Kazimierz Robak: Rok 1967 i dalej: Jimi Hendrix po Monterey. 9. 50 lat temu

Jimi Hendrix rozpoczął swój występ w poniedziałek 18 sierpnia 1969 r. przed dziewiątą rano. Grał ponad dwie godziny. Był to ostatni akt największej imprezy rockowej świata: Festiwalu Woodstock, który odbył się w dniach 15-18 sierpnia 1969 na farmie Maxa Yasgura w Bethel, w stanie Nowy Jork.

Czas i liczba

Festiwal miał trwać trzy dni – „pełne pokoju i muzyki”, jak głosił slogan reklamowy – czyli od piątku do niedzieli, ale organizatorom popsuła szyki pogoda i impreza (jak każda dobra impreza) przeciągnęła się do poniedziałku.

Festiwal zgromadził około 400.000 widzów, ale ponieważ nie jest ważne jak było, tylko co o tym zostało napisane, w świat poszła liczba pół miliona, bo tak napisała w piosence Joni Mitchell.

Fot. Amalie R. Rothschild

 

Joni, jedna z ówczesnych ikon piosenki i poezji, na festiwal nie pojechała, czego od razu zaczęła żałować i skomponowała utwór „Woodstock”, który stał się hymnem kontrkultury tamtych czasów. Lubię go w wykonaniu zespołu Crosby, Stills, Nash & Young i dlatego tę wersję, która zamyka oskarowy dokument filmowy Wadleigha, przypominam:

►► Crosby, Stills, Nash & Young: „Woodstock” (Joni Mitchell)

I  came upon a child of God
He was walking along the road
And I  asked him, where are you going
And this he told me

I’m going on down to Yasgur’s farm
I’m going to join in a rock ‘n’ roll band
I’m going to camp out on the land
I’m going to try an’ get my soul free

We are stardust
We are golden
And we’ve got to get ourselves
Back to the garden

[…]

By the time we got to Woodstock
We were half a million strong
And everywhere there was song and celebration
And I  dreamed I  saw the bombers
Riding shotgun in the sky
And they were turning into butterflies
Above our nation

We are stardust
Billion year old carbon
We are golden
Caught in the devil’s bargain
And we’ve got to get ourselves
Back to the garden[1]

Fot. Baron Wolman

 

 

Miejsce

Miast(eczk)o Woodstock, leżące ok. 150 kilo­metrów na północ od miasta Nowy Jork już od lat dwu­dzies­tych było popularnym miejscem wypoczynku nowojorskiej bohemy i miejscem plenerowych koncertów najpierw muzyki kameralnej, później jazzowych, folkowych i rockowych.

W Saugerties (2188 Stoll Road), 6 kilo­metrów na północny wschód od Woodstock, w 1966 roku kupił dom Bob Dylan, a w domu obok powstały nagrania z serii Basement Tapes. Dwa lata później dom w Woodstock (1 Wiley Lane) kupił Michael Jeffery, menadżer Hendrixa.

Woodstock, mający sławę letniej kolonii artystycznej, był pierwszym miejscem, na które zwrócili uwagę organizatorzy festiwalu, jednak w ostatnim momencie władze miejskie wycofały się z umowy. Nazwa „Woodstock” została, bo za późno ją było zmieniać, ale festiwal odbył się w zachodniej części stanu Nowy Jork, tuż przy granicy z Pensylwanią, na farmie Maxa Yasgura w Bethel, niecałe 100 kilo­metrów na zachód od Woodstock.

Fot. Lisa Law

 

 

Właściciel

Maxwell B. Yasgur (ur. 1919), właściciel farmy, na której odbył się festiwal, był konserwatystą, republikaninem i popierał udział Stanów Zjednoczonych w wojnie wietnamskiej. Nie podobali mu się hipisi, to co mówili przeciwko rządowi, to jak się ubierali, to że uprawiali wolną miłość i zażywali narkotyki. De facto był więc ucieleśnieniem wszystkiego, z czym walczyła rewolucja kontrkultury i całkowitym zaprzeczeniem ideałów głoszonych przez Dzieci Kwiaty. A jednak od początku poparł ideę festiwalu i twardo przeciwstawiał się sąsiadom, którzy demonstrowali przeciw „spędowi hipisów”, a jemu grozili podpaleniem:

Fot. The Times Herald

 

Jeśli przedział międzypokoleniowy ma zostać zlikwidowany, my – dorośli, musimy się o to postarać bardziej, niż staraliśmy się do tej pory. Jeśli znam moją amerykańską historię, dziesiątki tysięcy Amerykanów w mundurach oddało życie w kolejnych wojnach, aby te dzieciaki miały swobodę robienia tego, co właśnie robią. O to właśnie chodzi w tym kraju i nie pozwolę wyrzucić ich z naszego miasta tylko dlatego, że komuś nie podoba się ich strój, włosy, sposób w jaki żyją i w co wierzą. To jest Ameryka i będą mieli swój festiwal.

 

Na wieść, że okoliczni farmerzy sprzedają przybyłym wodę, Yasgur wywiesił na stodole wielki napis „Woda bezpłatnie” i rozdawał za darmo żywność oraz zapasy mleka i nabiału pochodzące z farmy, na której miał 650 krów.

W trzecim dniu festiwalu, 17 sierpnia 1969, przed występem Joe Cockera, Max Yasgur przemówił do zgromadzonych z estrady:

– Jestem farmerem. Nie wiem, jak rozmawiać z dwudziestoma osobami naraz, nie mówiąc już o takim tłumie, ale myślę, że wy, ludzie, udowodniliście coś światu. Nie tylko miastu Bethel, powiatowi Sullivan czy stanowi Nowy Jork – udowodniliście coś światu. […] że pół miliona dzieciaków – a nazywam was dzieciakami, ponieważ mam dzieci, które są od was starsze – pół miliona młodych ludzi może się spotkać na trzy dni dla zabawy i muzyki, i mieć tylko zabawę i muzykę. Niech was Bóg za to błogosławi!

 

„Był naszym bohaterem” – powie o Yasgurze Michael Lang, główny organizator festiwalu.

Fot. Baron Wolman

 

Za wynajęcie farmy Yasgur otrzymał 75 tysięcy dolarów. Po imprezie zaczął być bojkotowany: lokalny sklep odmawiał mu obsługi, sąsiedzi najpierw zerwali z nim kontakty, apelowali „Nie kupujcie mleka od Yasgura, bo on kocha hipisów”, a w styczniu 1970 podali go do sądu za straty wyrządzone przez uczest­ni­ków festiwalu. W tym samym roku organizatorzy wypłacili Yasgurowi dodatkowe 50 tysięcy dolarów odszkodowania, bo to jego farma ucierpiała najbardziej.

Yasgur sprzedał farmę w roku 1971 i wyprowadził się na Florydę. Nigdy nie mówił, że sprzedaży dokonał pod presją środowiska, wręcz przeciwnie: ubolewał nad tym, że przysporzył sąsiadom tylu kłopotów. W posiadaniu jego rodziny została jedna stopa kwadratowa gruntu w Bethel – dla upamięt­nienia festiwalu.

Max Yasgur zmarł 9 lutego 1979. Miesięcznik Rolling Stone poświęcił mu całostronicowe wspomnienie – bardzo niewiele osób spoza świata muzycznego zostało pożegnanych w ten sposób.

 

 

Niedziela, ale poniedziałek

Festiwal Woodstock zgromadził niemal całą ówczesną czołówkę rocka, ale największą gwiazdą był Jimi Hendrix. Dlatego właśnie jemu przypadł w udziale zaszczyt zamykania imprezy.

Fot. Eddie Kramer

 

Hendrix od lipca 1969 pomieszkiwał i ćwiczył z zespołem w wynajętym ośmiosypialniowym domu na Traver Hollow Road nr 77 w Shokan, 14 kilometrów na zachód od Woodstock. To z „Ashokan”, bo tak nazywała się ta część osady, zespół pojechał na festiwal.

Przyjechał w niedzielę. Ponieważ program miał już wielogodzinny poślizg, organizatorzy zaproponowali, by wystąpił w nocy, ale Hendrix się nie zgodził. Chciał – tak jak było ustalone – zamykać imprezę.

 

Do poniedziałku rano dotrwała tylko jedna dziesiąta słuchaczy, ale to Hendrixa bardziej ucieszyło niż zmartwiło: nie lubił występować przed wielkimi widowniami, a chaos podczas koncertu w Denver, 29 czerw­ca 1969, gdy tłum wtargnął na scenę i muzykom ledwo udało się ujść cało, tę niechęć spotęgował. Liczba „kilkaset tysięcy” (do samego końca nie było wiadomo, ile tak naprawdę osób przyszło na farmę Yasgura) stresowała go tak bardzo, że organizatorzy bali się nawet, iż w ostatniej chwili odmówi wyjścia na scenę.

 

Wyszedł ze swoim starym zestawem utworów, ale z nowym, liczącym pięć osób, zespołem. Dosłownie kilka tygodni wcześniej, z odejściem Noela Reddinga przestało istnieć The Experience.

Zapowiadający koncert użył co prawda tej nazwy, ale Hendrix go poprawił:

– Nazywamy się Gypsy Sun and Rainbows. W skrócie: Band of Gypsys.[2]

 

Z dawnego składu w grupie został Mitch Mitchell, ale pozostali muzycy byli jeszcze niezgrani do tego stopnia, że menadżer Michael Jeffery wróżył totalną klapę. To, że występ ten został zapamiętany jako jedno z najważniejszych wydarzeń w historii rocka, jest zasługą samego Hendrixa: siła jego muzyki i gra wypełniła wszystkie braki, pokryła niedostatki i wzniosła całość na poziom mistrzowski.

 

 

Hendrix

W okresie The Experience Hendrix stał ponad podziałami czasowymi, muzycznymi, estetycznymi. Kolorowy jak rajski ptak i nietypowy dla wszystkich środowisk, w których się obracał, był oddzielony od realnego świata swym krótkim wzrokiem (konsekwentnie odmawiał używania okularów) i żył w świecie dużo mu bliższym i bardziej zrozumiałym, w którym łączyły się dźwięki, barwy i galaktyki

W Bethel występował już Hendrix inny. Podkreślał swą podwójną etniczność fryzurą afro i indiańskimi frędzlami koszuli. Przed festiwalem miejsce dla niego znalazło się w mainstreamowej telewizji: wystąpił w niezwykle popularnych programach Johnny Carsona, Dicka Cavetta i Flipa Wilsona. Udzielając wywiadów wypowiadał się na tematy polityczne i społeczne, od których wcześniej się dystansował. Zaczął być postrzegany jako jeden z najważniejszych filarów opozycji wobec establishmentu, tak że wersja hymnu narodowego, którą przedstawił na Woodstock, została natychmiast zinterpretowana jako sprzeciw wobec zaangażowania Ameryki w wojnę w Wietnamie. Rozmowy z Milesem Davisem, nieprzejednanym rasistą[3], zrobiły swoje: w Gypsy Sun and Rainbows grało trzech muzyków czarnych, jeden Latynos i tylko jeden, Mitchell, biały.

Przez dużą część trwającego ponad dwie godziny występu Hendrix był skupiony i poważny jak rzadko. Jego biografowie twierdzą, że poprzednie cztery dni spędził bez snu. Trzeba też pamiętać o ogromnym napięciu, które towarzyszyło mu w tym okresie, był to bowiem szczególny moment w jego życiu:

  • artystycznym – bo zmieniał radykalnie kurs, rozszerzając swoje muzyczne zainteresowania, wchodząc w sfery jazzu i muzyki atonalnej, mówiąc obrazowo: doszedł już na szczyt i musiał wybrać dalszą drogę: schodzenie, lub skok na szczyt jeszcze wyższy,
  • i osobistym: gdy przekraczał granicę kanadyjską znaleziono w jego bagażu fiolkę z heroiną i 19 czerwca 1969 sąd w Toronto wyznaczył termin rozprawy na 18 grudnia: w przypadku werdyktu „winien!” groziło mu do 20 lat więzienia.

 

 

17 + 1

Z zestawu osiemnastu utworów jeden zyskał natychmiast status kultowego: była to Hendrixowska wersja hymnu Stanów Zjednoczonych „Gwiaździsty sztandar”.

Podczas finałowego występu część publiczności pakowała się i opuszczała teren farmy. Ameryka rządzi się swoimi prawami i większość obecnych na festiwalu nie mogła sobie pozwolić na przedłużenie imprezy o jeden dzień. Nawet wśród najwytrwalszych część została tylko na początek koncertu – znamy to dobrze z teatrów, bo zawsze spora grupa niecierpliwych biegnie do szatni jeszcze przed końcowymi brawami. Widząc to Hendrix powiedział:

– Możecie iść, jak chcecie. My sobie tylko dżemujemy. Możecie iść. Albo klaskać.

I ponieważ był to rzeczywiście moment improwizacji, po „Voodoo Child” zaczął wstęp do hymnu narodowego, tradycyjnie kończącego imprezy masowe.

Pozostali muzycy już po kilku taktach ucichli – poza Mitchellem, który grał to z Hendrixem już nie raz. W nagraniu jednak perkusja jest prawie niesłyszalna i praktycznie zostaje tylko solo gitary.

 

►► Jimi Hendrix (Woodstock Festival, 1969-08-18): „Star-Spangled Banner” 

 

„Star-Spangled Banner”

Słowa tego utworu napisane zostały podczas najważniejszego konfliktu zbrojnego w historii Stanów Zjednoczonych, którego stawką była egzystencja młodego państwa amerykańskiego.

Geneza i przebieg „wojny 1812” to osobna – i fascynująca – historia, tu jednak nie miejsce, by opisywać ją ze szczegółami, więc wystarczyć musi kilka luźnych uwag.

Prezydent James Madison podpisując 18 czerwca 1812 roku deklarację o rozpoczęciu wojny z Wielką Brytanią nie wziął pod uwagę kilku istotnych czynników, m.in. tego: że Kanadyjczycy wcale nie muszą chcieć zostać Amerykanami; że armia USA w roku 1812 jest zaledwie cieniem armii, która 30 lat wcześniej wygrała wojnę o niepodległość (1775-1783); że zaczyna konflikt z najpotężniejszą armią świata.

Początkowe sukcesy amerykańskie szybko zamieniły się w klęski: w ich apogeum wojska brytyjskie zdobyły Waszyngton, spaliły (24 sierpnia 1814) Biały Dom i Kapitol, a prezydent Madison w pośpiechu graniczącym z paniką ewakuował się (razem ze skarbcem USA) do Brookeville w Marylandzie, które do dziś nosi miano „jednodniowej stolicy”.

Spod Waszyngtonu Brytyjczycy pomaszerowali na północ i zaatakowali Baltimore. Jednocześnie z morza 19 okrętów Royal Navy zaatakowało Fort McHenry broniący wejścia do baltimorskiego portu.

Tu Fortuna się znów odwróciła: Fort McHenry się obronił, brytyjska armada po zużyciu całej amunicji odpłynęła, armia amerykańska przeszła do kontrnatarć, a obie strony zaczęły myśleć o zachowaniu status quo ante bellum i o pokoju. Pokój podpisano w Gandawie 24 grudnia 1814 r., choć wojna trwała do stycznia 1815, ale to jest kolejna opowieść: o obronie Nowego Orleanu i generale Andym Jacksonie, przyszłym prezydencie, dla którego dobrym Indianinem był martwy Indianin.

Wiersz „Obrona Fortu M’Henry” powstał 14 wrześ­nia 1814 roku. Napisał go Francis Scott Key w patriotycznym uniesieniu na widok ogromnej flagi Stanów Zjednoczonych powiewającej nad fortyfikacją. Miała 30 stóp szerokości i 42 stopy długości (9,15 x 12,8 m), 15 czerwonych i bia­łych pasów szerokich na 2 stopy (60,96 cm) i 15 gwiazd o dwustopowej średnicy.

Flaga została wyszychowana w 1813 w baltimorskiej pracowni należącej do Mary Young Pickersgill na zamówienie komendanta fortu, który dał tylko jedną wskazówkę: „Brytyjczycy mają ją widzieć wyraź­nie z daleka!”

Francis Scott Key był prawnikiem. Atakowany przez abolicjonistów za hipokryzję stwierdzenia, że gwiaździsty sztandar powiewa nad krajem wolnych ludzi, uwolnił w roku 1830 swoich niewolników, ale jako jurysta reprezentował zarówno niewolnych, jak ich właścicieli. Do śmierci jednak był zdecy­do­wa­nym przeciwnikiem abolicjonizmu.

Utwór opiewający flagę szybko zyskał popularność jako „Star-Spangled Banner” i śpiewany był na melodię, którą skomponował w 1773 roku John Stafford Smith. W 1889 roku został hymnem US Navy. W roku 1916 za hymn narodowy uznał go prezydent Woodrow Wilson, co 3 marca 1931 zatwierdził Kongres.

Jest tu też wątek polski – oczywiście, bo gdzie nas nie ma?! Ten jednak rozwinie – tradycyjnie, w najbliższy czwartek – Zenon Szostak w osob­nym tekście: zaglądajcie i czytajcie, bo to curiosum!

 

 

„Gwiaździsty sztandar”

Hendrix włączył do swego repertuaru „Gwiaździsty sztandar” mniej więcej rok przed festiwalem. Zachowało się około trzydziestu jego nagrań z tego okresu – każde inne, bo nigdy nie grał tego samego utworu tak samo.

Najsłynniejszym wykonaniem była wersja zaprezentowana na Festiwalu Woodstock. Hendrix rozbudował improwizację wzbogacając ją o efekty dźwiękowe naśladujące świst spadających bomb, eksplozje, syreny alarmowe. Natychmiast zyskało to etykietkę „hymnu epoki wojny wietnam­skiej”, choć Hendrix mógł po prostu ilustrować swą muzyką oryginalne słowa hymnu:

Whose broad stripes and bright stars through the perilous fight,
O’er the ramparts we watched, were so gallantly streaming?
And the rockets’ red glare, the bombs bursting in air,
Gave proof through the night that our flag was still there.

 

Na czyje to pasy i błyszczące gwiazdy w szaleńczej walce
Ponad szańcami spoglądaliśmy, gdy łopotały tak dumnie?
Oślepiająca czerwień rakiet, bomby rozdzierające powietrze
Dowiodły tej nocy, że nasz sztandar ciągle tam trwa.

 

W hymnie znalazł się jednak muzyczny cytat wskazujący na kontekst współczesny: melodia grana przez trąbkę sygnałową podczas amerykańskich pogrzebów wojskowych. Tzw. taps (od słowa tap – kurek, kran) w dawnych wiekach nakazywały zakręcanie kurków baryłek z piwem i powrót do koszar. W poło­wie XIX wieku zyskały specjalne znaczenie podczas wojny secesyjnej: grano je podczas uroczystości na których obecna była flaga Stanów Zjednoczonych, a więc również podczas nabożeństw żałobnych za poległych żołnierzy. W połowie wieku XX najczęściej towarzyszyły pożegnaniu tych, którzy zginęli w Wietnamie.

Festiwalowej publiczności nikt nie musiał tego tłumaczyć – wiedziała o tym doskonale zwłaszcza jej męska część, dzieląca się na tych co w Wietnamie byli i tych, co tam będą. Odmawiających służby wojskowej nie było, wbrew pozorom tak wielu, chociaż wszyscy dwa dni wcześniej śpiewali chórem:

And it’s one, two, three, what are we fightin’ for
don’t ask me I don’t give a damn, next stop is Viet Nam
And it’s five, six, seven, open up the pearly gates
ain’t no time to wonder why, whoopee we’re all gonna die!

A Country Joe McDonald w tej samej piosence zwracał się do ojców-fundamentalistów z apelem, by czym prędzej wysyłali swoich synów na wojnę, bo mają szansę być pierwszymi w dzielnicy, którzy dostaną ich z powrotem w trumnach:

Come on fathers don’t hesitate
send your sons off before it’s too late
and you can be the first ones on your block
to have your boy come home in a box.

Rzecz ciekawa – każda z dwóch najważniejszych prezentacji muzycznych Hendrixa zawiera bardzo wyraźny cytat. W „Wild Thing” z Monterey miało to posmak żartu, bowiem cytowana była melodia piosenki Franka Sinatry „Strangers in the Night”. Nawiązanie do ceremonii pożegnania poległych w hymnie państwowym stanowiło już deklarację polityczną: umieramy nie za swoją sprawę, a wojna, która przynosi nam śmierć, nie jest nasza.

Al Aronowitz (krytyk muzyczny The New York Post):

Był to najbardziej elektryzujący moment Woodstocku i prawdopodobnie najważniejszy z ważnych momentów lat sześćdziesiątych. Pokazywał bowiem, o czym naprawdę jest ten utwór: o tym, że można kochać swój kraj, ale nienawidzić jego rządu.

 

Hendrix, proszony wielokrotnie po festiwalu o komentarze do swej interpretacji hymnu, raz odpowiedział krótko:

– Jestem Amerykaninem.

 

 

Brat w wojsku

„Star-Spangled Banner” wykonywany przez Hendrixa na koncertach budził tyle samo entuzjazmu co nienawiści.

Leon Hendrix (brat Jimiego):

[6 września 1968, Seattle, WA] w Center Coliseum patrzyłem, jak Jimi gra przed pełną salą swoją interpretację „Star-Spangled Banner”. Nie słyszałem wcześniej hymnu Stanów Zjedno­czo­nych w jego wykonaniu; ogólnie reakcje były mieszane. Rozglądając się po public­zności, widzia­łem, że niektórzy fani dziko wiwatowali, inni zaś stali zmieszani, a nawet – w pojedynczych przy­pad­kach – przestraszeni. […]

 

[styczeń/luty 1969] Kumple z jednostki wiedzieli, że jestem bratem Jimiego, lecz szychy nie miały o tym pojęcia, dopóki nie rozeszło się, że Jimi regularnie grywa na koncertach swoją wersję „Star-Spangled Banner”. To zdecydowanie zwróciło uwagę oficerów – i oczywiście ani trochę nie było im w smak. […]

– I  ty to nazywasz muzyką, Hendrix? – wrzeszczał sierżant na jednej z porannych musztr. – A wiesz, jak ja to nazywam? Nazywam to bezczeszczeniem naszego hymnu narodowego. To jakaś kpina! Wydaje ci się, że ktoś może bezkarnie odstawiać coś takiego? Po moim trupie, gnoju! […]

Wmieszał się w to nawet jednogwiazdkowy generał. Któregoś dnia podczas apelu wyjął zdjęcie, na którym był Jimi z karabinem w jednej ręce i amerykańską flagą w drugiej.

– Żołnierze, to nie jest przydzielona przez armię broń! – krzyczał, stukając palcem w karabin na zdjęciu. Maszerował gniewnie tam i z powrotem przed naszym plutonem. W końcu przystanął i wskazał na miejsce, gdzie siedziałem, parę rzędów z tyłu. – Natomiast Leon Hendrix nie jest generałem w tej armii! Liczę na to, że żaden z was nigdy o tym nie zapomni! Mamy tylko jednego generała w tej bazie, a jego nazwisko za cholerę nie brzmi Hendrix! Jimi Hendrix bezcześci ame­ry­kańską flagę, a także nasz hymn narodowy!

Chociaż dla mnie zakrawało to na komedię, nikt się nie śmiał. Nasi przełożeni najwyraźniej nie rozumieli, że żołnierze absolutnie kochali Jimiego. Spora część pokolenia szła na wojnę przy dźwiękach jego muzyki. Kawałki brata stanowiły istotną część ścieżki dźwiękowej Wietnamu. Czego by nie opowiadały szychy, nie miało to szans zmienić niczyich poglądów. Żołnierze nie zamierzali patrzeć inaczej na muzykę Jimiego albo jej przesłanie tylko dlatego, że ktoś im kazał.[4]

 

 

Paradoksy:

  • Festiwal Woodstock odbył się w miejscowości Bethel, odległej ok. 100 km od miasta Woodstock.
  • Trzydniowy festiwal rozciągnął się na cztery dni.
  • Z całego występu Hendrixa z nowym zespołem do historii przeszedł utwór uznawany za gitarowe solo.
  • Grającemu hymn Hendrixowi towarzyszył na perkusji Mitch Mitchell, którego w nagraniu prawie nie słychać, a na filmie Woodstock nie widać.
  • Hymn, grany zazwyczaj na zakończenie imprezy, był tylko pożegnaniem dla tych, którzy opuszczali koncert w trakcie jego trwania.
  • Ostatnie sceny filmu Woodstock sprawiają wrażenie, jakby Hendrix grał, gdy na festiwalowym polu już tylko walały się śmieci i pracowały ekipy sprzątaczy.

Fot. Henry Diltz

 

W rzeczywistości Hendrixa pożegnał zwarty tłum ok. 30 tysięcy osób, co w dowolnych układach jest bardzo dobrym wynikiem jak na jeden koncert.

  • „Star-Spangled Banner” nie został zagrany przez Hendrixa jako osobny utwór: początek płynnie łączy się z poprzednim „Voodoo Child”, a końcówka przechodzi w „Purple Haze”.
  • Ludziom, którzy słuchali Hendrixa nieobce było palenie amerykańskiej flagi w proteście; gdyby organizatorzy puścili hymn z taśmy, wywołałoby to najpewniej buczenie i okrzyki niechęci. „Gwiaździsty sztandar” w wykonaniu Hendrixa przyjęto z pełną skupienia i powagi ciszą.
  • Najważniejszy utwór festiwalu – „Star-Spangled Banner” w wykonaniu Hendrixa – na żywo słyszało tylko ok. 30 tysięcy osób, ale widzów i słuchaczy opubliko­wanego pół roku później filmu i trzypłytowego albumu ze ścieżką dźwiękową liczyć można w setkach milionów.
  • Niewiele brakowało, by wykonawcą zamykającym Festiwal Woodstock był ktoś inny. Michael Lang, główny organizator imprezy, chciał, by zakończył ją piosenką „Happy Trails” (1952) Roy Rogers (1911-1998) – aktor i piosenkarz o ogromnej popularności, zwany „Śpiewającym Kowbojem” i „Królem Kowbojów”, który karierę zaczynał w połowie lat 30-tych. Lang, pamiętający jak miliony Amerykanów „Happy Trails” z dzieciństwa, chciał w ten sposób zrobić przyjemność swojej matce. Rogers, który wciąż występował, propozycję Langa odrzucił.

Festiwal Woodstock zamknął Jimi Hendrix.

Fot. Krzysztof Grubecki

 


[1] w wersji filmowej na końcu dołączony jest fragment a cappella utworu „Find the Cost of Freedom” Stephena Stillsa <https://vimeo.com/267867328>, czterowersowa oda do poległego napisana w 1970 roku po masakrze studentów na Kent State University w Ohio: Find the cost of freedom, / buried in the ground / Mother Earth will swallow you, / lay your body down…

[2] Yeah, well, dig, we’d like to get something straight. We got tired of the Experience and every once in awhile we was blowing our minds too much, so we decided to change the whole thing around and call it ‘Gypsy Sun and Rainbows’. For short, it’s nothin’ but a ’Band of Gypsys’.

[3] Jeśli ktoś ma jakiekolwiek zastrzeżenia lub wątpliwości co do tej opinii, odsyłam do autobiografii Milesa Davisa; ma ona dwa polskie przekłady: Tomasza Tłuczkiewicza i Filipa Łobodzińskiego.

[4] Tłumaczenie: Mateusz Kopacz.


 

Kazimierz Robak
26 czerwca 2019

Cdn.

 


 

Rok 1967 i wcześniej: Jimi Hendrix w Monterey.

►► 1. „Wild Thing” (27 czerwca 2019)

►► 2. Jimi w Londynie (4 lipca 2019)

►► 3. Instrument w drzazgi (11 lipca 2019)

►► 4. Płonąca gitara (18 lipca 2019)

►► 5. Powiększenie (25 lipca 2019)

►► 6. The Troggs (1 sierpnia 2019)

Rok 1967 i dalej: Jimi Hendrix po Monterey.

►► 7. Z górki, ale pod górę (8 sierpnia 2019)

►► 8. The Monkees (15 sierpnia 2019)

►► 9. 50 lat temu (18 sierpnia 2019)

►► 10. Zenon Szostak: Hendrix a sprawa polska (22 sierpnia 2019)

Rok 1967 i dalej: Jimi Hendrix – igranie z ogniem.

►► 11. Ta pierwsza (29 sierpnia 2019)

►► 12. Druga i trzecia (5 września 2019)

►► 13. Czwarta, której nie było (12 września 2019)

Rok 1970, 18 września: Jimi Hendrix.

►► 14. Coda: Był z innej planety… (18 września 2019)

 


► Periplus – powrót na Stronę Główną