Hendrix używał ognia na scenie podobno tylko trzy razy.
Gitara podpalona 31 marca 1967 w Astorii została odnaleziona po czterdziestu latach i natychmiast wystawiona na aukcję. Część fanów Hendrixa uważa ją za fałszywkę i – trzeba przyznać – argumenty mają mocne. Niemniej jednak, we wrześniu 2008, Sunburst Fender z widocznymi śladami pozostawionymi przez ogień, sprzedano jako instrument Jimiego za 280 tys. funtów.
Drugie całopalenie miało miejsce 18 czerwca 1967 w Monterey.
Przeżyjmy to jeszcze raz:
Po raz trzeci… Tu wersji jest sporo.
Według jednej z nich było to 18 maja 1968, podczas drugiego dnia występów na Miami Pop Festival, kiedy płomień został dosłownie zdmuchnięty przez wiatr. Niestety, oprócz relacji Franka Zappy(bardzo nieprecyzyjnej), który podobno miał dostać upaloną gitarę z Miami od Hendrixa i jednego świadka internetowego, nie potwierdzają tego żadne zdjęcia ani relacje filmowe. Ken Davidoff, któremu zdjęcia z Miami Pop utorowały drogę do czołówki fotografów rockowych, stanowczo oświadczył, że żadnego palenia gitary przez Hendrixa na tym festiwalu nie było.
Okładka koncertowego nagrania J.H. z Miami Pop
Fot.: Ken Davidoff
Sam Hendrix z kolei – w kontekście spaleń – miał powiedzieć: „zniszczyłem też jedną gitarę w Waszyngtonie DC”. Nie sprecyzował, co znaczyło „zniszczyć”, ale ponieważ rozbijał gitary regularnie, tę z Waszyngtonu mógł wymienić z przyczyn szczególnych.
Na terenach targowych powiatu Monterey, gdzie w czerwcu 1967 urządzono Festiwal Pop, spotkali się więc dwaj gitarobójcy: Townshend i Hendrix. Organizatorzy wyznaczyli im w dodatku występ jednego dnia: 18 czerwca. Dalsze interakcje okrywa mgła opowieści „naocznych świadków”. Jedni twierdzą, że Jimi nie zgodził się na oddanie ostatniego miejsca w programie, inni – że muzycy rzucili o nie monetę.
Kilka godzin przed występem The Jimi Hendrix Experience, na tej samej scenie, The Who zrobili apokalipsę. W kłębach dymu Pete Townshend roztrzaskał swoją gitarę i obsłudze ledwo udało się wyrwać mu z rąk kosztowne mikrofony. Na zejściu perkusista Keith Moon kopniakiem zrzucił z podium bęben taktowy.
18 czerwca 1967, Monterey, CA: The Who
fot. Henry Diltz
Townshend nie przypuszczał, że niedługo, przed tą samą widownią, jego pandemonium zblednie i zmaleje przy mistycznym obrzędzie odprawionym przez Hendrixa.
Na temat gitary spalonej w Monterey krążą różne opowieści. Według jednej, kompletnie odjechanej, Jimi spalił instrument wcześniej rozbity przez Townshenda zastępując nim w ostatnim momencie swego ulubionego Stratocastera. Jest to oczywista nieprawda, bo muzyk podpalił gitarę, na której grał, a frontman The Who swoją zniszczył kompletnie.
Inna wersja podaje, że gitara z Monterey została przechowana gdzieś w magazynach i wypłynęła później na aukcjach.
Pochodną tej historii jest zamieszczona w The New Musical Express 29 listopada 2012 informacja pod tytułem: „Gitara, spalona przez Jimiego Hendrixa w Monterey, sprzedana na aukcji za 237 tysięcy funtów”. Tytuł chwytliwy, periodyk – wydawałoby się – poważny, ale dalej już nic się nie zgadza.
Nazwa domu aukcyjnego ani data nie jest wymieniona.
Żadne ze zdjęć ilustrujących artykuł nie pochodzi z Monterey.
W tekście mowa jest o czarnym Stratocasterze, gdy na filmie z występu widać wyraźnie, że Hendrix używał swego Salt and Pepper Black Fender Strat tylko w pierwszych ośmiu utworach…
… a w ostatnim zamienił go na ręcznie malowanego Stratocastera Fiesta Red (w kolorze czerwonym, rzecz jasna) i ten właśnie instrument podpalił.
Właściciel sprzedanej gitary opowiada, jak to Jimi tylko „trochę spalił” instrument, bo nie chciał go tracić kompletnie, podczas gdy na filmie widać wyraźnie, że muzyk połamał gitarę na kawałki, a gryf – luzem – rzucił w widownię.
Wszystko wyjaśnia akapit ostatni informujący, że wkrótce wydana zostanie płyta z kolejnymi wersjami Hendrixowskich utworów. Chodziło więc tylko o atrakcyjny tytuł zwabiający potencjalnych klientów – wierzyć mi się nie chciało, że NME, prasowa ikona z lat 60-tych, aż tak nisko upadł.
Faktem bezspornym jest, że Strat, raz tylko użyty i podpalony w Monterey, przepadł bezpowrotnie. Pewnym pocieszeniem może być akcja firmy Fender, która w 50. rocznicę festiwalu wydała ręcznie malowaną replikę najważniejszej gitary w historii rocka, którą nazwała Jimi Hendrix Monterey Stratocaster.
Kazimierz Robak
26 czerwca 2019
Cdn.
Rok 1967 i wcześniej: Jimi Hendrix w Monterey.
►► 1. „Wild Thing” (27 czerwca 2019)
►► 2. Jimi w Londynie (4 lipca 2019)
►► 3. Instrument w drzazgi (11 lipca 2019)
►► 4. Płonąca gitara (18 lipca 2019)
►► 5. Powiększenie (25 lipca 2019)
►► 6. The Troggs (1 sierpnia 2019)
Rok 1967 i dalej: Jimi Hendrix po Monterey.
►► 7. Z górki, ale pod górę (8 sierpnia 2019)
►► 8. The Monkees (15 sierpnia 2019)
►► 9. 50 lat temu (18 sierpnia 2019)
►► 10. Zenon Szostak: Hendrix a sprawa polska (22 sierpnia 2019)
Rok 1967 i dalej: Jimi Hendrix – igranie z ogniem.
►► 11. Ta pierwsza (29 sierpnia 2019)
►► 12. Druga i trzecia (5 września 2019)
►► 13. Czwarta, której nie było (12 września 2019)
Rok 1970, 18 września: Jimi Hendrix.
►► 14. Coda: Był z innej planety… (18 września 2019)