Pierwsze poważniejsze kroki żeglarskie stawiałem w 1952 roku, kiedy zostałem zakwalifikowany na kurso-rejs na Jeziorach Mazurskich, gdzie uzyskałem stopień żeglarza jachtowego.
Na końcu jednego z czterech tomów „Dzienników Prawdziwych” znalazłem zapisane komentarze i pytania turystów spacerujących po nabrzeżach polskich portów, w których stawał lubelski jacht „Roztocze” w tzw. rejsach krajowych.
Bywało, że rozwiązania dotyczące pełnienia wachty kambuzowej wymyślone przez drugiego oficera – i zaakceptowane przez kapitana – powodowały pewne perturbacje, które znajdowały potem swój wyraz we wpisach do Dziennika Prawdziwego.
Stare dziennikarskie porzekadło głosi, że nic tak nie ożywia gazety jak świeży trup na pierwszej stronie. Porzekadło powstało jednak w czasach pruderyjnych – dziś trupa z wielkim (większym?) powodzeniem zastępuje seks. By urozmaicić tok narracji, będzie więc teraz o seksie.
Film „Wolność według Marcela Bardiaux” nakręcił Andrzej Radomiński[1], gdy w roku 1988 spotkał francuskiego żeglarza w Ushuaia na Ziemi Ognistej. Opowieść o sobie i swoim żeglarskim życiu bohater zaczyna słowami: