duża fala, czy w razie czego, to oni wszystko zamykają i idą w zanurzenie, aby się chronić przed falami.
Komentarz załogi: Tak, tak: maszty są w środku puste i dostarczają powietrza.

 

Na jachcie były tzw. szeklowniki – rodzaj metalowych uchwytów do odkręcania i zakręcania szekli. Załoga nosiła je przy paskach na krótkich linkach.

Komentarz (jedna pani do drugiej pani): Ale ta załoga to muszę być piwosze, każdy ma na pasku otwieracz do piwa.

 

Komentarz (jedna pani do drugiej pani): Pływanie na jachcie to bohaterstwo i poświęcenie.
Odpowiedź załogi (ale cichutko): Tak, ale tylko jeżeli na jachcie jest „wujo Benon”.
„Wujo Benon” – przezwisko dość wymagającego i szorstkiego oficera.

 

Pytanie: A gdzie tym jachtem pływacie?
Odpowiedź załogi: Wszędzie tylko nie na Tahiti, bo kapitan tam nie może, bo zalega z alimentami.

 

Tak to wesoło upływał załogom Roztocza czas podczas postojów w polskich portach, ale to było dawno, jachtów było mało, a więc i wiedza wczasowiczów zapewne pochodzących z głębi lądu była skromna. A żeglarze, jak to bywa, lubili sobie trochę podrwić ze szczurów lądowych.

Ziemowit Barański
30 maja 2023

Cdn.


►Cz. 1. Jak dusić◄

►Cz. 2. Kompot◄

►Cz. 3. Foki w akwarium◄

►Cz. 4. Ażurowa latarnia◄

►Cz. 5. Nałóg◄

►Cz. 6. Rakija◄

►Cz. 7. Málaga◄

►Cz. 8. Kartofle◄

►Cz. 9. Utyłem?◄

►Cz. 10. Pała!◄

►Cz. 11. L… Story

►Cz. 12. Karty◄

►Cz. 13. Mesboy◄

►Cz. 14. Głodomory◄ 

►Cz. 15. Uwagi portowe◄ 


PS.

O tym, jak kpt. Ziemowit pływał na Roztoczu i o wielu jego przygodach na innych jachtach przeczytacie w antologii Jak się raz zacznie…,
bo jest tam 80 opowiadań z żeglarskiego życiorysu Kapitana.
► Sięgnijcie po książkę (bo to już ostatnie egzemplarze!)

 

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną